Menu

Witold Szolginia

Szósty tom „Tamtego Lwowa” ukazał się po raz pierwszy w 1994 roku. We wstępie Witold Szolginia pisał: Szósty i ostatni tom „Tamtego Lwowa” zatytułowałem niezbyt pomysłowo i nie za bardzo powabnie – po prostu ROZMAITOŚCI. Ten wybitny i uwielbiany przez tysiące czytelników piewca Lwowa pomylił się w tym zdaniu aż dwa razy. Szósty tom nie był ostatni, ukazały się bowiem jeszcze dwa kolejne, zamykając opowieść o tamtym Lwowie w ośmioksięgu. A podtytuł Rozmaitości niezwykle trafnie współgra z treścią książki. Każda z pięciu poprzednich części była poświęcona osobnym zagadnieniom, m.in. lwowskim krajobrazom, parkom, ulicom, placom, świątyniom, słynnym budynkom, pomnikom, a także mieszkańcom Lwowa, ich obyczajom, świątecznemu i codziennemu życiu. W Rozmaitościach, w siedmiu rozdziałach, autor sięgnął do tych wszystkich tematów, które nie pojawiły się w poprzednich książkach, i do tych wątków, które chciał uzupełnić. W obszernym rozdziale Arcylwowianie, będącym swojego rodzaju pocztem wybranych najwybitniejszych lwowian dwudziestego stulecia, znajdziemy opis przyjaźni autora z Janem Parandowskim, przypomnienie zapomnianej już prawie zupełnie postaci Janusza Witwickiego – autora słynnej Panoramy Plastycznej Dawnego Lwowa, a także sylwetki Henryka Zbierzchowskiego, Mariana Hemara, Stefana Banacha, Rudolfa Weigla i Waldemara Markowskiego. Niezwykle interesujący jest rozdział o „Lwowskiej Fali”, znakomitej audycji dawnej Lwowskiej Rozgłośni Polskiego Radia. W kolejnych rozdziałach autor m.in. wspomina lwowskich Żydów, udaje się na słynne Targi Wschodnie, przedstawia wielką historię rodziny Baczewskich – producentów wyśmienitych alkoholi, opisuje nawet konie i psy, które towarzyszyły lwowianom. W obecnym wydaniu skorygowano zauważone omyłki i nieścisłości merytoryczne oraz dodano informacje, których autor nie mógł znać w czasie, gdy pisał ten tom. Tekst wzbogacono o przypisy i indeks osób. W książce jest ponad 150 ilustracji – dołożono kilkadziesiąt nowych, niektóre są publikowane po raz pierwszy.
Święto Bożego Ciała corocznie kojarzy mi się z tą właśnie wspaniałą lwowską świątynią: kościołem OO. Dominikanów w samym niemal sercu Lwowa. Dlaczego? To łatwe do zrozumienia dla każdego z lwowian pamiętających, że świątynia ta jest pod wezwaniem właśnie Bożego Ciała. Ilekroć więc tylko usłyszę lub w moich myślach pojawią się owe dwa słowa: "Boże Ciało", tylekroć natychmiast w mojej tak bardzo po lwowsku wszystko kojarzącej pamięci zjawia się ów cudowny, przepiękny rokokowy kościół OO. Dominikanów we Lwowie.