„Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań …”.
Chyba powariowali w tym radiu! Ile można tego słuchać? Od miesiąca
w kółko to samo, a do Świąt przecież jeszcze dwa tygodnie. Jakby niewystarczający był widok czekoladowych mikołajków, wystawionych po raz pierwszy ze zniczami
i wiązankami, jako zapowiedź – nie smućcie się już niedługo Święta. Święta, święta, święta – nienawidzę Świąt!!! Dlaczego? Choćby dlatego, że mówienie o nich zajmuje tyle czasu, że jak przychodzi co do czego, to ma się ich serdecznie dosyć. Gdyby nie Andzia, odpuściłbym sobie te wszystkie wymuszone uśmiechy i zgrywanie przykładnego chrześcijanina. Ale nie zrobię tego własnej córce! Nie powiem jej przecież, że Mikołaj nie przyszedł, bo tatuś miał dosyć komercyjnej promocji gwiazdkowego szajsu. Wpasuję się w tradycyjny schemat, przecierpię te kilka godzin i na rok będzie z głowy.
Fragment książki