Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
„Zew nocnego ptaka" Roberta McCammona był jednym z moich ulubieńców ubiegłego roku i z niecierpliwością wyczekiwałam drugiej części mrocznych przygód młodego urzędnika sądowego Matthew Corbeta. Do Nowego Jorku początku XVIII wieku przyciągnęła go nie tyle praca, ile zadra na duszy, którą nosił od dzieciństwa spędzonego w sierocińcu i obsesyjna wręcz chęć wymierzenia sprawiedliwości.Dzięki niemu możemy przyjrzeć się początkom tego miasta, w którym na razie jedynie nieliczni dostrzegają ogromny potencjał rozwoju. Matthew jednak widzi w nim przede wszystkim mrok i tajemnice, które domagają się wyjaśnienia. Chłopak dzięki swojej niezłomności i uporowi oraz niespodziewanemu wsparciu tajemniczej organizacji, ma duże szanse, by je odkryć, jednak wściubianie nosa w nie swoje sprawy nie pozostanie bez konsekwencji.A dzieje się naprawdę sporo. Miasto terroryzuje przerażający Masker mordujący po zmroku i znikający bez śladu. Tajemniczy i diaboliczny profesor Fell tworzy przestępczy syndykat przekraczający swymi mackami wody oceanu. W końcu w niedalekim domu dla obłąkanych przebywa kobieta zwana Królową Bedlam, która niespodziewanie może być kluczem do rozwiązania więcej niż jednej zagadki.Wielowątkowość i plastyczność opisów powieści McCammona są ich największymi zaletami i nie inaczej jest w przypadku „Królowej Bedlam". Klimat ówczesnego miasta, tak różny od współcześnie nam znanego odczuwałam każdą komórką ciała, aż nieraz miałam wstrzymać oddech i odwrócić wzrok. Mrok miejskiego rynsztoka rozjaśnia towarzyszący powieści akcent humorystyczny. Choć nieco zszokowało mnie specyficzne zamiłowanie do mody pewnej znamienitej persony, a rozmiary pecha płomiennowłosej dziewczyny budziły mój głośny śmiech.Nie zabrakło też powodów do refleksji z dylematem ojca i pastora, który okazał się życiowym sprawdzianem nie tylko dla wielebnego, ale i jego parafii. A już włos się jeżył przy sprawie wieloletniego zamiatania pod dywan obleśnego procederu molestowania chłopców.Moglibyście pomyśleć, że wiele się tu dzieje, może za wiele, ale w tym właśnie objawia się kunszt Autora, że wszystkie elementy mają swoje miejsce, a jedynym, na co nie ma tu miejsca jest chaos. Przez tę powieść po prostu się płynie i chłonie jej klimat z każdym słowem. Wspaniałe uczucie zachwytu z ubiegłego roku towarzyszyło mi również przy lekturze drugiego tomu, mimo że okazał się nieco bardziej mroczny. I już nie mogę się doczekać kontynuacji, bo biorąc pod uwagę nową profesję Matthew z pewnością będzie się działo.