Menu

Marek Żejmo

„W Polsce robiło się gorąco, Gdańsk czekał na jakiś pretekst. Tym pretekstem stała się sprawa zwolnionej z pracy w stoczni Anny Walentynowicz. Przyznam, że do strajku się nie pchałem. Zajął się tym Borusewicz. Ale oni byli młodzi, a ja miałem pod tym względem doświadczenie (...). Jeżeli chodzi o najważniejszy strajk sierpniowy, to „Borsuk” i jego grupa zdecydowali, że to ja mam tym strajkiem w stoczni pokierować. Opierałem się, bo byłem inwigilowany i nie miałem szans, żeby dostać się za bramę stoczni bez zwrócenia na siebie uwagi „bezpieki”. Chciałem wykorzystać to całe zamieszanie i się przemknąć, świadomie więc się spóźniłem, coś ze dwie, trzy godziny. Udało mi się przeskoczyć przez płot, to powszechnie znana historia. Miałem bardzo dużo szczęścia, że mnie nie zatrzymali. Strajkujący stoczniowcy już tam powoli wymiękali, kiedy się pojawiłem i poderwałem ich znowu do walki. „ Fragment książki W serii „Liderzy podziemia Solidarności” ukażą się: Konrad Bieliński Seweryn Blumsztajn Grzegorz Boguta Bogdan Borusewicz Jerzy Borowczak Zbigniew Bujak Jerzy Buzek Jan Ciesielski Bogdan Felski Władysław Frasyniuk Aleksander Hall Stanisław Handzlik Zbigniew Janas Tadeusz Jedynak Ewa Kulik Jacek Kuroń Bogdan Lis Jan Lityński Adam Michnik Edward Nowak Janusz Onyszkiewicz Janusz Pałubicki Alina Pienkowska Joanna Pilarska Józef Pinior Ludwik Prądzyński Krzysztof Pusz Ryszard Pusz Jan Rulewski Mirosław Rybicki Arkadiusz Rybicki Grażyna Staniszewska Antoni Stawikowski Joanna Szczęsna Eugeniusz Szumiejko Jacek Taylor Stanisław Tokarczuk Anna Walentynowicz Lech Wałęsa Henryk Wujec Ludwika Wujec Jerzy Zdrada
Piąta część serii Liderzy podziemia „Solidarności” poświęcona została Arkadiuszowi Aramowi Rybickiemu i Mirosławowi Rybickiemu. Seria przedstawia mówioną historię podziemia „Solidarności”, dając Czytelnikowi niezwykłą okazję, aby bezpośrednio poznać odczucia i doświadczenia twórców tego ważnego okresu w historii Polski i Europy. Rozmowy pozwalają poznać nie tylko sferę faktografii, ale także język czy formę wypowiedzi – zmieniła się przecież kultura oraz świadomość polityczna społeczeństwa. W niniejszym zeszycie po raz pierwszy w druku zawarto ostatnią wypowiedź Arkadiusza Rybickiego, przedstawiającą jego rolę w „Solidarności”. Natomiast zapis rozmowy z Mirosławem Rybickim pokazuje, jak istotna była jego rola w druku pism i materiałów opozycyjnych. „W tym momencie za oknami rozległ się wielki hałas. Wyjrzeliśmy, zauważyliśmy, że zajeżdżają dziesiątki samochodów ZOMO i wysypują się setki ZOMO-wców. Został stworzony kordon. W te pędy włączyliśmy syreny alarmowe, które mieliśmy w otwartych oknach. Na całą ulicę Grunwaldzką rozległo się wielkie wycie syren. Przez megafony zaczęliśmy nawoływać pomocy (...). Zatrzasnęliśmy kratę metalową, będąc przekonani, że takiej kraty nikt nie będzie w stanie sforsować. Ale po schodach tupot dziesiątek butów, wszyscy do tej kraty – szczęk i krata rozwalona. Wpada kapitan Wasilewski z pistoletem w ręku. I za nim setki ZOMO-wców i tajniaków, całe pomieszczenie wypełnili. Uzbrojeni w kałasznikowy i łomy, nastawieni na walkę – a tutaj nasza ekipa z tego BIPS-u, nieuzbrojona, i kobieta w ciąży.” Fragment książki
Książka – pierwsza z serii Liderzy podziemia „Solidarności” – jest zapisem rozmów z Bogdanem Borusewiczem, inicjatorem strajku Sierpień’80. Autor publikacji przedstawia wypowiedzi bez istotnych ingerencji redakcyjnych, ukazując „Solidarnoś” i mitologiczny już Sierpień ’80 poprzez indywidualne odczucia i doświadczenia człowieka, który był jednym z bezpośrednich kreatorów tych wydarzeń. Dla Czytelników to niezwykła okazja, aby ujrzeć ten ważny okres w najnowszej historii Polski i Europy z perspektywy jej twórców, którzy wspominają i oceniają go nie tylko poprzez pryzmat własnych poświęceń, ale także nie tracąc szerszego horyzontu rozwoju kraju. „Siedziałem z oskarżonym o szpiegostwo, bałem się o niego, to był porządny człowiek. W każdej celi był jakiś polityczny osadzony i zawsze też agent. Wiedziałem, że trzeba kombinować, bo jak powiem prawdę, to zaraz następnych „zapuszkują”. Opowiadałem więc takie bajki – że spotkałem kogoś, że to był student Politechniki i nazywał się Andrzej… Dał mi pieniądze, zrobiłem ulotki, dałem mu ulotki… Trzeba było jakoś uzasadnić, dlaczego te ulotki znalazły się na przykład na Politechnice. Zostałem rozpoznany przez kobietę i faceta, którzy widzieli, jak rozrzucałem ulotki w kolejce. Zgłosili się na milicję z ulotką i potem mnie rozpoznali. Ale inni nie, więc ten wymyślony Andrzej tłumaczył wszystko. Oni szukali Andrzeja, pokazali mi ponad 400 zdjęć Andrzejów, studentów wszystkich uczelni Wybrzeża. Zgodnie z prawdą odpowiadałem, że to nie ten, to nie ten, to nie ten…” Fragment książki
Największą zaletą monografii jest to, iż oddaje specyfikę stosunków polsko-szwajcarskich przez pryzmat wyjątkowości Szwajcarii w różnych kontekstach stosunków międzynarodowych. Autor skutecznie dowodzi, że praktycznie w każdym wymiarze – a przede wszystkim: politycznym, gospodarczym i kulturowym – jest to państwo istotnie wyróżniające się pośród innych demokratycznych państw Europy Zachodniej, a jego głównymi emblematami są neutralność i niezależność od organizacji międzynarodowych. W książce ukazana została doniosła rola Szwajcarii w procesie rozwoju gospodarczego Polski. Bilateralne stosunki polsko-szwajcarskie mają z kolei znaczenie nie tylko dla tychże państw, ale wpisują się w szerszy wymiar europejski. W pełni przekonująco brzmi w tym kontekście główna teza monografii, iż źródłem rozwoju stosunków polsko-szwajcarskich jest rola kulturowa jaką oba państwa odgrywają w przestrzeni cywilizacyjnej Europy. Z recenzji dr hab. Ryszarda Michalaka , prof. UZ
Siedziałem z oskarżonym o szpiegostwo, bałem się o niego, to był porządny człowiek. W każdej celi był jakiś polityczny osadzony i zawsze też agent. Wiedziałem, że trzeba kombinować, bo jak powiem prawdę, to zaraz następnych "zapuszkują". Opowiadałem więc takie bajki - że spotkałem kogoś, że to był student politechniki i nazywał się Andrzej... Dał mi pieniądze, zrobiłem ulotki, dałem mu ulotki... Trzeba było jakoś uzasadnić, dlaczego te ulotki znalazły się na przykład na politechnice. Zostałem rozpoznany przez kobietę i faceta, którzy widzieli, jak rozrzucałem ulotki w kolejce. Zgłosili się na milicję z ulotką i potem mnie rozpoznali. Ale inni nie, więc ten wymyślony Andrzej tłumaczył wszystko. Oni szukali Andrzeja, pokazali mi ponad 400 zdjęć Andrzejów, studentów wszystkich uczelni Wybrzeża. Zgodnie z prawdą odpowiadałem, że to nie ten, to nie ten... (Fragment książki)
Było już uzgodnione, że jak ewentualnie nam wyjdzie strajk, żeby za wszelką cenę nie wychodzić na zewnątrz, zatrzymać ludzi na terenie zakładu. Wyciągnęliśmy wnioski z błędu popełnionego w 1970 roku - wyszli ludzie na zewnątrz i wiadomo... mogła być prowokacja, wybijanie szyb, kradzieże itp. Nie mogliśmy dać pretekstu do użycia siły, jak to zrobiono w 1970 roku. Będziemy więc śpiewać - odśpiewaliśmy hymn, jakoś to uspokoiło się. Ale co dalej? Wałęsy nie ma. Zaproponowałem więc Jurkowi Borowczakowi: "Słuchaj, trzeba jakiś Komitet Strajkowy wybierać, ale Ty jesteś mały, ja jestem niski". Odparł: "Ja jestem mały, a ty jeszcze niższy, a Prądzyński identycznie". Nie widzimy nawet końca, ile tych ludzi jest , trzeba więc coś tutaj poszukać na szybkiego. Jurek wskazał taki duży spychacz. Wdrapaliśmy się na niego i zaczęliśmy wybierać Komitet Strajkowy. (Fragment książki)
Mało spaliśmy, bo nie było czasu, ciągle coś działo się, ktoś z zewnątrz przyjeżdżał. A kiedy już kładliśmy się do spania, to nigdy w tym samym miejscu i członkowie komitetu strajkowego nigdy obok siebie. Zawsze po jednej, dwie osoby w różnych miejscach, żeby nas wszystkich razem - w razie ataku - nie zgarnęli. Praktycznie to w tym czasie komitet strajkowy kierował całym miastem, można nawet powiedzieć, że i całym województwem. Zażądaliśmy na przykład od wojewody gdańskiego Jerzego Kołodziejskiego, aby wydał zakaz sprzedaży alkoholu (żeby nie stwarzać powodów do prowokacji) i on taki zakaz wydał. Tyle, że ludzie z "bezpieki" wrzucali do stoczni przez płot butelki z wódką i spirytusem, mając nadzieję, że robotnicy spiją się i będzie ich łatwiej sprowokować, a potem spacyfikować. Jednak ten alkohol odnosiliśmy do szpitala stoczniowego, więc nie było u nas żadnego pijaństwa. (Fragment książki)