Menu

Inforteditions

Inforteditions
Lata 50. XX wieku – jeśli przyjąć narrację obecną w szeregu wspomnień i zachowanych materiałach prasowych – społeczeństwu młodego Państwa Izraela upłynęły pod znakiem nie tylko mozolnej budowy podwalin dopiero co powstałego kraju, ale i infiltracji arabskich terrorystów. Infiltratorzy ci – głównie palestyńscy – dokonywali wielokrotnie aktów pospolitego bandytyzmu, terroru, morderstw i sabotażu. Tylko w samym 1952 roku izraelskie służby porządkowe odnotowały 3 tys. tego rodzaju incydentów. Mimo podejmowanych przez policję prób zaprowadzenia porządku kolejne lata nie wyglądały bynajmniej spokojniej. Wydawać by się mogło, że tego rodzaju zagadnienia to bardziej temat dla specjalistów z zakresu kryminalistyki, niż historii – czy też jej styku z polityką – ale jednak za tymi działaniami kryło się wiele skomplikowanych zjawisk wpływających na współczesny Bliski Wschód. Ów region bowiem w końcówce lat 40. i na początku 50. XX wieku przeszedł niezwykle głębokie i drastyczne przemiany – powstały tam nowe państwa – w tym Izraela – inne podmioty prawa międzynarodowego przestały istnieć, czy zmieniły swą formułę polityczną. Tak czy inaczej nie odbyło się to na drodze pokojowej. Konflikty te z kolei były wielopłaszczyznowe, skomplikowane i by je rozwiązać (bądź chociaż do pewnego stopnia kontrolować), podejmowano rozliczne kroki. Kroki, których nie powstydziłby się Nicolo Machiavelli... (opis wydawcy)
Jazda polska, ciężkozbrojni kopijnicy Sampolińskiego i roty nadworne Jana Tarnowskiego, wykonała sprawnie bardzo ryzykowany manewr, wyruszając z pozycji zza wąwozu pugajłowskiego. Polacy, błyszczący chłodną stalą, pośród trzasku strzał uderzających o pancerze, w szybkim pędzie przesunęli się przed frontem wroga i złożywszy długie kopie uderzyli z boku na lekką jazdę moskiewską Bułhakowa-Golicy. Kawaleria moskiewska, nie mogąc się oprzeć polskiej długiej broni drzewcowej i ciężkim mieczom, uległa Polakom tym łatwiej, że zaopatrzeni w pierścienie jeźdźcy moskiewscy mogli nawet nie zdążyć dobyć swojej broni białej. Polskie roty, idące do szarży, z dużym impetem powaliły więc wśród trzasku pękających kopii pierwsze szeregi moskiewskie niczym żelazny pług wywraca kwiaty na najpiękniejszej wiosennej łące... Największa wiktoria nad moskiewską nawałnicą została odniesiona na polach orszańskich, a uczestniczyć w niej mogło nawet 100 tys. ludzi (dwa razy więcej niż pod Grunwaldem w 1410 roku). Zupełnie nie zauważa się kolejnych rocznic bitwy pod Orszą, a obecne władze białoruskie zrezygnowały z pomysłu obchodzenia 8 września jako dnia święta narodowego Białorusi. Bitwa pod Orszą niewątpliwie zatrzymała moskiewską ekspansję na zachód, podobnie jak Grunwald skruszył potęgę panów pruskich, zagrażających Polsce i Litwie od północy. Warto też dodać, że to na polach orszańskich wspaniale zaprezentowała się polska husaria, która z czasem zmieniła swój charakter, stając się elitą polskiej kawalerii. (opis wydawcy)
4 lipca od popołudnia zaczęło się zbierać na załamanie pogody. Pod wieczór lunęło rzęsistym deszczem z piorunami i z silnym wiatrem – jakby zapowiadały to, co wydarzy się od następnego dnia. Niebo zaszło ciemnymi chmurami, ubierając letni dzień w ponure barwy. Kuzyn cesarzowej służący w 9. pułku strzelców konnych de Tascher zapisał: brnęliśmy w błocie i zanurzeni w ciemnościach nocy; deszcz lał się strumieniami. W Dzienniku operacyjnym głównej armii austriackiej znalazł się taki zapis: Deszcz i grad lały raz za razem tak potężnymi strumieniami, że awanpoczty ledwo utrzymywały się w siodłach. De Castellane zanotował: Deszcz lał się strumieniami. Cesarz wsiadł na konia o północy i był na nim aż do godziny czwartej rano. Przy zapadających ciemnościach korpusy II Oudinota, III Davouta, IV Masseny przesunęły się na pozycje, z których przystąpić miały do forsowania rzeki. 
Powstanie Warszawskie to jedna z najbardziej znamienitych bitew w polskiej historii. Niepodległościowy zryw pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy ochotniczej armii i dwumiesięczna walka niepokornego miasta z niemieckim okupantem nie znajduje również porównania w historii powszechnej II wojny światowej. Niemieckie ludobójstwo (gdzie w ciągu kilku dni wymordowano 50 tys. cywilnych mieszkańców Woli), brak symetrii sił i środków walki wykorzystanych przez stronę polską oraz niemiecką, niewyobrażalne poświęcenie powstańców i cywilów, a wreszcie hitlerowska zagłada pokonanego już miasta – wszystkie te czynniki stanowią o wyjątkowości tego historycznego wydarzenia. Dla Polaków Powstanie Warszawskie to świętość, której w żaden sposób nie można szargać, a obszar miasta to niepowtarzalne miejsce praktycznie na każdym kroku poświęcone krwią Polaków. Powstanie Warszawskie to nieskazitelne klejnoty naszej historii, a najpiękniejszym diamentem jest w nich obrona Starówki. Powstańcze walki na warszawskim Starym Mieście, obok końcowych bojów na Górnym Czerniakowie, porównywane były i są do najcięższych bitew miejskich toczonych w czasie II wojny światowej, np. tej rozegranej na przełomie 1942/1943 r. w Stalingradzie. Tym bardziej należy szczegółowo przyjrzeć się toczonym tam bojom oraz przeanalizować tematykę prób przebicia niemieckiej blokady tej dzielnicy, podjętych przez polskich żołnierzy armii powstańczej pod koniec sierpnia 1944 r. ...
W historiografii wojna pomorska jest powszechnie określana jako szwedzko-pruska konfrontacja militarna na terytorium dzisiejszych północnych Niemiec i Polski. Wbrew nazwie, serii kampanii wojskowych na Pomorzu nie można uznać za odrębny konflikt zbrojny – była ona częścią wojny siedmioletniej, a działania na froncie pomorskim podporządkowane były ogólnemu planowi operacji wojskowych państw-członków koalicji antypruskiej w Europie. Szwedzko-pruskiej konfrontacji na Pomorzu nie można nazwać inaczej niż kolejną „dziwną wojną”. W omawianym okresie nie odnotowano większych bitew lądowych i morskich – jedna strona konfliktu nie dysponowała wystarczającą do tego siłą militarną, a druga nie miała niezbędnej woli politycznej. Co więcej, nie zawsze jest możliwe konsekwentne stosowanie tych charakterystyk tylko do strony szwedzkiej lub tylko do strony pruskiej. Ta niewielka książka, którą Czytelnik trzyma w rękach, jest produktem ubocznym zainteresowania autora przebiegiem bitwy pod Zorndorfem (Sarbinowem) w 1758 roku i poprzedzającej ją kampanii. Książka ogranicza się do okresu od 1757 do pierwszej połowy 1759 roku, ponieważ późniejsze wydarzenia zaczęły rozwijać się znacznie aktywniej i charakteryzowały się większym stopniem zaangażowania rosyjskich sił ekspedycyjnych w wojnę (mówimy przede wszystkim o dwóch oblężeniach Kołobrzegu w latach 1760-1761)... (opis wydawcy)
Wojna między Chile a Peru i Boliwią, zwana też często „wojną o saletrę” lub „wojną o Pacyfik”, była drugim co do wielkości, po wojnie paragwajskiej, konfliktem zbrojnym, jaki miał miejsce w drugiej połowie XIX wieku w Ameryce Południowej. Jego skutki – chociażby utrata wybrzeża morskiego przez Boliwię – odczuwalne są po dziś dzień.Konflikt ten został w literaturze polskiej niemal całkowicie pominięty. Rodzimi autorzy, jeśli już o nim pisali, koncentrowali się na ogół na działaniach morskich (np. Panowie P. Olender czy też J. Gozdawa-Gołębiowski). Działania lądowe były natomiast przedstawione w ogromnym skrócie. Autor niniejszej pracy postarał się przedstawić Czytelnikowi całkowity przebieg tej wojny. Tak więc, obok opisu działań flot państw walczących – mających niewątpliwie ogromne znaczenie, znajdzie tu Czytelnik obszerny opis sił zbrojnych stron, jak i przebiegu działań na lądzie. Zasadnicza część pracy obejmuje okres wojny regularnej trwającej w latach 1879–1881, od zajęcia Antofagasty do zdobycia przez Chilijczyków stolicy Peru. W ostatnim rozdziale Autor przedstawił zarys działań wojennych mających miejsce na terytorium Peru od upadku Limy do podpisania traktatu w Ancón w 1883 roku. Próbując przybliżyć polskiemu Czytelnikowi ten bądź co bądź „egzotyczny” temat, Autor napotkał szereg problemów, z którymi usiłował sobie poradzić. Z jakim skutkiem? Ocenę pozostawiam Wam, szanowni Czytelnicy. (opis wydawcy)
Bitwa pod Grgurevci jest znana tylko z Kroniki Jana Długosza. Opisując ją, wymienił szereg elementów, których nie mógł zmyślić, a wyglądających na wiarygodne, jak rola Serbów czy szczegóły na temat krajobrazu pola bitwy. Są tam też sprawy, które kronikarz znał, lecz które przekazywał niechętnie, jak rozstrzygająca rola konnego kusznictwa w starciu.Na korzyść wiarygodności świadczą też dokładna datacja czy wymienienie konkretnych uczestników. W czasie pisania kroniki żyli oni i zajmowali ważne stanowiska w polskim królestwie. Z pewnością nie pozwoliliby na to, by Długosz umieszczał ich w wydarzeniach, które były wytworem jego fantazji. Opis bitwy jest pozbawiony frazesów, cytatów z Biblii czy dzieł starożytnych, a jednocześnie zawiera przedstawienie szczegółów starcia, trwającego niemal dobę. W dodatku nakreślone przez kronikarza manewry polskiej jazdy są zgodne z taktyką działań konnych kuszników.Wszystko to nakazuje przyjrzeć się opisowi bitwy.Istotny jest też sam kontekst wydarzenia. Z walk polsko-tureckich w XV wieku znana jest jedynie klęska pod Warną, a z inwazji tureckiej w tym stuleciu głównie zdobycie Konstantynopola w 1453 roku. Tymczasem przez całą II połowę XV wieku chrześcijanie prowadzili skuteczną obronę przed podbojami islamu… fragment Wstępu
Z wielkim żalem jestem zmuszony konstatować fakt, iż trwający stulecia proces ekspansji i „kolekcjonowania” obcej ziemi ze strony Rosji trwa i ma miejsce w XXI wieku. Jeżeli Europa i Ameryka, jeżeli cały świat będą dalej milcząco spoglądać na agresywne działania Rosji, gruzińska tragedia może przekształcić się w tragedię światowego formatu – słowa te wypowiedziane przez prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadzego stały się prorocze. Po dwóch zwycięstwach Rosji nad Gruzją przyszła kolej na Ukrainę. Tymczasem w latach 2015–2023 kierownictwo polskiego resortu spraw zagranicznych nie tylko nie podjęło żadnych sensownych kroków w kierunku umocnienia naszej pozycji na arenie międzynarodowej, ale wręcz doprowadziło do izolacji Polski wśród państw Unii Europejskiej. W obliczu potencjalnego zagrożenia naszego kraju rosyjską ekspansją podejmowano zaskakujące decyzje, których efektem był zmierzch polskich wpływów na postsowieckim Wschodzie, z trudem wypracowanych w poprzednich dekadach. Mogliśmy obserwować, jak prominentni politycy polscy zaciekle atakując Rosję w sferze werbalnej jednocześnie podejmowali decyzje zbieżne z jej racją stanu. W tym miejscu nasuwa się pytanie czy działania te wynikały ze zwykłej ignorancji czy też były owocem głębokiej operacji specjalnej przeprowadzonej przez rosyjską Służbę Wywiadu Zewnętrznego (SWR), która w swych działaniach opiera się na mechanizmie korupcyjnym. Odpowiedź znajdziemy na kartach niniejszej pracy, obserwując zmagania prezydenta Eduarda Szewardnadzego o utrzymanie niepodległości i integralności Gruzji. (opis wydawcy)
Wojna polsko-sowiecka z lat 1919–1921 doczekała się wielu publikacji poruszających różnorodne aspekty z nią związane. Ostatnio było to szczególnie widocznych w okolicach 2020 r., gdy Polska świętowała setną rocznicę zwycięskiego odparcia Armii Czerwonej spod Warszawy. Choć bardzo poważnym problemem dla prowadzenia badań nad wspomnianym konfliktem jest od wielu lat brak dostępu do materiałów źródłowych przechowywanych w Moskwie, to przecież polskie archiwa wciąż jeszcze oferują duże możliwości zgłębienia zagadnień wydawałoby się całkiem dobrze zbadanych, jak również pozyskiwania informacji na temat osób i wydarzeń mniej eksponowanych, nierzadko kryjących się w cieniu faktów powszechnie znanych. Niniejsza publikacja została napisana jako próba przedstawienia w przystępny sposób wydarzeń rozgrywających się na Pomorzu latem 1920 r., ze szczególnym uwzględnieniem bitwy pod Brodnicą z 18 sierpnia. Pomimo tego, że zagadnienie owe było już analizowane w całości lub w wybranych aspektach w relatywnie niemałej liczbie publikacji o naukowym i popularnonaukowym charakterze, w ocenie autora nie zostało ono dotąd wyeksponowane w takim stopniu, w jaki by na to zasługiwało... Praca Przemysława Benkena dzięki akrybicznej analizie naukowej wnosi nowe treści do stanu badań nad wojną polsko-bolszewicką, w tym nad bitwą pod Brodnicą z 18 sierpnia 1920 r. Autor zachowując obiektywizm badacza, ukazał wysiłek polskich żołnierzy mający na celu wyparcie z terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, jak to określił gen. por. T. Rozwadowski w rozkazie nr 71 z 14 sierpnia 1920 r. „bolszewickiej dziczy”. (fragment recenzji dr. Arkadiusza Krawcewicza)
Połowa XV w. była niespokojnym okresem w dziejach Szkocji - dążenie Jakuba II do wzmocnienia władzy królewskiej, jego konflikt z potężnym magnackim rodem "czarnych" Douglasów, walki klanowe oraz przygraniczne starcia z Anglikami nie dawały królestwu wytchnienia. Lata 40. i 50. były szczególnie ważne dla klanów Lindsay i Gordon, które toczyły rywalizację o dominację w północno-wschodniej Szkocji. W styczniu 1446 r. u murów opactwa Arbroath doszło do zbrojnej konfrontacji, w której klan Lindsay odniósł zdecydowane zwycięstwo, jakkolwiek za cenę śmierci sir Davida Lindsay, 3. earla Crawford. Choć bitwa pod Arbroath jest jednym z lepiej udokumentowanych szkockich starć klanowych, wiele informacji na jej temat pochodzi z nowożytnych źródeł, a oddzielenie prawdy historycznej od późniejszej tradycji nie jest łatwe. Niniejsza książka jest nie tylko próbą omówienia bitwy, ale też przedstawienia jej kontekstu historycznego oraz następstw na scenie politycznej Królestwa Szkocji za panowania Jakuba II...
O strategii Chanatu Krymskiego decydowały interesy polityczne i gospodarcze tego państwa. Przez trzy i pół wieku władze Krymu wykorzystywały siły zbrojne do realizacji celów politycznych i wzbogacania się jego ludności. Armia służyła zarówno do bezpośrednich działań zbrojnych w postaci najazdu na tereny wroga, jak i do demonstracji swojej siły. Chanat Krymski praktykował budowę twierdz, zapewniając kontrolę nad swoim terytorium poprzez budowę poszczególnych umocnień lub nawet całej sieci fortów i twierdz oraz umieszczanie w nich garnizonów. Doktryna polityki zagranicznej Bakczysaraju opierała się na koncepcji utrzymania równowagi sił w regionie, uniemożliwiając jakiemukolwiek sąsiedniemu państwu wzmocnienie się poprzez osłabienie innych krajów. Przesunięcie równowagi sił w stronę jednej ze stron prowokowało militarną odpowiedź Krymu i jego wsparcie dla słabszej strony. Tym samym Jurta Krymska była gwarantem równowagi geopolitycznej w Europie Wschodniej… (opis wydawcy)
Książka, którą zechcieli Państwo wziąć w dłonie nie jest ani rocznikiem floty, ani historią żeglugi. To zbiór kadrów z dziejów nautyki, jakie udało mi się uchwycić w różnych miejscach, w rozmaitych okolicznościach i sposobnościach w czasie ostatnich 25 lat. Owe kadry łączy kilka elementów. Wszystkie przedstawione na nich jednostki autor widział, w znakomitej większości dotknął fizycznie, na niektórych miał przyjemność żeglować. Poza tym są one odzwierciedleniem pewnej natrętnej, a niekiedy wręcz obsesyjnej ciekawości, która nie pozwala przejść obok statku, okrętu, barki, pontonu, szalandy, żurawia pływającego, krypy nurkowej, hulku i nie zainteresować się ich przeznaczeniem, budową i historią. Pracując nad książką chciałem zwrócić uwagę na czasową rozległość  kontaktów ludzi z  wodnym żywiołem oraz wielką różnorodność konstrukcji historycznych i  współczesnych. Stąd tytuł odwołujący się z jednej strony do Neptuna, pana słonego bezmiaru, a  z  drugiej strony do Klio sprawującej pieczę nad historią. Poza wymiarem stricte informacyjnym, pragnąłem także pokazać, że nautyka (nieakademicka), czy też jak niektórzy chcą okrętoznawstwo lub z  angielska shiploverstwo to pasjonujące hobby, pasja, a przy tym nader rekreacyjny sposób spędzania czasu.
Początek wojny secesyjnej w Wirginii to w powszechnej opinii dopiero bitwa pod Manassas/nad Bull Run. Bardziej zorientowani w tematyce wspomną jeszcze o bitwach pod Big Bethel, czy Rich Mountain. Trudno jednak o bardziej mylące stwierdzenie! Przez trzy poprzedzające Manassas miesiące armie oponentów w Wirginii koncentrowały się naprzeciw siebie, próbowały się wzajemnie wymanewrować i wreszcie zwierały się w licznych starciach – Philippi, Falling Waters, Laurel Hill, Corrick’s Ford, Scary Creek. Może nie przytłaczały one wielkością zaangażowanych w nich sił i poniesionymi krwawymi stratami, jednak w niczym nie ustępowały pod tymi względami starciom i bitwom toczonym podczas wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki, wojny 1812 r., czy licznych wojen indiańskich. Ów kwartał był okresem niezwykle ważnym dla dalszych losów wojny secesyjnej. Z jednej strony pozwolił okrzepnąć obronie Południowców w Wirginii, frontowym stanie kluczowym dla istnienia i dalszego funkcjonowania Konfederacji. Z drugiej strony, prowadzone wówczas działania wojenne oddały wojskom Unii niemal całą północno-zachodnią część tego stanu, kładąc podwaliny pod późniejszy, 35. stan USA – Wirginię Zachodnią. To czas, gdy ginęli po obu stronach konfliktu pierwsi żołnierze i oficerowie (z generałami włącznie), do niewoli szły po raz pierwszy w tym konflikcie zbrojnym całe zorganizowane oddziały, a na arenę dziejową wchodziły nowinki techniczne wykorzystywane do prowadzenia nowoczesnej wojny – miny morskie, balony, telegraf i kolej żelazna…
The cover image presents the painting The Boyar Morozova (1887) by Vasily Surikov. The scene pressents a noblewoman - Feodisiya Morozova, being shackled and sent to exile to a monastery in Borovosk. There she was made to die from starvation. Morozova was arrested for her affiliation with a so-called Old Believer movement, which opposed the reforms in the State Church. However, Tsar Alexey did support the changes in the Russian Church, so the opposition expressed by a member of the aristocracy was inexcusable. And therefore punished. Morozova raises her hand in a gesture of protest, alluding also to an Old Believer`s cross sign with two fingers. Only the beggar is not afraid to respond to it. He is a holy fool - the sole person who could speak out freely. It would be erroneous to assume that the painting depicts just a historical event. It remains amazingly timely these days. Although implemented in the secular realm, Pavlensky`s actions resemble the deeds of iurodivyie (holy fools). He was one of the few artists who dared to raise their hand in the act of protrst in the period when nobody expected that Putin`s regime would reach such an unprecedented scale. Whether in the 19 th c. or the 21 st. c, Russia has remained a country where the right to express opposing views is restricted to saints or fools. (opis wydawcy)
Śląsk, jedna z najstarszych dzielnic państwa polskiego, przez swe położenie geograficzne stanowi pod względem strategicznym bardzo ważny obiekt. Ziemie śląskie, rozciągające się wzdłuż Odry, stanowią teren dogodny do działań zaczepnych lub dywersyjnych względem trzech państw, dla których tworzą pogranicze. W dziejach Polski, Niemiec i Czech Odra i jej dorzecze poważną odegrały rolę jeśli idzie o działania wojenne, toteż historia wojenna Śląska wielce jest urozmaicona zarówno pod względem ludów, walczących o posiadanie tej dzielnicy, jak i pod względem celów, do osiągnięcia których przez opanowanie ziem tych zmierzano. Bezsprzecznie Śląsk był złączony węzłami przynależności plemiennej z Polską i w toku dziejów ludność jego niejednokrotnie czynem ten fakt stwierdziła. Od bohaterskiej obrony mieszczan Niemczy i Głogowa w zaraniu dziejów aż do ofiarnej walki górników śląskich w trzykrotnym powstaniu za naszych czasów, ludność miejscowa dawała dowody swej łączności z Rzeczpospolitą i swej wierności dla macierzy... Jedną z ciekawszych prac Janusza Wiktora Staszewskiego była Przeszłość wojenna Śląska. Ta niebyt obszerna lektura pokazała jednak pewien kalejdoskop wydarzeń o charakterze militarnym, jakie rozgrywały się na tym terenie od zarania państwowości polskiej po czasy współczesne Autorowi. Już we Wstępie podkreślił on polskie korzenie tej dzielnicy, opierając się na związkach plemion śląskich z pozostałymi polskimi. Nie był to w żadnej mierze pogląd odosobniony, jako że pamiętano o trzech zrywach powstańczych sprzed kilkunastu lat i co zrozumiałe akcentowano ten fakt w wyraźny sposób. Skoro po tylu wiekach ludność Śląska w drodze walki zbrojnej opowiedziała się za przynależnością do Polski to znaczyło, że te więzi plemienne gdzieś pozostały (dr hab. Marian Małecki).
Treścią tej książki jest przedstawienie możliwie szerokiego spojrzenia na życie Scytów i Sarmatów. Dlatego przedstawiono tu nie tylko ich uzbrojenie i sposoby walki, ale też codzienne życie. Nie jest to natomiast praca o historii tych etnosów. Na temat ich dziejów istnieje od dawna obszerna literatura. Nie jest ona szeroko znana polskim czytelnikom z dwóch powodów. Po pierwsze, większość tych pozycji nie została wydana w języku polskim, po drugie, ich charakter jest bardzo specjalistyczny. Brakuje natomiast książek o charakterze popularyzatorskim, a jednocześnie przedstawiającym temat głębiej, by dać czytelnikowi konkretny obraz. Z tego powodu w niniejszej książce nakreślono życie codzienne i wojskowość Scytów i Sarmatów w ten sposób, by poznany w niej materiał był dla czytelnika punktem wyjścia przed sięgnięciem po bardziej specjalistyczną literaturę. Codzienność scytosarmacką ukazano na zarówno w jej pozytywnych, jak i negatywnych stronach. To pozwala lepiej przedstawić, jakimi ludźmi byli Scytowie i Sarmaci, niż dzieje wojen czy polityki. Przykładowo, książka ta pomoże ocenić, na ile bliska prawdy była opinia o Scytach, wyrażona przez Strabona: uważamy Scytów za najbardziej uczciwych ludzi i najmniej skłonnych do wyrządzania szkody, a także za bardziej skromnych i wzajemnie niezależnych od siebie niż my. (opis wydawcy)
Od opublikowania przez wydawnictwo Bellona mojej pracy pt. Amida 359 minęło ponad dziesięć lat. W tym czasie ukazało się wiele pozycji zarówno naukowych, jak i popularnonaukowych, które nie tylko znacząco poszerzyły naszą wiedzę na temat badanych zagadnień, ale także zmusiły mnie do rewizji niektórych spostrzeżeń. Niniejsza publikacja jest więc zmienionym, poprawionym i rozbudowanym opracowaniem opartym na – zawsze miałem nadzieję, że solidnych – fundamentach utworu z 2012 r., ale to nie jest ta sama praca. Zmianie uległ także tytuł, seria „Historyczne Bitwy”, w zdecydowanej większości przypadków, niesie ze sobą zrozumiały wymóg nazwania książki od miejsca i daty decydującego starcia. Tymczasem niniejsza publikacja porusza temat całej wojny lat 359-360, przygotowań do niej, a także konsekwencji, niezwykle poważnych nie tylko dla Imperium Rzymskiego, ale i Persji. Nie zamyka się jedynie na kwestiach militarnych, chciałem nakreślić jak najszerszą panoramę społeczno-polityczną Cesarstwa, w tym burzliwe w IV w. wydarzenia religijne, a także przybliżyć Czytelnikom dzieje Persji Sasanidów. Mam nadzieję, że takie założenie udało się, choćby w części, zrealizować...
Republika rzymska przystępując do wojny z Kartaginą w 218 r. p.n.e. jawiła się hegemonem zachodnich akwenów Morza Śródziemnego. Za siłą morską Rzymu przemawiało 220 galer pięciorzędowych stacjonujących w Ostii, eskadra w sycylijskim Lilybauem oraz bazy na Sardynii i Korsyce. Także sojusze z Hieronem II syrakuzańskim i Massalią, stanowiły dostateczną gwarancję natychmiastowego przejęcia inicjatywy operacyjnej na wypadek konfliktu z jedynym potencjalnym pretendem do zakwestionowania thalassokracji rzymskiej, Kartaginą. Z chwilą, gdy napięcia w stosunkach punicko-rzymskich przybrały postać otwartego konfliktu, flota rzymska przystąpiła do realizacji zadań taktyczno-operacyjnych na kierunkach afrykańskim i iberyjskim. Nad Tybrem nie przewidziano jedynie marszu Hannibala na Italię. Classis Romana, operująca nieprzerwanie przez cały okres tego konfliktu zbrojnego (218-201 r. p.n.e.), jak również odpryskowej, I wojny macedońskiej (215-205 r. p.n.e.) nie doczekała się samodzielnej monografii sensu stricto. Niemal zawsze jej dokonania przedstawiane są w kontekście pierwszego konfliktu z Kartaginą, w którym operacje morskie, według relacji Polibiusza z Megalopolis, stanowiły równorzędny teatr walk dla działań lądowych. Również dzięki niemu II wojna punicka, toczona zarówno w Italii, Hiszpanii, jak i w Afryce nazwana została wojną hannibalską…
Publikacja, którą Czytelnik trzyma w rękach, jest zarówno kontynuacją Dardanele..., jak i jednocześnie odrębnym studium. Kontynuujemy naszą narrację od punktu, w którym się urywa, i doprowadzamy opowieść o wojnie do końca 1810 roku. Uważny Czytelnik ma zapewne co najmniej dwa pytania: dlaczego tekst został podzielony na osobne, tak nierówne części, i co się stało z dwoma ostatnimi latami wojny – 1811 i 1812. Po pierwsze, naszym skromnym zdaniem, przedstawienie wydarzeń w kilku książkach jest zgodne ze współczesnym podejściem do historii wojny rosyjsko-tureckiej 1806-1812. Wojna została oficjalnie wypowiedziana dopiero w ostatnich dniach 1806 roku. Wszystko, co było wcześniej, często określa się w historiografii mianem „dziwnej wojny”. Autor stosuje określenie „wojna hybrydowa” do opisu początkowego okresu działań wojennych. W przedrewolucyjnej historiografii rosyjskiej, co wciąż ma podstawowe znaczenie dla opracowania interesującego nas tematu, zwyczajowo dzielono wojnę 1806-1812 na periody, w zależności od tego, kto w tym lub innym okresie sprawował dowództwo nad głównym frontem działań wojennych – naddunajskim. I tak pojawiły się okresy Michelsohna (1806-1807), Prozorowskiego (1807-1809), Bagrationa (1809-1810), Kamieńskiego (1810-1811) i wreszcie Kutuzowa (1811-1812)… (opis wydawcy)
Oblężenie Yorktown, które miało miejsce od 28 września do 19 października 1781 r. na terenie Wirginii, słusznie uważane jest za jedno najbardziej przełomowych starć w historii. W jego wyniku potężna niegdyś brytyjska armia króla Jerzego III doznała upokarzającej klęski z rąk dwóch niecodziennych sojuszniczek. Jedną z nich była młoda amerykańska republika, do niedawna jeszcze uznająca zwierzchnictwo Londynu, drugą zaś odwieczny wróg Anglików – rządzona przez władców absolutnych Francja. Jak do tego doszło? W jaki sposób powołana niegdyś z żołnierzy-amatorów armia amerykańska była w stanie zadać tak potężny cios swojej metropolii po sześciu latach niszczącej wojny? Wielka Brytania była przecież w 1781 r. mocarstwem globalnym, którego potężna Royal Navy i żołnierze w czerwonych kurtkach byli w stanie interweniować skutecznie na wszystkich kontynentach i oceanach. W jaki sposób wielokrotnie pokonywana przez Anglików Francja zdołała się zemścić za lata upokorzeń, doprowadzając wraz ze sprzymierzoną Hiszpanią do upadku tzw. Pierwsze Imperium Brytyjskie? Książę de Lauzun (który pomimo niewątpliwych zasług dla swojej ojczyzny miał zostać zgilotynowany podczas Rewolucji Francuskiej) podsumował klęskę Brytyjczyków w 1781 r. następującymi słowami: W ciągu całej tej wojny Anglicy sprawiali wrażenie ślepców, czyniąc zawsze to, czego nie należało robić, i odrzucając oczywiste i pewne możliwości sięgnięcia po sukcesy... (opis wydawcy)
Skoro piechota polska wywalczyła drogę swej kawalerii, zaczęła ona coraz większymi masami spływać poprzez doliny na równinę wiedeńską. Turcy bronili się rozpaczliwie, niemal przed samym obozem, osłaniając dostęp doń przez Währing, Weinhaus, Ottakring i Breitensee. Zdając sobie sprawę z miękkiego oporu nieprzyjaciela już w chwili zejścia na równinę, musiał się liczyć Sobieski z możnością szukania rozstrzygnięcia jeszcze w ciągu bieżącego dnia, to też, chcąc zorientować się w odporności nieprzyjaciela i wyjaśnić, o ile teren nadaje się do uderzenia mas jazdy, rzucił do natarcia chorągiew Zbrożka. Wbiła się ona w szyki tureckie i zawróciła z powrotem, ścigana przez spahów, którzy zostali powstrzymani przez polskie i niemieckie oddziały. Chorągiew straciła czwartą część swoich ludzi, lecz szarża jej dała królowi pewność, że natarcie mas kawalerii pójdzie w tym terenie. Wielki wezyr, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, grożącego mu ze strony Polaków na lewym skrzydle, przesuwał pospiesznie na południe swoje oddziały, próbując powstrzymać napór przeciwnika: wkrótce skupił tu trzy czwarte swoich sił, ogałacając nawet odcinek, na który nacierali Austriacy. Wyciągał tutaj „batalją, korespondującą naszej”. Gdy zejście armii polskiej zaczęło zagrażać już bezpośrednio jego obozowi, jął pośpiesznie skupiać swe masy na północny zachód od Ottakringu, osłaniając nimi główny obóz, stojący na dzisiejszym Schmelzu. Zamierzał powstrzymać tu ogniem 16-tu dział nacisk nieprzyjaciela i uderzeniem swej jazdy odeprzeć cios, zagrażający obozowi. Jazda jego uderzyła na chorągwie Jabłonowskiego, lecz zastała tu wielki porządek i, energicznie przyjęta, cofnęła się w zamieszaniu. Niebawem, sam wielki wezyr, biorący osobiście teraz udział w walce, musiał się cofnąć ku swoim namiotom. Ruch odwrotowy Tatarów udzielił się stopniowo pozostałym oddziałom... (fragment)
Omówione w opracowaniu wieloletnie relacje Omanu z Wielką Brytanią oferują nam jeden z najbardziej pouczających przykładów nieoczywistej penetracji i przebudowy tradycyjnego stanu kontroli kolonialnej w archaicznym państwie poprzez dostarczenie mu tożsamości – nie tylko geograficznej, ale i instytucji administracyjnych i zdolności wojskowych. Oczywiście z punktu widzenia Wielkiej Brytanii działo się to nie po to, by unowocześnić zapóźnione pod względem rozwoju społecznego i politycznego społeczeństwo, ale by w zasadzie objąć go pełną kontrolą. Ten sposób przebudowy arabskiego sułtanatu jest tym bardziej uderzający, ponieważ wystąpił całkowicie poza formalne imperialnymi formami kontroli – Oman nigdy nie był częścią Imperium Brytyjskiego! A wszystko to miało miejsce w imię nie tylko trwającej od połowy XIX wieku postępującej kolonizacji regionu Zatoki Perskiej, ale przede wszystkim po to, by utrzymać resztki imperium w tradycyjnie postrzeganej strefie wpływów i odpowiedzialności Imperium borykającego się nie tylko z kłopotami wewnętrznymi, upadkiem swej roli mocarstwowej i formacji politycznej. Poprzez tego rodzaju „oficjalną nieobecność” Londyn przeciwstawiał się stopniowo, acz systematycznie, rugowaniu jego wpływów na Bliskim Wschodzie, sięgając czasem po dyskretne narzędzie, jakim były – niezbyt chciane zresztą w drugiej połowie lat 40. XX wieku – siły specjalne. (opis wydawcy)
Rosjanie wykorzystali swoją przewagę liczebną i z całą siłą zaatakowali bezbronne fregaty. Początkowo bali się ich ognia burtowego i płynęli z przodu i z tyłu, ale gdy ogień szwedzkich okrętów zaczął słabnąć, galery ruszyły do ataku z boków. Siöblad i reszta fregat nie przerwała bitwy i od jego huraganowego ognia wiele galer zostało zmuszonych do rzucenia się na brzeg, a ludzie z rosyjskich łodzi zeskakiwali do wody, uciekając przed ogniem szwedzkich dział i muszkietów. Na fregacie Vainqueur kapitan próbował podpalenia, ale ogień został ugaszony przez Rosjan, którzy już weszli na pokład. Danska Örn i Stora Phoenix zostały opuszczone przez swoich dowódców... Bitwa przy wyspie Granhamn została niemal natychmiast ogłoszona triumfem rosyjskiego oręża i oznaczona jako „ostatnia znacząca bitwa wielkiej wojny północnej”. W tej formule tylko ostatnie zdanie jest prawdziwe, a mit o triumfie rosyjskiej floty wiosłowej nad szwedzką eskadrą żaglową został błyskawicznie skonstruowany przez nie kogo innego, jak właśnie samego cara Piotra I. Książka, którą Czytelnik trzyma w rękach, jest pierwszą szczegółową analizą starcia rosyjskich i szwedzkich eskadr, do którego doszło 7 sierpnia 1720 roku w szkierach cieśniny Ledsund w grupie Wysp Alandzkich. Spróbujmy dowiedzieć się, jak przypadkowe starcie morskie o bardzo wątpliwym wyniku przerodziło się w spektakularne i decydujące zwycięstwo. Autor starał się oprzeć zarówno na rosyjskich, jak i szwedzkich publikowanych źródłach, które przez długi czas były błędnie interpretowane – rosyjskie relacje podkreślały ich zwycięstwo, a Szwedzi tuszowali skalę porażki. Odpowiedź na pytanie: „Jak było naprawdę?” zostanie udzielona w tej niewielkiej książce, która jest zarysem operacji morskich i lądowych ostatnich trzech lat wielkiej wojny północnej.
Bitwa, która odbyła się 1 IX 1015 roku w ziemi plemienia Dziadoszan na zachodnich krańcach państwa Piastów jest jednym z największych polskich zwycięstw . W tym starciu wojsko polskie, złożone wyłącznie z łuczników i lekkiej jazdy, zdruzgotało armię niemiecką, złożoną z najlepszych jednostek. Henryk II, cesarz Niemiec, uciekł przed bitwą przeczuwając klęskę i rozkazał swojej armii walczyć. Opuszczone przez własnego wodza wojsko najeźdźcy nie sprostało polskiej taktyce i legło pod deszczem strzał. Nie była to zasadzka, Niemcy nie zostali otoczeni, ani nie walczyli w gęstym lesie. Bitwa ta jest więc warta, by o niej pamiętać. Niemiecki kronikarz Thietmar, choć wrogo nastawiony wobec Polski, przekazał w swej Kronice jej przebieg. Dziejopis ten także w relacjach z innych kampanii opisuje skuteczność polskich łuczników i lekkiej jazdy. Jego przekaz jest więc bardzo cennym źródłem dla polskiej wojskowości we wczesnym średniowieczu. Mimo tak dobrego źródła, a także dużej ilości źródeł ikonograficznych i archeologicznych na temat wojskowości obu stron, bitwa w ziemi Dziadoszan nie była nigdy tematem odrębnej książki naukowej i popularnonaukowej.
1 2
z 2
skocz do z 2