Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Marzenia człowieka o zdobywaniu kosmosu pchają go ciągle ku eksploracji nieznanego bez względu na ryzyko. Kim Stanley Robinson w „Czerwonym Marsie", pierwszej części Trylogii marsjańskiej, zabiera nas w fascynującą podróż, której celem jest kolonizacja tej surowej i niemalże niemożliwej do oswojenia planety.Autor już na początku opowieści pokazuje, że ludzie mogą zmienić planetę, ale sami nigdy się nie zmienią. I choć pobyt pierwszych starannie wyselekcjonowanych pionierów jest „niezapisaną czerwoną kartą", to szybko wypełniają ją sceny zazdrości, plotki i podziały. Bo życie „na Marsie czy gdziekolwiek indziej rządzi się takimi samymi prawami", a ludzie, mimo że zostawili Ziemię daleko za sobą, przywożą swoje poglądy, problemy i ambicje.Autor ukazuje nie tylko dramat ludzkiej egzystencji skazanej na walkę o władzę, zasoby i ideologie, ale z ogromną szczegółowością kreśli jej zmagania z zabójczą naturą, którą próbuje okiełznać i zaprzęgniętą do stworzenia zdatnych do życia warunków technologią. Nie spotkałam się jeszcze z tak obrazowymi, drobiazgowymi i napisanymi ze znawstwem opisami marsjańskiego krajobrazu. Przy czytaniu rozciąga się przed nami w pełnej okazałości "piękny, ale i niezmiernie surowy: prosty, nagi, milczący, obojętny, skalisty i odwieczny... Majestatyczny."Z równym realizmem poznajemy specyfikę dostosowanych do marsjańskich warunków budowli, nowatorskich technologii i procesów zachodzących w naturze, co świadczy o niesamowitej wiedzy Autora na wiele tematów, albo wykonaną tytaniczną pracę. Podział na rozdziały ukazujące perspektywę kolejnych, odgrywających w procesie kolonizacji istotną rolę bohaterów daje nam wgląd w przypisane im zadania, ich oczekiwania i wizje. Na ponad dziewięciuset stronach Robinson zawarł opowieść wciągającą w wir emocji, rozważań i zmagań z nieznanym, której efektem jest głębsze zrozumienie zarówno ludzkiej natury, jak i tajemnic kosmosu.Bardzo zaangażowałam się w spory bohaterów dotyczące terraformowania planety, bo argumenty zwolenników i przeciwników były niezwykle trafne i uzasadnione, co uniemożliwiało wręcz opowiedzenie się po którejś ze stron. Wielu pionierów przybyło tu ryzykując wszystkim, by wprowadzać w życie swoje wizje, pozostawiwszy za sobą dotychczas znane życie. Zadałam sobie pytanie, czy i ja byłabym skłonna na takie ryzyko? I odpowiedź nie mogła być twierdząca, bo mimo że zostały tam posadzone platany, mimo że pionierzy żyli w zdrowiu i sile ponad 110 lat z perspektywami na więcej to "nikt nie miał tu czasu, aby przeczytać choćby jedną książkę".A jeśli mielibyście przeczytać jedną książkę o Marsie, to niech to będzie ta. Poczujecie się jakbyście przenieśli się na tę niesamowitą czerwoną planetę i nie będziecie chcieli z niej wracać.