Menu

Krzysztof Garbacz

„Wzdłuż Nysy Łużyckiej” to podróż śladem najciekawszych zabytków znajdujących się na terenach położonych po obu stronach tej rzeki. Nysa, stanowiąca granicę pomiędzy Polską a Niemcami, swoje źródła ma po czeskiej stronie Gór Izerskich.W północnej części Czech, leżącej w obrębie kraju libereckiego, szczególnie interesująca jest architektura zamków i pałaców oraz otaczających je krajobrazów. Autor opisuje także miejsca położone na terenach polsko-niemieckich przygranicznych, po stronie polskiej wchodzących w skład województw dolnośląskiego (powiat zgorzelecki) i lubuskiego (powiaty żarski i krośnieński). Na terenach Niemiec proponuje zajrzeć do przygranicznych miejscowości, które położone są w Saksonii, w powiecie Görlitz i w Brandenburgii, na obszarze powiatu Spree-Neiße.Krzysztof Garbacz pokazuje różnorodność zabytkowej architektury, krajobrazu i kultury, przybliżając czytelnikom również kontekst historyczny tych terenów. Fotografie powstałe podczas podróży autora uzupełniają część tekstową przewodnika i zachęcają do odwiedzenia opisywanych w nim miejsc.
Biłgorajskie "figury", jak nazywa lud kapliczki i krzyże przydrożne, wielokrotnie interesowały etnografów, profesjonalnie zajmujących się tą dziedziną architektury i sztuki, a także amatorów - miłośników kultury ludowej. Czy tylko?
Ponad 100 lat temu na terenie leśnego regionu zwanego Biłgorajszczyzną, wówczas leżącego na zachodnim skraju Imperium Rosyjskiego, splotły się losy trzech rodzin. Byli to Mysakowscy, Nowakowscy i Gryblewscy, do których z czasem dołączyli Kucharscy. Niewiele bym wiedział o losach niektórych ich przedstawicieli, gdyby nie to, że szczęśliwie zachowały się do dziś archiwalia w mojej rodzinie po kądzieli, jak listy, kartki pocztowe, dokumenty urzędowe itp., wzbogacone nagraniami na taśmie magnetofonowej i dyktafonie ze wspomnieniami kuzynek: Jadwigi Karpińskiej z Mysakowskich i Hanny Dąbrowskiej z Gryblewskich, a także mojej mamy Aliny Garbacz z domu Kucharskiej. […] Z czasem, w miarę zapoznawania się z treścią dokumentów, coraz bardziej zagłębiałem się w skomplikowane, niekiedy pełne dramatyzmu życiorysy niektórych członków opisywanych w niniejszej książce rodzin, którzy z racji swoich profesji byli zmuszeni kilkakrotnie w swoim życiu do zmiany miejsca zamieszkania. […] Pisząc książkę dążyłem do formy, która byłaby do takiego stopnia przejrzysta, żeby czytelnik mógł zrozumieć skomplikowane wątki genealogiczne i odnaleźć się w gąszczu powiązań i relacji rodzinnych, i jednocześnie przedstawić losy niektórych bohaterów w sposób interesujący nie tylko dla osób z kręgu rodzin opisywanych w niniejszej publikacji. Aby ten cel osiągnąć, postanowiłem podzielić książkę na dwie części, z których pierwsza została poświęcona losom Mysakowskich, Nowakowskich i po części Kucharskich, za sprawą mojego dziadka Mariana Kucharskiego – męża Haliny z Mysakowskich. Natomiast w drugiej części przedstawiam perypetie bohaterów z rodziny Gryblewskich na kanwie legend, różnych dokumentów, a przede wszystkim licznej, niezwykle interesującej korespondencji, w znacznej części autorstwa Eugeniusza Gryblewskiego. W korespondencji tej, kierowanej do najbliższych, zwłaszcza do żony Bronisławy, odnajdujemy między innymi obrazy życia zwykłych ludzi, szukających szczęścia na Kresach w czasach II Rzeczypospolitej, następnie boleśnie doświadczonych podczas sowieckiej i hitlerowskiej okupacji. (ze Wstępu)
„Włodzimierza Rulikowskiego albumy pamięci” to próba odtworzenia niektórych obrazów z życia przedstawicieli przedwojennego ziemiaństwa, m.in. Rulikowskich z Lubelszczyzny. Powodem zajęcia się tą problematyką było natrafienie przez autora książki około 2010 roku na zbiór archiwalnych fotografii. Jak pisze Krzysztof Garbacz we wstępie do książki, przeglądając rodzinne pamiątki, natrafił na album z licznymi oryginalnymi fotografiami prezentującymi m.in. wielkopolskie dwory oraz pałace i ich właścicieli z rodzinami. Na odbitkach widniały nazwiska osób i nazwy miejscowości, w których znajdowały się fotografowane obiekty. Natomiast brak było wzmianki o autorze zdjęć oraz o właścicielu albumu. W jego identyfikacji pomogło znalezienie dwóch luźnych kart z fotografiami i pismem wysłanym z Bukaresztu do Włodzimierza Rulikowskiego, mieszkającego w chateau de Poturzyn. Na jednym ze zdjęć widać go w towarzystwie uczestników bukaresztańskiej konferencji pszczelarzy. W 2016 roku w Celestynowie, na strychu domku, w którym mieszkała kuzynka autora książki, zostały znalezione trzy następne albumy ze stronami zaklejonymi różnymi pamiątkami, jak fotografie, pocztówki, wizytówki, pisma, bilety, reklamówki z hoteli itp. Wszystkie te albumy przed II wojną światową należały do Włodzimierza Rulikowskiego, właściciela majątku ziemskiego w Poturzynie, położonym w południowo-wschodniej Lubelszczyźnie. Idąc tropem odkrytych fotografii, z których najstarsze pochodzą z początku XX wieku, autor próbuje odtworzyć nie tylko drogę, jaką „przebyły” ponad 70 lat temu albumy z Poturzyna do podwarszawskiego Celestynowa, a przede wszystkim stara się rozpoznać miejsca i ludzi, zarejestrowanych przez nieznanych mu autorów fotografii. Z kart albumów wyłaniają się interesujące obrazy z życia eksperymentalnych szkół dla chłopców, prowadzonych w majątku hrabiego Maurycego Zamoyskiego w Starej Wsi pod Otwockiem (1907-1915) i w dawnym pałacu Erazma Jerzmanowskiego w Prokocimiu pod Krakowem. Dzięki zdjęciom możemy także zobaczyć, jak przed ponad 100 laty wyglądały okolice Starego Miasta w Lublinie, odległy Londyn, Hampton Court czy siedziby ziemiańskie w Mirczu, Honiatyczach i Poturzynie, położone na Lubelszczyźnie, a także na terenie Wielkopolski i zachodniej Ukrainy. Ponadto autor książki starał się przybliżyć sylwetki nie tylko przedstawicieli ziemiaństwa, lecz także innych osób, których wizerunki zostały utrwalone na kliszach fotograficznych. Niestety, wiele siedzib ziemiańskich w XX wieku uległo zniszczeniu. Stare fotografie, które przetrwały w odnalezionych albumach, pozwalają chociaż w części odtworzyć ten dawny świat.