Menu

Historyczna

Historyczna
Fenomenem błyskawicznej kariery człowieka, który zafascynował i otumanił wielomilionowy europejski naród, w coraz większym stopniu staje się dziś na całym świecie przedmiotem powszechnego zainteresowania. Złożyły się na to między innymi różne aspekty mechanizmu nachalnej, często prymitywnej, ale jakże skutecznej propagandy. Jednym z jej istotnych elementów była elastyczna polityka wydawnicza. Do tych, którym zawiła treść i retoryka „Mein Kampf” sprawiała trudność w percepcji programu partii hitlerowskiej, jego tezy docierać miały w postaci wydawanych w masowych nakładach umiejętnie dobranych, bogato ilustrowanych publikacji. Ich przewodnim tematem było ukazanie „wodza”, jako charyzmatycznego przywódcy narodu, a z czasem także i „genialnego stratega wojskowego” (stanowiąc przy tym też niemałe źródło osobistych dochodów Hitlera). Jednym z etapów, a i punktów kulminacyjnych tego procesu było pokonanie i rzucenie na kolana Francji – państwa uważanego za największą militarną potęgę świata zachodniego. Zadaniem i celem autorów: wydawcy i tłumacza przedstawianego reprintu było zademonstrowanie, na zasadzie „stopklatki”, jednej z typowych, klasycznych publikacji okresu „tysiącletniej rzeszy”, książki, która miała ukazać przebieg łatwej „ładnej” wojny. Nie od rzeczy będzie tu przypomnieć, że wojenne podboje Hitlera poprzedzone były ciągiem zdumiewających swą skutecznością posunięć dokonywanych pod pretekstem obrony jego rodaków uciskanych rzekomo w państwach sąsiadujących z Niemcami. Dość nieoczekiwanie ten motyw, o charakterze nacjonalistycznych i imperialistycznych ciągot, zyskał ostatnio na złowrogiej aktualności - i to właśnie stało się bezpośrednim impulsem do wydania reprintu „Z Hitlerem na Zachodzie”. Tłumaczenie i opracowanie wersji polskiej: Rajmund Szubański. Publikacja w języku polskim i niemieckim.
Józef Tyszko w pierwszych dniach wojny ewakuuje się wraz ze Szkołą na południe, trafia na krótko do sowieckiej niewoli i ostatecznie ucieka przez „zieloną granicę” do Rumunii, dalej przez Liban do Francji aż w końcu dociera do Anglii. Tu, po ponownym przeszkoleniu, podejmuje służbę w 301 dywizjonie bombowym. W 1942 r., podczas dwunastego lotu bojowego, pilotowany przez niego Wellington zostaje zestrzelony nad Belgią. Cała załoga ratuje się na spadochronach, a on sam przedziera się przez tereny okupowane i już po czterech dniach zjawia się w konsulacie brytyjskim w San Sebastian w Hiszpanii. Później aż do końca wojny lata prawie po całym świecie w elitarnym 24 dywizjonie dla alianckich VIP-ów. Po wojnie podejmuje trudną decyzję pozostania na emigracji w Anglii. Pracuje w wojsku i różnych firmach związanych z lotnictwem; ostatnio w amerykańskiej Cessna. 17 stycznia 1965 r. ginie w wypadku lotniczym pod Sztokholmem. Został pochowany w Camberley, w Anglii.
Wiktor Tomir Drymmer (1896-1975), piłsudczyk, peowiak, żołnierz I Brygady, uczestnik wojny z Rosją bolszewicką, kawaler VM, oficer II Oddziału Sztabu Generalnego, polski attaché wojskowy w Estonii (1923-1927). Po powrocie z Tallina przeszedł do pracy w centrali MSZ, szybko awansując; w 1931 roku objął stanowisko dyrektora Wydziału Personalnego a od 1933 roku kierował równolegle Departamentem Konsularnym MSZ. Należał do grona najbliższych współpracowników ministra Józefa Becka. Ze względu na szeroki zakres uprawnień oraz osobiste zaufanie ministra Becka, W.T. Drymmer uchodził za człowieka silnej ręki. Zarządzając polityką personalną MSZ wymagał od pracowników służby zagranicznej kompetencji i całkowitego oddania służbie państwowej, bezwzględnie tępił korupcję i protekcję. Dążył do usprawnienia, odmłodzenia, unowocześnienia i zdynamizowania służby konsularnej II RP. We wrześniu 1939 roku kierował ewakuacją MSZ i korpusu dyplomatycznego do Rumunii. Po bezskutecznych próbach powrotu do okupowanego kraju przedostał się do Palestyny, gdzie pozostawał bez przydziału aż do śmierci generała Sikorskiego. Na Bliskim Wschodzie Drymmer należał do grona aktywnych piłsudczyków, redagując periodyk poświęcony polskiej myśli państwowotwórczej oraz pamięci Komendanta Piłsudskiego pt. „Na straży”. Po wojnie osiadł najpierw w Wielkiej Brytanii, a następnie w Kanadzie. Zmarł w Ottawie. Z „Posłowia” dr. hab. Marka Kornata: „Z pamiętnikarskiej relacji Drymmera najwięcej dowiemy się o dziejach dyplomacji polskiej doby II Rzeczypospolitej, ale przede wszystkim ma ona niezastąpioną wartość jako źródło dla historii zbudowanej w krótkim czasie od podstaw służby zagranicznej. Obfitują w niepozbawione przenikliwości analizy oraz na ogół wyważone oceny. Są rzetelną relacją o sprawach państwa, pisaną oczywiście z takiej perspektywy, na jaką pozwalał autorowi sprawowany urząd. Ukazują Drymmera jako rzetelnego obserwatora życia politycznego i zarazem sumiennego państwowca”. Ostatnie spotkanie i ostatnia narada. Za kilka godzin uczestnicy tej narady mieli się znaleźć na obcej ziemi i… poza marszałkiem Śmigłym-Rydzem, nigdy już do Polski nie powrócić. Zmarli na obczyźnie. Nagle drzwi od pokoju narad otworzyły się. Ukazał się w nich marszałek Śmigły, spokojny, opanowany, sprawny i elegancki. Z uśmiechem przywitał się ze mną i robiąc krok w kierunku otwartych drzwi, powiedział: „A więc tak jak umówiliśmy się, Panie Prezydencie, ja pozostaję z wojskami”. Zasalutował i wyszedł.
"Polskie Mausery" - według autorów niniejszego opracowania, to pojęcie dotyczące zarówno broni wyprodukowanej w innych krajach, która w wyniku splotu wydarzeń historycznych znalazła się na uzbrojeniu Wojska Polskiego, jak również broni wyprodukowanej przez rodzimy przemysł. W pracy poruszono sprawy, na które w dotychczasowych opracowaniach w naszym kraju nie zwracano, zdaniem autorów, należytej uwagi lub też ich dotychczasowa interpretacja nie w pełni odpowiada aktualnym ustaleniom. Książka nie zawiera zbyt wielu technicznych opisów (poza niezbędnymi) dotyczących zasady działania broni, ponieważ byłoby to powielaniem treści już istniejących wydawnictw. Autorzy skupili się na takim przedstawieniu interesującego ich systemu broni, aby Czytelnik mógł stosunkowo łatwo zrozumieć, czym różni się na przykład karabin wz. 1898 produkcji niemieckiej od polskiej, czy też niemiecki karabinek wz. 1898 AZ od polskiego karabinka wz. 1898 PWU. Materiał ilustracyjny przygotowano w taki sposób, aby łatwo można było identyfikować różne wersje broni systemu Mauser 98.
Kilkusethektarowe jezioro Siemień leżące w pobliżu Parczewa do jesieni 2007 r. kryło w sobie zagadkę związaną z losami jedynego, w 1939 r. najnowocześniejszego wodnosamolotu znajdującego się w dyspozycji polskiej Marynarki Wojennej – wodnosamolotu pływakowego typu CANT Z-506 B Airone (Czapla) konstrukcji włoskiej. Historia brawurowego przelotu tego hydroplanu i jego załogi na trasie z włoskiego z Monfalcone koło Triestu do nad bałtyckiego Pucka w przeddzień wybuchu II wojny światowej oraz dalsze jego losy i załogi podczas Wojny Obronnej 1939 r. mogą śmiało służyć za kanwę sensacyjnego filmu. Jednak historia CANT-a nie zakończyła się wraz z wrześniową klęską. Od kilkudziesięciu lat miejsce, w którym we wrześniu 1939 r. został zniszczony ten ogromny wodnosamolot Morskiego Dywizjonu Lotniczego, Siemieński Staw – jezioro Siemień, stanowiło magnes przyciągający pasjonatów, badaczy, historyków i poszukiwaczy pragnących dopisać ostatni rozdział w jego w wielu miejscach niesamowitej historii. Udało się to dopiero upartemu badaczowi przeszłości, red. Adamowi Sikorskiemu z TVP w Lublinie. Skąd jednak w 1939 r. nad Bałtykiem i na terenie Lubelszczyzny wzięła się ta niezwykła maszyna? Vigna di Valle położone jest na północ od Rzymu. Nad wielkim jeziorem znajduje się tam Museo Storico Aeronautica Militare di Vigna Valle. W gronie wielu interesujących eksponatów samolotów używanych w XX wieku przez lotnictwo włoskie, znajduje się przykuwający oko rozmiarami, majestatyczny wodnosamolot pływakowy. Jedyny na świecie CANT Z-506 Airone, który eksponowany jest w głównym hangarze. Dwa jeziora, w dwóch krajach Europy spajają historię polskiej Czapli, wodnosamolotu pływakowego polskiego lotnictwa morskiego, którego spora część unikatowych elementów konstrukcyjnych znajduje się w zbiorach Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Zwiedzanie Krakowa rozpoczynamy zwykle na Plantach. Powstały one w miejscu dawnych murów obronnych i fosy miejskiej. Stąd tylko krok do jednej z wizytówek królewskiego miasta, jaką jest średniowieczny zespół obronny składający się z Barbakanu, Bramy Floriańskiej i fragmentu dawnych murów obronnych z basztami Pasamoników, Stolarską i Ciesielską oraz Arsenałem Miejskim. Mimo że budowle te stanowią jedynie cząstkę dawnego miejskiego kompleksu fortyfikacyjnego, nadal imponują swą potęgą i majestatem. Strzegąc przed nieprzyjaciółmi królewskiego miasta, należały do jednych z najpotężniejszych obwarowań miejskich nie tylko na terenach ówczesnej Polski. Krakowskie fortyfikacje rozrastały się wraz z postępem w sztuce obronnej aż po XX wiek. […] Przedmiotem naszego zainteresowania będą nie tyle same zespoły i obiekty fortyfikacyjne, ile raczej cel ich powstania. Prześledzimy historię oblężeń i rozwoju sztuki obronnej Krakowa na przestrzeni przeszło siedmiu wieków. […] Ktoś powiedział, że Kraków jest tak stary, że nikt nie zna w pełni jego historii. Niech niniejsza praca będzie przyczynkiem do lepszego poznania jego historii militarnej. (ze Wstępu)) KSIĄŻKA WYDANA W KOEDYCJI Z WYDAWNICTWEM WINGERT
Sztuka wojenna kawalerii polskiej w latach 1921-1939 w jej aspektach taktycznych i operacyjnych, a więc założenia jej taktycznego użycia, a także koncepcje jej operacyjnego wykorzystania nie doczekała się dotychczas całościowego opracowania. Postęp w badaniach nad dziejami Wojska Polskiego nie wyeliminował wielu nadal istniejących luk. Istniejące do końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku utrudnienia pozanaukowe w postaci ingerencji cenzury oraz obowiązująca ideologia spowodowały, że dzieje wojskowości polskiej w latach 1921-1939 zostały opracowane w sposób nierównomierny. Poza wymienionymi przeszkodami kolejną stanowi ogrom materiałów źródłowych znacznie rozproszonych i niekompletnych, co nie zachęca do podejmowania badań w tym obszarze. Pomimo narastania tematyki badawczej odnoszącej się do tego okresu wciąż istnieje potrzeba prowadzenia szerokich badań nad wojskowością polską w okresie 1918-1939. Problem ten odnosi się także do trzeciego pod względem wielkości rodzaju broni, jakim była kawaleria. W dotychczasowej literaturze dotyczącej zarówno polskiej sztuki wojennej, jak i roli oraz miejsca poszczególnych rodzajów broni, na ogół trafnie określono cel utrzymywania tak dużej liczby kawalerii i przeznaczone dla niej zadania w konstruowanych ówcześnie planach mobilizacyjnego rozwinięcia i planach operacyjnych. Brak jest jednak pogłębionej analizy założeń użycia kawalerii zarówno w wymiarze taktycznym, jak i operacyjnym. Ponadto na przestrzeni lat ukazało się wiele publikacji, które poruszają problematykę użycia kawalerii w operacji i w walce jako jeden z wątków, zazwyczaj w sposób ogólny bądź dotyczą tylko wybranych aspektów, stając się przyczynkami do tematu. Nierzadko w pracach tych brak jest elementu stanowiącego istotę warsztatu historyka – wyjaśniania, brak jest odpowiedzi na podstawowe dla historyka pytanie: dlaczego tak się stało? brak odpowiedniego naświetlenia związków przyczynowo-skutkowych na osi czasu. Dlatego też autor niniejszego opracowania dostrzegł potrzebę wypełnienia tej luki w polskiej historiografii wojskowej. Niniejsza praca jest pierwszą próbą całościowego przedstawienia problematyki koncepcji operacyjnego użycia oraz taktyki kawalerii samodzielnej Wojska Polskiego w latach 1921-1939. Dążąc do możliwie pełnego przedstawienia omawianej problematyki, niezbędne było szersze spojrzenie na kwestie sztuki wojennej Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej, celem sformułowania właściwych ocen i wniosków. Stąd też, aby w sposób całościowy i syntetyczny nakreślić tytułowy problem, autor uznał za zasadne ujęcie podjętej problematyki w szerszym spektrum obejmującym czynniki zarówno polityczno-militarne, jak i finansowo-ekonomiczne, warunkujące funkcjonowanie Wojska Polskiego w okresie zakreślonym ramami chronologicznymi niniejszego opracowania.
Odradzająca się po latach niewoli Rzeczpospolita uzyskała dostęp do niewielkiego, mierzącego raptem 75 km pasa wybrzeża, na którym poza przystaniami rybackimi nie było żadnego portu. Mimo, że Rzeczpospolita ponownie uzyskała dostęp do morza, napotkała na swej drodze problemy natury gospodarczej, politycznej i militarnej. Jedną z najważniejszych kwestii była wówczas możliwość kontynuowania walk w obronie granic oraz możliwość sprowadzania materiału wojennego z zagranicy. Port Wolnego Miasta Gdańska z którego mogła korzystać Rzeczpospolita, był ze względów bezpieczeństwa nieodpowiedni. Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi i staraniom rządu polskiego udało się pozyskać 47 ha skrawek ziemi, który stał się zalążkiem Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Zabezpieczenie interesów suwerennej i niepodległej Rzeczpospolitej nad Bałtykiem było „solą w oku” Rzeszy Niemieckiej i Wolnego Miasta Gdańska. Rozbudowa umocnień polowych i nieustanne szkolenia żołnierzy na wysuniętej placówce doprowadziły do stworzenia zabójczej maszyny wojennej. Garstka polskich żołnierzy i zmobilizowanych pracowników cywilnych, stawiła czoła Niemcom, którym zdawało się, że zdobycie Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte będzie tylko formalnością. Siedmiodniowe zmagania dowiodły właściwego rozplanowania poszczególnych schronów i pozycji obronnych. Polacy posiadający znikome, w porównaniu do Niemców, siły i środki wykazali nie tylko męstwo i hart ducha, ale również wysokie morale, które pozwoliło trwać żołnierzom polskim na zagruzowanych i niemalże niemożliwych do obrony stanowiskach bojowych. Żołnierze Westerplatte, pochodzący ze wszystkich warstw społecznych, różnych domów, stanęli ramię w ramię broniąc Ojczyzny. Publikacja ukazuje siedem dni bohaterskiej obrony m.in. przez pryzmat wspomnień i relacji żołnierzy obydwu walczących stron. Dopełnieniem całości jest bogaty zestaw map oraz ilustracji, które obrazują czytelnikowi pojąć czym była obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte i dlaczego obrońcy przeszli do annałów historii Polski.
Przez 63 dni Powstania Warszawskiego batalion „Czata 49” przeszedł bardzo długi i krwawy szlak bojowy z Woli przez Stare Miasto, Śródmieście, Czerniaków, Mokotów skończywszy znów w Śródmieściu. Żołnierze „Czaty 49” wzięli udział w dramatycznych i krwawych walkach o takie obiekty jak choćby: cmentarze na Woli, magazyny na ul. Stawki, Dworzec Gdański, szpital św. Jana Bożego. Walczyli również podczas trudnych i przypłaconych wieloma ofiarami akcjach, takich jak: próba połączenia sił AK z Żoliborza i Kampinosu ze Starym Miastem, desant na pl. Bankowy, obrona przyczółka Czerniakowskiego i wiele innych. Niniejsza publikacja zawiera relacje oraz wspomnienia byłych żołnierzy batalionu Armii Krajowej "Czata 49", które pochodzą z zasobu Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Dokumenty te stanowią uzupełnienie do monografii napisanej przez autora pt. "Batalion Armii Krajowej Czata 49 w Powstaniu Warszawskim".
Oddajemy do rąk czytelników wspomnienia ministra spraw zagranicznych Józefa Becka składające się z trzech szkiców: Preliminaria do wojny 1939 roku, Komentarze do dyplomatycznej historii wojny 1939 roku, oraz najkrótszy, niedokończony – 20 lat polityki międzynarodowej. Fragmenty studium.... Zostały one podyktowane przez Józefa Becka w czasie internowania Rumunii na przełomie 1939/40 roku oraz w ostatni, w marcu 1943 roku. Obecna edycja, oparta na wydaniu paryskim z 1990 roku, w benedyktyńskim opracowaniu profesor Anny Marii Cienciały, została gruntownie przejrzana, poprawiona i uzupełniona, jak również wzbogacona obszernym materiałem ikonograficznym dokumentującym koleje życia i kariery politycznej autora szkiców. Ponadto zawiera ona krótkie omówienie dorobku naukowego profesor Cienciały, pióra prof. Marka Kornata oraz posłowie do wydania krajowego. Całość dopełnia obszerny aneks zwierający 36 dokumentów źródłowych, o fundamentalnym znaczeniu dla polskiej polityki zagranicznej w latach 1918-1939, od artykułów Traktatu Wersalskiego po korespondencję Józefa Becka z okresu internowania w Rumunii. Niniejszej edycji zdecydowaliśmy się nadać tytuł: Wspomnienia o polskiej polityce zagranicznej 1926-1939. Wydaje się on odzwierciedlać najlepiej treść trzech tekstów Becka. Książka liczy 418 stron tekstu i 124 fotografie w tym wiele dotąd niepublikowanych. Książka wydana pod patronatem: ministerstwa Spraw Zagranicznych, Centralnego Archiwum Wojskowego im. mjr. Bolesława Waligóry i Centralnej Biblioteki Wojskowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Książka wydana w koedycji z wydawnictwem Wingert.
Jan Rodowicz ps. „Anoda” – por., phm., oficer Batalionu AK „Zośka”, kawaler VM, dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, dnia 24.XII.1948 r. aresztowany i uwięziony w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, zginął tragicznie w czasie śledztwa w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach dnia 7.I.1949 r.... Bogato ilustrowana biografia przedstawia postać „Anody” przez pryzmat informacji zachowanych w zbiorach publicznych i prywatnych. Na pewno największa ich część pochodzi z Archiwum Baonu „Zośka” oraz ze zbiorów żołnierzy baonu. Są wśród nich m.in.: unikatowe raporty i szkice „Anody” z czasów konspiracji, z akcji wykonywanych przez Batalion „Zośka”; oryginalne opisy, szkice i mapy akcji z udziałem „Anody”: Akcji „Celestynów”, 20/21 maja 1943 r., Akcji „Sól”, 27 maja 1943 r.; Akcji „Sieczychy”, 20-21 sierpnia 1943 r., Akcji Szosy – 22/23 września 1943 r., Akcji „Wilanów” – 26 września 1943 r., Akcji „Pogorzel” – 23/24 października 1943 r., wpadki magazynu „Okęcie” – 5 lutego 1944 r., ewakuacji magazynu broni „Konrada” – 19 lutego 1944 r., Szopki GS-ów, Akcji „Jula” – Rogoźno – 5/6 kwietnia 1944 r., Bazy Leśnej – Par – 22 maja-17 czerwca 1944 r., Bazy Leśnej – Par II – 29 czerwca-25 lipca 1944 r. – większa część z nich nie była dotąd publikowana; nieznane zapiski, rozkazy i wiersze ze Zjazdu Koleżeńskiego „Zośki” w Zakopanem w 1945/1946; nieznane rysunki, szkice i obrazy „Anody”; nieznane fotografie ze Zjazdów Koleżeńskich „Zośki” i „Parasola” w Zakopanem, Szklarskiej Porębie i w Karpaczu; szereg niepublikowanych tekstów historycznych Jana Rodowicza oraz dwa nieznane jego teksty wspomnieniowe – „Akcja pod Arsenałem” i „Gęsiówka”; opis działalności „Anody” w Komisji Historycznej Baonu „Zośka” i w Biurze Archiwum Baonu „Zośka”. Nie zabraknie również informacji o aresztowaniu, przesłuchaniach, śmierci i trzech pogrzebach Jana Rodowicza. Opisani zostali również funkcjonariusze MBP, którzy przyczynili się do jego śmierci.
Utworzenie w okupowanej Polsce Polskiego Państwa Podziemnego podległego Rządowi na Uchodźstwie, przebywającemu najpierw w Paryżu a później w Londynie, było ewenementem w stosunku do wszystkich państw okupowanej Europy. Oczywistą jest kwestią, że w warunkach walki z obydwoma okupantami konieczne było powołanie, zarówno w ramach struktur wojskowych jak i cywilnych, aparatu wymiaru sprawiedliwości, który miał przeciwdziałać i karać ewentualne przypadki zdrady jak i innych przestępstw godzących tak w dobro Wojska Polskiego jak i Narodu Polskiego. Podjęte, pod koniec 1939 r. i na początku 1940 r., przez przedstawicieli armii podziemnej, rozmowy z przedstawicielami środowisk prawniczych doprowadziły do konsensusu, skutkującego następnie wydaniem rozkazów o utworzeniu sądownictwa wojskowego pod nazwą Sądów Kapturowych (później zmienionej na Wojskowe Sądy Specjalne) oraz aktów normatywnych, regulujących zasady odpowiedzialności karnej i postępowania przed sądami. Początkowo sądy powstały jedynie w ramach Związku Walki Zbrojnej, a dopiero później w ramach struktur cywilnych, tj. Delegatury Rządu na Kraj. Celem publikacji jest przedstawienie działalności Sądu Kapturowego przy Komendzie Głównej Związku Walki Zbrojnej w Warszawie wraz z próbą analizy prawnej wydanych przez ten sąd orzeczeń. Nadto praca przybliża okoliczności utworzenia instytucji Sądów Kapturowych w okupowanej Polsce, przedstawia formalno-prawne podstawy ich działania, a także organów biorących udział w orzekaniu. Należy bowiem podkreślić, że w publikacjach historycznych dotyczących podziemnego sądownictwa, pomimo częstego przytaczania dokumentów archiwalnych z działalności tego sądu, żaden z autorów nie podjął kompleksowej próby takiej analizy, ograniczając się jedynie albo do przedstawienia stricte historycznego punktu widzenia sądownictwa, bądź polemiki z rozstrzygnięciami tego sądu w odniesieniu do konkretnych osób.
Czytając opracowania dotyczące września 1939 roku, nasuwa się nieodparcie dziwne wrażenie, iż przeciwnikiem armii polskiej były mniej lub bardziej zidentyfikowane oddziały niemieckie czy sowieckie pozbawione obsad – niejako odhumanizowane. Daje się też zauważyć dziwna dysharmonia – oddziały polskie, różnego szczebla, mają swoich dowódców, podwładnych, po prostu ludzi, wtłoczonych w wielką machinę Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej. Po stronie agresorów natomiast padają czasem nazwiska Hitlera, Stalina, dowódców grup armii czy samych armii, ale już dowódcy dywizji czy pułków Wehrmachtu lub RKKA są rzadkością, a dowódcy baonów to niemal „białe kruki". A przecież to ważne, aby znać nazwiska tych, co przyczynili się bezpośrednio lub pośrednio do wymordowania milionów obywateli Rzeczypospolitej, spowodowali gigantyczne straty w kulturze, nauce, gospodarce, zdewastowali niemal całą Europę... Spowodowało to, że autor postanowił podzielić się z innymi swoim opracowaniem i w niedoskonały sposób, choćby częściowo, tę lukę wypełnić. Aby przybliżyć strukturę organizacyjną niemieckich sił zbrojnych, podane zostały w formie uproszczonej także obsady naczelnych władz wojskowych III Rzeszy (Oberkommando der Wehrmacht) oraz trzech samodzielnych rodzajów wojsk: wojsk lądowych (Oberkommando des Heeres), lotnictwa (Oberkommando der Luftwaffe) i marynarki wojennej (Oberkommando der Kriegsmarine). W każdym z tych rodzajów wojsk zostały przedstawione składy i obsady personalne niemieckich jednostek i oddziałów uczestniczących w agresji na Polskę, w ramach operacji Fall Weiss. Obsady te, jeśli chodzi o wojska lądowe, ograniczone zostały do szczebla kompanijnego i równoważnych odpowiedników, a w przypadku lotnictwa do szczebla dywizjonu. Występują oczywiście pewne odstępstwa od tej reguły, zwłaszcza jeśli chodzi o samodzielne oddziały niższego szczebla. Takie rozwiązanie było podyktowane chęcią uniknięcia zbyt dużych dysproporcji w obsadach poszczególnych oddziałów. Zresztą i tak występują one dość licznie, gdyż nie udało się nawet ustalić wszystkich dowódców pułków... W części „niemieckiej" znalazł się również niewielki rozdział poświęcony armii słowackiej. Umieszczenie go tym miejscu wiąże się z faktem, iż samo państwo słowackie posiadało ograniczoną suwerenność i faktycznie jego istnienie zależało od dobrej woli Adolfa Hitlera. Poza tym armia słowacka była całkowicie podporządkowana Niemcom, a oddziały uderzające na Polskę podlegały dowództwu 14. Armii. Nieco inna sytuacja wystąpiła odnośnie armii sowieckiej. Udało się odnaleźć chyba pełny wykaz związków operacyjnych, wielkich jednostek, oddziałów i pododdziałów uczestniczących od 17 września 1939 r. w agresji na Polskę. Jednak i ten wykaz nie jest pozbawiony błędów, gdyż np. w dokumentach operacyjnych z tamtego okresu występują pułki artylerii, których w tymże brak. Można więc domniemywać, iż braki mogą wystąpić PER ANALOGIAM i w innych przypadkach. Autorowi nie udało się jednak tego ostatecznie rozstrzygnąć.
Na temat motoryzacji armii ukazało się już wiele opracowań szczegółowych i ogólnych, pamiętników i wspomnień, lecz książka „Samochody pancerne. Historia, organizacja, opis, taktyka, wykorzystanie i zwalczanie”, wydana w 1928 roku zajmuje w tej grupie miejsce szczególne. Autor, porucznik Leonard Furs-Żyrkiewicz, przedstawił ówczesny stan wiedzy na temat nowej broni rzetelnie i wyczerpująco, prowadząc narrację w taki sposób, że jego opracowanie jest także i dziś fascynującą lekturą. Oddając do rąk Czytelników reprint książki „Samochody pancerne” staraniem księgarni „Historyczna” i Centralnej Biblioteki Wojskowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, pragniemy także przybliżyć postać Leonarda Furs-Żyrkiewicza, zasłużonego teoretyka broni pancernych, który swą głęboką wiedzę potrafił wykorzystać także praktycznie, na różnych stanowiskach dowódczych w linii i w szkolnictwie wojskowym. Dowódca 7 Batalionu Pancernego w Grodnie ppłk Piotr Rudzki napisał o nim w listopadzie 1938 roku: „Zdradza duże zainteresowanie raczej w pracy naukowej lub w sztabach – do której bardziej się nadaje.” W końcu lat 20. i w latach 30. XX wieku mjr Leonard Furs-Żyrkiewicz wydał kilka publikacji poświęconych zagadnieniom broni pancernych, m.in. „Samochody pancerne. Historia, organizacja, opis, taktyka, wykorzystanie i zwalczanie” (1928), „Co każdy żołnierz o samochodach pancernych wiedzieć powinien” (1930), „Zwalczanie samochodów pancernych” (1932), „Bierna obrona przeciwpancerna i czołgi ziemnowodne” (1933), „Czołgi wczoraj, dziś i jutro” (1937) „Od słoni bojowych do latających czołgów” (1939). Opracował także dwadzieścia dziewięć tablic wyszkoleniowych. Publikacje te przyjęto z zainteresowaniem, doceniając ich poziom merytoryczny i znaczenie dla rozwijanych wojsk pancernych. Dowódca Okręgu Korpusu nr 1 gen. bryg. Jan Karol Wróblewski wyraził uznanie dla jego pracy: „Porucznikowi Żyrkiewiczowi Leonardowi z 2. Szwadronu Samochodów Pancernych wyrażam uznanie za dobre opracowanie tematu „Użycie samochodów pancernych w manewrze odwrotowym i osłonie odwrotu”, nadesłanego na konkurs prac indywidualnych.” Również Dowódca Broni Pancernych płk Józef Koczwara w 1937 roku chwalił rotmistrza: „Po dokładnym zapoznaniu się z treścią opracowanego przez rtm. Furs Żyrkiewicza studium o broni pancernej Rosji z zadowoleniem stwierdzam, że rtm. Żyrkiewicz wywiązał się z powierzonego mu zadania bardzo dobrze, dając w stosunkowo krótkim czasie tak szerokie i rzeczowe opracowanie tematu.
Armija polska we Francji w świetle faktów jest krótkim, skromnym opowiadaniem, nakreślonym z pamiętnika żołnierskiego - epizod rozlicznych przeżyć bojownika wolności, Wincentego Skarzyńskiego. Autor ukazuje nam szczegóły, dotyczące Armji Polskiej w Ameryce, później nazwanej "Armją Polską we Francji" lub popularnia "Armiją Hallerowską". Opis przybycia statku amerykańskiego z pierwszym bataljonem jest naprawdę wzruszający, niemniej uderzają czytelnika swą energią sceny z frontu francuskiego i tragedja bezowocnego czekania Armji Polskiej powrotu do Ojczyzny przez Berlin lub Gdańsk. Powitanie wysłanników ówczesnego naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego przez Generała Hallera jest końcowym epizodem wspomnień i jest jakby symbolem scalenia się wojskowego i politycznego odradzającej się Rzeczypospolitej, dla której przelewała się krew polska na wszystkich frontach gigantycznych zmagań, dla której popłynęła krasnym strumieniem w bohaterskiej obronie Lwowa i Warszawy. Autor starał się pozostawać zawsze w ukryciu, nie wysuwał dla zaszczytów i honoru swej osoby - to też nie umiano, czy nie chciano go poprzeć... z pewnością jednak zyskał jedno pewne przekonanie, że służył ojczyźnie według wszystkich swych sił i to przekonanie starczy mu za wszystkie nagrody ludzkie.
W 70.rocznicę aresztowania przez niemieckiego okupanta Komendanta Głównego Armii Krajowej, gen. bryg. Stefana Roweckiego, znanego najbardziej pod pseudonimem – „Grot”, pragniemy tym wydawnictwem przypomnieć, że dowódca AK miał także ogromny dorobek twórczy w zakresie piśmiennictwa militarnego. W latach 1916 – 1942 opublikował 114 prac, zarówno o charakterze historycznym w periodykach wojskowych, jak i teoretycznym dotyczącym najistotniejszych zagadnień współczesnego pola walki. Wiele opracowań Stefana Roweckiego prezentuje myśl wojskową aktualną do dnia dzisiejszego, wiele z nich stało się kanwą nowoczesnych rozwiązań teoretycznych w tym zakresie. Oficer polskich formacji wojskowych od grudnia 1914 roku, znał dobrze problematykę militarną, umożliwiając często kolegom „po fachu” praktyczne poznawanie istotnych zagadnień. W tym aspekcie nieznanym wątkiem biografii Stefana Roweckiego jest jego inicjatywa jako podpułkownika Sztabu Generalnego, której realizację rozpoczęto w początkach 1925 roku: kursy samochodowe w Towarzystwie Wiedzy Wojskowej w Warszawie. Samochód, nowy element pola walki, wymagał poznania i „oswojenia się” z jego użyciem. Kursy, zakończone egzaminem „prawa jazdy”, umożliwiały oficerom różnych broni i służb zdobycie praktycznej wiedzy w zakresie pojazdów mechanicznych. Stefan Rowecki był utalentowanym praktykiem wojskowym, który budując obraz własnych przemyśleń, potrafił czerpać doświadczenia z minionych wojen i wyciągać wnioski, przekuwane w ramy regulaminów, podręczników, instrukcji i opracowań teoretycznych. Takim właśnie dziełem jest publikacja pt. „Walki uliczne” z 1928 roku, znajdująca się w zbiorach Centralnej Biblioteki Wojskowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego, której reprint oddajemy do rąk czytelników dzięki inicjatywie Wydawnictwa Z. P. Autor zawarł w niej kwintesencję doświadczeń rewolucyjnych w Europie po I wojnie światowej i walk 1926 roku w Polsce, tworząc opracowanie ponadczasowe, świetnie oddające skomplikowany charakter „małej wojny”, prowadzonej na obszarach miejskich. „Walki uliczne” Stefana Roweckiego to interesująca lektura, obrazująca także zainteresowania fachowe i potencjał twórczy tego wybitnego teoretyka polskiej wojskowości.
Bitwa Legionów Polskich na drodze do niepodległości. Na margines sztucznie kreowanej w czasach PRL-u nowej polskiej pamięci historycznej zepchnięto 11 listopada jako Święto Niepodległości, a rocznice wydarzeń związanych ze szlakiem bojowym Legionów wręcz starano się „wymazać” z kart polskiej historii. Taki los spotkał bitwę pod Łowczówkiem, stoczoną w dniach 22-25 grudnia 1914 r. przez świeżo sformowaną I Brygadę Legionów Polskich. W okresie międzywojennym uznawano ją za jedną z ważniejszych w szlaku bojowym Legionów, a znalazło to swój wyraz w umieszczeniu jej na jednej z tablic zawieszonych wokół Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie. W trakcie odbudowy zniszczonego podczas II wojny światowej Grobu, napis przywołujący bitwę pod Łowczówkiem został pominięty i powrócił na to honorowe miejsce dopiero po 1990 r. Sama pamięć o bitwie choć nie zniknęła, zwłaszcza wśród mieszkańców okolic Tarnowa, to została sprowadzona do roli mało ważnego epizodu wojennego. Tym bardziej należy docenić trafną inicjatywę tarnowskiego środowiska historycznego, aby „przywrócić pamięć” o bitwie w tak dogodnym do tego momencie, jak celebrowane w niemal całej Europie obchody roku wybuchu I wojny światowej (…) Wydawnictwo adresowane jest do środowisk naukowo-badawczych, ale niewątpliwie zainteresuje pasjonatów dziejów wojen i wojskowości. Z tego względu odegra rolę popularyzatorską i to wcale nie w wąskim zakresie poznawania przeszłości. dr hab. Tomasz Ciesielski, prof. UO