Menu

Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci Michał P. Wójcik Książka

33,68 zł
44,90 zł (-25%) - sugerowana cena detaliczna
Zobacz więcej
Rodzaj oprawy: twarda
Wydanie: pierwsze
Liczba stron: 320
Format: 155x235
Rok wydania: 2018

Szczegółowe informacje na temat książki Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci

EAN: 9788324048175
Autor: Michał P. Wójcik
Rodzaj oprawy: twarda
Wydanie: pierwsze
Liczba stron: 320
Format: 155x235
Rok wydania: 2018
Data premiery: 01/08/2018

Oceny i recenzje książki Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci

Średnia ocen:
~ /10
Liczba ocen:
0
Powiedz nam, co myślisz!

Pomóż innym i zostaw ocenę!

Zaloguj się, aby dodać opinię
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Kiedy wybierałam tę pozycję, chyba nie byłam świadoma, co dostanę. Wiadomo, czytałam o obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu, czytałam o wojnach, o okupacji. I choć gdzieś tam głęboko w myślach kiełkowało ziarenko niepokoju, że będzie to straszna książka, to chyba nie docierało do mnie, że może być aż tak źle. Źle pod względem, że nie mogę zganiać na fikcyjne zdarzenia czy na wyobraźnię autora. Czytając, czułam ból, strach, przerażenie i obojętność uwięzionych tam ludzi. I choć nie byłam jedną z nich, to miałam wrażenie, że wszystkie te koszmary przeżywałam razem z nimi.Treblinki nie dało się przeżyć. To chyba najsprawniejsza fabryka śmierci, jaką świat mógł ujrzeć na własne oczy. Machina zabijała tak dużą ilość ludzi, że nie starczało miejsca do grzebania ciał. Wymyślono, więc ruszty do palenia ciał, ale dość szybko okazały się za małe, by przerobić tak ogromną ilość ofiar. Ludzie, którzy nie zostali rozstrzelani, zagazowani lub pobici na śmierć już na tak zwane dzień dobry i mogli tam pracować byli zrezygnowani. Obdarci z godności, zdehumanizowani, traktowani jak rzeczy albo i gorzej. I właśnie Ci ludzie znaleźli w sobie siły, by zorganizować bunt, by pokazać Niemcom, że mimo wszystko są istotami żywymi, są ludźmi tak jak oni. 2 sierpnia 1943 roku wywołali zbrojne, zakończone sukcesem powstanie w jednym z największych i najokrutniejszych obozów zagłady.Michał Wójcik z pomocą dokumentów, opracowań i książek, ale przede wszystkim wspomnień, relacji oraz zeznań świadków podjął się przedstawienie tego ogromnego wyczynu, jakim było wzniecenie buntu przez wycieńczonych ludzi w fabryce śmierci w Treblince. Ta pozycja to przerażająca rekonstrukcja tego, co miało miejsce za ogrodzeniem jednego z największych obozów zagłady. Autor otwiera oczy na to, co mało znane, niewiarygodne, a co naprawdę zasługuje na uwagę i odkrycie nie tylko przed Polakami, ale i całym światem.Siadając do tej pozycji, miałam w głowie kilka gotowych pytań, które zrodziły się w mej głowie po przypomnieniu sobie książek o innych obozach. Choćby myśl jak wyglądała konspiracja w Treblince, skoro na każdym kroku w obozach groziła śmierć za najmniejsze przewinienia, a czasami i bez powodu? Skąd mieli broń? Jak poradzili sobie już po opuszczeniu obozu? Kilka innych rodziło się w trakcie czytania, ale na każde z nich otrzymałam odpowiedź. Nie każda mnie radowała i to było chyba najgorsze.Chciałabym tę książkę polecić każdemu, ale nie wiem, czy każdy przez nią przebrnie. Ja lubię ciężkie tematy, ale ta pozycja przeraziła mnie jak mało co. Czytałam ją z przerwami - szczególnie początek, gdy opisywana była codzienność obozu. Czuję szacunek dla tych ludzi, że mieli siłę, by stawić opór, by pokazać, że mają swą godność i zasługują nie tylko na życie, ale i szacunek. Kto tylko może niech sięgnie po tę książkę i się z nią zapozna. To będzie bolesna podróż przez życie i walkę setek tysięcy ludzi. Oni na to zasługują.Ocena jest poglądowa, gdyż uważam, że tego typu literatura nie podlega ocenie. Jest po prostu bezcenna.

25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Chętnie czytam wspomnienia byłych więźniów i często przytaczane fakty pokrywają się w kilku relacjach. Tak traumatyczne doświadczenia pozostawiają piętno i na całe życie pozostają w pamięci. Wracają jak senne koszmary, od których nie można się uwolnić.Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci. Opowieść o funkcjonowaniu obozu zagłady w Treblince to książka zawierająca mnóstwo informacji na temat życia w obozie, a przede wszystkim organizacji wystąpienia przeciwko Niemcom sprawującym nadzór nad więźniami.Do tego rodzaju wystąpień nie dochodziło często, ponieważ przebywający w odosobnieniu więźniowie byli wyczerpani ciężką pracą fizyczną przy niedostatecznym wyżywieniu, co sprawiało, że każdy myślał tylko jak przeżyć kolejny dzień.Autor pisząc o wydarzeniach z obozu oddał hołd uczestnikom buntu w Treblince, bo ich determinacja i męstwo zasługują na pamięć.W walce prawdopodobnie wzięło udział około 600 osób. 100 odmówiło lub nie było w stanie walczyć ani uciekać. Około 400 osób zginęło, pozostali zdołali uciec. Niektórzy dotarli do stolicy.Michał Wójcik podkreśla, że ta spektakularna akcja z militarnego punktu widzenia okazała się wielkim sukcesem.Książka jest wzbogacona archiwalnymi zdjęciami oraz planami obozu w Treblince, co czyni ją jeszcze wartościowszą. Zawiera również listę 85 więźniów, którzy wzięli udział w buncie i przeżyli do wyzwolenia obozu.W książce wspomniano także postać Henryka Goldszmita, powszechnie znanego jako Janusz Korczak. Nawiazano też do próby podjęcia współpracy z Polskim Państwem Podziemnym, która zakończyła się niepowodzeniem.Żyjemy w czasach pokoju i teoretycznie nic podobnego nie może nas spotkać, ale czy ludzie z dwudziestolecia międzywojennego nie myśleli podobnie?

25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

O istnieniu obozów śmierci wiemy wszyscy. Uczymy się o nich na lekcjach historii, jeździmy do nich w ramach szkolnych wycieczek, oglądamy filmy i czytamy książki. Za każdym razem jednak, gdy przychodzi nam się zetknąć z ogromem cierpienia, na które skazywano w nich ludzi, doznajemy takiego samego wstrząsu. Bez względu na to ile już wiemy i ile widzieliśmy, każdorazowo skala bestialstwa, znieczulicy i zdemoralizowania przeraża nas tak samo, budząc zarazem niedowierzanie i obrzydzenie. Dlatego lektura najnowszej książki Michała Wójcika pt. Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci do łatwych nie należy. Bo nie dość, że historyk nie szczędząc nam bolesnych faktów wzbudza w nas skrajnie nieprzyjemne uczucia, to jeszcze zabiera nas do samego serca piekła, gdzie każe obserwować jak doskonale działała machina zagłady w Treblince.Morderczy fenomen tego obozu polegał na tym, że wszystko działało w nim perfekcyjnie. Oczywiście nie bez powodu. Ta konkretna „fabryka" musiała pozostawać w nieustannym ruchu, by jej zarządcy mogli zrealizować cel: dokonać eksterminacji żydowskiej elity. Ludobójstwu towarzyszyła grabież dóbr na niespotykaną skalę. I nie chodziło tylko o kosztowności. Niemcy to bardzo praktyczny naród, nic nie mogło się zmarnować. Wszystko oczywiście ku chwale III Rzeszy.Czesław Niemen śpiewał: Lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierzę w to, że ten świat nie zginie nigdy dzięki nim. Jego słowa zamiast krzepić, napawają mnie dziś jednak smutkiem, bo jak się okazuje to właśnie niewielu może doprowadzić świat do zguby. Codziennie w Treblince mordowano około 15 000 ludzi, w przeciągu roku unicestwiono w niej blisko milion istnień. Więźniów, których rotacyjnie wymieniano na nowych (ci którzy nie poszli na dzień dobry do gazu i po tym, gdy zorientowali się co się w obozie wyrabia, nie popełnili samobójstwa, przeżywali maksymalnie kilka tygodni) było w obozie około dziewięciuset. Jak wam się wydaje, ilu ludzi było potrzebnych do „obsługi" ludobójstwa i utrzymania żyjących póki co więźniów w ryzach? Starannie wyselekcjonowanych (nie każdy się do takiej pracy nadawał), pozbawionych dylematów moralnych esesmanów, było zaledwie trzydziestu/czterdziestu, wspierała ich setka przekupnych, nigdy nie trzeźwiejących i zdemoralizowanych Ukraińców. W jaki sposób garstka była w stanie dokonać tak niewyobrażalnej rzezi? Wydaje się przecież, że wystarczyłoby by chociaż jeden transport stawił opór. Niestety, to wcale nie było tak łatwe, jak nam się wydaje.Nauczeni doświadczeniem z Bełżca i Sobiboru esesmani zorganizowali Treblinkę tak by działała bez zarzutu, minimalizując przy tym możliwość wybuchu buntu praktycznie do zera. Wielu ludzi, ściśniętych w wagonach nie przeżywało transportu, ci którzy nie umarli z wycieńczenia byli spragnieni i głodni. Gdy siłą wywlekano ich z wagonów, na wpółżywi nie zdawali sobie sprawy z tego co się wokół nich dzieje. Zwłaszcza, że trafiali do dziwnej rzeczywistości, która pośród krzyków, szarpaniny i bicia dawała im fałszywą nadzieję. Naziści wybudowali bowiem peron atrapę z kasą biletową, zegarem i rozkładem jazdy. Zapewniali „przesiedlanych", że ci którzy tutaj zostaną znajdą w obozie pracę, reszta miała jechać dalej. Przed podróżą trzeba się było jednak rozebrać, oddać dobra na przechowanie i pójść wykąpać do „łaźni". Opornych zabijano na miejscu. To niesamowite jak pośród tego chaosu perfekcyjnie manipulowano ofiarami, na przemian uspokajano i terroryzowano.Biorąc pod uwagę to, jak traktowano tych, których pozostawiano przy życiu, z cudem graniczy fakt, że udało im się zorganizować jakąkolwiek skoordynowaną akcję. Trudno było komuś zaufać, zwłaszcza, że codziennie losowo zabijano niewolników, zastępując ich nowymi. W obozie roiło się także od donosicieli, esesmani wielu więźniów złamali i upodlili. Wystarczył więc jeden błąd by zniweczyć dotychczasowe przygotowania. Wystarczył jeden niepotrzebnie wtajemniczony człowiek i mogli zostać zdekonspirowani. Mimo to, w tak upiornym miejscu udało się dokonać niemożliwego: wywołać zbrojny bunt. Co niesamowite w akcji wzięło udział około 700 więźniów, około stu nie przystąpiło do walki (potem zginęli, chociaż liczyli na łaskę, za to, że nie uciekli). Plus minus czterystu wydostało się z obozu, wojnę przeżyło około stu.Michał Wójciki skupiając się na zachowanych dokumentach, relacjach i zeznaniach tych, którzy przeżyli stara się odtworzyć dla czytelnika Treblinkę w całej jej potworności. Dowiadujemy się kim byli jej zarządcy, jakie esesmani mili upodobania, jakie preferowali rozrywki i jak najczęściej torturowali więźniów. Dowiadujemy się na czym polegała tutejsza praca i czym tak naprawdę był słynny „lazaret". Poznajemy krążące po obozie opowieści o śmierci Korczaka i o tym jak komendant Franz Stangl zakpił z siostry Freuda. Poznajemy także psa należącego do zastępcy komendanta obozu, Kurta Franza, bernardyn był wytresowany tak by odgryzać genitalia. Autor próbuje odtworzyć także to co działo się w głowach więźniów. Dostrzec iskrę, która podpaliła lont, czyniąc myśl o zemście siłą napędową i motywacją do działania na przekór wszystkiemu. Dlaczego o zemście a nie o wolności? Co trzeba podkreślić: ucieczka nie była nadrzędnym celem powstania. W tych ludziach dawno już zabito nadzieję. Wiedzieli, że zginą tak czy siak, od nich tylko zależało czy z bronią w ręku. Sterroryzowani, posłuszni i obolali podjęli więc decyzję: trzeba to piekło zrównać z ziemią. Treblinka musi zostać zniszczona.Jak już wiemy niektórym udało się wydostać za mury. Niestety nie oznaczało to końca męczarni. Większość została wyłapana i zabita przez oddziały niemieckie i ukraińskie. Wielu zginęło z rąk Polaków. Na tych którzy się ukrywali często donoszono. Nielicznym udało się trafić do dobrych ludzi, którzy zechcieli im pomóc, nawet, gdy ocaleli nie mieli już czym płacić za opiekę. Tułaczka trwała miesiącami. Niektórzy uciekali jak najdalej stąd, inni przyłączali się do jednostek stawiających opór faszystom. Ale i tutaj niestety spotykali się niekiedy z antysemickimi nastrojami, mimo iż chcieli ramię w ramię walczyć ze wspólnym wrogiem. To jak niektórzy Polacy zachowywali się w stosunku do Żydów, rzuca cień na nasz wizerunek. Każdy jednak indywidualnie musi wyciągnąć na podstawie lektury odpowiednie wnioski. Zwłaszcza, gdy zapoznamy się z rewelacjami o AK jakimi podziel się z nami autor. Otóż rozprawia się on z powstałym w 1969 roku mitem, jakoby AK pomogło w organizacji powstania i zryw był wspólną, polsko-żydowską akcją. Analiza historycznych dokumentów, zeznania i relacje świadków temu niestety przeczą. Raporty i dokumentację sfałszowano tylko po to by nie zostać oskarżonymi o antysemityzm. Bunt Żydów politycznie był wyjątkowo niewygodny, zwłaszcza po tym, gdy wyszło na jaw, że dobrze wiedziano, co dzieje się w Treblince. Koszmar rozgrywał się bowiem tuż pod nosem dowódców AK. Z naszego punktu widzenia wydaje się, że kłamstwa były niepotrzebne, gdyż ogólnie wiadomo, że AK nie miało wtedy jeszcze środków ani szans na to by podjąć jakiekolwiek działania. Musimy jednak zrozumieć, że w momencie, gdy podejmowano decyzję o przekłamywaniu historii mieliśmy inny ustrój polityczny i inne nastroje społeczne.Michał Wójcik, bez dwóch zdań pasjonat o ogromnej wiedzy, odkrywa przed nami historię na nowo. Dotyka trudnych tematów, nie boi się drążyć i wyciągać na światło dzienne niewygodnych faktów. Szuka, zestawia, analizuje. Co ważne, nie idzie na łatwiznę i nie stygmatyzuje, zamiast tego próbuje przede wszystkim zrozumieć działanie mechanizmu, przyglądając mu się z różnych punktów widzenia. Książki, takie jak Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci, chociaż podejmują niezwykle trudne i bolesne tematy są potrzebne, nawet bardzo. Wymiera pokolenie, które pamięta, które zrobiło by wszystko by koszmar się nie powtórzył, a nowe się niestety niebezpiecznie radykalizuje i zamyka na odmienność. Tylko wyedukowane i świadome społeczeństwo jest wstanie nie dopuścić do powtórki, stawić opór chorej ideologii i ślepej nienawiści.Mimo iż widzę w edukacji i świadomości promyk nadziei, to obozowa literatura faktu, znacznie bardziej przerażająca od literackiej fikcji, budzi we mnie głęboką niechęć do ludzi. Każe zastanawiać się nad sensem naszego istnienia, które jest jakimś okrutnym żartem losu. W ilu miejscach na świecie właśnie w tej chwili toczą się wojny i dzieje się podobne zło? Jak dużo jeszcze zostało nam czasu zanim znów ktoś nam (lub my komuś) zgotuje podobny, krwawy los? Ile godzin, dni, miesięcy...? Wystarczy przecież tylko stworzyć dogodne warunki, a zamieniamy się w bezrefleksyjne potwory. Wystarczy dać nam powód i pozwolenie a zapomnimy o kręgosłupie moralnym, wątpliwościach i wstydzie. 

25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Pobożna życzeniowość żeby nie napisać słabizna. Rzadko od razu tak ostro piszę o książkach, gdyż nauczono mnie na zajęciach z krytyki literackiej, iż każda książka jakieś pozytywy musi mieć. Najnowsze dzieło Michała Wójcika "Treblinka 43. Bunt w fabryce śmierci" ma na pewno niezłą szatę graficzną, jest to książka napisana reporterskim językiem z bardzo trafnie dobranym słownictwem. Ale niestety jako całość książka jest po prostu słaba. Nie rozumiem autora, który mieni się być sędzią w stosunkach polsko - żydowskich i ocenia postawę kierownictwa AK (w aspekcie odbijania więźniów z obozu) w tym samego gen. Stefana Roweckiego "Grota", mówiąc że były szanse na wyzwolenie obozu. Jako historyk muszę zaprotestować - "Grot" Rowecki był realistą (a nie błędnym rycerzem jak jego nieudolny następca), więc oceny Michała Wójcika są nieadekwatne i historycznie błędne. Źle też i kompletnie nie wiem dlaczego brzmi jakaś taka pobożna życzeniowość w stosunku do żołnierzy AK, którzy rzekomo prekoloryzowali historię buntu więźniów z Treblinki po wojnie. Można odnieść wrażenie, że partyzanci AK chcieli ukraść bohaterstwo więźniów obozu, którzy zainicjowali i przygotowali bunt. Można odnieść wrażenie, że najsłynniejszy bunt więźniów obozów koncentracyjnych, a mam na myśli tu bunt w Sobiborze był możliwy i udał się nie dlatego,że bohaterstwem wykazał się inicjator akcji Aleksander "Sasza" Peczerski, ale dlatego, że nie było tam pomocy AK... Książka jest zatem jak widać bardzo poprawna politycznie, zgodnie z wydarzeniami z przełomu stycznia i lutego bieżącego roku, kiedy stosunki na linii Polska - Izrael były mocno napięte. Ale czy tak ma wyglądać zasypywanie wzajemnej niechęci i budowanie mostów między Polakami i Żydami?

25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Kiedy wybierałam tę pozycję, chyba nie byłam świadoma, co dostanę. Wiadomo, czytałam o obozach koncentracyjnych w Oświęcimiu, czytałam o wojnach, o okupacji. I choć gdzieś tam głęboko w myślach kiełkowało ziarenko niepokoju, że będzie to straszna książka, to chyba nie docierało do mnie, że może być aż tak źle. Źle pod względem, że nie mogę zganiać na fikcyjne zdarzenia czy na wyobraźnię autora. Czytając, czułam ból, strach, przerażenie i obojętność uwięzionych tam ludzi. I choć nie byłam jedną z nich, to miałam wrażenie, że wszystkie te koszmary przeżywałam razem z nimi.Treblinki nie dało się przeżyć. To chyba najsprawniejsza fabryka śmierci, jaką świat mógł ujrzeć na własne oczy. Machina zabijała tak dużą ilość ludzi, że nie starczało miejsca do grzebania ciał. Wymyślono, więc ruszty do palenia ciał, ale dość szybko okazały się za małe, by przerobić tak ogromną ilość ofiar. Ludzie, którzy nie zostali rozstrzelani, zagazowani lub pobici na śmierć już na tak zwane dzień dobry i mogli tam pracować byli zrezygnowani. Obdarci z godności, zdehumanizowani, traktowani jak rzeczy albo i gorzej. I właśnie Ci ludzie znaleźli w sobie siły, by zorganizować bunt, by pokazać Niemcom, że mimo wszystko są istotami żywymi, są ludźmi tak jak oni. 2 sierpnia 1943 roku wywołali zbrojne, zakończone sukcesem powstanie w jednym z największych i najokrutniejszych obozów zagłady.Michał Wójcik z pomocą dokumentów, opracowań i książek, ale przede wszystkim wspomnień, relacji oraz zeznań świadków podjął się przedstawienie tego ogromnego wyczynu, jakim było wzniecenie buntu przez wycieńczonych ludzi w fabryce śmierci w Treblince. Ta pozycja to przerażająca rekonstrukcja tego, co miało miejsce za ogrodzeniem jednego z największych obozów zagłady. Autor otwiera oczy na to, co mało znane, niewiarygodne, a co naprawdę zasługuje na uwagę i odkrycie nie tylko przed Polakami, ale i całym światem.Siadając do tej pozycji, miałam w głowie kilka gotowych pytań, które zrodziły się w mej głowie po przypomnieniu sobie książek o innych obozach. Choćby myśl jak wyglądała konspiracja w Treblince, skoro na każdym kroku w obozach groziła śmierć za najmniejsze przewinienia, a czasami i bez powodu? Skąd mieli broń? Jak poradzili sobie już po opuszczeniu obozu? Kilka innych rodziło się w trakcie czytania, ale na każde z nich otrzymałam odpowiedź. Nie każda mnie radowała i to było chyba najgorsze.Chciałabym tę książkę polecić każdemu, ale nie wiem, czy każdy przez nią przebrnie. Ja lubię ciężkie tematy, ale ta pozycja przeraziła mnie jak mało co. Czytałam ją z przerwami - szczególnie początek, gdy opisywana była codzienność obozu. Czuję szacunek dla tych ludzi, że mieli siłę, by stawić opór, by pokazać, że mają swą godność i zasługują nie tylko na życie, ale i szacunek. Kto tylko może niech sięgnie po tę książkę i się z nią zapozna. To będzie bolesna podróż przez życie i walkę setek tysięcy ludzi. Oni na to zasługują.Ocena jest poglądowa, gdyż uważam, że tego typu literatura nie podlega ocenie. Jest po prostu bezcenna.