Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Zbigniew Mentzel jest postacią budzącą spore kontrowersje w świecie artystycznym. Sięgając po jego „Krzycz! Teraz!" nie miałam świadomości jego przeszłości, a jeśli chodzi o dorobek artystyczny, wiedziałam o nominacji do Nagrody Literackiej „Nike" w 2006 roku oraz zainteresowaniem myślą Leszka Kołakowskiego. To wystarczyło za rekomendację, by poświęcić czas na poznawanie jego najnowszej powieści.Bohaterem „Krzycz! Teraz!" jest Miłosz, którego poznajemy w chwili pierwszego krzyku zaraz po narodzinach i towarzyszymy przez lata dojrzewania, młodości, wreszcie dorosłości. Bohater zbiera swoje pierwsze doświadczenia, opowiada o pierwszych razach, pierwszej pracy, pierwszej dziewczynie, pierwszych doświadczeniach, a wszystko to dzieje się w szarych i dusznych czasach Polski Ludowej. Wyłuskuje z życia te fragmenty, które są najbardziej znaczące, kształtujące lektury i relacje.Prozę tą czyta się z łatwością, bo styl autora jest oszczędny i precyzyjny. Nie ma tam nużących dłużyzn, cała książka zresztą jest raczej krótka. Ze względu na to wiele wątków jest tu zaledwie muśniętych, bez głębszego wnikania w szczegóły. Nie ma też niepotrzebnych ozdobników, a ja bardzo lubię takie podejście do pisania. Jest w niej też subtelny komizm. Mimo wszystko udało się autorowi pokazać samotność człowieka w obliczu wyzwań codzienności.Dużo miejsca autor poświęcił doświadczeniom erotycznym bohatera, a ja dla takiego zabiegu nie znajduję uzasadnienia. Przytacza obszerne wyjątki z książki ukrywanej przez rodziców Miłosza w pawlaczu, opisuje wizyty w domu publicznym. Na tle zmieniającej się historii pokazuje dojrzewanie mężczyzny, jego pasje i marzenia, ale też zmagania z prozą życia.Po przeczytaniu książki mam poczucie, że nie wniosła ona do mojego życia niczego świeżego ani wartościowego. Pozostawiła mnie bez głębszej refleksji i sądzę, że zniknie z mojej świadomości bardzo szybko. Uważam, że jej największą zaletą jest ten subtelny język - prosty, ale barwny i lekki. To jednak za mało, aby zaangażować czytelnika i sprawić, by poczuł satysfakcję.