Menu

Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki

Nowa książka jednego z najoryginalniejszych współczesnych twórców. Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, laureat najważniejszych polskich nagród literackich (m.in. Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Gdynia, Nagrody Silesius) po kilku latach milczenia wraca ze zbiorem pięćdziesięciu pięciu wierszy. Przeszłość zagarnia swoje piękne dzieci czytać można jak wielowymiarową i wielowątkową refleksję nad istotą opowieści i sensem opowiadania. Dycki konstruuje świat niepokojący, którego pełnia odsłania się w nieustannych powrotach do źródeł pamięci i scen niemal wdrukowanych w jego poetyckie DNA. Wiersze osobne, pełne przewrotnego humoru, nierzadko zapierające dech, zapamiętywalne.  
Zbiór sześćdziesięciu wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego na sześćdziesiąte urodziny poety. Autor wyboru Jakub Skurtys wyszedł od pytania: „Jaki jest mój Dycki?”, a w odpowiedzi ułożył tom ukazujący poetę jako darczyńcę wiedzionego zasadą do ut des, ale też jako drapichrusta i szmuglera, który niekiedy przychodzi do nas bez niczego, niczym „gołodupiec na wesele”, z dziurą w sercu zamiast podarunku. W tomie – ułożonym przez krytyka nie w kontrze do poprzednich wyborów, lecz w przyjacielskiej relacji z nimi – znalazły się wiersze o różnych formach fraternizowania się, o uwodzeniu i wywodzeniu w pole, o wodzeniu na pokuszenie i pokucie, o dawcach i biorcach, a przede wszystkim o utracie i umiejętności godzenia się na brak. „Dobre słowo” urasta więc w poezji Dyckiego do miana etycznego zobowiązania – staje się ekwiwalentem symbolicznej wymiany, domaga się od czytelników zaufania i wrażliwości.
Książka Dyckiego to przelana na papier anatomia pamięci – z jej ciemnymi i jasnymi zakamarkami. W Kochance Norwida dostrzegamy, w jaki sposób dorastanie w cieniu chorej psychicznie matki wykształciło w autorze szczególną emocjonalną wrażliwość. Dycki stał się poetą w chwili, kiedy matka opowiedziała mu, wówczas małemu chłopcu, że ma romans. Z Norwidem. Prywatność Dyckiego owiana jest tajemnicą, niemniej w kolejnych tomach ujawnia on nie tylko intymne szczegóły swego życia, ale także autentyczne historie, w których mierzy się z własną, skomplikowaną tożsamością. Wydanie poprawione, uzupełnione osobistym posłowiem autora.
Ciało „dyciowego” wiersza znowu straceńczo tańczy przed czytelnikami. Tańczy ciało prywatne – bolące, chore, słabe, rozedrgane między pragnieniami a ograniczeniami. Ciało, które wybija – stopami, synkopami, perseweracjami – poetycki rytm nawet wtedy (lub zwłaszcza wtedy), gdy nie domaga głowa, a „antyświryna” zaciemnia wyrazistość. Na pograniczu rozumu i szaleństwa tańczy też poetyckie ciało publiczne: uwikłane w społeczeństwo i historię, targane sprzecznościami, schizofrenicznie rozrywanena scenie pamięci między polskością a ukraińskością. I znowu schodzące się, godzące, scalone – w niepowtarzalnym idiomie poezji Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.
Gdyby ktoś pytał o twórcę, który w ostatnim ćwierćwieczu pisał o poezji najbardziej gorliwie i dociekliwie, wielu czytelników odpowiedziałoby: to Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki. Nikt nie sprawdzał jej granic – na samym sobie, po kres, śmieszność i obłęd – równie dotkliwie jak „Dyciu”. Nikt nie demaskował zbrukania poetów równie brutalnie i nikt z podobną delikatnością nie odsłaniał czystości samej poezji. W wybranych przez autora 25 wierszach dochodzi też do innych obnażeń: język dociera do ciemności matczynej schizofrenii, do rozszczepienia zaznaczającego historię narodów (ukraińskiego i polskiego) oraz konkretnych rodzin, do szczeliny, gdzie nic nie można ukryć i pozostaje tylko bezradność. To właśnie tam – jak pokazuje przejmujący zbiór Dyckiego – „kończą się możliwości/ i zaczyna opowieść”.
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki (1962). Jest bodaj jedynym polskim pisarzem, który nie udzielił żadnego wywiadu. Nawet po odebraniu Nagrody Literackiej Nike w 2009 roku.Opublikował m. in. “Peregrynarz” (Warszawa 1992), “Liber mortuorum” (Lublin 1997), “Kamień pełen pokarmu. Księga wierszy z lat 1987-1999” (Izabelin 1999, wydanie słoweńskie 2005), “Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania” (Legnica 2000, 2003), “Daleko stąd zostawiłem swoje dawne i niedawne ciało” (Kraków 2003), “Dzieje rodzin polskich” (Warszawa 2005, wydanie austriackie 2012), “Piosenkę o zależnościach i uzależnieniach” (Wrocław 2008, 2009), “Imię i znamię” (Wrocław 2011, 2012), “Podaj dalej” (Poznań 2012), a także “Kochankę Norwida” (Wrocław 2014).Laureat m. in. Nagrody im. Barbary Sadowskiej (1994), Nagrody Niemiecko-Polskich Dni Literatury w Dreźnie (1997), Nagrody Literackiej Gdynia (2006, 2009), Hubert Burda Preis (2007), Nagrody Literackiej Nike (2009) i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej “Silesius” (2012). Mieszka w Warszawie.
Nowa książka Dyckiego to przelana na papier anatomia pamięci – z jej ciemnymi i jasnymi zakamarkami. W „Kochance Norwida” dostrzegamy, w jaki sposób dorastanie w cieniu chorej psychicznie matki wykształciło w autorze szczególną emocjonalną wrażliwość. Dycki stał się poetą w chwili, kiedy matka opowiedziała mu, wówczas małemu chłopcu, że ma romans. Z Norwidem. Prywatność Dyckiego owiana jest tajemnicą, niemniej w kolejnych tomach ujawnia on nie tylko intymne szczegóły swego życia, ale także autentyczne historie. Wrażliwy obrazoburca, czuły prześmiewca, który nieustannie mierzy się z własną, skomplikowaną tożsamością.
W tomie "Imię i znamię" Dycki porusza się w kręgu swoich obsesyjnych problemów, w tej samej – wydawałoby się – poetyckiej rzeczywistości. Jednak to tylko pozór. Bowiem autor, ujawniając rodzinną tragedię, spogląda na swoją przeszłość z perspektywy dotychczas przemilczanej. Natomiast jeszcze bardziej niż dotąd otwiera się na wszystkich wyklętych, wykluczonych i tych z nieoczywistymi życiorysami, co nadaje książce wymiar uniwersalny.
W swoim nowym tomie Dycki nie odchodzi od stworzonej przez siebie konwencji, bo i cały czas pisze jeden, niekończący się, wiersz. "Bezzasadność" pewnych powracających fraz tłumaczy, jak to się dzieje, że Tkaczyszyn, cały czas robiąc to samo i w taki sam sposób, uwodzi, niepokoi i ekscytuje. Bezzasadność napomknień - uwodzicielska, olśniewająca - gra pierwsze skrzypce, a my staramy się uchwycić tego, co tak bardzo nie ma znaczenia, że aż staje się konieczne. Wydanie drugie, skorygowane.
Poezje zebrane laureata nagród literackich Nike i Gdynia czyta się niczym tom znakomitej powieści-rzeki, w której żadne wydarzenie nie bywa jednoznaczne ani do końca oczywiste. Przejmująca jest szczerość, niemal nagość tych wierszy. Groteskowy humor oraz kolista, narracyjna budowa tekstów sprzyjają zaskakującym puentom. Tom zawiera dodatek multimedialny - płytę CD audio.
W Dziejach rodzin polskich tragizm łączy się z groteską, a liryzm z trywialnością, tworząc niespotykaną, poruszającą jakość estetyczną. Muzyczna, wielogłosowa struktura tego złożonego z pięćdziesięciu wierszy tomu krystalizuje się wokół powracającego motywu umierającej matki. Zdobywca Nagrody Literackiej "Gdynia" 2006 w kategorii "poezja".