Menu

Miszalski Marian

Najnowszą historię Polski znamy z obrazów kolejnych głosowań, rządów, premierów i posłów, wreszcie ustaw, które pozornie kształtują naszą rzeczywistość. Ale czasem spod tego sztafażu wyskakują cienie zjawisk, których oficjalnie w ogóle nie ma, a być może to one tak naprawdę stanowią o tym w czyich rękach spoczywa w Polsce władza oraz majątek. Te cienie zjawisk czasem przybierają na przykład kształt trupów dygnitarzy, którzy, jak wykazują oficjalne śledztwa, wpadli w depresję...
“CHAMY I ŻYDY” - tytuł książki jest oczywiście nawiązaniem do bardzo głośnego w swoim czasie artykułu autorstwa Witolda Jedlickiego opublikowanego na łamach paryskiej „Kultury” w grudniu 1962 roku. Autor kilka miesięcy wcześniej „wybrał wolność” i wyjechał do Tel-Avivu. W swojej pracy, która jak się później okazało - pewnie ku zaskoczeniu jego samego - stała się dziełem jego życia, opisał frakcyjne walki i podziały w łonie, wydawać by się mogło, jednolitej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej czyli komunistycznej mono-partii, która decydowała o wszystkim w komunistycznym kraju nad Wisłą. Autor, który zresztą wiedział co pisze – sam był bowiem pochodzenia żydowskiego – wskazał na duży wpływ działaczy komunistycznych pochodzenia żydowskiego na ówczesną polską politykę. To wtedy właśnie pojawiły się określenia „Chamy” i „Żydy”. Oczywiście autor przytaczał te określenia z pewną odrazą, jako funkcjonujące w potocznym obiegu. Co to ma wspólnego z naszą książką? Jak się okazuje – bardzo wiele. Pozornie mogłoby się wydawać, że określenia Jedlickiego mają charakter czysto historyczny. Jest to jednak założenie błędne, bo wpływ osób o tej określonej proweniencji jest bardzo silny także i współcześnie. Tak więc nadal to lobby ma silne i wyraźne wpływ w Polsce A.D. 2020. I temu właśnie poświęcone są „ Chamy i Żydy we współczesnych czasach”.
Podpułkownik Bolesław Ziemiański wszystko poświęcił służbie Ojczyźnie. Zaczął jako nastoletni chłopak, w wieku 16 lat biorąc udział w walkach o Przemyśl, gdzie się urodził, i Lwów. Później zaangażował się w pracę wywiadowczą w Wilnie, a po przeniesieniu do Warszawy został aniołem stróżem Józefa Piłsudskiego. Było to zadanie niełatwe, bo Marszałek ochrony bardzo nie lubił i często w ostatniej chwili decydował się na wyjście poza Belweder, a Ziemiański dwoił się i troił, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Musiał mieć oko na całe otoczenie Piłsudskiego, szybko więc dorobił się wielu wrogów, m.in. w osobie Edwarda Śmigłego-Rydza. Po śmierci Piłsudskiego nie było już dla niego miejsca w Belwederze, zajął się więc wywiadem. Całą II wojnę światową spędził w Rumunii, gdzie internowano polskie władze i wojsko. Dzięki licznym kontaktom i przyjaźniom, umożliwił ucieczkę na Zachód wielu Polakom, zarówno wojskowym, jak i cywilom. Gdy inwigilacja jego osoby nasiliła się, zaczął posługiwać się panieńskim nazwiskiem żony i jako Mościbrodzki kontynuował działalność wywiadowczą. W 1941 dalsze przebywanie w Rumunii stało się dla niego zbyt niebezpieczne, podjął decyzję o ucieczce przez Turcję. Nie zdążył… Wytrwał na placówce wywiadowczej jeszcze dwa lata, po czym został aresztowany. W 1945 został uprowadzony do Polski, gdzie czekały go lata więzienia, tortur i prześladowań. A wszystko za to, że całe swoje życie poświęcił wolnej Polsce…