Menu

Andrzej Andrysiak

Nie ma większego mitu w polskiej debacie publicznej niż ten, że samorządność nam się udała. Wystarczy jednak spędzić trochę czasu przyglądając się działalności władzy na szczeblu lokalnym, żeby zacząć dostrzegać macki miejscowej ośmiornicy jak również zmowę milczenia nad jej prawdziwym działaniem. Robi się ciekawie. Andrzej Andrysiak po wielu latach pracy w naczelnych mediach stolicy, został wydawcą tygodnika „Gazeta Radomszczańska”. W Lokalsach odmalowuje niepowtarzalny koloryt Polski prowincjonalnej. Z gracją i dociekliwością opisuje układy i układziki, przekręty i zamiatanie sprawa pod dywan, niskie motywacje polityków, łamanie kręgosłupów oraz mechanizmy rządzące samorządem. To z jednej strony opowieść o małych ludziach w małej polityce, z drugiej historia prowincjonalnego miasta, ale z trzeciej – uniwersalna historia Polski lokalnej. A pod tym wszystkim skrywa się żydowski trup w postaci mienia nigdy nie oddanego prawowitym spadkobiercom.
Mówią na mnie Pan B. Nie wiem skąd się wziął ten pan, mam przecież imię, wiele imion, we wszystkich językach. Już dawno temu powinniśmy przejść na ty, łącząca nas relacja nie jest na tyle oficjalna, by potrzebowała tytułów, jakoś nie było okazji. Dziś wydaję pożegnalną kolację. Będzie skromna, gości niewielu. Nie o to zresztą chodzi, by napaść się kawiorem, lecz by po raz ostatni porozmawiać. Ustalić, co się znajduje między przypadkiem a przeznaczeniem. Tak, wiem, wy pewnie od razu powiecie, że ja, ale przyznajcie szczerze, wystarcza wam taka odpowiedź? Tak zaczyna się ta historia, której narratorem jest Bóg, a bohaterami kilkoro wybranych przez Niego ludzi. Mamy tu szykującą się do rozwodu restauratorkę, zakochanego w niej kucharza, uciekającego przed rzeczywistością architekta oraz młodego, bezpardonowego w działaniach dziennikarza bulwarowej gazety. Akcja powieści rozgrywa się na tle przemian w Polsce, między końcem lat 80. a współczesnością. Punkt kulminacyjny następuje na Sardynii, gdzie losy bohaterów przypadkowo się splatają, a wydarzenia, które mają tam miejsce, w dramatyczny sposób zmieniają bieg ich dotychczasowego życia. Przypadek? Przeznaczenie? A może palec boży? „Zasada nieoznaczoności” to bezkompromisowy portret współczesnego człowieka. Obrazoburczy, ale jednocześnie przewrotnie optymistyczny. Opowieść o rodzącej się nowej Polsce, przegranych i zwycięzcach. O świecie, w którym nie ma punktów odniesienia i ludziach, którzy muszą się z tym pogodzić.