Nike

W 2024 roku Nagrodę otrzymała Urszula Kozioł za „Raptularz". 

Natomiast Nike Czytelników otrzymał Michał Witkowski - "Wiara.Autobiografia". 


Najnowszy tom wierszy Urszuli Kozioł "Zmierzch" zawiera utwory, które są kontynuacją poetyckich poszukiwań wybitnej poetki. Ton lamentu i skargi, tak bardzo obecny w poprzednich tomach, tutaj przechodzi w refleksyjny, dojrzały humanizm, podziw i szacunek dla wszystkiego co kruche, wymagające uwagi i opieki. Ludzi, zwierząt, roślin. "Z biegiem lat smutek ogromnieje we mnie" pisze poetka i faktycznie ta poezja dryfuje w stronę niebytu, elegijnie żegna urodę świata i samą siebie, a podmiot liryczny mówi: "Jestem daleko od siebie/ ja nie jest już mną". Jednak pulsuje w tym tomie także wiara w możliwość przytrzymania się rzeczy kruchych, aby przeżyć jeszcze jeden cud: "dzień, który wstaje". Urszula Kozioł, poetka posługująca ą się wyrafinowaną formą, która stworzyła własny poetycki język. Uhonorowana licznymi nagrodami, między innymi PEN-u, nagrodami niemieckimi: Eichendorffa i Nagrody Głównej Kraju Dolnej Saksonii, Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius, jest Urszula Kozioł poetką posługującą się wyrafinowaną formą, która stworzyła własny poetycki język. Otrzymała Doktorat Honoris Causa Uniwersytetu Wrocławskiego, jest honorowym obywatelem miasta Wrocławia oraz miasta Biłgoraj.
Książka Michała Witkowskiego "Wiara. Autobiografia" TYLKO WITKOWSKI MÓGŁ NAPISAĆ TAKĄ AUTOBIOGRAFIĘ! Po koronki na suknię ślubną moja mama z babcią pojechały do NRD. W Polsce nigdzie nie można było ich dostać. – I gdzie teraz jest ta suknia, mamo? – No przecież ty polazłeś w niej kiedyś na imprezę do jakiegoś klubu gejowskiego i tyle ją widziałam… – No może po prostu nie dało się jej już doprać… Tej sukni nie ma i nigdy już nie będzie. Prawdopodobnie wracając z owej dyskoteki, pijany, zataczałem się w niej, dotąd nieskalanej, idąc jak zwykle przez pikietę, bo na dyskotece nigdy nie udawało się niczego wyrwać. Możliwe, że rozdarli ją prawdziwi lub tylko urojeni luje. Możliwe, że wracałem w niej o czwartej rano, o pierwszym świcie do domu, na piechotę, bo nie jechał żaden nocny tramwaj, kulejąc i rzygając w krzakach. Po cichu otwierałem sobie drzwi do mieszkania i z ulgą zdzierałem z siebie pijące i drapiące koronki. * W tych koronkach z NRD i sukni ślubnej, która miała dwa wcielenia, zawiera się kwintesencja tej autobiografii. To historia pełna gratów, które już nie istnieją. Zapachy, dźwięki i obrazy tworzące świat dziecka dorastającego w czasach PRLu odsyłają nas wprost do Michasia, który wierzył w czary, w Boga i we wszystko co się dało. Centrum jego świata stanowił wielki Baobab, rosnący na podwórzu, a systematycznie podpalane baraki Cyganów były jego granicą. To tam powoli budowało się literackie imaginarium pisarza. Kres tego świata wyznaczyła brutalna inicjacja seksualna w 1990 roku. Sentymentalna podróż do dzieciństwa Michała Witkowskiego odpowiada na pytanie: jak rodził się pisarz? „Nareszcie mogę mówić we własnym imieniu, własnym językiem, o rzeczach, które przeżyłem, a nie zmyśliłem, na temat, który mnie najbardziej interesuje, czyli o moim doświadczeniu tego, co nazywamy potocznie "życiem"! Co za ulga!” * A to dopiero pierwsza część Autobiografii!
Książka Małgorzaty Lebdy "Łakome" Sensualna, magnetyczna, dzika Wyczekiwana powieść Małgorzaty Lebdy Maj. Koniec świata. Stąd wszędzie jest daleko. Dwie kobiety przyjeżdżają tu, zostawiając za sobą dotychczasowe życie. Ale nie wita ich sielska rzeczywistość. Róża choruje, a jej mąż, by ją ratować, powoli rozmontowuje porządek, który konstruował całe życie. Maja dotyka zmiana, którą trudno oswoić. Przyjezdne nie mogą, a może nie chcą, zapobiec nieuchronnej katastrofie, powoli rozprzestrzeniającej się na całą wieś. Wspomnienia mieszają się z tym, co tu i teraz, ludzkie ze zwierzęcym, troska z furią. Żywe rozpaczliwie sprzeciwia się śmierci. Oszczędna, oddziałująca na zmysły czytających powieść Małgorzaty Lebdy łączy wrażliwość na naturę, której częścią jest człowiek, z maestrią językową. Autorka tworzy wielowarstwową opowieść o sile żywiołów, zachłanności na życie i prywatnym kosmosie w momencie próby. "Łakome" - książka Lebdy Małgorzata Lebda – poetka, ultramaratonka, miłośniczka rzek. Laureatka m.in. Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Świetna w uprawie ziemniaków.
Powrót do „dni odwiązanych od brzegów”. Nowa książka poetycka Marzanny Bogumiły Kielar Puste miejsce po gospodarstwie przerasta dziki powojnik albo samosiejki brzóz. I jaśmin, który w Prusach sadzono, kiedy umierał ktoś bliski. Gdzie indziej, w dalekiej żyznej ziemi trzeba było zostawić posadzone ziemniaki i sady pełne uginających się od koszteli jabłoni. W Wilkach, wydanych 5 lat od poprzedniej książki poetyckiej, Marzanna Bogumiła Kielar przywołuje „dni odwiązane od brzegów”, ciemny i nieprzewidywalny czas, kiedy domy są tylko na chwilę, zajmowane są czyjeś łóżka, wynoszone szafy. W tym rozchybotanym i niepewnym uniwersum szczególne miejsce zajmuje niespokojna i niezaspokojona natura. Wędrówki żurawi i dzikich gęsi rezonują z ruchem, który odbywa się w naziemnym, ludzkim świecie: przemarszem wojsk, wywózkami, przesiedleniami. Pod dom podchodzą wygłodniałe wilki. Świat przyrody fascynuje i napawa lękiem, w rytmiczny sposób pulsuje i obumiera. To poezja zmysłowa i konkretna, która pozwala wybrzmieć zapomnianym głosom. W tych głosach odradza się pamięć. Marzanna Bogumiła Kielar – poetka, absolwentka filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Po debiutanckiej, obsypanej nagrodami Sacra conversazione (1992) opublikowała kolejne książki poetyckie: Materia prima (1999), Monodia (2006), wybory Umbra (2002), Brzeg (2010) oraz osiem wyborów w językach obcych. Za Nawigacje (2018) została wyróżniona Nagrodą Poetycką im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego – Orfeusz Mazurski, Nagrodą Warszawskiej Premiery Literackiej za wrzesień, a także nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej. Laureatka Nagrody Fundacji im. Kościelskich i Nagrody im. Kazimiery Iłłakowiczówny (1993), Paszportu „Polityki” (2000), nominowana do Nagrody Literackiej Nike (2000), uhonorowana Kryształem Vilenicy (Słowenia, 1995) i Hubert-Burda-Preis (Niemcy, 2000). Jej wiersze przetłumaczono na dwadzieścia trzy języki. Wielokrotna stypendystka fundacji kulturalnych i ośrodków badawczych w Europie, Stanach Zjednoczonych, Skandynawii i Azji.
Rano 7 maja 1977 roku w kamienicy przy Szewskiej w Krakowie znaleziono zwłoki mężczyzny. Był nim Stanisław Pyjas – student polonistyki, zaangażowany w działalność nieformalnej grupy studenckiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, która nawiązała kontakt z Komitetem Obrony Robotników i szybko stała się obiektem rozpracowania przez Służbę Bezpieczeństwa. Uczestnicy grupy byli zastraszani, inwigilowani, a nawet umieszczono pośród nich tajnych informatorów. Dlatego też podejrzenia o spowodowanie śmierci Pyjasa od razu padły na funkcjonariuszy bezpieki. W niedzielę 15 maja z inicjatywy przyjaciół Staszka na ulice miasta tłumnie wyszli studenci i jego mieszkańcy. W żałobnym marszu, nazwanym później czarnym, ruszyli pod Wawel, gdzie powołano Studencki Komitet Solidarności, pierwszą jawną opozycyjną organizację studencką w Krakowie. Protokoły i notatki SB, milicji, prokuratury, a także relacje i wspomnienia uczestników i świadków krakowskich wydarzeń posłużyły Cezaremu Łazarewiczowi do skrupulatnego odtworzenia przebiegu i tła śledztw w sprawie tragicznej śmierci Stanisława Pyjasa – zarówno tego prowadzonego za komuny, jak i wznowionego w 1991 roku. Autor ukazał mechanizmy działania i interesy państwowych służb i organów, cele ich przełożonych oraz motywacje zwerbowanych współpracowników. Sportretował członków wolnościowego ruchu studenckiego, by śledzić także ich późniejsze losy. Na Szewskiej. Sprawa Stanisława Pyjasa to również historia wielkiej przyjaźni, którą spotkała niepojęta zdrada. Sądziłem, że o sprawie tajemniczej śmierci Stanisława Pyjasa, która wstrząsnęła Krakowem wiosną 1977 r., wiem całkiem sporo. Po lekturze tej książki widzę, że tak mi się tylko wydawało. Wielowątkową, znakomicie skonstruowaną opowieścią Cezary Łazarewicz po raz kolejny potwierdził, że pozostaje mistrzem reportażu historycznego. Prof. Antoni Dudek
"Z zamiłowania Pazińskiego do malarstwa Wojtkiewicza zrodziła się namiętna i pasjonująca książką, która - jak każda udana na temat wielkiego dzieła - jest opowieścią o tym, co fundamentalne". (Marek Bieńczyk, "Książki. Magazyn do czytania") Witold Wojtkiewicz (1879-1909), może najwybitniejszy malarz polskiego modernizmu, tajemnicę swojej sztuki zabrał do grobu. Przez całe krótkie życie, naznaczone ciężką chorobą serca i świadomością, że artystycznej wizji nie zdąży rozwinąć, towarzyszyło mu przeczucie kruchości i absurdalności istnienia. Wyraził je w cyklach fantasmagorycznych scen rodzajowych, w których za temat przewodni obrał dzieciństwo, teatr, szaleństwo i śmierć. Piotr Paziński uważa, że Wojtkiewicz „prosi się o nowe interpretacje” i proponuje własne odczytania jego sztuki. W dwóch częściach książki - Arkadia i Arlekinada - podejmuje twórczą dyskusję z wybitnymi znawcami Wojtkiewicza: Jerzym Ficowskim i Wiesławem Juszczakiem. Tytuł książki, "Przebierańcy w nicości", jest parafrazą poetyckiego komentarza Wisławy Szymborskiej.

 

Nagroda Conrada

W 2024 roku laureatką Nagrody Literackiej Conrada została Maria Halber za debiut prozatorski "Strużki". 


Ta książka opowiada o trudnej przyjaźni dwóch dziewczyn. Różni je temperament, wygląd i pochodzenie, ale pomimo tych różnic z dnia na dzień stają się nierozłączne. Wszystko jest nowe, wszystko jest pierwsze, barwne i nęcące. Pierwszy i nieznany jest też smak rozczarowań, bolesnych zderzeń z rzeczywistością, które jedne po drugich zaczynają rozrywać tę więź, co miała być na dobre i na złe, na zawsze. Drogi bohaterek rozchodzą się, żeby po jakimś czasie znów się spleść i skonfrontować dawne przyjaciółki z dorosłością. To książka o tym, że niełatwo jest być dziewczyną. Ale jeszcze trudniej jest być sobą.
Wyczulona na detal, wielowątkowa opowieść, która daje głos słabszym i pomijanym, wywija niejednoznacznością i wciąga czytelników w nieoczekiwane pułapki narracji. Zmagania kobiety, która w trakcie rozprawy alimentacyjnej szuka pomocy żywnościowej i napotyka iście kafkowskie biurokratyczne przeszkody. Akcja rozgrywa się w placówkach opieki społecznej, szpitalach, jadłodajniach dla ubogich i innych ponurych miejscach. Bohaterka postrzega rzeczywistość przez pryzmat głodu, kreśląc krzywy, chwilami surrealistyczny obraz. Wędruje po mieście – Krakowie nieturystycznym, Krakowie wykluczonych – i zagarnia do swojej opowieści wiele głodnych istnień, nie tylko ludzkich. Jednak do opisu ludzi, którzy wypadli poza bezpieczną fasadę rzeczywistości, Iwona Bassa nie używa tonu martyrologicznego czy publicystycznego – wybiera drogę absurdu, czarnego humoru, słownego animuszu i poetyzacji języka. Kolejny świetny debiut z Połowu Biura Literackiego!
Nowa książka Ishbel Szatrawskiej! Kiedy Eichmedien stały się Nakomiadami? Kiedy Rastenburg był Rastemborkiem i kiedy stał się Kętrzynem? Carlshof – Karolewem, a Groß Stürlack – Sterławkami? Toń opowiada losy kilku pokoleń rodziny związanej z dawnymi Prusami Wschodnimi, gdzie od wieków mieszały się tożsamość polska, mazurska, niemiecka i litewska: Historię babki Janki, arystokratki Gudrun i jej ukochanego Maxa – niemieckiego chirurga, ciotki Gertraud, syna Janki – Wolfa, i wreszcie Alicji – najmłodszej z rodziny, antropolożki, która musi zmierzyć się z koniecznością sprzedaży rodzinnej siedziby nad Gubrem – domu pełnego wspomnień i naznaczonego tajemnicą. Śledzimy losy bohaterów i bohaterek, począwszy od czasów wojny, katastrofy Königsbergu i Rastenburga, sowieckiej nawałnicy, przez komunistyczną Polskę – już odmienioną, gdzie o przeszłości nie mówi się wcale lub mówi się szeptem – aż do czasów współczesnych, w których rozgrywa się nowy uchodźczy dramat.
Książka Małgorzaty Lebdy "Łakome" Sensualna, magnetyczna, dzika Wyczekiwana powieść Małgorzaty Lebdy Maj. Koniec świata. Stąd wszędzie jest daleko. Dwie kobiety przyjeżdżają tu, zostawiając za sobą dotychczasowe życie. Ale nie wita ich sielska rzeczywistość. Róża choruje, a jej mąż, by ją ratować, powoli rozmontowuje porządek, który konstruował całe życie. Maja dotyka zmiana, którą trudno oswoić. Przyjezdne nie mogą, a może nie chcą, zapobiec nieuchronnej katastrofie, powoli rozprzestrzeniającej się na całą wieś. Wspomnienia mieszają się z tym, co tu i teraz, ludzkie ze zwierzęcym, troska z furią. Żywe rozpaczliwie sprzeciwia się śmierci. Oszczędna, oddziałująca na zmysły czytających powieść Małgorzaty Lebdy łączy wrażliwość na naturę, której częścią jest człowiek, z maestrią językową. Autorka tworzy wielowarstwową opowieść o sile żywiołów, zachłanności na życie i prywatnym kosmosie w momencie próby. "Łakome" - książka Lebdy Małgorzata Lebda – poetka, ultramaratonka, miłośniczka rzek. Laureatka m.in. Nagrody Literackiej Gdynia i Nagrody im. Wisławy Szymborskiej. Świetna w uprawie ziemniaków.
Rzeki, których nie ma Maciej Robert Rzeka, której nie ma, może (nie) istnieć na wiele sposobów. Może to być rzeka, która wysycha okresowo albo wyschła ostatecznie. Może to być rzeka pojawiająca się jedynie w historycznych opisach. Zamieniona w ściek, wciśnięta w kanał, zasypana piachem, zabetonowana lub zanieczyszczona tak bardzo, że trudno rozpoznać w niej rzekę. Może to być rzeka wymyślona. Rzeka zapomniana, której ślady znajdujemy w nazwach ulic czy niespodziewanych nierównościach terenu. Rzeki znikają od zawsze, ale jeszcze nigdy nie znikały tak szybko jak dziś. Zostawiają po sobie dotkliwy brak, pustkę, melancholię i widmo nieuniknionej katastrofy. Maciej Robert poszukuje zagubionych rzek w swoim mieście, ale jego pasja nie ogranicza się do Łodzi. W każdym zakątku Polski, w którym się znajdzie, brodzi w rzekach tak małych, że nie mają nawet imienia, w potokach, strumieniach, strugach i rowach wypełnionych błotem. Snuje się także nad brzegami Wisły, Renu, Cisy czy Dunaju, tropi rzeki opisywane przez innych. Niektóre z rzecznych bohaterek tej książki niosą w sobie pamięć tragedii, których były świadkami. Inne szemrzą cicho swoje historie i przepowiadają przyszłość. Opis księgarni Rzeka, której nie ma to nie tylko studium zjawisk geograficznych, ale przede wszystkim porywająca opowieść o zmieniającej się naturze i wpływie człowieka na jej kształt. Maciej Robert przekazuje czytelnikowi historie, które wpływają na wyobraźnię, pomagając dostrzegać rzeczy, które zwykle umykają naszej uwadze. Przemyślenia autora prowadzą do refleksji na temat znaczenia rzek dla otaczającej nas rzeczywistości, zarówno tej społecznej, jak i naturalnej. Autor z niezwykłą pasją oddaje się swojej pracy, nie ograniczając się do badań, ale dosłownie zanurzając się w swoje studium - od nieznanych, niewielkich strumieni, po wielkie rzeki Europy. Dzięki temu, Rzeka, której nie ma, staje się swoistym przewodnikiem po nieznanych, zapomnianych ścieżkach naszej ojczyzny i kontynentu. Maciej Robert przemierza te trasy, aby odkryć na nowo utracone historie i nauczyć nas dostrzegać piękno, które oferuje zmieniający się krajobraz. Książka jest nie tylko opowieścią o rzekach, które zniknęły z naszego krajobrazu, ale również próbą zrozumienia, jakie konsekwencje niesie za sobą ich brak. Pokazuje, jak rzeki wpływają na życie ludzi, jak kształtują kulturę i historię, a ich utrata prowadzi do głębokiej melancholii i poczucia nieuniknionej katastrofy. Rzeka, której nie ma, to poruszający manifest na rzecz ochrony środowiska, w którym autor wierzy, że zrozumienie i szacunek dla natury to klucz do jej ocalenia.
Polska wieś lat 70. oczami dziecka. Dwunastoletni Rysiek ze wsi Tuklęcz marzy tylko o jednym – by grać i śpiewać w wiejskiej kapeli. Nie ma jednak ani instrumentu, ani odwagi, żeby porozmawiać o swoim marzeniu z ojcem, grabarzem, z którym popołudniami chodzi na cmentarz przygotowywać groby dla wciąż żyjących członków rodziny. Gdy po ukończeniu drugiego grobu umiera kolejna osoba, ojciec próbuje zrzucić winę za śmierć na Ryśka, ten bowiem śpiewał przy żywych pogrzebowe pieśni. Chłopiec zaczyna wierzyć w moc swojego śpiewu, nie chce jednak porzucić marzeń o śpiewaniu w kapeli. "Wniebogłos" Aleksandry Tarnowskiej jest jej powieściowym debiutem.
Kim był Jakub Szela? Rżnącym panów zdegenerowanym mordercą, oswobodzicielem chłopów, a może bojownikiem walki klasowej? W polskiej historii i kulturze mało jest postaci równie znanych i jednocześnie o tak zakłamanej historii jak on. Mimo że od prawie dwustu lat powstawały o nim niezliczone pieśni, wiersze, powieści i prace naukowe, do dzisiaj otacza go tajemnica. Przetrwały o nim trzy główne legendy. Pierwszą wymyśliła tuż po rabacji galicyjskiej wroga mu szlachta i dzięki swej dominującej pozycji utrwaliła w polskiej kulturze obraz krwiożerczego przestępcy. Sprzeciw wobec tej kłamliwej narracji przyszedł jednak ze wsi, gdzie chłopi uznali Szelę za bohatera, który walnie przyczynił się do zniesienia pańszczyzny w 1848 roku. Z kolei po drugiej wojnie światowej komuniści – w uznaniu dla jego rewolucyjnych instynktów – wzięli go sztandary, a jego imię zapisali złotymi zgłoskami w podręcznikach. Ich sukces był jednak chwilowy… Panów piłą. Trzy legendy o Jakubie Szeli to historia prawie dwustuletnich zmagań o zawłaszczoną przez inteligencję i ziemiaństwo przeszłość Polski. Nie było w niej nigdy miejsca dla chłopów i ich najsłynniejszego przywódcy. Ta książka pokazuje dlaczego. Ryszard Jamka (ur. 1993) – historyk i prawnik. Absolwent Kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Uniwersytetu Oksfordzkiego. Laureat Stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia oraz trzech nagród w konkursach na najlepszą pracę magisterską: w obszarze humanistyki i nauk społecznych (im. Jana Józefa Lipskiego), historii PRL organizowanym przez tygodnik „Polityka” (im. Mieczysława F. Rakowskiego) oraz antropologii historii (im. Bronisława Geremka). Pasjonat skansenów i prawa rynku kapitałowego.
Książka Emilii Dłużewskiej "Jak płakać w miejscach publicznych" Jeśli zastanawiacie się, czy nie powinniście iść do psychiatry, to prawdopodobnie powinniście. Dziwi was, że słynni komicy często chorują na depresję? Mnie dziwi raczej, że nie wszyscy ludzie z depresją zostają komikami. Nauczyliśmy się doprowadzać ludzi do ataków śmiechu opowiadaniem o toksycznych bliskich i przebytych traumach; ostrożnie kalibrujemy żarty, by nie przekroczyć granicy, po której śmiech zmienia się w litość. A potem latami ćwiczymy ten program: w szkole, pracy, barach, pociągach i cudzych łóżkach. To nie jest książka o tym, że dostajecie od życia cytryny i robicie z nich lemoniadę. Bliżej jej do historii mojego kolegi, którego rzadka i nieuleczalna choroba stopniowo pozbawiała władzy nad ciałem, w tym strunami głosowymi. Gdy się poznaliśmy, mógł już tylko szeptać. „Powiedziałem rodzicom, że żądam adwokata – napisał kiedyś. Zrozumieli »awokado« i przynieśli mi mango”. „Ta książka jest jak starsza siostra z imponującą historią leczenia: przeszła swoje, ale dzięki temu będzie w stanie lepiej, czulej i skuteczniej zaopiekować się Wami, gdy będziecie tej opieki potrzebować. Ja jej na to pozwoliłam i nie żałuję.” Justyna Bargielska „Jeśli świat nie zrozumie, że książka Dłużewskiej to wybitne dzieło literackie ze względu na swoją konstrukcję oraz poziom porównań i metafor, a zamiast tego uzna, że to «książka o depresji», to ja nie chcę takiego świata.” Małgorzata Halber „W 2023 roku wolno już opisać swoją depresję. Tylko lepiej, żeby była zabawna. Emilia Dłużewska zna reguły gry. Jej książka jest bardzo zabawna. I przez to jeszcze smutniejsza. (Ale i tak się uśmiejecie, naprawdę).” Marcin Wicha
Ta proza jest bezczelnie staroświecka, skandalicznie niemodna. Jest szukaniem urody świata. Mimo wszystko, także w cieniu i ciemności. Tyczyńskiemu zależy najbardziej na obronie szczegółu, najdrobniejszego nawet fragmentu przeszłości. Obronie przed zapomnieniem. To lektura obowiązkowa dla tych, którzy już czują żal z powodu przyszłej utraty. Zdzisław Niewieski (z recenzji wewnętrznej) O autorze: Tomasz Tyczyński (1960-?), polonista, literaturą zajmował się jako badacz w poważnym instytucie poważnej Akademii, potem krytyk i dziennikarz, a na koniec kurator Muzeum Witolda Gombrowicza. Współpomysłodawca i współtwórca Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza. Można powiedzieć, że literatura była mu pisana od zawsze, aż w końcu sam zaczął ją pisać. Ta książka to jego literacki debiut. Późny, ale autor ma nadzieję, że przynajmniej w tym przypadku lepiej późno niż wcale.
Brawurowy debiut. Miasto między Zabrzem a Rybnikiem. Niedaleko stąd do Toszka, niemieckiego Tost, z wielkim domem wariatów. W latach wojny był tam obóz jeniecki dla Anglików. Uwieczniają go co najmniej trzy książki. Jedną z nich napisał sir P.G. Wodehouse. Potem funkcjonowało więzienie NKWD. Trzy tysiące ofiar. Tego się z Kundli nie dowiemy. Minęło ćwierć wieku. Miasto jest wysypiskiem rozbitków. Niepełne rodziny, podwójne tożsamości, poharatane dusze. Śląscy autochtoni, przesiedleńcy z Kresów, Żydzi, Romowie, Niemcy. A nad tym wszystkim – instancja narracyjna, która widzi wszystko osobno. Bo scalić się tego nie da. To miejsce, gdzie pękła więź języka i świata, gdzie króluje niekonkluzywność, a w codzienności otwiera się egzystencjalna otchłań. Proza Groniec balansuje na skraju tej przepaści - zwykłej i niezwykłej zarazem - ze sprawnością literackiego ucha i języka, jakiej zazdrości się nie tylko debiutantom. Eliza Kącka KATARZYNA GRONIEC o sobie: Jestem piosenkarką. Urodziłam się w Zabrzu 22.02.1972. Nie podobało mi się, że w tej dacie jest tak dużo dwójek. Szybko zaczęłam mówić, ale nie chciało mi się chodzić. Żeby mnie sprowokować do wysiłku, zabierano mi zabawki i kładziono je trochę dalej niż na wyciągniecie ręki. Bawiłam się palcami. Piosenkarsko zadebiutowałam na komunii siostry, mając półtora roku. Ku ogólnej konsternacji - Mazurkiem Dąbrowskiego. Lubiłam pisać ale nienawidziłam dwójek i pytania: jak ktoś, kto tyle czyta, może walić tyle ortów? Postanowiłam komunikować się śpiewem. Po pięćdziesiątce nabrałam odwagi.

 

Nagroda Nobla

W 2024 roku Nagrodę otrzymała Han Kang.
 

Finalistka Międzynarodowej Nagrody Bookera 2018 Nowa książka autorki Wegetarianki, laureatki Międzynarodowego Bookera 2016 The White Book to powieść inna niż wszystkie i najbardziej osobista w dorobku autorki. Literacka perełka, w której tematem przewodnim jest biel. To książka o żałobie, odrodzeniu i wytrwałości ludzkiego ducha. Oszałamiające badanie kruchości, piękna i obcości życia. Autorka napisała większą część powieści podczas zimowego pobytu w Warszawie.
Głośna powieść Han Kang, jednej z najwybitniejszych koreańskich pisarek, za którą zdobyła międzynarodową nagrodę The Man Booker Prize w 2016 roku. Historia kobiety, która chciała wyrazić swój bunt i zmienić swoją codzienność. Yong-hye i jej mąż prowadzą zwykłe życie. Gdy jednak makabryczne obrazy senne zaczynają nękać Yong-hye, niespodziewanie kobieta postanawia zrezygnować z jedzenia mięsa. W kraju, w którym społeczne obyczaje są ściśle przestrzegane, jej decyzja jest szokująca i zupełnie niezrozumiała. Wegetarianizm bohaterki spotka się ze sprzeciwem otoczenia i zburzy codzienny porządek jej życia. W całkowitej metamorfozie zarówno umysłu, jak i ciała niebezpieczne przedsięwzięcie zabierze Yong-hye w nieznane dla niej rejony. Odrzucenie mięsa będzie jedynie początkiem głębokiej przemiany.
Zdobywczyni nagrody Man Booker Prize 2016, Han Kang, powraca po 5 latach z nową, pełnowymiarową powieścią. „Nie mówię żegnaj” opowiada o ludobójstwie w 1948 roku na wyspie Czedżu. Opisuje nie tylko wydarzenia historyczne, ale także przedstawia w przejmujący portret trzech kobiet oraz wpływ, jaki na nie miała doznana przemoc i strata. Przede wszystkim jednak stawia ważne pytania dotyczące pamięci zbiorowej czy odpowiedzialności historycznej. Han Kang snuje opowieść o desperackiej walce i godności ludzi, którzy wbrew otaczającym ich ciemnościom starają się odnaleźć promień światła. Ta zaczerpnięta z niedawnej tragicznej historii Korei opowieść o płynącej z głębi serca, bezgranicznej miłości – która sprawia, że człowiek staje się w końcu człowiekiem – obezwładnia pięknem zawartym w eleganckich, poetyckich zdaniach i olśniewająco żywych obrazach. „Pamiętam, że kiedy kilka lat temu ktoś mnie zapytał, o czym napiszę następną powieść, odpowiedziałam, że mam nadzieję, że będzie to powieść o miłości. Nie zmieniłam zdania. Mam nadzieję, że jest to powieść o miłości bez granic” Han Kang
Tongho, nastoletni chłopiec, ginie od żołnierskich kul mimo podniesionych rąk. Od niego rozpoczyna się opowieść o dziesięciodniowej masakrze z 1980 roku w południowokoreańskim Kwangju. Han Kang w swojej wyciszonej, bardzo poetyckiej powieści maluje uniwersalny i ponadczasowy obraz przemocy, która – pozornie epizodyczna – już na zawsze odciska w ludziach swoje piętno.

 

Nagroda Gombrowicza


Laureatem IX edycji został Grzegorz Bogdał za "Idzie tu wielki chłopak". 
 

Wyczulona na detal, wielowątkowa opowieść, która daje głos słabszym i pomijanym, wywija niejednoznacznością i wciąga czytelników w nieoczekiwane pułapki narracji. Zmagania kobiety, która w trakcie rozprawy alimentacyjnej szuka pomocy żywnościowej i napotyka iście kafkowskie biurokratyczne przeszkody. Akcja rozgrywa się w placówkach opieki społecznej, szpitalach, jadłodajniach dla ubogich i innych ponurych miejscach. Bohaterka postrzega rzeczywistość przez pryzmat głodu, kreśląc krzywy, chwilami surrealistyczny obraz. Wędruje po mieście – Krakowie nieturystycznym, Krakowie wykluczonych – i zagarnia do swojej opowieści wiele głodnych istnień, nie tylko ludzkich. Jednak do opisu ludzi, którzy wypadli poza bezpieczną fasadę rzeczywistości, Iwona Bassa nie używa tonu martyrologicznego czy publicystycznego – wybiera drogę absurdu, czarnego humoru, słownego animuszu i poetyzacji języka. Kolejny świetny debiut z Połowu Biura Literackiego!
„Reneta” - Barbara Klicka Musiała wydarzyć się katastrofa, bo Mira wraca do miasta ze swojej przeszłości. Zamieszkuje w domu, którego ułamek należy do niej, reszta do jej ciotecznych sióstr, Anki i Róży. Nowa praca polega na przedzieraniu się przez hałdy na wpół zużytych tekstyliów, segregowaniu, decydowaniu o tym, co da się jeszcze uzdatnić, co należy zutylizować. Wciąż na nowo podejmowany przez Mirę wysiłek zapominania przeszłości, która ją tu doprowadziła, jest nieustannie niweczony przez jej pamięć. "Reneta" to postapokaliptyczna opowieść o tym, jak wiele razy można restartować własne życie. O zmęczeniu, kapitalizmie, ruchu i zastyganiu. O tym, że niektóre jabłka już rodzą się stare.
Najmniejszy kucyk na świecie, mężczyzna w przebraniu wiewiórki, umierająca ciotka, rezolutna kapucynka. Bohaterów u Bogdała jest wielu i choć ich losy się różnią, nad wszystkimi unosi się ten sam apokaliptyczny duch: ich codzienność pozornie trwa niewzruszona, jednak zapowiedź nieuchronnego nie znika nawet na chwilę. W świecie opowiadań Grzegorza Bogdała groteska miesza się z brutalną rzeczywistością, powaga z czarnym humorem, a byt zwierzęcy z ludzkim żywotem. To świat przyzwoitych ludzi, którym się nie układa, i narwańców szczęśliwie unikających porażki. Minimalistyczny język i oszczędna forma potęgują niepokój, a zarazem zachwycają dojrzałością. Uniwersum opowiadań Idzie tu wielki chłopak kusi i przyciąga, ale nie pozwala też zapomnieć, że tuż za rogiem śpi śmierć. A jak się zbudzi, to nas zje.
Polska wieś lat 70. oczami dziecka. Dwunastoletni Rysiek ze wsi Tuklęcz marzy tylko o jednym – by grać i śpiewać w wiejskiej kapeli. Nie ma jednak ani instrumentu, ani odwagi, żeby porozmawiać o swoim marzeniu z ojcem, grabarzem, z którym popołudniami chodzi na cmentarz przygotowywać groby dla wciąż żyjących członków rodziny. Gdy po ukończeniu drugiego grobu umiera kolejna osoba, ojciec próbuje zrzucić winę za śmierć na Ryśka, ten bowiem śpiewał przy żywych pogrzebowe pieśni. Chłopiec zaczyna wierzyć w moc swojego śpiewu, nie chce jednak porzucić marzeń o śpiewaniu w kapeli. "Wniebogłos" Aleksandry Tarnowskiej jest jej powieściowym debiutem.
Brawurowy debiut. Miasto między Zabrzem a Rybnikiem. Niedaleko stąd do Toszka, niemieckiego Tost, z wielkim domem wariatów. W latach wojny był tam obóz jeniecki dla Anglików. Uwieczniają go co najmniej trzy książki. Jedną z nich napisał sir P.G. Wodehouse. Potem funkcjonowało więzienie NKWD. Trzy tysiące ofiar. Tego się z Kundli nie dowiemy. Minęło ćwierć wieku. Miasto jest wysypiskiem rozbitków. Niepełne rodziny, podwójne tożsamości, poharatane dusze. Śląscy autochtoni, przesiedleńcy z Kresów, Żydzi, Romowie, Niemcy. A nad tym wszystkim – instancja narracyjna, która widzi wszystko osobno. Bo scalić się tego nie da. To miejsce, gdzie pękła więź języka i świata, gdzie króluje niekonkluzywność, a w codzienności otwiera się egzystencjalna otchłań. Proza Groniec balansuje na skraju tej przepaści - zwykłej i niezwykłej zarazem - ze sprawnością literackiego ucha i języka, jakiej zazdrości się nie tylko debiutantom. Eliza Kącka KATARZYNA GRONIEC o sobie: Jestem piosenkarką. Urodziłam się w Zabrzu 22.02.1972. Nie podobało mi się, że w tej dacie jest tak dużo dwójek. Szybko zaczęłam mówić, ale nie chciało mi się chodzić. Żeby mnie sprowokować do wysiłku, zabierano mi zabawki i kładziono je trochę dalej niż na wyciągniecie ręki. Bawiłam się palcami. Piosenkarsko zadebiutowałam na komunii siostry, mając półtora roku. Ku ogólnej konsternacji - Mazurkiem Dąbrowskiego. Lubiłam pisać ale nienawidziłam dwójek i pytania: jak ktoś, kto tyle czyta, może walić tyle ortów? Postanowiłam komunikować się śpiewem. Po pięćdziesiątce nabrałam odwagi.