Menu

Franz Maciej

Kampania polska 1939 r. nadal budzi zainteresowanie historyków. I nie tylko ich. Jest ciągle obecna w dyskursie politycznym, społecznym oraz kulturowym. Od Helu po Stanisławów przez ponad miesiąc żołnierz polski bił się i ani na chwilę nie odłożył broni, a gdy musiał opuścić ziemię ojczystą, to o jego walce przypominała dumnie powiewająca bandera polskich okrętów, które pozostały niezdobytym skrawkiem polskiego państwa. W książce ukazano pięć epizodów II wojny światowej: obronę Wybrzeża w 1939 r., udział Polskiej Marynarki Wojennej w walkach na Atlantyku, obronę polskich Kresów Wschodnich, walkę o niebo nad Wielką Brytanią, losy Polaków ewakuowanych do Rumunii i tam internowanych. Opis tych pięciu nieoczywistych bitew ma nie tylko wnieść do dyskursu o losach Polski i Polaków w II wojnie światowej nowe akcenty oraz poszerzyć spojrzenie na ich boje w latach 1939–1945, lecz także przypomnieć, że każda kolejna kampania miała początek w zmaganiach na ziemiach polskich. Udział Polaków w II wojnie światowej może wydawać się oczywistością, jednakże nigdy dość przypominania, że to żołnierz polski walczył na frontach tejże wojny od pierwszego do ostatniego dnia.
Maria Mazurkiewicz, która w 1929 roku złożyła na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie rękopis swojej rozprawy doktorskiej, jest niestety osobą bardzo tajemniczą. Pewnym tropem do odbudowania jej biografii mogą być losy rodziny Mazurkiewiczów mieszkającej w II Rzeczypospolitej, w miejscowości Jarosław, w powiecie kamionieckim na terenie województwa tarnopolskiego. Tam, na początku XX wieku, na świat przyszła Maria Mazurkiewicz. Co prawda Maria nie urodziła się w Jarosławiu, ale w Batiatyczach, ale młodość spędziła już w nowym miejsc zamieszkania. Jej rodzina pochodziła z Bruchnala i przez wiele lat utrzymywała się z gospodarstwa wiejskiego. Ojciec Marii, Tomasz Mazurkiewicz, był listonoszem, co zapewniało rodzinie utrzymanie. Niestety brakuje potwierdzenia, czy to młoda Maria Mazurkiewicz z Bruchnala podjęła studia we Lwowie. Jeśli tak, to na pewno należała do ubogich studentów korzystających z pomocy stypendialnej. Innym możliwym śladem losów młodej historyczki jest rodzina Marcina i Antoniny Mazurkiewicz z domu Gąsiorowskiej, którzy mieszkali w Brzeżanach, także na terenie województwa tarnopolskiego. Marcin Mazurkiewicz był właścicielem zakładu budowlanego, co zapewniało rodzinie odpowiednie dochody, zaś Antonina, pochodząca z rodziny szlacheckiej, zajmowała się dziećmi. Doczekali się syna Feliksa Jana, późniejszego majora Wojska Polskiego i czterech córek. Zasoby majątkowe rodziny i bliskie związki z Lwowem mogłyby wskazywać, że to także może być trop w odtworzeniu historii autorki prezentowanego rękopisu. Niestety brakuje wspominanej już dokumentacji przewodu doktorskiego, co uniemożliwia ostateczne oceny i zdecydowane wskazanie, który z tych życiorysów jest bardziej prawdopodobny. Z pewnością jedno nie budzi wątpliwości – Maria Mazurkiewicz należała do grona historyczek tworzących tzw. młodą lwowską szkołę historyczną. Druga wojna światowa, represje ze strony totalitaryzmów: niemieckiego i sowieckiego, odebrały im prawo do przyszłości. Dziś przywracamy Marię Mazurkiewicz i jej dzieło polskiej historiografii z niebytu, na które próbowane je skazać.
Historia wojen morskich obfituje w opisy wielu kampanii, bitew i starć. Rozpala umysły nie tylko historyków, miłośników okrętów, ale również tych dla których morze i okręty stają się atrakcją w kilka dni co roku. Jest coś niezwykłego w ludzkim marzeniu by władać morzami, oceanami świata. Jest coś niezwykłego w szumie wiatru, gdy okręt powoli przyspiesza i odkłada większa falę, rozcinając toń morza swoim dziobem. Ile razy człowiek staje na pokładzie takiej jednostki czuje się wyjątkowo. Może właśnie dlatego historia wojen morskich ciągle cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Druga wojna światowa była nie tylko największym z konfliktów zbrojnych jaki dotknął świat, ale także starciem wielkich potęg na morzu. Zgromadzone ogromne siły i środki, odbudowane lub unowocześnione w okresie dwudziestu lat, które minęły od zakończenia Wielkiej Wojny, teraz miały ponownie stanąć do walki o panowanie nad morzami. I tym razem, ponownie, wojna miała swoim zasięgiem objąć wszelkie akweny. Starcia, których widzem miała stać się ludzkość, dotknęły nie tylko Oceanu Spokojnego, gdzie do walki stanęła flota Cesarstwa Japonii rzucając wyzwanie flotom kilku państw alianckich, czy Oceanu Atlantyckiego na wodach, którego rozegrać się miała najdłuższa bitwa morska o panowanie nad tym akwenem. Wojna dotarła także na dużo mniejsze morza, jak Czarne, Czerwone czy Bałtyckie, wszędzie niosąc za sobą bohaterstwo oficerów i marynarzy, radość zwycięstw i tragedię klęski w morskich odmętach. Nigdy dotąd wojna na morzu nie była tak totalna. Prowadzono ją na wodzie, pod wodą, nad wodą, wykorzystując do tego wszelkie możliwe środki przenoszenia uzbrojenia. Choćby z tego powodu warto by te wydarzenia zyskały sobie właściwe miejsce w świadomości miłośników historii.
Prezentowany tom podejmować będzie działania bojowe wrogich flot w okresie od połowy lipca 1940 roku do końca 1941 roku w odniesieniu do niektórych elementów trwającej rywalizacji o panowanie na Morzu Śródziemnym, a więc czas, gdy właśnie te walki morskie nabrały szczególnie intensywnego charakteru. Był to czas nie tylko starć pomiędzy flotą włoską i brytyjską, jak choćby bitwy koło Przylądka Passero, ale również coraz większej dominacji sił włoskich zwłaszcza we wschodniej części Morza Śródziemnego. Brytyjczycy odczuwali po klęsce ich francuskiego sojusznika coraz większe problemy na tym akwenie, dla których rozwiązaniem nie było ani utworzenie zespołu Force H w Gibraltarze, ani utrzymywanie aktywności sił śródziemnomorskich operujących z bazy w Aleksandrii.
Druga wojna światowa była konfliktem, który swoim zasięgiem obejmował kolejne tereny i państwa. Po krwawej i raczej trudniejszej niż przewidywano wojnie z Polską, wojska niemieckie odniosły kilka błyskotliwych zwycięstw. Udało im się w toku błyskawicznych zwycięstw zająć Danię, Norwegię, Belgię, Holandię i Francję. Pasmo sukcesów wydawało się nie kończyć. Co prawda poniosły klęskę w bitwie powietrznej nad Anglią, ale i tak przekonanie o tym, że nikt i nic nie jest w stanie ich zatrzymać, było niezachwiane.
Intensywność walk na Morzu Śródziemnym w toku 1942 roku, zwłaszcza w rejonie Malty, nie zapowiadała szybkiego i łatwego zwycięstwa strony alianckiej. Wojna na tym akwenie trwała już kolejny rok i jakoś trudno było dostrzec choćby tylko sygnały nadchodzącego zwycięstwa. Walki o uratowanie Malty od niechybnej klęski i prowadzenie z wielkim uporem przez stronę brytyjską, ale ze względnie niewielkimi sukcesami, kontynuowanej równocześnie wojny podwodnej także nie sygnalizowały, że Alianci uzyskali jakąś znaczącą przewagę w tej wojnie. Tym bardziej, że także na innych frontach nie wszystko układało się pomyślnie. Co prawda do wojny włączyły się Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, po tym jak zostały one zaatakowane przez Japonię, ale pierwsze miesiące walk na Pacyfiku trudno było uznać za pozytywną wróżbę na przyszłość dla sił Sprzymierzonych. Druga połowa 1942 roku pod tym względem wyglądała już lepiej, ale intensywne walki powietrzno-morskie w rejonie Guadalcanal nie były rozstrzygnięte i trudno było jednoznacznie prorokować, czy uda się złamać potęgę japońskiej floty wojennej.
100-lecie odzyskania niepodległości przez państwo polskie staje się okazją do wspomnienia tych wyjątkowych chwil, dzięki którym odrodziła się Niepodległa Rzeczpospolita. W tym samym czasie odradzała się także Polska Marynarka Wojenna. Jej 100-lecie obchodzić będziemy w tym roku równie uroczyście, jak odzyskanie wolnego państwa. Polska swoje losy bowiem związała z Morzem Bałtyckim. Czasami słabiej, czasami mocniej, ale zawsze ku temu morzu dążyła. Nie zawsze potrafiła wykorzystać posiadany brzeg morski dla realizacji swoich potrzeb, jednak od tego morza odepchnąć na stałe nigdy się nie dała.
Wojna na Morzu Śródziemnym trwająca od 1940 roku powoli zbliżała się do swojego kresu. Wielkie okręty artyleryjskie miały coraz mniej okazji, by wykazać swoje walory bojowe, zwłaszcza że napotkanie takich samych jednostek po wrogiej stronie nie było już możliwe. Dla flot alianckich przeciwnikiem pozostawała niemiecka marynarka wojenna i flota wojenna Włoskiej Republiki Socjalnej, które operowały w oparciu o okręty niższych klas – w tym podwodne – jednostki eksperymentalne, czy też siły szturmowe. To zaś oznaczało, że zamiast wielkich bitew, dominowała uciążliwa mała wojna, codzienna służba bojowa, nie mniej trudna i równie często przynosząca tragedie na morzu. Alianckie okręty podwodne operujące na wodach śródziemnomorskich od początku wojny były ważnym argumentem w toku toczonych walk. Ich działalność była zdecydowanie bardziej efektywna, niż ich włoskich odpowiedników. Także okres lat 1943-1945 był dla tego typu alianckich jednostek czasem, w toku którego osiągały sukcesy. Można odnieść wrażenie, że przez 1943 rok zbierały one żniwo swoich wcześniejszych doświadczeń i wykorzystując ostatnie ofensywne działania wrogiej floty wojennej i handlowej ponownie ruszyły na łowy. Pod tym względem kapitulacja włoskiej marynarki nie zmieniła wiele. Nadal prowadzone były ofensywne działania, tym razem skierowane już tylko i wyłącznie przeciwko niemieckim jednostkom pływającym. Okazywało się, że pomimo tego, iż wojna straciła na dotychczasowej intensywności, okazji do sukcesów nie brakowało, zwłaszcza w rejonie Sardynii, Korsyki, przy południowych wybrzeżach Francji, czy nawet na wodach egejskich. Zagrożenie ze strony alianckich okrętów podwodnych było odczuwalne do końca wojny i do ostatnich dni prowadzonych walk nie były one wycofywane z morza do własnych portów.
Dzieje świata są historią kobiet i mężczyzn, choć ta pisana bardziej jednak jest historią mężczyzn. Kobiety, jak w życiu, przez wieki pozostawały w cieniu, zakulisowo wpływając na losy świata, delikatniej i często inteligentniej przyczyniając się do zmian. To ich przebywanie w cieniu powodowało, że także na kartach książek, które ten świat próbują wyrwać z mroków zapomnienia, często pozostają gdzieś w oddali prowadzonych narracji. Z rzadka jedynie przebijają się w przysłowiowe światła reflektorów, by ze sceny dziejów dyrygować całym światem. Postaci, takie jak Bona Sforza, Katarzyna II Wielka czy Margaret Thatcher pozostają jednak rzadkością. Fragment wstępu
Podczas II wojny światowej przeprowadzono kilkadziesiąt dużych operacji inwazyjnych. Wybrzeża stały się polami zażartych bitew; pierwszą linią obrony przed nacierającymi siłami desantowymi. Żołnierze musieli niekiedy zdobywać plaże metr po metrze, ponosząc w walce ogromne straty. W nadmorski piasek wsiąkała krew dziesiątków tysięcy walczących. Maciej Franz opisuje wszystkie najważniejsze bitwy na plażach całego świata: planowany, ale nigdy nie zrealizowany desant wojsk niemieckich na Półwysep Helski w 1939 r., niemieckie lądowania w Skandynawii rok później, japońskie operacje desantowe na Pacyfiku i w Azji Południowo-Wschodniej czy wreszcie walki Armii Czerwonej i aliantów zachodnich podczas operacji desantowych w różnych częściach świata: w Europie, Azji, Afryce i na Pacyfiku. Sytuacja na brzegu była daleka od oczekiwanej. Nie tylko czołgi zostały rozbite, ale także oddziały piechoty zostały przygniecione ogniem przeciwnika. Walki na brzegu prowadzone były w dramatycznych warunkach, a przewaga wojsk niemieckich była ogromna. W tej sytuacji generał J.H. Roberts nakazał lądowanie żołnierzom Fusiliers Mont-Royal, którzy pełnili funkcję odwodu bojowego dla sił desantowych. O godzinie 7.00 znaleźli się na brzegu i natychmiast weszli do walki. Niestety także oni ponieśli ogromne straty, a ogień niemiecki nadal prowadzony był bardzo sprawnie. Szybko zorientowano się, że utrzymanie nawet tych pozycji, które udało się uzyskać w pierwszych chwilach desantu, będzie niemożliwe. (...)
owstanie kozackie pod przywództwem Krzysztofa Kosińskiego, nie doczekało się do tej chwili w polskiej historiografii kompleksowego opracowania w postaci monografii. W drugiej połowie lat 20. XX wieku, na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie powstała rozprawa naukowa autorstwa Teodora Zagalaka, która temat ten podejmowała. Nigdy nie ukazała się drukiem, toteż ten nieznany dotąd rękopis, odnaleziony po niemal 100 latach, pozostaje nie tylko świadectwem dokonań szkoły lwowskiej, ale także ważnym fragmentem polskiej kultury, którą próbowano skazać na zapomnienie. Oparta o ówcześnie dostępne źródła i literaturę, jest jedną z pierwszych w polskiej historiografii próbą analizy tego powstania kozackiego. Edycję uzupełnia jeden z pierwszych, powstały w gronie lwowskich historyków, anonimowy rękopis, będący próbą syntezy wojen polsko-kozackich w XVII wieku. Także i ten unikalny rękopis jest fragmentem polskiego dziedzictwa narodowego, który przez blisko 100 lat pozostawał niedostępnym dla polskich historyków. opracowanie, wstęp naukowy, przygotowanie do druku Maciej Franz
Maciej Franz, rocznik 1969. Urodzony w Toruniu, z wyboru Wielkopolanin. Syn oficera Wojska Polskiego. Profesor, historyk, pedagog, naukowiec, od zawsze związany z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracę łączy z pasją podróżowania po Europie i poznawania jej piękna. Pisanie wierszy to dla niego odskocznia od codzienności, jak jeszcze jedna podróż. Poezja jest fragmentem poznawania świata, próby jego zrozumienia. W 2008 roku wydał pierwszy tomik „Okruchy życia”. Obecny, jest kontynuacją podróży, którą rozpoczął wiele lat temu.