Menu

Otton Laskowski

Skoro piechota polska wywalczyła drogę swej kawalerii, zaczęła ona coraz większymi masami spływać poprzez doliny na równinę wiedeńską. Turcy bronili się rozpaczliwie, niemal przed samym obozem, osłaniając dostęp doń przez Währing, Weinhaus, Ottakring i Breitensee. Zdając sobie sprawę z miękkiego oporu nieprzyjaciela już w chwili zejścia na równinę, musiał się liczyć Sobieski z możnością szukania rozstrzygnięcia jeszcze w ciągu bieżącego dnia, to też, chcąc zorientować się w odporności nieprzyjaciela i wyjaśnić, o ile teren nadaje się do uderzenia mas jazdy, rzucił do natarcia chorągiew Zbrożka. Wbiła się ona w szyki tureckie i zawróciła z powrotem, ścigana przez spahów, którzy zostali powstrzymani przez polskie i niemieckie oddziały. Chorągiew straciła czwartą część swoich ludzi, lecz szarża jej dała królowi pewność, że natarcie mas kawalerii pójdzie w tym terenie. Wielki wezyr, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, grożącego mu ze strony Polaków na lewym skrzydle, przesuwał pospiesznie na południe swoje oddziały, próbując powstrzymać napór przeciwnika: wkrótce skupił tu trzy czwarte swoich sił, ogałacając nawet odcinek, na który nacierali Austriacy. Wyciągał tutaj „batalją, korespondującą naszej”. Gdy zejście armii polskiej zaczęło zagrażać już bezpośrednio jego obozowi, jął pośpiesznie skupiać swe masy na północny zachód od Ottakringu, osłaniając nimi główny obóz, stojący na dzisiejszym Schmelzu. Zamierzał powstrzymać tu ogniem 16-tu dział nacisk nieprzyjaciela i uderzeniem swej jazdy odeprzeć cios, zagrażający obozowi. Jazda jego uderzyła na chorągwie Jabłonowskiego, lecz zastała tu wielki porządek i, energicznie przyjęta, cofnęła się w zamieszaniu. Niebawem, sam wielki wezyr, biorący osobiście teraz udział w walce, musiał się cofnąć ku swoim namiotom. Ruch odwrotowy Tatarów udzielił się stopniowo pozostałym oddziałom... (fragment)
Ukazanie się świeżych oddziałów polskich wywarło ogromne wrażenie na moskiewską straż tylną. Widząc nadciągający oddział, zabrała się ona na dobre do przeprawy. Pierwszym z zaangażowanych w walkę świeżych oddziałów polskich była arkebuzeria Stanisława Sobackiego. Rzucona bezpośrednio do walki na prawym skrzydle oddziału Kiralyego, popędziła ona przed sobą moskiewską straż przednią i dotarła do brzegu rzeki, oczyszczając go z nieprzyjaciela. Na tym samym skrzydle rozwijały się wprost z kolumny chorągwie: Andrzeja Zborowskiego, Aleksandra Koniecpolskiego, Stanisława Żółkiewskiego i arkebuzerzy Farensbacha. Na lewe skrzydło kierowały się chorągwie ussarskie wraz ze stukonną chorągwią pana Samuela Zborowskiego. Rozwijanie się oddziałów odbywało się nad wyraz sprawnie, kierowane wytrawną ręką dowódcy, który znakomicie orientował się w położeniu i umiał błyskawicznie powziąć decyzję. Nie wiedzieć, czy nie była to ręka samego księcia Janusza Zbarażskiego, którzy mógł przybyć na pole walki, wyprzedzając na kilkanaście minut swe siły główne, z pewnością podążające do boju co siły w koniach. Nie tyle pod naporem arkebuzerów Sobackiego, ile pod wrażeniem ukazania się całego „pułku” Barbeliego, moskiewska straż przednia rzuciła się do ucieczki. Z inicjatywy Kiralyego, który dostrzegł, że nieprzyjaciel dojrzał do rozstrzygnięcia, ruszyło teraz do natarcia prawe skrzydło wraz z arkebuzerami Sobackiego i Farensbacha, jednocześnie od lewego skrzydła na czele chorągwi ussarskich sam Kiraly. Natarcie arkebuzerów i chorągwi prawego skrzydła spędziło z pola strzelców moskiewskich i kierowało się na lewe skrzydło osłanianej dotąd przez nich kawalerii nieprzyjacielskiej…