Menu

Dębogóra

Dębogóra
"Oczy Ireny" Jeana Raspaila to wspaniała opowieść, którą można by nazwać "romansem metafizycznym". Rozgrywa się ona w przepięknych bretońskich plenerach, pełnych wrzosowisk, ostrych klifów, cichych zatok i rozhukanego morza. Swój tajemniczy urok powieść ta zawdzięcza dwóm kobietom: Irenie, zielonookiej blondynce, oraz Aldzie, brunetce o pięknym spojrzeniu błękitnych oczu. Uosabiają one dwa przeciwne żywioły, jak woda i ogień, dzień i noc, Bóg i Diabeł... Ale czy pod koniec XX wieku ktoś jeszcze wierzy w diabła? I czy Zły może przybrać postać pięknej kobiety, łudząco podobnej do dziewczyny z portretu Belliniego? Jaki może być związek między figurką ze średniowiecznej wieży zegarowej a zielonooką dziewczyną, która pewnego dnia pojawia się na bretońskim wybrzeżu? I dlaczego pewien benedyktyński mnich po 30 latach porzuca swój klasztor, by zamknąć się w samotnej latarni morskiej? W tym poruszającym dziele, które trochę niespodziewanie wyszło spod pióra Jeana Raspaila, czuje się radość życia i temperament pisarza, który potrafi mieszać marzenie i rzeczywistość. Ci, którzy znają jego książki, dobrze to wiedzą. Tym, którzy jeszcze ich nie znają, życzymy radości ich odkrywania.
„Miłosierdzie” to mocny metafizyczny thriller. Powieść o potwornej zbrodni, księdzu, ale i o Kościele w ogóle. Z tym, że ta opowieść „o grzechach kleru” zaczyna się u Raspaila tam, gdzie u innych właśnie się ona kończy, gdzie proste schematy niczego już nie tłumaczą, a pamflet zamienia się w moralitet. W punkcie wyjścia jest autentyczna historia sprzed lat z okrutnym morderstwem i surową karą. Raspail zmagał się z nią kilkadziesiąt lat. Odkładał ją i do niej powracał. Ostatecznie nie kończy swej opowieści, choć nie ukrywa, że wie, jaki finał jest jej pisany. To taka przewrotna gra z czytelnikiem, którego wysyła na wędrówkę, na którą ten musi wybrać się sam, zawierzając podrzucanym przez Autora śladom i znakom, by ostatecznie stać się jednoosobowym sądem w mrocznej sprawie. „Miłosierdzie” to ostatnia powieść Jeana Raspaila. Może dlatego też tak bardzo osobista, metafizyczna, a nawet religijna. Rozciągnięta pomiędzy wstrząsającą zbrodnią i przejmującą wiarą. Stary Mistrz zdaje się podawać w niej antidotum, które choć bardzo potrzebne, to, podane bez znieczulenia, jest bardzo bolesne. Być może nie przypadkiem pierwsza jego dawka trafia najpierw do czytelnika w Polsce.
W tej książce znajdziecie Państwo opowieść, dokumenty, fotografie, echa mediów i sztuki, wreszcie rodzinne wspomnienia: o meblach nowoczesnych i stylowych, o środowisku artystów, o Poznaniu i o Kresach, bo Kowalscy to przecież rodzina wielkopolsko-kresowa. MEBLE KOWALSKICH, wybitne osiągnięcie polskiego designu lat sześćdziesiątych, towarzyszyły milionom Polaków przez ponad trzy dekady. Wielu wciąż o nich pamięta. Jednak pokutuje przekonanie, że w popularnej nazwie chodziło o„ meble dla każdego”, bo przecież przysłowiowy „Kowalski” – to „każdy”. Tymczasem te Meble Kowalskich to rzeczywiście dzieło małżeństwa Kowalskich: Bogusławy i Czesława, poznańskich architektów wnętrz, którzy w 1962 roku wygrali konkurs na projekt mebli do małych mieszkań. Po pierwszym sukcesie przyszły następne, przynosząc warianty pierwotnego projektu, potem zaś liczne meblościanki lat 70, tworzone już w odmiennej estetyce. Jednak Kowalscy tworzyli też meble stylowe, a także aranżacje wnętrz (m. in. popularnych „gościńców wielkopolskich”), poza tym działając aktywnie winnych dziedzinach sztuk plastycznych, jak scenografia czy i malarstwo. Bogusława i Czesław Kowalscy – twórcy popularnych Mebli Kowalskich, architekci wnętrz – żyli w barwnym środowisku poznańskich artystów plastyków. Dzieje ich sukcesów zawodowych przeplatały się z przeżyciami pokolenia, które niosło w sobie pamięć lat wojennych i stalinowskich, aby w wieku dojrzałym być świadkiem kolejnych „odwilży”, wreszcie uczestniczyć w rewolucji „Solidarności” i w ustrojowej transformacji. Czesław (1930-2006) pochodził znad Niemna, ze zubożałej drobnoszlacheckiej rodziny. Bogusława urodziła się w wielkopolskim domu przedwojennego polityka. Spotkali się na studiach w poznańskiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (PWSSP, dziś Uniwersytet Artystyczny). Zadebiutowali w dziedzinie teatralnej scenografii, ale powodzenie popularnych segmentów – zwycięstwo w konkursie na meble do małych mieszkań w 1962 roku – na stałe związało ich z meblarstwem. Czesław został profesorem na PWSSP, Bogusława kierownikiem artystycznym cepeliowskiej spółdzielni, produkującej meble stylowe.
Diagnozy Gustave’a Thibona to zbiór esejów jednego z najniezwyklejszych myślicieli katolickich XX wieku. Książka powstała tuż przed wojną, między rokiem 1934 a 1939, we współpracy ze słynnym filozofem Gabrielem Marcelem. Jest to pierwsza pozycja, w których prowansalski myśliciel mówiąc „pełnym głosem” dał się poznać jako przenikliwy krytyk kultury współczesnej. W książce tej Thibon diagnosta postępuje jak typowy lekarz: po milczących oględzinach chorego stawia diagnozę i przepisuje lekarstwo. Lekarstwo to nie jest żadną mityczną szczepionką, która dopiero ma być odkryta – jest znane, tak jak dobrze znane jest utracone przez chorobę zdrowie. Tak jak zdrowie jest wcześniejsze od choroby, która jest jego brakiem, tak chrześcijaństwo jest wcześniejsze od swoich chorób: rygoryzmu, faryzeizmu, kwietyzmu, angelizmu... Thibon nie zajmuje się tu jednak opisem jednostkowych wad poszczególnych ludzi, interesuje go „fizjologia społeczna”. Dostrzeżenie, jak przetrawione przez chrześcijaństwo choroby wiary stają się postawami napędzającymi życie społeczne i polityczne, stanowi na pewno wielką zasługę francuskiego filozofa.