Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Przy pierwszej części pisałam, że Rezkin to mój ideał faceta. Ma swoje wady, ale jego nonszalancja i obycie sprawiają, że mogę za nim iść nawet na koniec świata. Dzisiejsza recenzja dotyczy trzeciego tomu serii "Kroniki mroku", więc jeśli nie czytałeś poprzednich, nie polecam czytać mojej recenzji, aby nie zdradzić szczegółów :p. Z każdym nowym tomem muszę stwierdzić, że nasz kawaler ma coraz więcej zmartwień i utrudnień do pokonania w walce z wrogiem. Ta część jest moją ulubioną, głównie dzięki rewelacyjnemu kamuflażowi. Potrafi w jednej chwili wcielić się w nieśmiałego chłopca, który potrafi wywołać rumieńce na twarzy na zawołanie. Dla ciekawskich zapraszam na stronę wydawnictwa w celu zapoznania się z opisem. Po tej całej akcji z turniejem, gdzie temperatura akcji rosła z każdym rozdziałem, to teraz mamy skutki, które wymagają naprawy m.in. ochrona ludzi, za których wziął odpowiedzialność, a jeżeli dodasz do tego wrogów, którzy czyhają wszędzie, gdzie okiem sięgnąć mamy niezły rollercoaster emocjonalny.Kolejnym punktem, który mi się podobał i jednocześnie nie podobał, jest postawa obecnej ekipy Rezkina, która towarzyszy mu w podróży. Ich zmienność w ocenie postawy przypomina mi nas samych i to, jak szybko potrafimy zmienić zdanie o znajomych, przyjaciołach tylko dlatego, że zrobili coś, czego albo nie rozumiemy, albo nie chcemy zrozumieć, i wydaje nam się, że mamy rację. Czy aby na pewno? Nie zdradzę co i jak, ale wahania nastrojów są dość mocno odczuwalne. Nie ukrywam, że nasz bohater w tej części non stop poddawany jest testom, które mogą spowodować złamanie zasad, jakich był nauczony. Przypomina takiego normalnego człowieka, który wziął na swoje barki zbyt wielką odpowiedzialność. Nie jest łatwo walczyć o swoje królestwo, a przyjaciele nie ułatwiają tego wszystkiego. Akcji jest więcej niż w dwóch poprzednich tomach, więc zarezerwujcie więcej czasu.Mamy nowych bohaterów, niektórzy mi nie przypasowali, inni za to jak najbardziej, i mam nadzieję, że te postacie zostaną z nami na dłużej. Jaki jest koniec, a może raczej jak skończy się jeden z etapów, jakiego Rezkin musi pokonać, dowiecie się sami. Polecam całym sercem i nie ukrywam, że zabieram się za czwarty tom. Trzymam kciuki, żeby akcji było tyle samo, a nawet ciut więcej.