Menu

Piotr Śniedziewski

Romantycy lubili się smucić. Czasami trochę udawali, co trafnie opisał Chateaubriand w Pamiętnikach zza grobu, śledząc recepcję Renégo. Czasami zaś z ogromną intuicją potrafili dostrzec i opisać obawy, które budzą się w nas wszystkich, kiedy słońce traci swój blask. Nie bez powodu zatem jedną z ich ulubionych metafor była metafora czarnego słońca. Odnajdywali ją w odległej tradycji – w Apokalipsie św. Jana, na rycinie Melencolia I Albrechta Dürera czy też w Mowie wypowiedzianej przez umarłego Chrystusa… Jeana-Paula. Jednak stawką w tej grze z trudnym do wypowiedzenia lękiem nie były erudycyjne popisy, ale próba oswojenia i nazwania czegoś, co wymyka się racjonalnemu porządkowi. Czegoś, co rodzi się w nas wówczas, gdy zaczynamy myśleć o niemożliwym do uniknięcia końcu. Piotr Śniedziewski – profesor nadzwyczajny w Zakładzie Literatury Romantyzmu Instytutu Filologii Polskiej UAM w Poznaniu; autor książek Mallarmé – Norwid. Milczenie i poetycki modernizm we Francji oraz w Polsce (wydanie polskie: 2008; wydanie francuskie: 2009), Melancholijne spojrzenie (wydanie polskie: 2011; wydanie angielskie: 2018) oraz Elegijna świadomość romantyków (2015), a także nowego przekładu Kuszenia świętego Antoniego Gustave’a Flauberta (2010); redaktor naczelny pisma „Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Literacka”.
Jak poradzić sobie z niemożliwą do przepracowania stratą? Jak zamieszkać w teraźniejszości? Jak poczuć się u siebie wśród ruin i grobów? Te trzy pytania (o podmiot, doświadczenie czasu oraz przestrzeń) okazały się kluczowe w romantycznym myśleniu o elegii. W pierwszej połowie XIX wieku w całej Europie elegia przestała być postrzegana jako gatunek posiadający jasne wyznaczniki formalne. Romantycy chętniej mówili o elegijności, definiując ją jako szczególny sposób postrzegania i odczuwania świata. Co więcej, byli przekonani, że elegijność jest rewersem sielskości. Tą ostatnią nie można się zaś zachwycać, wyzbywszy się obawy przed jej utratą. Poeci usiłowali uchwycić to zjawisko, sięgając po topikę wyrastającą z tradycji pastoralnej. Świadomość elegijna jest zatem wyrazem przeświadczenia, że literatura to zapis zmagań z życiem, które – pomimo sekretnych pragnień i projektów – zawsze zawodzi nasze oczekiwania oraz odziera rzeczywistość ze złudzeń, w których istnienie chcielibyśmy wierzyć.
Piotr Śniedziewski czyni z pisarskich narzędzi Flauberta kanwę dla przejmującej opowieści o byciu pisarzem, który całą swoją egzystencję chciał sprowadzić do gestu zaczerniania białej kartki. Flaubert - w poszukiwaniu opowieści ukazuje złożoność tego gestu, jego obsesyjne rozgrywanie w listach, ale i w powieściach. Opowiadając o piórze czy kałamarzu, Śniedziewski daje fascynujące świadectwo o tworzeniu, jakiego już nie uświadczymy - o tym, kim był Flaubert jako archetyp pisarza, a właściwie: czym była, czym mogła być twórczość artystyczna w drugiej połowie XIX wieku. Esej Śniedziewskiego bowiem lepiej niż przesadnie unaukowione interpretacje tej twórczości pozwała wniknąć w mentalność Flauberta i, przy całej różnorodności ujęć, poczuć jeśli nie atmosferę epoki, to przynajmniej, by tak rzec, materialne, społeczne i psychologiczne uwarunkowania jego literackiej twórczości. Fragment recenzji dra hab. Tomasza Swobody, prof. UG
Co oznacza metafora dopełniaczowa "anatomia stylu", użyta przez Flauberta w liście do Louise Colet z 7 września 1853 roku? Skoro przedmiotem zainteresowania anatomii jest badanie wewnętrznej struktury ciała ludzkiego, składających się na to ciało narządów, ich wielkości oraz położenia, a także tkanek, to przeniesienie tych znaczeń na styl, czyli sposób formułowania wypowiedzi właściwy dla danej epoki bądź wybranego twórcy, sprawia, że styl ten zaczynamy postrzegać jako zbiór szczegółowych rozwiązań, poetyckich tropów, wreszcie słów, które łącząc się ze sobą, tworzą najpierw zdanie, potem akapit, by w końcu mogła się z nich zrodzić całość, czyli literackie dzieło. Styl, o którym wspomina Flaubert, i którego pojąć nie mogą profesorowie, to zatem nie tylko zbiór formalnych rozwiązań, to też (a może: przede wszystkim) żywy organizm, kochający i cierpiący, obdarzony duszą. U podstaw stylu tkwi więc życie, którego nie da się zredukować do systemu tworzonego przez narządy; owszem, i one są ważne, inaczej sztuka anatomii byłaby bezużyteczna, lecz za nimi kryje się coś niematerialnego, na ogół nieuchwytnego, co sprawia, że ani ludzki organizm, ani styl nie wyczerpują się w tym, co zmysłowe, polegają na powiązaniu fizyczności z duchowością. (fragment książki) Piotr Śniedziewski świetnie pokazuje, w jaki sposób krystalizuje się dojrzałe dzieło Flauberta. Jego szczegółowa, pionierska w polskim literaturoznawstwie, analiza nieznanej u nas pierwszej Szkoły uczuć i różnych odmian Kuszenia świętego Antoniego unaocznia drgnięcia Flaubertowskiej myśli, jej meandrowanie, poszukiwanie właściwego tonu, fatalne pomyłki i nadzwyczajne autokorekty; to ogromnie interesująca lektura dla tych, których interesuje ontologia dzieła literackiego czy kwestia, by sparafrazować tytuł znanej książki Andrzeja Stasiuka, „w jaki sposób zostać pisarzem”. Bo też esej Piotra Śniedziewskiego zaciekawi nie tylko historyków literatury, lecz również każdego piszącego; zestawienie obu wersji Szkoły uczuć mogłoby stać się niezwykle cennym materiałem dla kursów creative writing, tak dynamicznie się u nas rozwijających. Przy okazji mały prezent otrzymują też tłumacze i translatolodzy: na pozornie drobnych przykładach różnych polskich wersji poszczególnych Flaubertowskich zdań autor demonstruje, jak skomplikowaną sztuką, wymagającą świetnej znajomości nie tylko samego pisarza, lecz również realiów literackich epoki, jest tłumaczenie jego tekstów. (fragment recenzji wydawniczej Marka Bieńczyka). Książka ukazuje się w 140. rocznicę urodzin Gustawa Flauberta.