Menu

Bendyk Edwin

„W Polsce, czyli wszędzie” to opowieść o końcu naszego świata, próba refleksji nad tym, co możemy zrobić, kiedy coraz wyraźniej widzimy zbliżający się zmierzch cywilizacyjnego modelu, który budowaliśmy przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Edwin Bendyk opisuje przemiany społeczne, kulturowe, gospodarcze i polityczne, które doprowadziły świat do kryzysu. Pandemia koronawirusa ujawniła, jak krucha jest współczesna cywilizacja. I pokazała jednocześnie, jak silni są ludzie i ludzkie wspólnoty w reakcji na nieoczekiwaną katastrofę. Jednocześnie zadaje kluczowe pytanie dla polskich czytelników: czy w tym świecie Polska przetrwa do 2030 roku, czy też po raz kolejny powtórzy scenariusz rozkładu i upadku? Żadna odpowiedź nie jest przesądzona, każdy ma na nią wpływ. Koniec świata nie musi oznaczać upadku, może też zapowiadać nowy początek. Najkrócej, „W Polsce, czyli wszędzie” to książka o Polsce i o świecie, który się kończy oraz o możliwości nowego, lepszego otwarcia.
Czy w XXI wieku powstało nowe, sieciowe społeczeństwo, buntujące się przeciwko starym niewydolnym strukturom państwa tkwiącego ciągle w XX, a nawet XIX wieku? Książka Edwina Bendyka została zainspirowana protestami przeciwko porozumieniu ACTA, choć pracę nad nią autor rozpoczął już wiele lat temu. Obserwując przemiany społeczne i kulturowe w Polsce i na świecie zadawał sobie pytania o to, jak nowe formy uczestnictwa w kulturze, które umożliwia m.in. Internet mogą przełożyć się na nowe formy mobilizacji społecznej i politycznej. Pytanie o możliwość zrywu znalazło szybko odpowiedź. Nikt nie przewidział skali i intensywności manifestacji organizowanych głównie przez ludzi młodych o różnych przekonaniach politycznych, o różnym statusie społecznym, mieszkających w miastach dużych i małych. To pierwsza taka mobilizacja w III Rzeczpospolitej. "Czy Polska przetrwa do 2030 roku?" to kluczowe pytanie książki. Oczywiście pytanie to nie jest prognozą, lecz zachętą do refleksji nad światem, w którym najważniejsze role odgrywać będą dzisiejsi protestujący z ulic polskich miast. Co zrobić, by nie zmarnować ich energii i umiejętności?