Menu

Wydawnictwo ZP

Wydawnictwo ZP
Publikacja stanowi próbę udokumentowania dziejów 5. Pułku Strzelców Konnych. W pierwszym rozdziale przedstawione zostały losy pułku, począwszy od jego powstania u boku Napoleona I, aż po walki armii Księstwa Warszawskiego. Strzelcy wzięli udział w walkach 1807 roku, które toczono z wojskami pruskimi i rosyjskimi. W 1809 roku 5. Pułk Strzelców Konnych brał udział w wojnie z Austrią. W trakcie tych kampanii pułk wykazał się doskonałym wyszkoleniem i wysoką odwagą osobistą żołnierzy. Chwile chwały przysporzyła 5. Pułkowi Strzelców Konnych wojna z Rosją w 1812 roku. Upadek Napoleona I to również koniec istnienia pułku. Odtworzenie Pułku nastąpiło w Królestwie Polskim powstałym w 1815 roku. Jednak dopiero 19 stycznia 1831 roku Pułk powrócił do swojej historycznej nazwy „5. Pułk Strzelców Konnych”. W okresie wojny polsko-rosyjskiej 1830-31 Pułk walczył z wojskami rosyjskimi pod Wyszkowem, Wawrem, Nową Wsią, Raciążem, Grochowem, Ostrołęką. W październiku 1831 roku 5. Pułk Strzelców Konnych opuścił tereny Królestwa Polskiego przekraczając granicę zaboru pruskiego i austriackiego. Klęska Wojsk Polskich ponownie oznaczała rozwiązanie Pułku. W trakcie walk w okresie 1918-1921 5. Pułk Strzelców Konnych został sformowany z mniejszych pododdziałów i ponownie wkroczył na drogę chwały. Okres międzywojenny to dla Pułku przede wszystkim ciągłe szkolenia i czas podnoszenia umiejętności wojskowych. W wojnie polsko-niemieckiej w 1939 roku 5. PSK działając w ramach Krakowskiej Brygady Kawalerii odznaczył się między innymi w walkach pod Woźnikami, Tarnawatką oraz Tomaszowem Lubelskim. W okresie okupacji żołnierze 5. Pułku Strzelców Konnych brali udział w konspiracji w szeregach Armii Krajowej, część znalazła się także w jednostkach liniowych Polskich Sił Zbrojnych walczących z Niemcami na froncie zachodnim.
Mocną stroną niniejszej pozycji wydawniczej jest jedno z najpełniejszych i najbardziej szczegółowych w naszej literaturze przedstawień stanu Wojska Polskiego w 1939 roku - istne kompendium wiedzy z tego zakresu. A może to być między innymi przydatny, czy wręcz nieoceniony podkład do przygotowania coraz popularniejszych u nas gier wojennych.
W 1939 roku 14 pułk ułanów Jazłowieckich przeszedł do historii kawalerii polskiej. Stało się to przede wszystkim dzięki najsłynniejszej szarży kampanii wrześniowej, wykonanej 19 września 1939 roku pod Wólką Węglową. Za swoją postawę i waleczność Jazłowiacy jako jedyny polski pułk kawalerii zostali wyróżnieni Krzyżem Virtuti Militari za dwie kampanie konne - roku 1920 i 1939. Publikacja ukazuje w przystępnej formie, wspartej kilkuset relacjami uczestników, prawdziwe i trudne decyzje jakie podejmowali we wrześniowe dni ułani jazłowieccy.
Niniejsza publikacja to analityczne studium historyczno-wojskowe poświęcone organizacji i szkoleniu polskiej 1. Dywizji Pancernej w okresie od jej utworzenia do chwili wyruszenia do walki w ramach 21. Grupy Armii. Jej celem jest pogłębienie, usystematyzowanie i zobiektywizowanie dotychczasowego stanu wiedzy na temat kolejnych rozwiązań strukturalno-organizacyjnych w jakich funkcjonowała pierwsza polska wielka jednostka pancerna, założeń jej użycia taktycznego oraz niezwykle złożonego procesu szkolenia dywizji. Jest ona pierwszym tak szczegółowym i rzetelnym opracowaniem tego tematu, opartym na bogatej bazie źródłowej znajdującej się w brytyjskim the National Archives oraz w Instytucie Polskim i Muzeum im. Gen. Sikorskiego w Londynie. Swe rozważania autor rozpoczyna w momencie utworzenia obozu Oddziałów Pancerno-Motorowych we Francji wiosną 1940 roku, a kończy w ostatniej dekadzie lipca 1944 roku, kiedy dywizja wyruszyła na front do Normandii.
W książce opisano powstanie, okres międzywojenny i działania wojenne w 1939 roku 10. PUŁKU STRZELCÓW KONNYCH. Najbardziej znane osoby na stałe związane z pułkiem to generałowie Maczek i Skibiński. W publikacji przedstawiono również uzbrojenie żołnierzy 10 PSK od broni ręcznej poprzez artylerię, pojazdy mechaniczne i broń pancerną. 48 stron fotografii!!!
W latach 1930 Polki odgrywały poczestną rolę w naszym lotnictwie sportowym. Stefania Wojtulanis była już wtedy jedną z najbardziej wyszkolonych lotniczek polskich i zaliczała się do elity pilotek aeroklubowych. Jej najgorętszym pragnieniem było wykorzystanie wysokich kwalifikacji lotniczych w służbie ojczyźnie - najpierw w Lotnictwie wojskowym, a później w Polskich siłach Powietrznych na zachodzie i w Pomocniczej Służbie Transportu Lotniczego (ATA).
Książka zawiera syntezę rozwoju doktryny lotniczej II Rzeczpospolitej od 1926 do 1939 r., oraz ocenę jej wpływu na wynik wrześniowego starcia z Luftwaffe. Szczególny nacisk położono na przedstawienie chronologii trendów doktrynalnych i technicznych w latach trzydziestych, jak też zarysowanie głównych rozbieżności pomiędzy centrami władzy wojskowej. Wykorzystanie mało znanych w Polsce materiałów na temat koncepcji użycia lotnictwa w innych krajach europejskich rzuca nowe światło na sukcesy i porażki polskiej generalicji w przygotowywaniu lotnictwa do przyszłej wojny. Drugim obszarem zainteresowania autora jest powiązanie koncepcji użycia lotnictwa z cechami konstrukcyjnymi projektowanych samolotów, m.in. Karasia, Łosia i PZL.39. W przypadku pościgowca PZL.38 Wilk i silnika PZL Foka rozszerzona analiza pozwoliła na sformułowanie nowej oceny technicznej obu tych konstrukcji.
Gorzka słodycz Francji jest pozycją, która z jednej strony przedstawia najnowsze ustalenia histograficzne, z drugiej zaś pokazuje lotniczy klimat wiosny 1940 r. - pozwala poczuć, jak polscy piloci myśliwscy widzieli wówczas wojnę i swój udział w tych zmaganiach. Autor często oddaje głos uczestnikom opisywanych wydarzeń, sięgając do wspomnień i raportów napisanych przez lotników po zakończeniu walk we Francji. Dotychczasowe opracowania dotyczące lotnictwa polskiego we Francji przedstawiały wysiłek Polskich Sił Powietrznych w oderwaniu od działalności sojuszników. Książka ukazuje siłę polskiego lotnictwa myśliwskiego w kampanii francuskiej dzień po dniu, opisując zmagania w kontekście działań jednostek, w których służyli Polacy oraz przedstawiając sukcesy działających w tym samym czasie sojuszników. Stara się także odpowiedzieć na pytanie, jak wyglądały rzeczywiste sukcesy Polaków, podejmując próbę zestawienia zgłoszonych zestrzeleń z faktycznymi stratami Luftwaffe.
Książka, którą prezentujemy jest praktycznie reprintem wydanej przez londyński Instytut Polski i Muzeum im. Gen. Sikorskiego jako odtworzenie zniszczonej kroniki Oddziałów. Jest to niezwykle cenny materiał historyczny powstały w bardzo bliskim do wydarzeń czasie. Jako sucha kronika zawiera chronologię działań, struktury organizacyjne, listy osobowe, wykazy eksploatowanego sprzętu. Nie ma w niej komentarzy czy prób interpretacji zdarzeń, to zostało pozostawione Czytelnikowi. Myślę, że powinna znaleźć się w księgozbiorze wszystkich, którzy interesują się polskim wkładem w zwycięstwo nad Niemcami w roku 1945.
Wspomnienia polskich lotników walczących na Zachodzie podczas II wojny światowej stanowiły kwintesencję młodzieńczych pragnień. Mrożące krew w żyłach bohaterskie wyczyny, pasjonujące przygody, a jednocześnie ciekawe i kolorowe życie w wolnym świecie.
Agrolotnictwo to jedna z ważnych dziedzin polskiego lotnictwa gospodarczego i przemysłu lotniczego. Takie samoloty rolnicze jak PZL-101 Gawron i PZL-106 Kruk, które powstały w PZL Okęcie, An-2 i M-18 Dromader produkowane w PZL Mielec czy śmigłowce Mi-2 i W-3 Sokół wykonywane w PZL Świdnik użytkowane są od lat przez wiele firm zagranicznych na całym świecie. Bazując na skonstruowanym i wyprodukowanym w kraju sprzęcie lotniczym polskie przedsiębiorstwa agrolotnicze wykonują usługi w Polsce i wielu krajach w Europie, Afryce, Azji i Ameryce. Największym polskim przedsiębiorstwem agrolotniczym jest Zakład Usług Agrolotniczych, będący częścią PZL Okęcie, którego samoloty i załogi pracowały w ponad 20 krajach a w niektórych sezonach nawet w 8 krajach jednocześnie. Tego typu zakres prac nie ma odpowiednika w świecie.
Andrzej Morgała był członkiem Wingfoot Lighter than Air Society w Akron Ohio, pozostaje nadal członkiem Klubu Seniorów. Laureat wielu wyróżnień i odznaczeń państwowych. Po przejściu na emeryturę pozostaje nadal czynnym publicystą czego dowodem są jego wspomnienia, które trzymacie w rękach. Opisuje w nich barwnie swoją życiową przygodę z lotnictwem.
Starannie dobrane dokumenty, a przede wszystkim publikowane po raz pierwszy od ponad siedemdziesięciu lat od napisania relacje oficerów i pracowników Sztabu Generalnego z lat 1918-1921 dowodzą, iż działania organizowanej w iście ekspresowym tempie instytucji skupiały się na organizowaniu struktur wojska w pierwszych miesiącach niepodległej Polski. W funkcjonowaniu Sztabu Generalnego WP w latach 1918–1921 można wyróżnić dwa odrębne okresy: pierwszy do marca 1919 roku – okres samodzielności tej instytucji – i drugi, od marca 1919 roku do przejścia Wojska Polskiego na stopę pokojową – wówczas Sztab Generalny wchodził w skład Naczelnego Dowództwa WP i skupiał uwagę na wojennej działalności wojska. W pierwszym okresie Sztab Generalny WP funkcjonował jako wydzielona, centralna instytucja Wojska Polskiego i zajmował się w większym stopniu organizacją wojska, jego szkoleniem i tworzeniem struktur armii regularnej niż planowaniem wojennym. Natomiast od marca 1919 roku nowe usytuowanie tej instytucji wiązało się ze zmianami priorytetów jej działalności. Ogólnie mówiąc, Sztab Generalny miał skupić uwagę na wspieraniu naczelnego wodza Wojska Polskiego w prowadzeniu działań militarnych.
Katyń zajmuje w naszej pamięci narodowej miejsce szczególne. Jest bowiem symbolem sowieckich zbrodni wojennych popełnionych na Polakach podczas II wojny światowej. Znamienne, że pamięci Katynia, jego wyrazistej obecności w świadomości historycznej narodu polskiego, nie zdołały osłabić ani wieloletnie kłamstwa, ani rozmyślne przemilczenia, ani natrętna propaganda. Swoistym paradoksem jest natomiast niebezpieczna relatywizacja tragicznej pamięci w miarę krzepnięcia III Rzeczypospolitej. Odwracaniu uwagi od przeszłości może sprzyjać źle pojęta europeizacja i globalizacja naszej codzienności. Refleksji historycznej niejednokrotnie towarzyszą bowiem argumenty, że rozdrapywanie przeszłych ran jest szkodliwe dla kreowania pozytywizmu europejskiego, że kultywując polską tradycję i martyrologię, nie wolno równocześnie upowszechniać i popularyzować nastrojów pesymistycznych oraz postaw cierpiętniczej megalomanii. Nasilają się głosy, że oto nadszedł czas, aby oderwać się od krwawej i dramatycznej przeszłości i budować mosty porozumienia.
Wspomnienia z życia i wojen Wacława Makowskiego - pierwszego pilota wyszkolonego w Niepodległej Rzeczypospolitej. Koleje jego losu, ludzie których spotykał na swojej drodze życiowej, a także niezliczone podróże w jakich pozwolił uczestniczyć mu jego ukochany zawód, wyrobiły w nim nawyk bardzo wnikliwego obserwatora, posiadającego szczególny dar dystansu do opisywanych wydarzeń. Trudno jest również znaleźć innego polskiego lotnika o tak bogatym i fascynującym życiorysie.
W drugiej połowie lat trzydziestych ubiegłego wieku intensywnie rozbudowywany Wehrmacht był masowym odbiorcą wielu nowoczesnych typów uzbrojenia. Jednym ze standardowych dział niemieckiej artylerii polowej stała się wówczas ciężka haubica 15 cm schwere Feldhaubitze 18. Była to broń starannie zaprojektowana, o dość dużej sile niszczącej pocisków, mogąca skutecznie wspierać własne oddziały zarówno w walkach obronnych, jak i natarciu. W latach II wojny światowej haubice s.F.H.18 wykonywały różnorodne zadania bojowe, m.in. ostrzeliwały rejony koncentracji wojsk przeciwnika, niszczyły stanowiska jego artylerii, a w razie konieczności mogły ogniem na wprost niszczyć umocnione punkty oporu. Była to najcięższa broń artyleryjska, jaką dysponowali dowódcy dywizji Wehrmachtu i Waffen-SS. W 1942 r. przystąpiono do budowy samobieżnej, nieholowanej wersji haubicy s.F.H.18. Już wiosną następnego roku do pułków artylerii w niemieckich dywizjach pancernych dostarczono pierwsze egzemplarze nowych dział samobieżnych o wdzięcznie brzmiącej nazwie "Hummel" ["Trzmiel"]. Pojazdy tego typu, będące udanym połączeniem gąsienicowego, samobieżnego podwozia z ciężką haubicą polową s.F.H.18, bardzo szybko zaprezentowały swoje wysokie walory taktyczno-techniczne. Z uwagi na wielkość produkcji i szerokie zastosowanie w walkach "Hummele" stały się jednymi z najbardziej znanych wozów bojowych II wojny światowej.
Jest to pierwsza kompletna i niezwykle kompetentna biografia tego znanego asa Bitwy o Anglię. Publikację uzupełnia szereg niepublikowanych do tej pory zdjęć i dokumentów.
Pojazdy bojowe używane w jednostkach artylerii Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie: Książka zawiera bardzo dużo zdjęć, rysunki. Opisuje: 105 mm HMC M7, 75 mm GMC M3, M16 MGMC M10, 17-prd. M10 SP, Valentine, 17-pdr. SP Archer, 25-pdr. RAM Carrier, Crusader III AA Mk.III, Carrier, SP,4x4,40 mm AA(Bofors) Morris-Commercial C9/B . W książce opisano artylerię samobieżną w WP 1918 - 1939 i organizację, działania i wyposażenie PSZ na zachodzie.
W ZSRR główne lotnicze biura konstrukcyjne w latach 1946–1947 zbudowały kilka typów i wersji myśliwców: Jak-15, Jak-17, Jak-19, MiG-9, Ła-150, Ła-152, Ła-156, Ła-160, Su-9 z silnikiem RD-10 i jego odmianą z dopalaniem RD-10F. Jednak zasadniczym osiągnięciem tych biur konstrukcyjnych było zastosowanie nowych rodzajów zespołów napędowych w postaci skopiowanych brytyjskich silników odrzutowych Rolls Royce Dervent V jako RD-500 i Nene-1,jako RD-45. Silniki te dysponowały znacznie większym ciągiem (dwukrotnie!) oraz były sprawniejsze i charakteryzowały się większą niezawodnością. Mając znacznie doskonalsze silniki konstruktorzy przystąpili do prac nad nowymi konstrukcjami myśliwców. W dość krótkim czasie powstała kolejna seria samolotów, które charakteryzowały się znacznie lepszymi osiągami, a co najważniejsze spełniały już opracowane przez wojsko wymagania taktyczno-techniczne. W wyniku przeprowadzonych prób porównawczych do produkcji seryjnej zakwalifikowano trzy nowe konstrukcje: MiG-15, Ła-15 oraz Jak-23. Jak się później okazało tylko ten pierwszy przeszedł do historii światowego lotnictwa, natomiast pozostałe mimo, iż produkowane seryjnie nie odegrały większej roli, a posłużyły do przeszkolenia kadr oraz opanowania eksploatacji samolotów myśliwskich z napędem odrzutowym. Stosunkowo mała liczba wyprodukowanych Jaków-23 (ponad 300 egz.) w lotnictwie ZSRR pozostała w cieniu rewelacyjnego, skośnoskrzydłego MiGa-15, a niemal wszystkie Jaki-23, po krótkiej eksploatacji w jednostkach Sił Powietrznych ZSRR, trafiły do państw sojuszniczych. Należy przy tym nadmienić, iż około 30% (około 90 egz.) tych maszyn trafiło do Polski, gdzie były użytkowane niemal przez 10 lat (1951-1960). Mimo, iż samolot ten eksploatowany był w okresie zimnej wojny, to jednak nie brał udziału w żadnym z ówczesnych konfliktów zbrojnych. Kilkunastoletnia eksploatacja tej konstrukcji umożliwiła na wielokrotną jej ocenę zarówno przez specjalne komisje pracujące w ramach prac kwalifikacyjnych, jak i przez grupy ekspertów spoza ZSRR (Grupa Wywiadu Technicznego w AFB Wright Patterson). Samolot oraz jego eksploatacja była oceniona przez wielu pilotów wojskowych, którzy mogli poznać tę konstrukcję bardzo dokładnie. Już w trakcie projektowania zakładano pewne ograniczenia, które w sposób zasadniczy wpłynęły na jego osiągi i właściwości. Konstrukcja odznaczała się małą masą własną (1980 kg), co było uzyskane kosztem „odchudzenia” konstrukcji z różnego typu układów i instalacji. Z racji układu aerodynamicznego był bardzo zwrotny, dysponował nadmiarem ciągu, co wpływało na stosunkowo dużą prędkość pionowego wznoszenia (do 47 m/s). Jego klasyczny układ konstrukcji zapewniał łatwość w pilotażu, a mały rozbieg i dobieg w granicach 500-600 m umożliwiał bazowanie na lotniskach o niewielkich pasach startowych.
Operacje o kryptonimie Wildhorn - Most, z których jedna miała miejsce na terenie Okręgu AK Lublin, dwie na terenie Okręgu Ak Kraków - Muzeum, zaś dwie nie doszły do skutku, polegały na znalezieniu odpowiedniego lądowiska - bajoru - dla samolotu, który przyleciawszy z bazy lotniczej we Włoszech mógłby wylądować na terenie okupowanej Polski i zabrać ładunek bądź kurierów politycznych. Historia lotów do okupowanej Polski w okresie II wojny światowej była dotąd pisana najczęściej językiem historycznych statystyk - danych osobowych, dat zestrzeleń, typów maszyn oraz ilości zrzuconych skoczków i materiału. Lecz czy nie należałoby jej przedstawić inaczej? Dziej tej wielkiej powietrznej akcji to przecież nie tylko same statystyki i sprzęt wojenny - to także, a może przede wszystkim, ludzie.
Rok 1939 był końcem dziejów polskiej piechoty ukształtowanej legendami Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego. Na nich zbudowano tradycje piechoty odradzanej w krwawych walkach Wielkiej Wojny i o granice II Rzeczypospolitej w latach 1918-1921. Spełnione marzenie o wolności pozwoliło na położenie szczególnego nacisku na moralne kształtowanie postawy piechura mającego być następcą poprzedników spod Raszyna czy Olszynki Grochowskiej. Polski piechur był personifikacją dawnych tradycji i tak ruszył do swej ostatniej kampanii. Wojna rozpoczęta 1 września 1939 roku przez Niemcy w miesiąc zweryfikowała dotychczasowe myślenie o nowoczesnej wojnie. O tym jak wyglądały walki i zdawanie egzaminu z tradycji świadczą dziesiątki cmentarzy wojennych, gdzie spoczywają obrońcy Polski 1939 roku. Ci, którzy tam spoczywają, bo podjęli walkę 1 września 1939 roku, byli przedstawicielami tradycji dawnych wieków, ukształtowani na podstawie najlepszych XIX wiecznych wzorców, i z tym samym poczuciem obowiązku i dzielności dołączyli do poprzedników. Odchodząca dawna polska piechota i kawaleria zdobyła się swoją postawą w czasie kampanii 1939 roku na stworzenie nowej legendy – legendy żołnierzy polskiego września, która może nie tyle przesłoniła stare zasługi żołnierzy polskich, ale wprowadziła zupełnie nową jakość w polskiej tradycji wojskowej. Rzadko się bowiem zdarza, że następcy do rangi narodowych symboli podniosą wszystko co związane z wrześniowym Wojskiem Polskim. Z taką samą atencją traktowany jest orzełek z czapki, jak polski karabinek wz. 1929 z wybitym na komorze zamkowej orłem i napisem „F. B. Radom”, orzeł ze sztandaru wojskowego, jak i ocalony z otchłani wojny czołg TK-S. Jako kwintesencję polskości traktuje się kurtkę wprowadzoną w 1935 roku, a jako najbardziej typową polską czapkę – rogatywkę garnizonową wz. 1935 i polową wz. 1937.
Oto do rąk sympatyków historii regionalnej Małopolski i Podkarpacia, i miłośników tradycji kawaleryjskich, trafia kolejna publikacja ukazująca, tym razem w starej fotografii z lat międzywojennych, codzienne życie oficerów i żołnierzy 5. Pułku Strzelców Konnych.
Samochód terenowy w dzisiejszym pojęciu to pojazd kołowy przystosowany do jazdy po bezdrożach, o wzmocnionej budowie i napędzanych wszystkich kołach jezdnych. Samochody tego typu wyposażane są w reduktory przełożeń skrzyni biegów, blokowane mechanizmy różnicowe mostów napędowych, ogumienie o terenowym bieżniku, często wyciągarkę linową i wodoszczelną instalację elektryczną, a niekiedy system centralnego pompowania kół, umożliwiający zmianę ciśnienia w ogumieniu w czasie jazdy. Niektóre modele przystosowane są też do przejazdów przez płytkie przeszkody wodne. W początkowym okresie odtwarzania, po 123 latach rozbiorów, polskiej państwowości, a więc od końca 1918 roku, bo właśnie od tych trudnych dni rozpoczyna się nasza książka, pojęcie „samochód terenowy” było nieco rozszerzone. Oczywiście, że odnosiło się ono w pierwszym rzędzie do pojazdów kołowych z „klasycznym” napędem na wszystkie osie, ale obejmowało także samochody gąsienicowe i półgąsienicowe oraz pojazdy kołowe, dwu i wieloosiowe z napędem na koła tylne, lecz wyposażone w atrybuty dzisiejszego wozu terenowego: reduktor, blokadę mechanizmu różnicowego, specjalne ogumienie i wyciągarkę linową, często w wersji uproszczonej w postaci tzw. samowyciągaczy, czyli bębnów osadzonych na tarczach kół tylnych, z linami umożliwiającymi wyjazd z ciężkiego terenu. Godzi się też przypomnieć, że w początkowym okresie istnienia Państwa Polskiego, a szczególnie w czasie walk o granice w latach 1918–1921, panowało odczucie, że nie specjalna konstrukcja, ale mocna budowa pojazdu, duży prześwit i „ogólne” zdolności do pokonywania złych dróg powodują przydatność określonego modelu do jazdy terenowej. Trzeba tu dodać, że wobec fatalnego stanu dróg, a często ich braku i złego zaopatrzenia w paliwo, podstawowym środkiem wojskowego transportu w owym okresie była lekka ciężarówka lub o mocnej konstrukcji samochód osobowy wyposażone w liny, łopaty, podkłady pod koła oraz zapas paliwa i smarów. Armia była zasadniczym użytkownikiem pojazdów terenowych, a tym samym inicjatorem ich zagranicznych zakupów i wytwarzania w kraju. Wyjątkiem była „cywilna” inicjatywa budowy osobowych samochodów Stetysz, o podwyższonej zdolności pokonywania terenu. W książce przedstawiono modele nie tylko używane powszechnie, ale także ciekawe polskie prototypy czy też wozy zakupione tylko jednostkowo. Na wybranym przykładzie 1937 roku wspomnimy też o interesujących badaniach i próbach samochodów terenowych na potrzeby armii. Próby takie prowadzone były zresztą już od początku lat 20. ubiegłego wieku – najbardziej spektakularne to badania rewelacyjnych przegubowych włoskich ciągników Pavesi, z napędem na 4 koła, które miały zmotoryzować polską artylerię. Termin „terenowe samochody osobowe” to w pojęciu tej pracy pojazdy o cechach określonych powyżej, dostosowane do przewozu osób, bez względu na ich liczbę i sposób transportowania, o nośności do 1–1,5 tony. Samochody te postaramy się przedstawić w opisach indywidualnych wybranych modeli (w układzie chronologicznym) na szerokim tle motoryzacyjnego klimatu Polski, nie unikając też okresów tragicznych w naszej historii, jak np. kampania wrześniowa 1939 roku, okupacja niemiecko-sowiecka lat 1939–1945, walki oddziałów Armii Krajowej używających wozów terenowych zdobytych na wrogu oraz powstania warszawskiego. W kolejnych rozdziałach, opowiadających o czasach po II wojnie światowej, przedstawimy rozwój osobowych samochodów terenowych w naszym kraju, w specyficznym klimacie polityczno-gospodarczym, jaki zapanował w Polsce „ludowej” po 1945 roku, a także w suwerennym już kraju, po upadku komunizmu w 1990 r.
Formacje samochodów pancernych można określić jako swego rodzaju "Kopciuszka" sił zbrojnych II Rzeczypospolitej - i to mimo niewątpliwych sukcesów odniesionych podczas wojny z Rosją Sowiecką.
1 2 3
z 3
skocz do z 3