Menu

Próby

Próby
„Między lasem a wodą” to druga część trylogii opisującej wędrówkę Patricka Leigh Fermora przez Europę – od Hoek van Holland aż po Konstantynopol – podjętą w czasie burzliwym i niepokojącym, niespełna rok po dojściu Hitlera do władzy. Ten etap pieszej eskapady Fermor rozpoczął na Moście Marii Walerii przy ówczesnej granicy czechosłowacko-węgierskiej, zakończył zaś u Żelaznych Wrót, oddzielających Karpaty od Gór Wschodnioserbskich.Proza Fermora łączy tęsknotę za młodością, z dojrzałą erudycją pisarza, to zapis zdarzeń sprzed lat i świata sprzed katastrofy, widzianych z czułością, ale i z dystansem. Świadectwo potęgi pamięci, wyobraźni, odwagi swobodnych dociekań, w których liczy się tylko to, co rzeczywiście przeżyte, przemyślane i zrozumiałe po latach.
„Godzina owoców” to kolejny, po „Księdze gaju laurowego”, zbiór esejów węgierskiego pisarza Béli Hamvasa. W tekstach powstałych krótko po II wojnie światowej, autor rozmyśla nad melancholią ostatnich dzieł wielkich twórców, kreśli portret człowieka całkowicie wolnego, przygląda się swojemu dotychczasowemu życiu i przedstawia prognozy dotyczące społeczeństwa przyszłości.Béla Hamvas sięga w swoich esejach do dramatów Szekspira, utworów Beethovena i obrazów Velázqueza. Czerpie inspiracje z Biblii, indyjskich upaniszad, mitologii irańskiej i dzieł chińskich mędrców. Jednocześnie jego teksty przenika zachwyt naturą i umiłowanie codziennego życia. Chociaż wojna zabrała Hamvasowi cały dobytek, a komunistyczne władze skazały go na wykluczenie i nędzę, pisarz nie tylko się nie załamał, ale uświadomił sobie, jaki jest jego najważniejszy cel: osiągnięcie pełni istnienia.Eseje Béli Hamvasa są zjawiskiem wyjątkowym na tle całej europejskiej literatury. Polscy czytelnicy mogą je teraz poznać dzięki znakomitemu tłumaczeniu Teresy Worowskiej.
W 1906 roku Ludwig Pollak odnalazł prawe ramię Laokoona ze słynnej grupy rzeźbiarskiej, odkrytej czterysta lat wcześniej na Eskwilinie. Swoje znalezisko podarował Watykanowi. 16 października 1943 roku Pollak znalazł się wraz z rodziną wśród Żydów wywiezionych z Rzymu do Auschwitz. Hans von Trotha poświęcił mu swoją powieść. Dokonał rekonstrukcji ostatnich rzymskich chwil życia wybitnego archeologa, marszanda i muzealnika. Stworzył przejmującą opowieść o miłości do sztuki, wierności własnym przekonaniom i tragicznych meandrach historii. W książce można ponadto znaleźć rozważania o geniuszu Goethego, uwagi o słynnych rzymskich muzealnikach i amerykańskich kolekcjonerach, zachwyt pięknem Hagady z Mantui, próbę interpretacji losu Laokoona. Ramię Pollaka to książka prawdziwie erudycyjna, która wychodząc od jednej, konkretnej biografii, wskazuje wiele innych, prowadzi ku światu, kulturze i sztuce.   Ludwig Pollak (1868-1943) urodził się w Pradze, zginął w Auschwitz, jego miastem był Rzym. Jako kurator współtworzył Museo Barracco – rzymskie muzeum rzeźby antycznej. W 1906 roku na placu budowy odnalazł prawe ramię Laokoona ze słynnej grupy rzeźbiarskiej, odkrytej czterysta lat wcześniej na Eskwilinie. Swoje znalezisko Pollak podarował Watykanowi. W 1957 roku „ramię Pollaka” zostało połączone z Grupą Laokoona, zastępując XVI-wieczną, błędną rekonstrukcję. Hans von Trotha (ur. 1965) studiował literaturę w Heidelbergu i Berlinie. Był redaktorem w berlińskim wydawnictwie Nicolai (jednym z najstarszych wydawnictw w Niemczech). Jest autorem klasycznej monografii angielskich ogrodów oraz eseistycznej A Sentimental Journey: Laurence Sterne in Shandy Hall (2018). Ramię Pollaka to jego pierwsza powieść.
Co w tej książce jest prawdą, a co tworem wyobraźni pisarza? Czy rzeczywiście mamy do czynienia z autentycznym, odnalezionym w weneckiej lagunie opowiadaniem Henry’ego Jamesa, czy ze znakomicie podrobionym apokryfem? Powieść Maurensiga jest książką trzyplanową. Jest w niej historia odnalezionego, niewydanego nigdy utworu Jamesa i pracy bohatera nad uratowaniem – odtworzeniem – zniszczonego tekstu, jest „Anagalis”, właściwa nowela Jamesa (Maurensiga?) o miłości i szukaniu piękna (albo odwrotnie), jest wreszcie związany z nią fragment biografii amerykańskiego pisarza, jego związku z Konstancją Woolson. Wszystkie trzy – bardzo przemyślnie powiązane – dają niezwykle wciągającą opowieść, rozgrywającą się w samym sercu wiecznie pięknej Wenecji. Paolo Maurensig (1943-2021), zadebiutował tomem opowiadań w 1964 roku. Sukces przyniosła mu wydana przez Adelphi powieść „La variante di Lüneburg” (wyd. polskie „Wariant lüneburski”). Po polsku ukazał się także „Kanon w odwróceniu” („Canone inverso”), powieść z 1996, sfilmowana przez Ricky Tognazziego z muzyką Ennio Morricone.
„Księga przyjaciół i szkice wybrane” - Hugo Hofmannsthal Von Tom „Księga przyjaciół” to klasyczny zbiór szkiców Hugo von Hofmannsthala (1874-1929) w wyborze i tłumaczeniu Pawła Hertza zawierający m.in. eseje o Balzaku, Wildzie, Paterze, zapis wrażeń z podróży do Grecji i na Sycylię, tekst o ogrodach oraz kolekcji dzieł sztuki Karola Lanckorońskiego. Tytułowa „Księga przyjaciół” to bardzo obszerny zbiór aforyzmów autora uzupełniony wybranymi przez niego cytatami z Goethego, Pascala czy La Bruyere'a. „Dla Hofmannsthala obecność w kulturze, wśród ludzi, słów, zdarzeń, jest czymś oczywistym i zdumiewającym. Nie przekreśla on przeszłości, społeczeństwa, języka, lecz stara się uchwycić te trzy zjawiska zarazem elementarne i niepojęte. […] Hofmannsthal pozostaje dziś żywy, nie jako symbol nostalgii, nie w wezwaniach do duchowej restauracji, lecz w tych dziełach, które przedzierają się do nas pokonując pokusę milczenia. Jest pisarzem Europy otwartej, pamiętającej o przeszłości, kwestionującej własny sens, zmagającej się ze sprzecznościami, odważnie patrzącej w przepaść. Zdołał przekazać w artystycznej formie doznania i problemy zasadnicze, ważne na dziś, na jutro” Wojciech Karpiński.
„Dziewczyna na Via Flaminia” to przejmująca historia niemożliwej miłości na powojennych zgliszczach. Zima 1944, Rzym pół roku po wyzwoleniu. Lisa jest głodna, Roberto samotny. Ona jest Włoszką, on Amerykańskim żołnierzem – okupantem i wyzwolicielem. Spotykają się w domu przy Via Flaminia. Ich związek to rodzaj układu. Ale czy taka wymiana może się udać? Miłość, a właściwie jej brak, komplikuje wszystko. W nakręconym na podstawie powieści Hayesa filmie Anatole’a Litvaka „Ich wielka miłość” (1953) akcja została przeniesiona do Paryża, w głównych rolach wystąpili Kirk Douglas i Dany Robin. Służącą Mimi zagrała osiemnastoletnia Brigitte Bardot.
„Była sobie kiedyś” Yael Neeman to opowieść o Pazit, kobiecie, która nie chciała zostawić po sobie śladu. Robiła wszystko, żeby zniknąć. Wymazywała teraźniejszość i przeszłość. Sylwia (Pazit) Fein, była córką polskich Żydów, urodzoną tuż po II wojnie światowej w obozie dla dipisów. Rodzina osiedliła się w Izraelu, gdzie Pazit została cenioną tłumaczką i redaktorką. Opowieść Neeman stanowi wyjątkowy zbiór głosów wzajemnie się dopełniających, to mozaika obrazów, składających się na wyrazisty portret bohaterki, a jednocześnie wizerunek polskich Żydów w Izraelu zaraz po wojnie. W tle tej historii jest bolesna przeszłość, tragedia narodu, która jednych unicestwiła, innym odebrała dotychczasowe życie, jeszcze innym przetrąciła życiorys, zmieniła charakter. Są u Neeman także inni pisarze, w nieoczywistym zestawie, jak Thomas Bernhard, jak Primo Levi, Flannery O’Connor, Hanoch Levin, William Styron czy Vladimir Nabokov. Każde z nich zmagało się z własnym losem, a w książce Neeman fragmenty ich tekstów pomagają w myśleniu o innych, w budowaniu biografii osoby, która nie chciała być wspominana, choć ci, którzy się z nią zetknęli nie mogą jej zapomnieć. Yael Neeman (ur. 1960) – izraelska pisarka, literaturoznawczyni i redaktorka. Rozgłos zyskała autobiograficzną opowieścią „Byliśmy przyszłością” o dorastaniu w kibucu. Książki Neeman wielokrotnie zyskiwały w Izraelu status bestsellerów, tłumaczono je na angielski, polski i francuski. Autorka była dwukrotnie nominowana do Nagrody Sapira. Za książkę „Była sobie kiedyś” otrzymała Golden Book Awards, nagrodę izraelskich wydawców.
Książka Piotra Mitznera jest pierwszą tego rodzaju syntezą biografii i pisarstwa Jarosława Iwaszkiewicza. Daje przekrój całego jego życia i dotyka wszystkich gatunków uprawianej przez niego twórczości. Nie ma w niej skandalizowania, nie ma też niedomówień. Autor dotyka wielu tematów związanych z biografią Iwaszkiewicza. Bazuje przy tym na tekstach opublikowanych (choć często mniej znanych), na archiwaliach oraz własnej pamięci. Przywołuje po raz pierwszy wiele prywatnych wspomnień o pisarzu, o jego kontaktach z rodziną Mitznerów, o osobistych spotkaniach i rozmowach. Książkę docenią zarówno czytelnicy dopiero odkrywający Iwaszkiewicza, jak i znawcy jego twórczości. „Może to szczerość, sprawia, że Iwaszkiewicz nieustannie przyciąga czytelników, badaczy, reżyserów. Skoro ktoś chce nam tak wiele powiedzieć, zadajemy mu kolejne pytania, ważne przede wszystkim dla nas. Pytamy go o nas. I możemy pytać, gdy mamy lat szesnaście, i czterdzieści, i sześćdziesiąt sześć, bo tych Iwaszkiewiczów jest wielu: jest młodzieniec, dojrzały mężczyzna i starzec. Książka ta jest moim widzeniem poety i jego dzieła. To nie cały Iwaszkiewicz, tylko mój”. Piotr Mitzner Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.
George Byron pisał, że widok Wenecji jest snem, a jej historia romansem. Goethe nazywał ją „republiką bobrów”, a Napoleon „najpiękniejszym salonem świata”. Miasto zrodzone z wyobraźni budziło zachwyt i zazdrość, inspirowało, poruszało zmysły. Swoją potęgę przekuwało w piękno, wydając kolejne pokolenia malarzy, od Belliniego przez Tycjana po Canaletta. Ewa Bieńkowska przemierza kościoły i muzea, wyszukuje obrazy wyrażające weneckiego ducha. Pragnie zrozumieć to wyjątkowe Miasto, sięgając po historię jego republikańskiego ustroju, śledzi dzieje nieustannej pracy na rzecz splendoru Serenissimy. Co mówią kamienie Wenecji zajmują miejsce wyróżnione w tradycji europejskiej eseistyki, to książka powstała z tego samego pragnienia, co dzieło Ruskina i Muratowa. Co mówią kamienie Wenecji to autorski przewodnik po weneckich kościołach, galeriach, dziełach sztuki, które najpełniej oddają charakter i historię tego wyjątkowego miasta. Niniejsza edycja to wydanie II, przejrzane i rozszerzone, opatrzone indeksem osób i miejsc. „Miasta-klucze do historii, klucze do samego zjawiska społeczeństwa, do zjawiska ludzkiej twórczości. Jest wiele takich wyróżnionych miast Europy, nie są one koniecznie stolicami, czasem są małe, ale uwięziły w swoim planie kartograficznym, układzie ulic i placów, w budowlach świeckich i świętych jakiś sekret. [...] Na dzieła sztuki, na miasta-dzieła sztuki patrzą ludzie również historyczni, uwikłani w swoje pragnienia, w swoją wizję miasta jako matrycy obejmującej całość ludzkiej aktywności. Wenecja w doskonały sposób wyobraża taką formę, jest (było) w niej wszystko, co potrzebne do rozkwitu, zróżnicowania, wielorakości prac, marzeń i ambicji, poczucia przynależności i chęci wyrwania się z obręczy rzeczy zastanych i powtarzalnych. [...] Dzisiaj jeszcze mocniej odczuwam i delikatność, i triumfalność Wenecji, jej tysiącletnie szczęście, niesłychany traf, który pozwolił jej zakwitnąć i trwać, oddzielił ją na rodzinnym półwyspie, przeciwstawiając mu, przydając włoskiej całości coś jedynego, nec plus ultra, które zapierało dech”. Ewa Bieńkowska
Na książkę złożył się zapis cyklu programów telewizyjnych emitowanych wiosną 1969 roku. […] Wypowiedziałem w nim na głos rzeczy, których nie powiedziałbym w innych okolicznościach. […] Czym jest cywilizacja? Nie wiem. Nie jestem w stanie jej określić za pomocą pojęć ogólnych. Ale chyba umiem rozpoznać jej przejawy. Mam je przed oczami. Jak pisał Ruskin: „Wielkie narody spisują autobiografie w trzech rękopisach: w księdze czynów, w księdze słów i w księdze sztuki. Nie zrozumiemy żadnej z nich, dopóki nie przeczytamy dwóch pozostałych, ale spośród nich tylko ta ostatnia jest godna zaufania”. Kenneth Clark Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.
W pierwszym tomie florenckiego cyklu Magdalen Nabb stolica Toskanii tonęła w strugach grudniowego deszczu, a sierżant Salvatore Guarnaccia rozwiązywał zagadkę śmierci niesympatycznego Anglika, walcząc z paskudną grypą. Tym razem gorączka trawi samą Florencję, osłabioną letnim upałem, najazdem turystów i falą przestępstw, na których tle nagły zgon jubilera zwanego przez sąsiadów Holendrem nie wywołuje większych podejrzeń. Wyjątkiem jest Guarnaccia, któremu w pamięć zapadły ostatnie słowa domniemanego samobójcy oraz zeznania dwojga z pozoru całkiem niewiarygodnych świadków: niewidomego mężczyzny i skłonnej do mitomanii staruszki, która nie ogląda telewizji, bo szkoda oczu, a poza tym i tak nie stać jej na telewizor. „W Śmierci Anglika czuć było rękę mistrzyni – napisał Georges Simenon. – Śmierć Holendra to już arcydzieło”.
Józef Czapski należy do najważniejszych polskich malarzy i pisarzy. Jest także niezwykłym świadkiem historii XX wieku. Publikowane po raz pierwszy dzienniki Józefa Czapskiego prowadzone w latach 1942–1944 po wyjściu z sowieckiego obozu, podczas wędrówki z Armią Andersa, to nie tylko dzienniki malarza i pisarza, ale i żołnierza. Prowadzenie dziennika Czapski nazywał „kontrolą oddechu dnia”. Codzienny rytuał zapisywania i rysowania był dla niego równie ważny jak kontakt z ludźmi, a rozłąka z dziennikiem równie bolesna jak rozstanie z bliskimi. W dzienniku miały początek wszystkie jego szkice literackie i obrazy. Zeszyty wypełnione rysunkami i niemal hieroglificznymi zapiskami były repozytorium pamięci i inspiracji malarskich. Wyjątkowe dzieło literackie i bezcenne świadectwo historyczne: zapis wyjścia polskich żołnierzy z ZSRR, z „nieludzkiej ziemi” i ich tułaczki przez Bliski Wschód aż do Włoch. Kronika codzienności i malarskich inspiracji. Sprawozdanie ze szkoły uczuć, z miłości i cierpienia. Opis tworzących się w armii więzi przyjaźni, które doprowadzą do powstania paryskiej „Kultury”. Także niezwykły dziennik lektury – pisarzy francuskich, angielskich i rosyjskich: dowód miłości do literatury i jej znaczenia w radzeniu sobie z wojną i jej okropnościami, z samotnością, wygnaniem i rozpaczą. Wydanie zbiega się ze szczególnym zainteresowaniem Józefem Czapskim na świecie: w USA nakładem New York Review of Books ukazał się właśnie tom jego esejów o Rosji, a dwa lata wcześniej przekłady „Na nieludzkiej ziemi”, „Prousta w Griazowcu” (wykładów o Prouście prowadzonych przez Czapskiego w sowieckim obozie) i monumentalna biografia Józefa Czapskiego pióra Erica Karpelesa, której przekład ukazał się także we Francji. W 2021 w Szwajcarii pokazywano wystawę jego malarstwa. Jest to pierwsza edycja dziennika Czapskiego bez cenzury i skrótów, a także pierwsza edycja pośmiertna. Dotychczasowe wydanie dzienników z różnych lat – Wyrwane strony – było zbiorem fragmentów publi-kowanych na łamach paryskiej „Kultury”, „Zeszytów Literackich” i „ResPubliki” przygotowanych przez autora do druku. Józef Czapski, „Dziennik wojenny” (1942–1944), Warszawa, Wydawnictwo Próby, 2022 (s. 648 + 24 s. kolorowych ilustracji, oprawa twarda z płóciennym grzbietem).
A. J. Liebling (1904-1963) twierdził, że sens w życiu mają tylko dwie rzeczy - jedzenie i miłość (w tej kolejności). W „Między posiłkami...” oddaje się tym dwóm pasjom. Współcześni foodies nie mają szans dorównać mu w sztuce spożycia, a dietetycy z pewnością umieściliby ten tom na liście ksiąg zakazanych. Ilość i różnorodność zjadanych przez Lieblinga mięs, oceniana z dzisiejszej perspektywy, graniczy z absurdem. Jest to jednak przede wszystkim skrząca się lekko sarkastycznym humorem książka opowiadająca o Paryżu, jego mieszkańcach i końcówce fin de siecle’u, której to epoce Liebling oddaje cześć podczas coraz obfitszych uczt. Z posłowia tłumaczki: Koledzy z „New Yorkera” nieraz o świcie zastawali go w redakcyjnej łazience: rozebrany do pasa odprawiał poranne ablucje, po nocy stukania w maszynę. Wszystkiego ciekawy, fantastycznie oczytany, Liebling był gawędziarzem, nie zaś popisującym się, nudnym erudytą. W latach 1926–1927 pod pretekstem studiów na Sorbonie odbywał własny staż w świetnych, choć zwykle niedrogich restauracjach. Jak pisał James Salter, „niczym kawałki wstążek i błyskotki, które sroka przynosi do gniazda, Liebling gromadził rzeczy odrzucone, które niosą emocjonalny ładunek, fragmenty fantastycznego i znikającego miasta, tego samego, które pokochali Hemingway i Gertrude Stein, miasta w latach dwudziestych wyczerpanego po czterech latach krwawej wojny i zmęczonego pomimo ostatecznego zwycięstwa. Twarz miało jeszcze czarującą, ale cera straciła świeżość, a na czole i wokół ust pojawiły się delikatne zmarszczki”. Fragment książki: W okresie heroicznym, przed pierwszą wojną światową, zdarzali się panie i panowie, którzy oprócz sutego obiadu i wspaniałej kolacji, spożywali jeszcze obfite souper po teatrze albo innych wieczornych rozrywkach. Znałem kilku ostatnich świadków tej epoki, osiemdziesięciolatków, którzy zachowali doskonały apetyt, a dobry humor ich nie opuszczał – byli żywotni, uszczypliwi i nie skarżyli się na wrzody, których można się nabawić od zamartwienia się o zdrową dietę – ale we Francji nie mieli naśladowców, odkąd lekarze odkryli istnienie ludzkiej wątroby. Od tej pory życie we Francji w coraz większym stopniu kręci się wokół tego organu, a małostkowa ostrożność zastąpiła dawną dezynwolturę; wątroba okazała się ostoją mentalności Maginota.
Béla Hamvas (1897-1968) stoi osobno, nie ma poprzedników ani następców. Należał do najbardziej oczytanych, najgłębiej i najśmielej myślących ludzi na Węgrzech. Po II wojnie światowej skazany na milczenie, wykluczony z kręgu publikujących, największe dzieła napisał pracując jako robotnik i magazynier na wielkich budowach socjalistycznych. Pozostawił bogatą i cenną spuściznę. Jej cechą jest powaga, dociekliwość i wiedza filozofa, piszącego swobodnie, lekko, jak poeta. Ciekawiło go niemal wszystko, co ważne, bez względu na czas i miejsce. Są u niego starożytni Grecy, autorzy ksiąg niepokoju, jak Montaigne, Kierkegaard czy Rilke, są malarze, jak Brueghel, a także letnie i zimowe krajobrazy. W jego szkicach, jak w wyjątkowym lustrze, ustawionym tak, aby można było widzieć ostrzej, przegląda się dawny i współczesny świat.
Tuż przed Bożym Narodzeniem stroniący od towarzystwa Anglik zostaje znaleziony martwy w swoim florenckim mieszkaniu. Ująć mordercę ma sierżant Guarnaccia, który pełni tego dnia służbę mimo postępującej choroby, a myślami jest już w rodzinnym domu na Sycylii. Czy młody karabinier Bacci i dwóch agentów Scotland Yardu pomogą mu rozwikłać zagadkę zabójstwa przy Via Maggio? Co robił we Florencji tajemniczy Anglik, skoro jego śmiercią zainteresował się Scotland Yard? Magdalen Nabb od dziecka szła ramię w ramię ze śmiercią. Jej ojciec zmarł, kiedy miała zaledwie siedem lat. Matkę straciła sześć lat później. Ciotka owdowiała dwa tygodnie po tym, jak trójka osieroconych sióstr wprowadziła się do domu wujostwa. Ironicznym zrządzeniem losu młodziutka Magdalen – wówczas już absolwentka szkoły ceramicznej w Manchesterze – wyszła za mąż za miejscowego rzeźnika. Małżeństwo nie trwało długo: w 1975 roku niespełna trzydziestoletnia rozwódka przeprowadziła się z maleńkim synem do Florencji. Bez znajomości języka, bez pomocy przyjaciół, pod wpływem nagłego impulsu. Mijały lata: pewnej bezsennej nocy przez głowę Nabb przewinęła się akcja jej pierwszej powieści kryminalnej – rozgrywającej się w najbliższym sąsiedztwie pisarki, z udziałem postaci inspirowanych ludźmi, których dane jej było poznać w nowej włoskiej ojczyźnie. Pierwowzorem sierżanta Guarnacci i asystującego mu gołowąsa Bacciego byli dwaj bywalcy trattorii w Montelupo Fiorentino, gdzie Nabb zgłębiała tradycję toskańskiej majoliki. Śmiertelnie poważny kapitan nosi cechy zaprzyjaźnionego oficera z komendy przy Borgo Ognissanti, którego opowieści dały jej natchnienie dla kilkunastu florenckich kryminałów: począwszy od „Śmierci Anglika” aż po „Vita Nuova”. Powieści Nabb nie mają wiele wspólnego ze współczesną literaturą sensacyjną: pod pewnymi względami były staroświeckie już w chwili powstania. To raczej pełne czułości portrety miasta i jego mieszkańców: tych rzucających się w oczy i tych niewidzialnych, pomiatanych, spychanych na margines społeczeństwa, przywodzących na myśl skojarzenia ze sztandarowymi dziełami neorealizmu włoskiego i powieściami Simenona, który też przedkładał obraz nędzy człowieczej nad powikłaną intrygę kryminalną. Belgijski pisarz z własnej woli został ojcem chrzestnym kolejnych powieści Nabb – ona zaś mimowolnie kontynuowała jego dziedzictwo i pewne schematy narracyjne, nieczęste w angielskiej literaturze detektywistycznej. Śmierć, z którą szła ramię w ramię od dziecka, pokrzyżowała jej plany. Nabb zmarła w wieku zaledwie 60 lat, zostawiając po sobie pokaźny dorobek w postaci kryminałów i książek dla dzieci. Tłumaczeniem „Śmierci Anglika” wprowadzamy czytelników w intymny świat małych florenckich tragedii – z nadzieją, że będą nam towarzyszyć w tej podróży aż po wydaną pośmiertnie „Vita Nuova”. Dorota Kozińska Jakaż to przyjemność wędrować z Panią po ulicach Florencji, wśród tutejszych karabinierów i robotników, wśród trattorii, a nawet hałaśliwych turystów. Wszystko jest tak plastyczne: dźwięki słyszalne, zapachy tak samo wyraziste, jak lekka poranna mgła nad wartkim nurtem Arno. Udało się Pani to wszystko dostrzec i barwnie opisać. Nie ma w tym ani jednej fałszywej nuty. Zdołała Pani uchwycić nawet ów migotliwy blask w powietrzu, tak charakterystyczny dla tego miasta i wciąż dzikich krajobrazów okolicznych wsi. Georges Simenon
„Godziny włoskie” to godziny błogosławione, spędzone na odkrywaniu Włoch, ich klimatu, krajobrazów, scen rodzajowych. Tytuł książki kojarzy się również z „godzinkami”, i rzeczywiście Henry James odmawia coś w rodzaju modlitwy do tego kraju. Na tom składają się szkice pisane na przestrzeni czterdziestu lat. W tym czasie zmieniły się nie tylko Włochy, ale zmienił się także autor tych wyjątkowych zapisków. Jako młodzieniec galopował po Kampanii, a później zmęczony zamawiał butelkę domowego wina. Trzydzieści lat później, ociężały, w sile wieku, taki, jakim go znamy z płótna Sargenta, oglądał te same okolice przez szybę automobilu i zamiast wina wolał pić herbatę. Pisał: „Przychodząca z wiekiem cierpkość – która wysusza w nas tak wiele uczuć – sprowadziła moją dawną tendresse [czułość] do wspomnienia. A jednak nie – stale mam ją w kieszeni, blisko na tyle, by poczuć, że Włochy nadal są przy mnie”. Henry James jest miłośnikiem tego, co minione, ale jest też uważnym świadkiem współczesności, widzi świat z wyjątkową ostrością, niezależnie od tego czy jest w Turynie, Rzymie, czy Florencji. Układając w 1909 roku „Godziny włoskie”, zaczyna je w Wenecji, a kończy w Neapolu. W swoich podróżach ceni sobie najwyżej chwile niezakłóconej kontemplacji, nie przestaje marzyć, że „przypłynie dobra myśl, lepsze zdanie, szczęśliwy zwrot fabuły. Że na horyzoncie objawi się dobra plama, którą będzie mógł położyć na swoim płótnie”. Książka Jamesa, klasyczny tom spisany z podróży, ukazuje się po raz pierwszy po polsku w tłumaczeniu Anny Arno, dołączając do bogatej już biblioteki kulturowych wędrówek po Włoszech, do dzieł Muratowa, Goethego, Taine’a i Gregoroviusa. "Miałem wrażenie, że wszystko, co Italia miała mi do zaoferowania, zgromadziło się i zebrało w tym jednym miejscu: cudownie stłoczone albo hojnie rozproszone komnaty, zaułki, korytarze, galeryjki, altany, arkady, długie białe krużganki i imponujące widoki. Największy czar polegał zapewne na tym, że w tych szczególnych okolicznościach Italia zdawała się pełna po brzegi, tryskała nadmiarem, w dziedzinach, których nigdy nie widziałem jej tak swobodnej. Trzeba więc było w pełni wykorzystać możliwość obserwacji i namysłu, zrozumieć, ze to imponujące bogactwo jednocześnie zmusza do zadumy. Po godzinie czy dwóch w naturalny sposób spadał nam na kolana biały kwiat zrozumienia:innymi słowy, zamyślony turysta mógł tylko dalej kontemplować, dopóki nie pojął natury swoich cudownych przeżyć." Henry James
Ta powieść to chłodna, dojmująca wiwisekcja utraconej miłości, która zaczyna się bez powodu i kończy bez przyczyny. Monolog narratora w barze nowojorskiego hotelu przypomina samotne sceny znane z obrazów Edwarda Hoppera. Krystaliczna proza, czuła i okrutna zarazem. Alfred Hayes (1911-1985) urodził się w biednej żydowskiej rodzinie na londyńskim East Endzie. Z rodzicami wyjechał do Ameryki. Zarabiał jako kelner, przemytnik, chłopak na posyłki. Pisał zaangażowane wiersze choć lepiej czuł się na wyścigach niż w literackich kawiarniach Greenwich Village. Podczas II wojny światowej stacjonował w Rzymie, doskonale poznał Włochy. Hayes był współtwórcą scenariusza Paisy Rosselliniego (wspólnie z Klausem Mannem i Federico Fellinim). Pracował też przy scenariuszu Złodziei rowerów de Siki. Przez cztery dekady pisał dla Hollywood. Długo pozostawał w cieniu innych postaci, pracował z Langiem, Hustonem, nie wspominając już licznych odcinków Godziny z Alfredem Hitchcockiem. Na podstawie własnej powieści The Girl on the Via Flaminia (Dziewczyna z Via Flaminia, 1949) napisał scenariusz filmu Ich wielka miłość (1953), gdzie obok Kirka Douglasa wystąpiła, grając po raz pierwszy po angielsku, Brigitte Bardot. Zmarł w 1985 roku. Dziś jest na nowo odkrywany jako pisarz.
Tom szkiców podróżnych Adama Szczucińskiego, to próba stworzenia prywatnego portretu miejsca nie do końca rzeczywistego — miasta wyłaniającego się z wody, z mgły, ale i z literatury. Autor wędruje po Wenecji śladami Josifa Brodskiego (zawsze z wierszami ulubionego poety w kieszeni), z zachwytem przygląda się dziełom sztuki, naturze. Dociera też do Wilna, Rzymu, Monterchi, Paryża. Tworzy wielobarwną mozaikę ludzkich historii, by wydobyć z pokładów niepamięci to, co jednostkowe, kruche, ulotne.
Robert Byron (1905-1941), absolwent Eton i Merton College w Oksfordzie uchodzi za ojca brytyjskiej literatury podróżniczej. Zginął w wieku niespełna 36 lat płynąc frachtowcem storpedowanym przez niemiecki okręt podwodny. Kochał sztukę, wino, książki i dalekie wędrówki. W pierwszą podróż, po Europie, wybrał się w 1924 roku automobilem – z dwójką przyjaciół, równie młodych i beztroskich jak on. Owocem tej wyprawy jest Europa w zwierciadle. Bez tej książki i tomów następnych – z arcydziełem, jakim jest The Road to Oxiana – nie byłoby prozy Bruce’a Chatwina, Colina Thubrona i innych współczesnych mistrzów gatunku.