Menu

Krzysztof Gerlach

Budowa okrętów wojny trzynastoletniej nie jest w polskiej literaturze zbyt często poruszanym zagadnieniem, mimo że sama wojna do dziś budzi duże zainteresowanie. Wynika to z wielu względów, z których najważniejsze jest wyjątkowe ubóstwo źródeł pod względem odniesień do techniki. Znajomość wydarzeń na Bałtyku czy zalewach i rzekach oraz nazw typów jednostek pływających z reguły nie pozwala na bezdyskusyjne kojarzenie owych określeń z jakimiś rzeczywistymi konstrukcjami. W rezultacie autorzy nastawieni naukowo starali się i starają uniknąć jakichkolwiek wyjaśnień; natomiast ci poświęcający się popularyzacji, swobodnie puszczali wodze fantazji, najczęściej biorąc okręty z lepiej poznanego pod tym względem okresu rozkwitu średniowiecza (XI-XIII w.), ignorując oczywisty postęp techniczny, albo osadzali w drugiej połowie XV w. karawele Kolumba czy galeony z okresu bitwy ze Szwedami pod Oliwą. Nie brak też pomysłów na podpieranie się charakterystyką jednostek z XIX w. tylko dlatego, że wiele nazw lokalnie przetrwało aż do początków XX stulecia. Natomiast na obrazie wydarzeń tamtej wojny ciąży podejście "polityczne" i "moralne. Należało koniecznie udowadniać polską rację stanu odnośnie prapolskich praw do prasłowiańskich ziem północnych i zachodnich, za wszelką cenę zwiększać udział rdzennych Polaków w eskadrach walczących z Krzyżakami (czyniąc z tego rodzaj walk narodowowyzwoleńczych wbrew oczywistym faktom), a także przyjmować za dobrą monetę wszelkie propagandowe relacje z epoki, gdzie poczynania własnych oddziałów czy załóg były zawsze moralnie słuszne i w pełni zgodne z prawem, a identyczne poczynania przeciwnika - oburzające, zbrodnicze, bezprawne. [...] Temat jest też ważny z innych przyczyn. Chociaż za pierwsze polskie marynarki wojenne uznaje się na ogół (nie bez powodu) flotylle kaperskie tworzone przez królów od XVI w., zaś zwycięstwo w potyczce pod Oliwą próbuje przedstawić w kategoriach wiktorii brytyjskiej pod Trafalgarem, to Polska była na morzu najsilniejsza właśnie w czasie wojny trzynastoletniej i najbliższej dekadzie po niej. (fragment Wprowadzenia)
Zdobycie w 1762 roku Hawany przez Brytyjczyków w pewien symboliczny sposób rekompensowało ich klęskę z Hiszpanami poniesioną ponad 20 lat wcześniej, kiedy podobnie zorganizowana ekspedycja morsko-lądowa przeciwko Catagenie zakończyła się żałosnym fiaskiem napastników. Między oba wyprawami było ogromnie wiele podobieństw, podnoszonych nawet przez samych uczestników, a cóż dopiero przez późniejszych badaczy i historyków obu stron. Przy równie wielkiej skali przedsięwzięcia nieuniknione jest także porównywanie sił użytych do ataku i obrony, zwłaszcza że postęp techniczny w dziedzinie okrętownictwa i artylerii, który się w ciągu tamtego dwudziestolecia dokonał, nie był szczególnie wstrząsający i nie on zdecydował o wyniku. (fragment O zdobywaniu Hawany....)
Opracowanie powstało jako połączenie siedmiu części opublikowanych kiedyś w piśmie "Morza, Statki i Okręty" (w latach 2002-2007) - przy lekkiej korekcie i uzupełnieniu w formie aneksów - z całkiem nowymi częściami ósmą i dziewiątą, napisanymi w 2024 r.
Angielski autor Cecil Scott Forester powołał do życia niezłomnego oficera brytyjskiej marynarki wojennej z czasów napoleońskich i potrafił uczynić go postacią znaną i w wielu krajach lubianą do tego stopnia, że historyk N.C. Parkinson nie zawahał się poświęcić swego cennego czasu, by stworzyć pełną biografiię Hornblowera, łącznie z dodaniem mu całej listy przodków i potomków [...] Interesując się od kilkudziesięciu lat historią żaglowych okrętów wojennych doszedłem do wniosku, że zrekonstruowanie okrętów, na których mógłby rzeczywiście pływać Hornblower, okaże się co najmniej równie pasjonujące (oczywiście dla autora. niekoniecznie dla czytelnika) jak rozważanie szczegółów pokrewieństwa między powieściową lady Wellesley a jej "bratem" z realnego świata, księciem Wellingtonem [...] Celem podstawowym stało się dla mnie pokazanie żaglowców maksymalnie zgodnych z literą i duchem powieści Forestera, ale tylko takich, które odpowiadałyby również prawdzie historycznej. (fragmenty z rozdziału Co, dlaczego i w jaki sposób)
Na początku 1809 r. napoleońska Francja znajdowała się - przynajmniej pozornie - niemal u szczytu swojej potęgi (ten rok miał ją tam zresztą doprowadzić), gdyż morską klęskę pod Trafalgarem powetowała sobie po wielokroć wspaniałymi zwycięstwami na lądzie. Wprawdzie Hiszpanie stracili cierpliwość do obcego dyktatu i rozpoczęli narodowe powstanie, lecz zwycięstwo polskich szwoleżerów w listopadzie 1808 pod Somosierrą otworzyło Napoleonowi drogę na Madryt, dokąd Francuzi wdarli się w pierwszych dniach grudnia. Szereg klęsk rozmaitych armii hiszpańskich w połączeniu z ewakuacją wojsk brytyjskich (styczeń 1809) gen. Johna Moore`a - on sam zginął - zdawały się zapowiadać rychłe opanowanie sytuacji przez okupantów. Reszta kontynentalnej Europy była albo wcielona do cesarstwa francuskiego, albo podzielona na satelickie państewka o prawie w ogóle nie skrywanej całkowitej zależności od Francji, bądź wreszcie obejmowała państwa siłą przymuszane - po porażkach militarnych - do sojuszy ze zwycięzcą Nawet nienawidzący Napoleona car Aleksander, pokonany w krwawej bitwie pod Frydlandem w czerwcu 1807 r. został zmuszony do zmiany swego miejsca w koalicji antyfrancuskiej na pozycję w gronie sojuszników cesarza Francuzów. Poza Wielką Brytanią jedynie Austria, upokorzona wieloma poprzednimi klęskami, przysparzała Napoleonowi pewnych kłopotów, bowiem dla wywiadu francuskiego nie było tajemnicą, że Austriacy szykują się do samotnej wojny. Ta jednak miała wybuchnąć dopiero w kwietniu 1809 r. (fragment rozdz. Adriatyk w latach 1809-1811)