Menu

Lajos Marton

Napisanie historii swojego życia jest okropnym wyzwaniem. Przywoływanie drogich osób, poległych towarzyszy oznacza ponowne przeżywanie ich śmierci. Mówi się, że Nopoleon przed wręczeniem buławy marszałkowskiej jednemu ze swoich dzielnych generałów zapytał: "Jest odważny, ale czy ma szczęście?" Czy ja miałem szczęście? Czy szczęściem jest pozostanie przy życiu po dwóch wyrokach śmierci (zaocznych), jednym na Węgrzech, drugim we Francji? Zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa powinien był przejść przez życie jako skromny chłop węgierski w malutkiej wiosce w pobliżu granicy austriackiej, lecz Los zadecydował inaczej. Nigdy nie miałem wyboru w ważnych decyzjach. Nie wierzę w predestynację jako pogląd, zgodnie z którym wszystko zostało zadecydowane wcześniej i wszystko jest zapisane w gwiazdach. Myślę, że to człowiek decyduje o swoim losie. A przynajmniej zawsze może powiedzieć nie. Uczyniłem tak dwukrotnie w swoim życiu: na Węgrzech, sprzeciwiając się okupacji mojego kraju przez "Imperium Zła", przez najbardziej zbrodniczy i nieludzki system w całej historii ludzkości, oraz we Francji, przeciwko tchórzliwej rejteradzie, kłamstwu i hańbie, przeciwko powolnej likwidacji wielkiego kraju. Lajos Marton