Menu

Mark Beaumont

Od konkursu młodych zespołów w Teignmouth do pierwszej kapeli, która wyprzedała bilety na nowy stadion Wembley, historia kosmicznego wzlotu Muse stanowi jedną z najbardziej fascynujących i prowokacyjnych opowieści w historii brytyjskiego rocka. Kiedy trzech niepozornych chłopaków z Devon układa plan zostania największym brytyjskim zespołem rockowym na tej, czy jakiejkolwiek innej planecie, przewidują w nim miejsce na seanse spirytystyczne, kosmitów, teorie spisku, motolotnie, halucynogeny, kontrolę umysłów, marsjańskich jeźdźców, Berlioza, ogromne dmuchane globusy, satelity umieszczone na scenie i trochę najmocniejszej, najbardziej pompatycznej i najwspanialszej muzyki współczesnych czasów. Od kiedy pierwszy raz, jako szesnastoletni członkowie kapeli punkowej, roznieśli w proch cały sprzęt sceniczny wraz z instrumentami, przeznaczeniem Muse było występować na wielkich stadionach. To nowe wydanie jedynej poważnej biografii zespołu pokazuje każdy ich krok na drodze do Wembley i jeszcze dalej, łącznie ze szczegółowym omówieniem wszystkich sześciu studyjnych albumów, w tym sprzedającego się w milionach egzemplarzy Black Holes And Revelations oraz opisy wszystkich nocnych eskapad, dzikich teorii i potknięć, jakie napotkali po drodze. Od nic nie znaczących płotek do rekinów showbiznesu.
Kanye West – wizjoner, szaleniec, artysta, człowiek renesansu czy megaloman? Bo umiejętności wbijania kija w mrowisko odmówić mu nie można, tak jak muzycznego wizjonerstwa i łamania schematów. Niemal każdy dzień przynosi jakiś news z obozu Westa, zwykle błahy i plotkarski, albo silący się na skandalizowanie. Jednak jego albumy bezdyskusyjnie przełamywały bariery – zarówno za sprawą brzmieniowej pomysłowości, głębi, jak i otwartości na ponadgatunkowe kooperacje. Zburzyły i zreformowały muzykę rap, aż stała się właściwie nierozpoznawalna pod względem tonów, stylów i uczuć. Kanye West stał się pionierem zupełnie nowego podejścia, odniósł taki sukces, wzbudzając falę wielu imitatorów, a następnie wykonał totalny zwrot i zajął się czymś jeszcze bardziej ambitnym i rewolucyjnym. Stał się osobą o pozornie wybujałej opinii o sobie samym i o własnej muzyce, ale jego płyty dowodziły, że miał rację. Tak oto stał się najbardziej kochanym, znienawidzonym, podziwianym, wyszydzanym, stawianym na piedestale, wykpiwanym i niedającym się zignorować raperem. Samozwańczym bogiem i pieprzonym potworem. Uważajcie. Wypuszczamy go z klatki.