Menu

Witold Biliński

Szerokie kompendium wiedzy na temat radzenia sobie z lękiem i niepokojem w trudnych chwilach w życiu. Sednem książki jest kształtowanie w sobie odporności i elastyczności wobec wyzwań stawianych przez życie. Pomoże wykształcić w sobie odporność na stres w obliczu zmieniającej się rzeczywistości i da praktyczne narzędzia, dzięki którym można zdobyć umiejętność dostosowywania się do nowych warunków. Pokazuje jak wdrażać służące nam praktyki, trenować empatię i zdrowy dystans do tego, na co wpływu nie mamy. Pomaga w wypaleniu, w stanach lękowych i depresyjnych.
Geir Pollen "Wołga. Meandry Rosji. Ludzie, wydarzenia, historia" Przed tobą 3531 kilometrów historii wzbudzających niesmak, przerażenie i niedowierzanie Mówi się, że Wołga to źródło i dusza narodu rosyjskiego. W rzeczywistości to milcząca obserwatorka jednego z najdziwniejszych krajów świata, który Zachód od wieków próbuje zrozumieć. Bezskutecznie. Na wodach Wołgi rywalizowali ze sobą skandynawscy wikingowie i europejscy kupcy; przy jej brzegach Słowianie i azjatyccy koczownicy walczyli o tereny, a chrześcijanie i muzułmanie o ludzkie dusze. To tutaj urodził się morderca cara Mikołaja II – znienawidzonego tyrana i prawosławnego świętego, a Władimir Putin ogłosił, że zamierza kandydować na czwartą prezydencką kadencję. Wody Wołgi zasilają monumentalny Kanał imienia Moskwy. Aby dodać blasku gotowemu dziełu, na lewym brzegu kanału wzniesiono piętnastometrową statuę Stalina, a naprzeciwko, na prawym brzegu, podobnych rozmiarów rzeźbę Lenina. I tak stali, patrząc na siebie, każdy na swoim jedenastometrowym cokole. Po słynnym rozliczeniu się Chruszczowa z dyktatorem pomnik Stalina usunięto. Lenin wciąż stoi. Czy z jego perspektywy widać prowizoryczne groby 700 tysięcy istnień, które pochłonęła budowa kanału? Wołga Geira Pollena to opowieść o Rosji zbudowana na lekturach rosyjskiej literatury i prasy, obserwacjach oraz rozmowach z mieszkańcami wielkich metropolii i zapomnianych wiosek. Podczas jednej z takich rozmów autor usłyszał: „Za każdym razem, kiedy w końcu mogliśmy zacząć żyć w tym kraju jak ludzie, pojawiał się nowy szaleniec i niszczył to swoimi ideami”.
Książka dla wszystkich mężczyzn i tych, którzy ich kochają Gdyby ludzkość poświęcała tyle uwagi Kosmosowi, co problemom z penisem, czytałbyś tę książkę na Marsie. Czas najwyższy, by odrzucić mity i mętne porady doktora Google i stać się świadomym użytkownikiem męskiego sprzętu. Ten przewodnik po męskiej seksualności sprawi, że mężczyźni poczują dumę z własnego ciała. • Czy mężczyźni naprawdę myślą o seksie co siedem sekund? • Dlaczego kochankowie zasypiają tuż po orgazmie? • Czy potencja ma coś wspólnego z kolarstwem? • Co z tym męskim punktem G? • I wreszcie: czy rozmiar naprawdę ma znaczenie? Sturla Pilskog jest prawdopodobnie najbardziej błyskotliwym urologiem na świecie. W tej książce jasno i logicznie odpowiada na wiele pytań dręczących pacjentów, a po drodze snuje barwne opowieści o starożytnej viagrze, organach amerykańskich prezydentów i pośmiertnych przygodach klejnotu Napoleona. FRAGMENT KSIĄŻKI: Historyczny ideał penisa Rzeźby pochodzące ze starożytnej Grecji przedstawiają mężczyzn o imponujących parametrach fizycznych. Są wysocy, atletyczni, a pod ich skórą drgają nabrzmiałe, dobrze widoczne mięśnie. Na pierwszy rzut oka wygląda więc, że greckie przemyślenia na temat doskonałego męskiego ciała zgadzają się z ideałem mężczyzny naszych czasów. Jeśli jednak przyjrzymy się tym rzeźbom nieco dokładniej, zauważymy, że jeden drobiazg wyraźnie różni je od ideału naszej epoki: organy płciowe są nieduże, wręcz maleńkie. Rzeczywiście ich rozmiar jest znacznie mniejszy niż przeciętny. Przyczynę tego, że niewielki penis był uważany za cechę pozytywną, znajdziemy w mitologii. Starożytni Grecy wierzyli w cały szereg bogów, duchów, gigantów i w inne mitologiczne istoty, które aktywnie uczestniczyły w życiu na ziemi. Do najbardziej znanych należeli satyrowie, mieszkające w dziczy męskie istoty, znane z nienasyconego apetytu na seks. Satyrowie byli opisywani na różne osoby, ale najbardziej znany wizerunek przedstawia istotę będącą mieszanką mężczyzny i kozła, z wielkim fallusem w pełnym wzwodzie. Uważano ich za głupich, prymitywnych i zdradliwych, a więc absolutne przeciwieństwo ówczesnego ideału cywilizowanego mężczyzny. Niewielki organ był zatem uważany za znak, że jego posiadacz kontroluje popędy i nie pozwala, by kierowały nim impulsy oraz pragnienie ulotnej rozkoszy. Rozmiar normalny Powtórzmy: co trzeci mężczyzna uważa, że jego organ jest za mały. Wynika to z nieporozumienia w kwestii normalnego rozmiaru, za co winę w pewnym stopniu ponosi branża pornograficzna. Chłopcy i mężczyźni od młodych lat oglądają pornografię w internecie, gdzie od różnych form seksu dzieli użytkownika zaledwie parę kliknięć. W filmach porno bardziej niż zdolności aktorskie liczą się inne kwalifikacje, a aktorzy często stają się niefortunnymi wzorcami, z którymi wielu się porównuje. Istnieje inna hipoteza tłumacząca, dlaczego wielu mężczyzn nie docenia wielkości swojego penisa. Otóż dzieci, które obserwują starszych chłopców i mężczyzn, nie wierzą, że ich własny narząd kiedykolwiek stanie się tak wielki. U wielu przekonanie to pozostaje silne aż do dorosłości. Wygląda więc na to, że nieświadomość samych mężczyzn zdejmuje z pornografii część odpowiedzialności za poczucie gorszości. Średnia Przeprowadzono różne badania dotyczące wielkości penisa. Opierają się one w dużym stopniu na deklaracjach, mają więc spore słabości ‒ między innymi taką, że w badaniach takich chętnie uczestniczą przede wszystkim mężczyźni zadowoleni z długości swojego organu. Okazało się również, że panowie często dodają sobie centymetr lub dwa. Pierwsze badanie opierające się na pomiarach wykonanych przez personel służby zdrowia przeprowadzono w roku 2015, a opracowano je w King’s College w Londynie. Było to badanie zbiorcze bazujące na 17 innych badaniach z całego świata i obejmowało ponad 15 000 mężczyzn. Wyniki pokazują, że przeciętna długość penisa we wzwodzie wynosi 13,1 cm, podczas gdy w stanie miękkim średnia to 9,2 cm. Równie ważna jak długość jest grubość, a tu stwierdzono, że przeciętny sztywny organ ma obwód 11,6 cm. Badacze wzięli się również za bary z mitami na temat związku między rozmiarem penisa a wielkością stóp czy długością palców. Mity te zostały zdecydowanie obalone. Duże buty mówią więc niewiele o tym, jak dobrze natura wyposażyła mężczyznę. Jedyny punkt, w którym znaleziono pewne powiązanie, to zależność między wzrostem a długością penisa, ale nawet tutaj korelacja jest bardzo słaba. Picuś i pracuś Naturalny wydaje się domysł, że im większy jest organ w zwisie, tym większy będzie, gdy zesztywnieje. Wiele badań udowodniło, że to nieprawda. Duży wiotki organ niewiele rośnie w stanie wzwodu, podczas gdy penis niewielki po wypełnieniu krwią może stać się ogromny. Od tego wzięły się angielskie określenia grower i shower, co można by po polsku oddać jako pracuś i picuś. Przeprowadzone w 2014 roku badanie pozwoliło zdefiniować penisa, który po zesztywnieniu zwiększa długość o ponad 4 centymetry, jako pracusia. Jeśli różnica jest mniejsza od 4 cm, to mówimy o picusiu. To samo badanie pokazało, że trzech na czterech mężczyzn należy do drugiej grupy, a reszta do pierwszej. Istnieje oczywiście pewien związek. Organ, który jest potężny i gruby w stanie zwisu, nie skurczy się przecież we wzwodzie, ale jednocześnie nie będzie o wiele większy niż na początku. I podobnie, niewielkich rozmiarów narząd raczej nie osiągnie imponującej wielkości, gdy obudzi się do życia. Podobnie jak w wielu innych obszarach naszego życia, nie należy oceniać książki po okładce. Czy wielkość ma znaczenie? Możemy prowadzić długie dyskusje na temat średniej i odmian normalności, ale najważniejsze pytanie brzmi oczywiście: czy wielkość ma znaczenie? Czy duży organ ułatwi znalezienie partnerki? I czy duży penis zwiększy szansę na jej zadowolenie? Odpowiedź na oba te pytania to zdecydowane: tjaaaa… Ludzki penis jest całkiem spory w porównaniu z penisami większości pozostałych naczelnych. Taki na przykład goryl nie ma co z nami konkurować, ponieważ wśród tych zwierząt rzadko spotyka się narząd o długości przekraczającej cztery centymetry w stanie sztywnym. A to u ssaka, który może spokojnie ważyć 200 kilogramów. Męska część ludzkości wyhodowała tak imponujące organy rozrodcze prawdopodobnie dlatego, że kobiety wykorzystywały wielkość penisa jako kryterium wyboru partnera. Zgodnie z teorią doboru naturalnego Darwina, ewolucja stopniowo faworyzowała mężczyzn z dużymi członkami. Funkcjonowało to oczywiście przede wszystkim wtedy, gdy poruszaliśmy się mniej lub bardziej nago, tak że potencjalne partnerki mogły bez przeszkód oceniać walory panów. W naszych czasach tylko nieliczne kobiety mają okazję ocenić wielkość organu, zanim dojdzie do intymnych chwil. Wyjątkiem są te, którym mężczyźni nieproszeni przesyłają kutafotki. Jak jednak wskazują badania, wątpliwe, by była to ze strony nadawców udana strategia. Choć możliwości oceny wielkości penisa potencjalnych partnerów są ograniczone, przeprowadzono badania kobiecych preferencji. Ich wyniki dowodzą, że wielkość rzeczywiście ma pewne znaczenie, jednak znacznie mniejsze, niż wielu uważa. W jednej z prac stwierdza się, że męska siła przyciągania rośnie tym bardziej, im większy jest organ w stanie zwiotczałym. Sprawdza się to jednak tylko do pewnego momentu. Gdy długość zwisającego penisa przekracza 7,6 cm, atrakcyjność przestaje rosnąć niezależnie od rozmiarów. W badaniu tym porównywano ponadto dwie inne cechy: sylwetkę i wzrost. Dla postrzegania męskiego ciała jako atrakcyjnego przez kobiety zdecydowanie najważniejsza jest sylwetka, podczas gdy wzrost i penis wypadają mniej więcej tak samo. Badano tutaj, co wolą kobiety, gdy mogą swobodnie wybierać między zwisającymi członkami, jednakże, jak już wiemy, rozmiar w tym stanie nie powie nam, jaką wielkość organ osiągnie po usztywnieniu. Aby dowiedzieć się, czy panie preferują jakiś rozmiar penisa w pełnej gotowości do działania, kalifornijscy naukowcy przeprowadzili inne badanie, w którym wykorzystali drukarkę 3D do stworzenia modeli prącia o różnej długości (od 10,2 do 21,6 cm) i grubości (obwód od 6,6 do 17,7 cm). Również tutaj okazało się, że kobiety wolą członki plasujące się w górnej połówce skali, warto jednak zwrócić uwagę, że idealny penis wcale nie był tym największym. Gdy poproszono panie o wybranie takiego, jaki chciałyby widzieć u przyszłego małżonka, miał on długość 16 cm, a obwód 12,2 cm. Nie jest to więc wiele ponad średnią wielkość tego organu w naszej części świata. Innym ciekawym wnioskiem z badania jest fakt, że kobiety poszukujące krótkotrwałej relacji, na przykład skoku w bok lub partnera na jedną noc, wskazywały prącie większe niż w przypadku potencjalnego męża. Jurny ogier jest więc dobry na krótki dystans, lecz w dłuższej perspektywie panie wolą wiernego i wytrwałego konia roboczego. Wszystkie poważne badania z tego obszaru obejmowały relacje heteroseksualne, nie wiadomo więc, czy przedstawiciele innych preferencji mają inne ideały. We wszystkich badaniach dotyczących tego tematu wspólne jest to, że kobiety nigdy nie przywiązują największej wagi do wielkości penisa. Wyższe miejsca na liście zajmują poczucie humoru, inteligencja, uprzejmość, sylwetka i wiele innych cech. Najcenniejszym być może wnioskiem z badań jest to, że 85% wszystkich kobiet wyraża zadowolenie z wielkości mężowskiego organu. Ważne więc jest przede wszystkim, jak jest on użytkowany.
Natura wie najlepiej, jak naprawić wszystko, co zepsuliśmy! Jesteśmy jednym z dziesięciu milionów gatunków. Wcale nie najbardziej potrzebnym naszej planecie, choć zdecydowanie najbardziej pewnym siebie. Tymczasem to one – zwinne, cwane i często anonimowe stworzenia – ratują nam tyłek każdego dnia. Niektóre żyją głęboko w ziemi, w pniu drzewa, na dnie oceanu, i nigdy, przenigdy ich nie spotkamy. Ale to dzięki nim możemy czytać tę książkę. Czy wiesz, że: • jeden malutki małż potrafi w ciągu dobry oczyścić 50 litrów wody; • za co drugi oddech możesz podziękować planktonowi produkującemu tlen; • prawie połowę leków ratujących życie zawdzięczamy roślinom, grzybom i zwierzętom! Anne Sverdrup-Thygeson jest profesorem na Norweskim Uniwersytecie Nauk Przyrodniczych. Kocha swoją pracę, ponieważ świat przyrody nieustannie ją ciekawi i zadziwia. Na prostych i wymownych przykładach pokazuje, że natura nas wspiera, leczy i ratuje każdego dnia. „Pewnego ciepłego sierpniowego dnia 1962 roku jeden z botaników znalazł się pod pokręconym, mierzącym 8 metrów cisem pacyficznym. Jako że drzewo było 1645. rośliną, z której pobrał próbkę, nadał mu prostą i elegancką nazwę B-1645. Próbki wysłano do analizy. W korze B-1645 znaleziono paklitaksel, substancję, która powoduje, że komórki rakowe przestają się dzielić. Do dziś środek ten należy do najbardziej ekonomicznych leków przeciwrakowych, jakie kiedykolwiek produkowano. A wszystko zaczęło się od kawałka kory.” (fragment książki) „Pewnie nawet o tym nie wiesz, ale jeśli kiedykolwiek dostałeś zastrzyk, możesz podziękować morskiemu stworzeniu o błękitnej krwi i wyglądzie średniej wielkości patelni za to, że zawartość strzykawki była czysta i pozbawiona niebezpiecznych toksyn bakteryjnych. Ukłoń się skrzypłoczom, odległym morskim krewniakom pająków. W ciągu ostatnich 25 lat uratowały wiele ludzkich istnień, ponieważ ich krew pozwala wykryć bakterie znajdujące się tam, gdzie ich nie chcemy.” (fragment książki)
Pierwsza klęska Hitlera w czasie II wojny światowej opowiedziana dzień po dniu 8 kwietnia 1940 roku. ORP Orzeł patrolujący norweskie wody przybrzeżne torpeduje i zatapia transportowiec Rio de Janeiro, przewożący ukryty desant niemiecki. Rozpoczyna się hitlerowska operacja Weserübung – inwazja na Danię i Norwegię. Wojna wkracza w nową fazę. Jej efektem będzie upadek Francji i podbicie niemal całego kontynentu przez armię Hitlera. Teraz jednak nikt nie spodziewa się takiego obrotu spraw. Alianci zamierzają walczyć o norweskie porty, z których nieustannie płyną dostawy szwedzkiej stali, niezbędne dla niemieckiego przemysłu wojennego. Intensywne walki morskie, surowe warunki mroźnej norweskiej wiosny, chaos wśród wojsk alianckich i bezwzględna taktyka Niemców doprowadzają do impasu. Ósmego maja do Norwegii dociera Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich, która w kolejnych tygodniach zapisze wspaniałą kartę w historii polskiego oręża. Polacy stanowią teraz jedną trzecią sił alianckich. Mają w pamięci słowa gen. Sikorskiego: „Spotyka was wielki zaszczyt. Wy, Brygada Podhalańska, będziecie pierwszą wielką jednostką naszej nowej armii polskiej, która pójdzie bić Niemców!”. Nie zawiodą. Wraz z sojusznikami udowodnią, że Hitlera można pokonać. Pamiętają też o zbrodniach nazistów z września 1939 roku. Będą walczyć wściekle i nie zawsze czysto. Bitwa o Narwik to symbol heroizmu polskiego żołnierza, który mimo utraty ojczyzny walczył na obcej ziemi i pokazał, że potrafi zwyciężać. Książka Asbjørna Jaklina opowiada historię kampanii norweskiej w całkiem nowy sposób. Świadectwa odnalezione w dziennikach, listach, relacjach świadków i wojskowych raportach, wspomnienia zwykłych ludzi, prostych żołnierzy i ich dowódców odtwarzają wojenne zmagania na dalekiej północy dzień po dniu. Ukazują też mroczne strony wojny, o których nie zawsze chcemy pamiętać.