Rusinów wczoraj i dziś Jolanta Czartoryska, Adam Czartoryski Książka
Wydawnictwo: | Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza |
Wydanie: | 1 |
Rok wydania: | 2024 |
Każdy ma jakichś przodków. Dopóki ich wspominamy, dopóty oni żyją. W miarę możliwości, powinniśmy poznawać wspomnienia rodziców i dziadków, żeby znając przeszłość, doceniać teraźniejszość oraz wyciągać właściwe wnioski na przyszłość!
Niewielu może powiedzieć, że wychodząc przed swój dom, widzi cienie przodków. A taką możliwość mają mieszkańcy Rusinowa małej lasowiackiej wsi, położonej na krańcu gminy Majdan Królewski. Przez wiele pokoleń tereny te były jednymi z najbiedniejszych zakątków, nie tylko naszego województwa, ale również całego kraju. Trzeba było kilkudziesięciu lat drugiej połowy XX wieku, żeby stąd zniknęli ludzie stłamszeni z powodu biedy oraz poniżenia. Obecnie, mieszkańcy Rusinowa, znając wartość ciężkiej pracy, jakiej oddawali się przez wiele lat, mogą być dumni ze swoich ogromnych dokonań.
Szczegółowe informacje na temat książki Rusinów wczoraj i dziś
Wydawnictwo: | Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza |
EAN: | 9788320558661 |
Autor: | Jolanta Czartoryska, Adam Czartoryski |
Wydanie: | 1 |
Rok wydania: | 2024 |
Data premiery: | 22/05/2024 |
Oceny i recenzje książki Rusinów wczoraj i dziś
Ponieważ Wydawca książki zaprasza do napisania recenzji o książce, więc przyjąłem to zaproszenie.Parafrazując biblijny zapis„A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy," Mt.2.6 można by to odnieść do Rusinowa i krainy Lasowiaków.Należę do diaspory Rusinowa. Urodziłem się w 1955 r. w szpitalu w Dębie-Osiedle, wychowałem w Rusinowie. Czytając tą książkę przeżyłem głęboki reset wspomnień z lat dzieciństwa i pierwszych lat młodości. Rusinów nadal jest we mnie i czuję się cząstką Rusinowa. Tak jak mawiali niegdyś życzliwi mieszczanie - „chłop wyjdzie ze wsi ale wieśz chłopa nie wyjdzie".Mój wpis nie jest recenzją, jakie piszą utytułowani naukowcy, zazwyczaj listy pochwalne, ale odniesieniem się do pewnych faktów przedstawionych w książce a po części jest to uzupełnienie niektórych relacji świadków i relacja jeszcze jednego świadka.Dobrze, że autorka nie obraziła się na Rusinowian po przegranych wyborach na sołtysa i po opuszczeniu wsi. Częściowo powróciła i napisała książkę o Rusinowie. Dzięki tej książce mimo pewnych niedokładności i przeinaczeń (dla dobra czytelników te oczywiste błędy należałoby poprawić), Rusinów jak napisał wójt Jerzy Wilk, będzie miał utrwalone miejscew historii. Należy ubolewać, że nie wszyscy przedstawiciele domostw trafili do historii a tylko wybrana grupa prawie 50 % (wybór niedemokratyczny).Część I i IINajczęściej używanym słowem w tej książce jest słowo bieda (str. 94) w tym Bieda Galicyjska (str. 46). Nie została określona data kiedy ta bieda się skończyła. Definiując pojęcie biedy, zgodzimy się, że bieda odnosi się przede wszystkim do bytu materialnego, czy mamy co jeść, w co się ubrać i mieć godziwe warunki zamieszkania.Bezsprzecznie bezpośrednio po II wojnie światowej było ciężko, była bieda. Władza Ludowa nie przyjęła amerykańskiej pomocy z Planu Marshalla. Obowiązkowe dostawy żywności na rzecz państwa pogłębiały niedostatek i ubóstwo. Pamiętam, że w latach sześćdziesiątych występowały jeszcze obowiązkowe dostawy ale nie były one już tak bolesne. Nie wiem czy ich wymiar został zmniejszony, czy plony z pół wzrosły bo już zaczęto stosować nawozy sztuczne.Str. 149 Stwierdzenie autorki „Dostawy obowiązkowe - były one formą solidarności społecznej w istniejących trudnych warunkach" - jest błędne.Obowiązkowe dostawy żywności na rzecz państwa, to nie była realizacja solidarności czy sprawiedliwości społecznej jak to politycznie nazywano, aby osłodzić gorzką pigułkę podaną chłopom. Gdyby istniały sklepy z reglamentowaną na kartki tanią żywnością pochodzącą z obowiązkowych dostaw, wtedy moglibyśmy mówić o solidarności społecznej, ale takich sklepów z tanią żywnością pochodzącą z obowiązkowych dostaw nie było. To był rodzaj podatku, gdzie poprzez płacenie przez państwo niskich cen za dostawy żywnościw scentralizowanej planowej gospodarce budżet państwa mniej wydawał na realizację potrzeb żywnościowych państwa i więcej mógł przeznaczyć środków na realizację planów industrializacji kraju w tym na rozbudowę przemysłu zbrojeniowego i utrzymanie armii. W latach 1949 - 1956 Ministrem Obrony Narodowej był Marszałek i bohater Związku Radzieckiego Konstanty Rokossowski a wydatki na zbrojenia w latach 1951 - 1955 były najwyższe w powojennej historii i wynosiły 7,4 - 10,4 % dochodu narodowego państwa. Polska wieś dźwigała w dużym stopniu ciężar tak zwanej industrializacji czyli uprzemysłowienia kraju. Żywność państwo mogło zakupić od rolników za cenę rynkową, zawsze istniał światowy rynek żywności a Polska uczestniczyła w handlu światowym. Ponadto pod bezpośrednim nadzorem państwa były PGR-y, których produkcję można było dostosować do bieżących potrzeb. I jeszcze grzech pierworodny tj. odmowa przyjęcia amerykańskiej pomocy. Odnoszące się do obowiązkowych dostaw, używanie określenie „realizacja solidarności społecznej" było jeszcze jednym kłamstwem zastosowanym przez propagandę komunistyczną.Bieda jest pojęciem częściowo względnym, zależnym od perspektywy czasu w stosunku do okresu, który bierzemy pod uwagę. Co innego oceniać dany okres tu i teraz a co innego na przykład po 50 latach. Uczęszczałem do Szkoły Podstawowej w okresie 1962 - 1970. Wydaje mi się, że nikt z nas nie miał poczucia, że jest biednym, że rodzice są biedni. Nasze podstawowe potrzeby były zaspakajane. Wszyscy byliśmy równi pod względem poziomu życia. Gdy spojrzymy teraz po ponad 50 latach na tamten okres to możemy powiedzieć, że w porównaniu do obecnych czasów byliśmy w jakimś stopniu biedni, gorzej ubieraliśmy się, mieszkaliśmy w gorzej urządzonych mieszkaniach a znaczne odległości pokonywaliśmy pieszo, ale te wędrówki do szkoły i na religię miały wiele plusów.Podsumowując zagadnienie biedy, w ramach tak zwanego rozwoju cywilizacyjnego wiemy co zyskaliśmy: mamy pewne bezpieczeństwo materialne, otwarte okno na świat najpierw poprzez telewizor a później internet, możliwość łatwego przemieszczania się lokalnie i globalnie, ale wiemy też co straciliśmy - człowiek oddalił się od człowieka.Książka ta oprócz spraw związanych z Rusinowem przedstawia cały kontekst spraw dotyczących funkcjonowania państwa polskiego zwłaszcza w okresie PRL. Książka ta oprócz niewątpliwie dodatnich przymiotów, jest tak jak poprzednie książki tej autorki: „Mój PRL", „Prokuratura to bzdura" gloryfikacją czasów PRL w rozwoju Polski. Autorka nie wykazuje przy tym żadnej wrażliwości historycznej, przedstawiając tylko zalety ustroju władzy ludowej, przemilczając fakt, że początki tej władzy ludowej miały zbrodniczy charakter. Zaistniała ta władza w Polsce dzięki Stalinowi i stalinowskim metodom utrwalania władzy.Autorka podkreśla rozwój gospodarczy i nie tylko gospodarczy Polski w czasach PRL. Wcześniej w Rusinowie według autorki była straszna bieda, wręcz Nędza galicyjska, lud ciemny i niepiśmienny, nie było żadnej szkoły, „chałupy łączono często w całość ze stodołąi stajnią" razem pod jednym dachem. Wreszcie nastał czas PRL i wszystko uległo poprawie. Jednakże tak zwane kapitalistyczne państwa zachodnie rozwijały się szybciej niż państwa socjalistyczne obarczone dużymi kosztami utrzymania wojska i zbrojeń. Ci co wyjeżdżali na Zachód mieli możliwość porównania. Marionetkowy Rząd Polski Ludowej nie przyjął po wojnie amerykańskiej pomocy w ramach Planu Marshalla skazując Polaków na powszechną biedę. Gdyby Polska Ludowa przyjęła pomoc z Planu Marshalla ludzie miast i wsi nie dźwigaliby wielkich ciężarów codziennego życia, a Polska nie byłaby Europą B. Okres władzy ludowej rozpoczęty fizyczną eliminacją przeciwników politycznych i walką z Kościołem a zakończony pustymi półkami w sklepach, to nie był łatwy czas dla ludu pracującego miast i wsi pomimo wielu pozytywów.Oddajmy jeszcze co cesarzowe Cesarzowi a co boskiego Bogu. Należy podkreślić dobrą wolę władzy ludowej, która przez kilka lat po wojnie uczyniła lasy upaństwowione i państwowe wolnymi, tak że każdy mógł dokonać wycinki drzewa co było szczególnie ważne dla tych, którzy wracali z wysiedlenia na puste ojcowizny i mogli odbudowywać swoje gospodarstwa.Ale aby być sprawiedliwym po roku 1989 w czasach Mazowieckiego i Balcerowicza nie było od razu lepiej. Nowa władza niekomunistyczna odwróciła się od robotników, którzy ją wynieśli do tej władzy w sposób niekrwawy, a otwierając na oścież granice na towary z Zachodu bo tak chciała Unia Europejska obiecując członkostwo, doprowadziła ta władza do upadku polskie przedsiębiorstwa i skierowania na bruk robotników, tych którzy ich wybrali i im zaufali. Wielka, społeczna SOLIDARNOŚĆ pękła jak bańka mydlana.Uważam, że funkcjonujące w obiegu pojęcie „Bieda Galicyjska", (autorka poszła dalej stwierdzając Nędza galicyjska) (str. 46) używane przez autorkę ma kontekst polityczny. Jest wytworem elit i salonów warszawskich. Warszawa po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku leżała w byłym zaborze rosyjskim najbardziej zacofanym spośród wszystkich zaborów mimo, że występowały uprzemysłowione wyspy takie jak Łódź czy zagłębie Dąbrowskie. Więc należało przykleić Galicji jakąś łatę aby zabór rosyjski nie wyglądał tak źle. To określenie weszło do poprawności politycznej. W roku 1975 przy okazji reformy administracyjnej państwa, tęgie głowy oceniały w telewizji poziom rozwoju cywilizacyjnego poszczególnych zaborów. Zabór rosyjski został oceniono najniżej. W tymże roku jechałem autobusem ze Stalowej Woli do Lublina i mogłem porównać województwa rzeszowskie i lubelskie pod względem wiejskiej zabudowy. W województwie rzeszowskim przeważało budownictwo murowane w lubelskim drewniane. Teraz już nie ma tych różnic. Poza tym tzw. bieda galicyjska mogła być opisywana w czasopismach galicyjskich, których była wielka ilość. W zaborze rosyjskim po upadku patriotycznego acz nieracjonalnego zrywu w postaci Powstania Styczniowego po 1964 roku rozpoczęła się konsekwentna depolonizacja kresów i Królestwa Kongresowego, które utraciło częściową autonomię i zostało nazwane Priwislanskij kraj. Więc polska prasa nie mogła się tam rozwijać. Tym samym nie pisano o biedzie w tym zaborze co nie znaczy, że tej biedy tam nie było.Strajki chłopskie w Galicji wybuchły nie tylko z powodu biedy ale i z powodu, że tu była wysoka świadomość polityczna chłopów. Tutaj chłopi byli wybierani do parlamentu krajowego Galicji we Lwowie i do parlamentu Austro-Węgier w Wiedniu. Tutaj powstawały pierwsze organizacje rolnicze i zostało założone w roku 1895 w Rzeszowie Polskie Stronnictwo Ludowe.Oglądając na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku wystawę dotyczącą historii powstania Uniwersytetu Poznańskiego w Poznaniu zauważyłem, że około 80 % pierwszych profesorów tej uczelni w latach dwudziestych XX wieku pochodziło z uczelni Lwowai Krakowa.W zwycięskiej bitwie warszawskiej w 1920 r. wymienia się 10 dowódców kierujących poszczególnymi frontami czy armiami. Siedmiu generałów pochodziło z Galicji dwóch generałów pochodziło z zaboru rosyjskiego i brygadier Józef Piłsudski również z zaboru rosyjskiego. Piłsudskiego, który był częściowo dyletantem wojskowym nie mającym wykształcenia wojskowego ani żadnego innego wyższego wykształcenia, przerosła sytuacja, która się wytworzyła na przedpolach stolicy dokąd dotarły armie Tuchaczewskiego. Po prostu wpadł w panikę i się załamał. To Galicjanin generał Tadeusz Rozwadowski szef sztabu wszystkim kierował i wszystkich podnosił na duchu a Piłsudskiemu jako naczelnemu wodzowi tylko przedstawiał do podpisu rozkazy dla generałów. Piłsudski nie wierzył w zwycięstwo i udając się powoli na wyznaczony prestiżowy odcinek frontu tj. atak z bocznej flanki znad Wieprza, który miał przechylić szalę zwycięstwa, gdzie i tak spóźnił się z atakiem o 1 dzień, złożył na ręce innego Galicjanina premiera Wincentego Witosa dymisję z funkcji Naczelnika Państwa. Witos jako dojrzały polityk, aby nie siać fermentu w rządzie i w wojsku zataił ten fakt i dokument schował do szuflady. Po wygranej bitwie oddał ten dokument Piłsudskiemu, który go przyjął i podziękował za niego Witosowi. Po kilku latach obu tych wybitnych Galicjan uwięził a zwycięstwo w bitwie przypisał sobie jako naczelnemu wodzowi. I tak już pozostało. (Niektórzy historycy wskazywali Tadeusza Rozwadowskiego jako dowódcę który miał największy wkład w zwycięstwo strony polskiej w bitwie warszawskiej. Jego faktyczna rola została pomniejszona w późniejszych latach przy udziale propagandy piłsudczykowskiej. - Wikipedia - Tadeusz Rozwadowski)Warszawa raz z zaborem rosyjskim miała kompleks wobec Galicji a pod wieloma względami nie mogła się równać z Galicją, więc nie mówiono i nie pisano o oświeconej Galicji aleo biedzie galicyjskiej. Kraków też nie pozostaje dłużny Warszawie. Po roku 1978 mówiło się Kraków ma papieża a Warszawa strzyżonego na jeża. Gdy w roku 2007 podjąłem pracęw Krakowie zapytano mnie czy wiem kiedy obniża się poziom inteligencji w Warszawie, odpowiedziano za mnie, że wtedy, gdy odjeżdża ostatni pociąg osobowy do Krakowa.Jeśli chodzi o poziom życia w Galicji to według oceny mojego dziadka Adama Zięby, urodzony 1874, który był 20 lat wójtem gminy wiejskiej Rusinów, za Austrii żyło się lepiej niż w okresie międzywojennym a według oceny mojej mamy, w okresie międzywojennym żyło się lepiej niż w okresie co najmniej 10 lat po II wojnie światowej.Rola Bacutilu w życiu Rusinowian została w książce przewartościowana. Według moich wyliczeń w roku 1974, wtedy gdy pracowałem w pobliżu zakładu i znałem wszystkich, liczba pracowników z Rusinowa wynosiła 9 tj.: Rusinów 2 osoby, Koziołek 1, Podgóra 2, Pniaki 2, Gadka 2. Liczba osób spoza Rusinowa wynosiła 13 tj.: Wola Rusinowska 4, Podrusinów 1, Klatki 2, Pietropole 1, Kolaniska 2, Wilcza Wola - Zmysłów 1, Kierownik Zakładu 1, Główna księgowa 1. Ogółem Zakład 22 osoby - nie więcej niż 25. Rusinów liczył około 60 domostw,z każdego domu z pewnymi wyjątkami pracowała przynajmniej jedna osoba. Wobec tego osób pracujących poza gospodarstwem rolnym mogło być co najmniej 60. Z tego wynika, że w Bacutilu pracowało około 9 osób czyli 15 % ogółu pracujących poza rolą Rusinowian tj. 9/60. Niezależnie od spraw zarobkowych, Bacutil ośmieszył Rusinów ze względu na rodzaj produkcji tj. przerób „nieruchomości".Ponadto w sezonie jesienno-zimowym corocznie około 5 osób wyjeżdżało po pracyw Cukrowni Nowy Staw na Żuławach. Mój ojciec też tam jeździł w te okolice Gdańska. Kilkadziesiąt lat później wnuczka ojca też udała się w tamte okolice. Jest lekarzemw Gdańskim Szpitalu Uniwersyteckim.Str. 10. Parafia Spie jest położona nie w dwóch gminach jak to przedstawia autorka ale w trzech tj. Dzikowiec, Majdan Królewski i Bojanów.Str. 38-39. „Chałupy łączono często w całość ze stodołą i stajnią. Przed II wojną światową zagrody kilkubudynkowe występowały tu jednak bardzo rzadko". W Rusinowie w latach sześćdziesiątych wszystkie zabudowania we wsi były kilkubudynkowe, a w zdecydowanej większości były to zabudowania sprzed II wojny światowej.Str. 41. „Z powodu wysiedlenia ludności przez Niemców w czasie II wojny światowej oraz zniszczenia domostw, w Rusinowie właściwie nie zachowały się zabudowania sprzed wojny. Rozebrane drewniane budynki zużyto na opał lub do wzmocnienia piaszczystych nieprzejezdnych dróg " To nie jest prawdą. W zdecydowanej większości Rusinów nie został wysiedlony tj. nie zostały wysiedlone główne części wsi czyli Rusinów Stary i Koziołek.Str. 51. Zapis „Generalnie chłopi nie chcieli służyć w wojsku oraz zgłaszać się na komisje poborowe do wojska." Z opowiadań mojego ojca wynika, że było raczej odwrotnie. Ktoś kto odbył służbę w wojsku był we wsi, wśród kolegów jakby nobilitowany. Ojciec urodzonyw 1908 roku marzył o kawalerii na co dziadek „płakałbyś jak małe dziecko". Będąc jedynakiem został przez dziadka „reklamowany" od wojska. Koledzy ojca byli w wojsku. Wymieniony już Józef Stępień teść Stanisławy Stępień służył w kawalerii. Znacznie młodszy od ojca Tomasz Gołąbek, Rusinów 15 nie wrócił z wojska, zastała go wojna. Siostrzeniec Józek Sudoł, mąż Janiny Sudoł pokazywał nam młodszym kolegom ostatnie listy Tomka, które pisał z wojska w 1939 r. Z wojny też nie wrócił, siostra Rozalia długo na niego czekała.Str. 51. Okres międzywojenny - Zapis „W wielu wsiach w tym w Rusinowie, szkoły w ogóle nie było"Str. 76 . Zapis „Jednym ze śladów, że mieszkaniec Rusinowa umiał pisać jest podpis złożony przez sołtysa w Starym Rusinowie 24 września 1944 r. na protokole przekazania administracji parafii". Zapisy autorki na stronach 61 i 76 świadczą, że autorka nie zbadała okresu jak wyglądało szkolnictwo w Rusinowie okresu międzywojennego. Moja mama Rozalia z domu Zięba urodzona w 1919 r. uczęszczała do 4 letniej szkoły podstawowej w Rusinowie. Należy sądzić, że większość dzieci z Rusinowa uczęszczała do tej szkoły. Ten system szkolnictwa był nie zrozumiały, gdyż po ukończeniu 4 klasy nadal trzeba było powtarzać 4 klasę. Mama nie powtarzała 4 klasy, gdyż na prośbę dziadka, który był wójtem, została z tego obowiązku zwolniona. Wspominała lektury z tamtego okresu, wyciskacze łez: „Antek", „Janko Muzykant", „Nasza Szkapa". Nauczyciel namawiał dziadka aby kształcić mamę dalej ale dziadek nie podjął dzieła. Edukacja w Rusinowie rozpoczęła się dużo wcześniej niż w PRL.W okresie międzywojennym pisano listy do Ameryki, gdzie dużo rodzin miała swoich krewnych. Jeszcze w latach sześćdziesiątych, każdy list zaczynał się od słów „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Tak też mówiło się wchodząc do czyjegoś domu. (Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony są jak odwieczne Chrystusa wyznanie *Bądź pochwalony* Tęskno mi Panie - Cyprian Kamil Norwid).Zapis na str. 78 Autorka przedstawia stwierdzenie - „Według badań historycznych, właściwie do początku XX wieku, chłopi nie uświadamiali sobie istnienia czegoś takiego jak naród lub państwo".To stwierdzenie jest niezgodne z faktami historycznymi. Już w okresie potopu szwedzkiegow latach 1655-1660 chłopi walczyli ze Szwedami czyli rozróżniali narodowość polską od szwedzkiej. Oddziały chłopskich kosynierów brały udział w Insurekcji Kościuszkowskiejw 1794 r. w bitwie pod Racławicami i Szczekocinami gdzie zginął bohaterski Bartosz Głowacki. Po bitwie pod Racławicami Bartosz Głowacki „Za męstwo i odwagę okazanąw walce, jak również dla zachęcenia innych chłopów do udziału w powstaniu, naczelnik Kościuszko mianował go chorążym świeżo utworzonych Grenadierów Krakowskich.W związku z nominacją na oficera zmianie uległo również jego nazwisko, z chłopskiego Bartosz na Głowacki (nazwisko panieńskie jego matki[3]). Zwolniony został z poddaństwa i otrzymał w dziedziczne posiadanie zamieszkiwaną przez siebie zagrodę. Prawie pewne jest również to, że Wojciech Głowacki nie został nobilitowany". Chłopi brali udział w Powstaniu Styczniowym w latach 1863-64. Z wyliczeń przeprowadzonych przez badacza Wiesława Cabana w Guberni Radomskiej wynikało, że w pierwszej połowie 1863 roku co piąty powstaniec pochodził ze wsi. [Z wycofaniem się ziemiaństwa z ruchu wyzwoleńczego chłopi brali ciężar jego prowadzenia, nie bacząc na represje. Wśród walczących w oddziałach miało być w Królestwie Polskim około 43% chłopów. Chłopi jako ostatni, najliczniejsi na froncie walki z caratem, dawali wyraz swojej niechęci do władzy zaborczej i pragnieniu niepodległości Polski - postawom rozbudzonym w toku walki powstańczej. Był to dowód wzrosłej świadomości narodowej chłopów, którzy ściśle łączyli walkę o niepodległość Polski z realizacją swoich postulatów w sprawie ziemi i zniesienia powinności dworskich. - „Świadomość chłopów pokolenia powstania styczniowego" Helena Brodowska Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Historia 48, 19-27]. Urodzony na wsi w 1857 roku Jakub Bojko z Galicji był pionierem ruchu ludowego w Galicji a od 1895 był roku posłem do Sejmu Krajowego we Lwowie i w latach 1897-1900 posłem do sejmu austriackiego, należąc do koła poselskiego PSL.W roku 1976 pracowałem i mieszkałem w Rzeszowie kontynuując naukę w I Liceum Ogólnokształcącym wieczorowym przy ul. 3 Maja z myślą o studiach. Jak się okazało do tej Szkoły przed początkiem XX wieku uczęszczał urodzony w roku 1881 we wsi Tuszów Narodowy wybitny „wieśniak" Władysław Sikorski przyszły generał i premier.Nieco później w trakcie wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920, aż 70% żołnierzy armii regularnej było pochodzenia chłopskiego! A w rocznicę bitwy warszawskiej 15 sierpnia jest obchodzone święto czynu chłopskiego.Ale chłopi zawsze byli tą gorszą kategorią więc nie dostrzegano ich zasług czy zalet. Nadal to trwa. Oficerowie i inteligencja z obozów w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie, którzy zginęli w Katyniu, Twerze i Charkowie i innych miejscach kaźni w liczbie prawie 22 tysięcy zostali godnie pochowani i uczczeni przez polski rząd. Zwłoki około 100 tysięcy chłopskich rodzin pomordowanych na Wołyniu i w Galicji Wschodniej nadal leżą po lasach, polach, studniach i nie wiadomo jeszcze gdzie a kolejne polskie rządy (organy Państwa) nie dbają stanowczo o to aby ich godnie uczcić i pochować.Str. 80-84 Nazwa Rusinów, Wola Rusinowska. Może istnieje bałagan w dokumentach w tym względzie, ale w okresie międzywojennym i długo po drugiej wojnie światowej nazwami używanymi przez mieszkańców obydwu tych miejscowości były Stary Rusinów i Nowy Rusinów.Str. 85 „Nazwa wsi Rusinów czy Rusinowska Wola pochodzi od narodowości byłych osadników"To przytoczone stwierdzenie autora innej książki Franciszka Kotuli, badacza z XX wieku, przeczy faktom historycznym. Data powstania Rusinowa według innego badacza z XIX wieku Emila Hołowkiewicza i innych źródeł to w przybliżeniu rok 1744. Osadnicy ruscy, szwedzcy czy moskale mieli być według niektórych badaczy jeńcami wojennymi. Jednak Rzeczpospolita od śmierci króla Jana III Sobieskiego w 1696 r. czyli od początku XVIII wieku przestała być regionalnym mocarstwem, nie była podmiotem europejskiej polityki a przedmiotem do przejęcia i nie prowadziła zwycięskich wojen na wschodzie, więc nie mogło być jeńców ruskich. Czyżby to byli ówcześni imigranci ?Według opowiadania Józefa Stępnia urodzonego ok. 1905 r., Rusinów 14, teścia Stanisławy Stępień, który bywał w naszym domu, nazwa Rusinów wywodzi się od nazwiska pierwszego osadnika o nazwisku Rusin pochodzącym z Raniżowa. Józef Stępień musiał o tym słyszeć od swoich przodków. W Technikum Rolniczym w Weryni gdzie przez pewien okres się edukowałem, chemii uczył profesor o nazwisku Rusin pochodzący z Lipnicy położonejw pobliżu Raniżowa, czyli to nazwisko pojawia się w okolicach Raniżowa. Więc istnieje pewne prawdopodobieństwo, że opowiadanie Stępnia graniczy z prawdą. Należy się domyślać, że nazwa Rusinowska Wola pochodzi od istniejącego już Rusinowa.Historia Koziołka była kiedyś w Rusinowie powszechnie znana. Przed połową XIX wieku przybyli mieszkańcy Koziołka z posiadłości w obrębie Komorowa. Opuszczając tamte tereny mieli do wyboru Nart albo Rusinów. Wybrali Rusinów i chwała im za to. W Rusinowie łatwiej było karczować las niż w Narcie bo tam ziemie były gliniasto-ilaste. Karczując las wykopane z ziemi pniaki układali w stosy nazywane Koziołkami i stąd nazwa.Str. 92 Zapis „Jest tu ogólna informacja, iż z Rusinowa wysiedlono 37 rodzin - 160 osób" jest nieprawdziwy. Główne części wsi tj. Rusinów i Koziołek nie zostały wysiedlone. Wysiedlone zostały tylko Pniaki i Gadka czyli w sumie wysiedlonych zostało około 15 rodzin. Każdaz rodzin w Rusinowie i Koziołku przyjęła jedną lub więcej rodzin wysiedlonych. Mama wspominała o dwóch przyjętych rodzinach w tym jednej rodziny volksdeutscha Polaka na usługach Niemców, który prawdopodobnie nazywał się Bajek, pochodził ze wschodnich terenów parafii Spie i przed którym wiele spraw trzeba było ukrywać (wywieziony do łagru razem z partyzantami, gdzie nie dane mu było przeżyć) a druga to rodzina zięcia dziadka tj. Kowala z Gwoźdźca. Ojciec wspominał o jednej przyjętej rodzinie Kolano z Klatek.Str. 147 Stwierdzenie „W tej szkole (w Rusinowie) dzieci uczyły się od pierwszej do czwartej klasy" jest nieprawdziwe. Do roku szkolnego 1962/63 była to szkoła siedmioletnia. Wtedy pracę w szkole zakończyli małżeństwo Honorata i Mieczysław Sitarz oraz Pani Mazan. W roku szkolnym 1963/64 było kształcenie do piątej klasy włącznie. Wtedy pracę w szkole podjęli małżeństwo Państwo Tyczka. Od roku szkolnego 1964/65 była już tylko szkoła 4-letnia w której nauczała Pani Zofia Tyczka a mąż dojeżdżał do pracy w Szkole Podstawowej w Woli Rusinowskiej, zimą na nartach. W roku szkolnym prawdopodobnie 1959/1960 w szkole w Rusinowie miało miejsce tragiczne zdarzenie. Śmierć z winy nauczycielki poniosła Marysia Rakoczy z Pniaków.Brakuje w książce dwóch ważnych tematów - wszak nie samym chlebem żyje człowiek Mt 4.4Jest w książce mowa o analfabetyzmie w Rusinowie ale brak wiadomości o pierwszych studentach z Rusinowa, a to był wielki wyczyn w latach czterdziestych czy pięćdziesiątych. Chylę czoła przed tymi, którzy tego dokonali. Ludwik Gołąbek sąsiad, Rusinów nr 21 poII wojnie światowej ukończył najpierw Liceum prawdopodobnie w Tarnobrzegu, a następnie Uniwersytet Toruński. Później przez całe życie był nauczycielem historii w Liceumw Bartoszycach na Mazurach. Według mojego ojca, któremu się zwierzał, na początku edukacji w szkole średniej pomagali mu Ci, których nie wydał na przesłuchaniach i torturach, gdy był więziony za bycie partyzantem AK. Jako dzieci przeglądaliśmy jego zeszyty ze studiów, które pozostały po nim u jego siostry Stanisławy Konefał. Ach co to było za pismo, co za estetyka, co za kaligrafia. Po studiach nie utrzymywał kontaktów z Rusinowem. Dopiero będąc na emeryturze odwiedził swojego siostrzeńca Józka Konefała zamieszkałego w Majdanie Królewskim.Mój kuzyn Piotr Zięba, ukończył w roku 1960 Oficerską Szkołę Lotniczą im. Żwirki i Wigury w Radomiu. Wcześniej uczęszczał do Liceum w Dębie-Osiedle. Wspierało go starsze rodzeństwo z Ameryki bo na ojczyma nie mógł liczyć. Zginął rozbijając samolot w 1961 r. będąc w stopniu podporucznika pilota. [Ppor. pil. ZIĘBA Piotr, ur. 28.06.1938 r., absolwent OSL nr 5 w Radomiu w 1960 r., instruktor 60 lotniczego pułku szkolno-bojowego w Radomiu. W dniu 26 lipca 1961 roku, w czasie lotu pilot zmniejszył wysokość do wysokości lotu koszącego i w wyniku zderzenia się z drzewem uszkodził samolot. W czasie manewru do lądowania, w locie po kręgu, podczas wypuszczania podwozia samolot zwalił się gwałtownie na ziemię, a pilot poniósł śmierć na miejscu] - 2010-03-26 Radom: kazanie wygłoszone w kościele garnizonowym z okazji poświęcenia tablicy pamiątkowej pilotów, którzy zginęli na radomskim niebie.Z opowiadań rodziców wiadomo mi, że w okresie przed II wojną światową wyższe wykształcenie uzyskał Klecha zamieszkały Rusinów 23. Został on wykształcony na koszt państwa z przeznaczonego na ten cel funduszu powiatowego. Prawdopodobnie był później przez jakiś okres Prezesem lub Członkiem Zarządu Spółdzielni Mleczarskiej w Przemyślu.(Wymienione powyżej posesje Rusinów 21 i Rusinów 23 zostały opustoszałe, przejął je Mietek Gołąbek Rusinów 22)W okresie wojny w Rusinowie i okolicznych wsiach pewna ilość mężczyzn należała do partyzanckich oddziałów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. W Rusinowie partyzantami byli brat mamy Józef Zięba z Koziołka-Podgóry i sąsiad Ludwik Gołąbek. Wykaz partyzantów AK z powiatu kolbuszowskiego wywiezionych w latach 1944-1945 roku do radzieckich łagrów jest zamieszczony w książce „Rocznik Kolbuszowski Numer X 2010" w artykule Grażyny Bołcun - wywóz z Ziemi Kolbuszowskiej do obozów w ZSRR w latach 1944-1945. Józef Zięba został wywieziony do obozu Borowicze-Jegolsk na północy europejskiej części Rosji. Gdy schwytano wujka w Rusinowie po próbie ucieczki, pierwszy podszedł do niego komunista z Majdanu i przywitał uderzeniem w twarz, tak nasi komuniści chcieli się przypodobać sowietom. Nie wszyscy z tego obozu wrócili. Nie wrócił między innymi hrabia Jerzy Tyszkiewicz z Weryni. W książce na stronie 70 w/w artykułu Józef Zięba jest przypisany pomyłkowo do Woli Rusinowskiej.[ 318. Zięba Józef - Wola Rusinowska, żołnierz AK, ur. 1913 r., aresztowany w listopadzie 1944 r., wywieziony do obozu w Borowiczach - Jegolsku. Powrócił do kraju w lutym 1946 r.] [W Kolbuszowskiem, najbardziej dotkniętym aresztowaniami, specjalną rolę odegrał radziecki skoczek spadochronowy. Zrzucony w Rzeszowskiem, ukrywał się w rejonie Kolbuszowej, m.in. w domu leśniczego Adama Lepionki 28 w Wilczej Woli. Gdy weszła Armia Czerwona, okazało się, że jest funkcjonariuszem NKWD. On współorganizował UB w Kolbuszowej. On też wydał wiele osób z konspiracji AK, zwłaszcza w Wilczej Woli, gdzie nie kryto się z przynależnością do podziemia. Nawet Adama Lepionkę, u którego mieszkał, zadenuncjował i wysłał do obozu w Borowiczach, skąd ten już nie wrócił. - Grażyna Bołcun].Autorka w w/w artykule wymienia nazwiska partyzantów wywiezionych do obozów w ZSRR. Liczba wywiezionych partyzantów z okolicznych wsi była następująca:Wilcza Wola 28Kopcie 8Majdan Królewski 5Krzątka 3Brzostowa Góra 3Rusinów 1Wola Rusinowska 1Huta Komorowska 1Brak na liście wywiezionych nazwiska Ludwika Gołąbka z Rusinowa, ale z opowiadań mojego ojca, wynika jednoznacznie, że był partyzantem. Był po wojnie więziony i torturowany przez polskich komunistów.Jan Sobolewski z Pniaków w „Rusinów wczoraj i dziś" wymienia, że jego ojciec miał na imię Józef. Dwóch Józefów Sobolewskich z Kopci zostało wywiezionych do obozu Borowicze-Jegolsk. Jeden z nich wrócił drugi zmarł w obozie. Ponieważ Sobolewskim z Pniaków bliższe były Kopcie niż Rusinów, więc może jeden z Józefów Sobolewskich był partyzantemz Rusinowa. Jan Sobolewski powinien znać prawdę.Część IIIAutorzy nie przedstawili według jakiego klucza wybierali swoich rozmówców czy był to wybór losowy według metod statystycznych czy wybór według własnego uznania. Jedni zostali zaproszeni do HISTORII drudzy nie. Na około 60 domostw w Rusinowie tylko z 25 domów mamy wypowiedzi. Autorka wspominała o swoim doświadczeniu prokuratorskim. Prokuratura zbiera wszystkie możliwe dowody w sprawie a tutaj mamy tylko 25/60.Str. 173 Jan ChrząstekCzytając opowiadanie najstarszego chłopa w Rusinowie świetnie się ubawiłem.Str. 186 Genowefa KonefałPoręczycielami pożyczki na dom byli moi rodzice Rozalia i Józef Cyran. Z opowiadań mamy pamiętam, że osoba w Banku Spółdzielczym w Majdanie, która udzielała kredytu, dziwiła się, że rodzice tacy odważni. Józef Konefał był przyjacielem moich rodziców. Nie sądzę aby Gienka Konefał zapomniała o poręczeniu przez moich rodziców. Przypuszczam, że autorka coś tu zamieszała. Nigdy nie pomyślałem wcześniej, że nasz Pilecki z Rusinowa może być kuzynem Rotmistrza Witolda Pileckiego, który urodził się w 1901 r. w Ołońcu w północno-zachodniej Rosji w regionie Karelii sąsiadującej z Finlandią, nie kształcił się w Anglii. Ojciec rotmistrza też mieszkał i pracował w Karelii, jako leśnik. Rodzina była pochodzenia szlacheckiego, zamieszkała wcześniej w okolicach Nowogródka i była pozbawiona części majątków oraz była prześladowana za udział w Powstaniu Styczniowym. Czyżby po Powstaniu Styczniowym, któryś z Pileckich dotarł z terenów byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego do Woli Rusinowskiej. Ale skoro w PRL, o tego typu bohaterach narodowych była zupełna cisza a nasz Pilecki z Rusinowa znał sprawę Rotmistrza Pileckiego to jest coś na rzeczy. Pamiętam naszego Pileckiego z Rusinowa. Był bardzo rozmowny i szczery dosłownie do bólu.Str. 204 Teresa GołąbekSołtysowanie w Rusinowie było inne niż przedstawia to Teresa Gołąbek, bo oprócz Kubyi Mietka Gołąbka oraz Puzia w okresie od 1944 jeszcze inne osoby pełniły tą funkcję.W roku 1944 po przyjściu radzieckiej armii wyzwoleńczo-okupacyjnej, wyzwoleńczej bo wysiedleni mogli wracać na swoje ojcowizny, okupacyjnej bo wyłapywali partyzantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich i utrwalali tzw. władzę Ludową, sołtys Kuba Gołąbek został wtedy odwołany przez mieszkańców za nadgorliwość w ściąganiu dostaw żywności dla radzieckiej armii. Wybrano sołtysem mojego ojca Józefa Cyran, Rusinów nr 20. Ojciec lepiej te sprawy rozgrywał z ruskimi, zawsze miał jeden mocny argument tj. gorzołkę. To przynosiło efekty, ruscy odstępowali bardzo często od żądań i szli dalej. Gdzieś po 1950, PZPR powstała w XII 1948, ojciec otrzymał ultimatum aby być sołtysem musi się zapisać do partii, w domu dziadek przedstawił mu swoje ultimatum „chrzcił Cię ksiądz niech Cię diabeł nie chrzci" i skończyło się jego sołtysowanie. Dziadek Michał Cyran urodzony w 1879 r. pochodził z Woli Rusinowskiej, był bardzo światłym człowiekiem i wyrobionym politycznie. Jeździł na roboty do Niemiec, pływał do Ameryki, walczył w szeregach armii austriackiej w I wojnie światowej na froncie włoskim m.in. w bitwie nad rzeką Piawą, gdzie nie wykonał samobójczego rozkazu ale uniknął sądu polowego bo dowódca zginął. Pamiątką po I wojnie światowej jest zbudowana przez niego kapliczka przed domem Rusinów 20 jako wotum dziękczynne za powrót do życia w austriackim szpitalu wojennym lazarecie. Znał język niemiecki. Ponoć uczył indywidualnie niektórych czytać i pisać. Jego brat Józef będąc sołtysem w poznańskiej wsi został w czasie II wojny uwięziony przez Niemców i stracony. [Szczecin, 30 .12.2015 r. Postanowienie o umorzeniu śledztwa Marek Rabiega - prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie po zapoznaniu się z materiałami postępowania S 55/05/Zn w sprawie zabójstw obywateli polskich na terenie zamku Hartheim, tj. o przestępstwo z art. 1 pkt. 1 Dekretu z 31.08.1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami wojennymi oraz dla zdrajców Narodu Polskiego na podstawie art. 17§1 pkt 1, 5, 7 kpk postanowił:umorzyć postępowanie w sprawie zbrodni nazistowskiej, będącej zbrodnią ludobójstwa, dokonanej przez funkcjonariuszy III Rzeszy w ośrodku eutanazji mieszczącym się w zamku Hartheim w Alkoven, w pobliżu Linzu w Austrii poprzez zamordowanie od 02 kwietnia 1940 do połowy 29 grudnia 1944 bliżej nieustalonej liczby obywateli polskich nie mniejszej niż 1604 osób, poprzez ich uśmiercenie w komorze gazowej151) Cyran Józef, ur. 3.03.1889 r. w Woli Ruśniowskiej, transport do Hartheim w dniu 15.01.1942]Po ojcu funkcję sołtysa przyjął Białek z Podgóry, zapisał się do partii. Po jakimś czasie też zrezygnował, ponoć denerwowało go płacenie partyjnych składek członkowskich. Do ojca powiedział „ja ich pie......, ja kocham Maryję." Cokolwiek by nie powiedziano o Białku, ja wspominam go ze wzruszeniem. Gdy w roku 1973 leżałem przez prawie 6 miesięcy w szpitalu w Kolbuszowej pod opieką zacnego Stanisława Krzaklewskiego w tym blisko 5 miesięcy na małej salce razem z przechodzącym na emeryturę Dyrektorem L.O. w Kolbuszowej Józefem Szatkowskim z nieustępującą chorobą Buergera nogi, który mawiał do mnie m.in. „chociaż nie skończysz zawsze rób Ciebie nie dzieło porwie grób", kiedyś przyjechał ojciec, przywiózł mi m. in. torebkę wiśni i opowiedział: jak wczoraj jechałem przez wieś przez Podgórę z mlekiem wyszedł dziadek Białek i dał mi te wiśnie mówiąc podaj to Jerzykowi, odmawiałem za niego wieczny odpoczynek. Po nim prawdopodobnie był jeszcze sołtysem Sudoł Józef ojciec Kazika spod nr Rusinów 6 a dopiero następnie przez długi czas bo do roku 1970 lub 1971 sołtysem był Puzio z Koziołka. Po nim był Mietek Gołąbek.Prawdziwym społecznikiem w Rusinowie był Czesław Gancarczyk współzałożyciel około 1967 roku i wieloletni komendant Straży Pożarnej w Rusinowie o którym żona mówiła, że bardziej dba o sprawy Rusinowa niż sprawy swojego domu. Ja również próbowałem coś zrobić dla Rusinowa. Pod koniec 1970 r. wespół z Jankiem Puzio z Koziołka (obecnie Siemianowice Śl.) i Gienkiem Serafin z Pniaków (obecnie Stalowa Wola) założyliśmy Koło Związku Młodzieży Wiejskiej w Rusinowie. Ja zostałem Przewodniczącym Koła. Przewodniczącym Zarządu Powiatowego ZMW w Kolbuszowej był wtedy Józef Mazur. Z większych działań mogę wspomnieć, że zbudowaliśmy boisko do siatkówki a ja wydeptałem u Przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej w Krzątce środki finansowe na zakup siatki. Przewodniczący nazywał się Starzec i pochodził rodem z Weryni. Najpierw obiecał a późnij odraczał sprawę. Chętnych do gry w siatkówkę było więcej niż spodziewaliśmy się. Graliśmy w siatkówkę w Niedziele przez około 2-3 miesiące. Ale któregoś popołudnia/wieczoru spóźniłem się ze zdjęciem i zwinięciem siatki. Ktoś zrobił to za mnie. Kamień w wodę. I skończyła się siatkówka w Rusinowie. Zaczęliśmy też społecznie budować drogę w kierunku szkoły od drogi głównej, ale zadanie przerosło nasze możliwości. Po jednym roku czy dwóch częściowo ze względu na podpowiedzi z powiatu postanowiliśmy zwiększyć liczbę członków o starsze od nas roczniki i tak się stało a ja zrezygnowałem z przewodniczącego. Starsi od nas nie wykazali aktywności. Mimo, że nie byłem już Przewodniczącym Koła przez ponad rok otrzymywałem z powiatu zaproszenia na zebrania powiatowe na które nie jeździłem.Str. 217 Franciszek i Janina KonefałZgadzam się z Frankiem Konefał z Gadki, że praca nie jest ciężarem, gdy się ją polubi. Można pracę wykonywać z pasją.Stryj Franka Antek Konefał z Gadki to mój sąsiad. Jego żoną została Stanisława z domu Gołąbek. Był dobrym krawcem, jego klientkami były też nauczycielki z Klatek. Był też dobrym, pobożnym człowiekiem. Na szyi nosił szkaplerz. Bardzo często bywałem razem z bratem Cześkiem w ich domu. Grywaliśmy z Józkiem i Jasiem w karty. Ja byłem najmłodszy. Antoni zmarł przedwcześnie około 1962 roku. Najstarszy Jaś miał wtedy około 15-16 lat (1947), Józek (1950). Wnuk Antoniego posiada w Majdanie Królewskim zakład wykonujący nagrobki.Str. 234 Henryk ChrząstekZ Heńkiem Chrząstkiem z Podgóry najstarszym stażem pracownikiem Bacutilu i moim kuzynem miałem pewne porachunki. Gdy w roku 1974 zacząłem pracować w kiosku koło Bacutilu, przyszedł Heniek i w naszej rozmowie powiedział coś lekko kpiącego o moim aktualnym zawodzie. Ja odpowiedziałem, zobaczysz jeszcze będę magistrem. Heniek wyciągnął dłoń i powiedział - jak mi tu kaktus wyrośnie. Heniek był wtedy kierowcą wyższej kategorii. Po pierwszym czy drugim roku studiów spotkałem go przy sklepie w remizie strażackiej na piwie i spytałem, czy już mu rośnie ten kaktus bo ja już studiuję. Heniek odpowiedział, że nie pamięta aby coś takiego mówił. Ostatecznie ukończyłem 5 semestrów Politechniki Poznańskiej, Akademię Ekonomiczną w Katowicach obecnie Uniwersytet i posiadam i kilka dyplomów zawodowych w tym jeden prawie równoważny studiom (biegły rewident). Nadal jestem aktywny zawodowo.Str. 249 Stanisław MagdaNa dachu tej wzorcowej wielostanowiskowej chlewni o której wspominają Katarzynai Staszek Magda leży dachówka, którą ja wykonałem na dachówczarce w 1972 r. Myślę, że jeszcze leży.256 Teresa MazurTeresa Mazur z domu Podsiedlik moja kuzynka nie opowiedziała wszystkiego. Była twarzą wszystkich akademii i przedstawień szkolnych ze względu na swój wspaniały śpiew. Na okolicznościowych imprezach z rodzicami w Rusinowie śpiewała między innym „Jak tym żonom dobrze, które mężów mają, zaprzęgą do wozu pojadą do gaju". Kobiety były zachwycone. Na akademiach szkolnych śpiewała między innym „Jestem brzydka ja wiem niekrasiwa ja". Nie wiem dlaczego po szkole podstawowej nie kształciła się w tym kierunku. Mama Natalia była światłą kobietą a ojciec Alek dobrze zarabiał. Mogłaby być drugą Marylą Rodowicz.Str. 267 Janina Sudoł nie opowiedziała wszystkiego o swoim mężu Józku. Józek miał niezwykły talent do rysowania. Pamiętam, że po około 3 pociągnięciach ołówka widziało się już zarys ludzkiej postaci. Józek nie miał praktycznie szans aby się kształcić dalej po szkole podstawowej.Można powiedzieć poetycko, że Józek i Teresa to perły rzucone w rolę.Przytoczone przeze mnie fakty pochodzą z własnych obserwacji, opowiadań rodziców, opowiadań: wujków Józefa i Jana Zięba, stryja Edwarda Cyran, kolegów ojca i osób z różnych stron, którzy odwiedzali nasz dom w okresie kiedy w domu był sklep w latach 1960-1966.Kiedy słyszę „Kolorowe jarmarki" Janusza Laskowskiego przypominają mi się odpustyw najbliższych parafiach: Krzątce, Kopciach, Majdanie, Spiach. My chłopaki musieliśmy na nich być.Przykładem, że wieś z chłopa nie wychodzi jest Czesława Niemen, który na początku swojej kariery artystycznej zmienił nazwisko na nazwę rzeki, nad którą się wychował. Będąc u szczytu sławy odwiedził rodzinną wieś nad Niemnem na Białorusi. Spotkany stary znajomy zapytał wielkiego artystę po jakiemu będziemy rozmawiać, po polsku, po rosyjsku - Czesław na to „po naszymu" czyli gwarą. Chciał mówić językiem swojej wsi.Nie wszystko mi się w tej książce podoba, ale dzięki niej przeniosłem się na chwilęw mój młodzieńczy wspaniały świat.Wspomnienie to nić wysnutaZe złotej przędzy młodościWspomnienie to cicha nutaWyjęta z tomów przeszłościWspomnienie to brzęk łańcuchaCo łączy rozpacz z nadziejąWspomnienie to niczym cmentarzNa którym krzyże bieleją.Tychy, Śląsk Lipiec 2024 Jerzy Cyran