Menu

Michał Gołkowski

Z wykształcenia lingwista, z zamiłowania historyk wojskowości i antropolog kultury. Z zawodu tłumacz języka angielskiego i rosyjskiego. Jako pisarz zadebiutował w 2013 roku książką „Ołowiany Świt” i od tego czasu wydał rekordową ilość 14 książek osadzonych w 5 różnych uniwersach!
Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Tylko czy aby na pewno się skończyło? Saszka zwany Chudym jest teraz Poważnym Panem Przedsiębiorcą, ma własny zakład, odbiorców, obraca grubą kasą... Człowiek może nawet z dzielnicy się wyprowadzić, ale dzielnica z człowieka nie wyjdzie nigdy. Rozbabrana latem sprawa wraca ze zdwojoną mocą, gdy kolejne wątki zaczynają splatać się w piękny, równiutko ułożony węzeł zaciskowy pętli. Nad czyją głową? Cóż, to się dopiero okaże, ale Chudy zrobi wszystko, aby na szafot wszedł ktoś zupełnie inny.
Przyszłość - sterylnie czyste miasta, uporządkowane społeczeństwa i służąca ludzkości zaawansowana technologia... ... No nie, sorry, ale nie. Przyszłość to NeoSybirsk: rozpadająca się, sklecona na sznurek i szmatę cywilizacja pokryta węglowym pyłem. Cuchnące zaułki, w których można stracić życie za butelkę wody. Syntetyczne jedzenie, trujące powietrze i ludzie tak napakowani cybernetyką, że właściwie nie wiadomo czy jeszcze są ludźmi. W takim świecie żyje Sasza Hudovec_74 zwany Chudym - facet od załatwiania spraw trudnych. Tym razem został windykatorem i ma odzyskać pieniądze, które jeden paskudnie bogaty oszust ukradł drugiemu obrzydliwie nadzianemu oszustowi. Pieniądze są ogromne, prowizja Chudego - niebagatelna. Szybko jednak okazuje się, że nie zarobi swojej forsy ani łatwo, ani bezpiecznie, a problemy związane z tym zleceniem są zaledwie wierzchołkiem wielkiej góry lodowej. Orkiestra gra do samego końca, silniki idą pełną mocą naprzód, zaś Chudy pędzi na zderzenie czołowe.
W NeoSybirsku uczył się jak parzyć najlepszą herbatę. Potem przyszli ludzie z bronią. Ich cel: zabić go. Tak zakładał. Opuścił więc miasto. Z Psem. Żeby dowiedzieć się, dlaczego. W NeoSybirsku uczył się też, jak stać się dobrym człowiekiem. Tak bardzo to nie wyszło, ale wina zawsze jest przecież po stronie tego drugiego. Scenografia wygląda następująco. Trasa NeoSybirsk-Barnał: trzy samochody, kilka trupów, ślady krwi. Mykoła, cyborg, któremu los rzucił w ramiona… dziewczynkę. I choć niewiele go dzieci interesują, Mykoła zawodowiec czuje, że jego obowiązkiem jest zapewnienie jej bezpieczeństwa. Bo gdzieś w tej cywilizacji skleconej na sznurek i szmatę jest ktoś, kto poświęci wiele, aby ją zdobyć. Nie wszystko na świecie daje wynik zgodny z logiką i obliczeniami. Czasem plany skutecznie zmienia ci ktoś inny.
Tenochtitlan płonie. Mexikowie powstają do straceńczej walki przeciwko białym. Już nie „przybyszom”, a „najeźdźcom”. Na wojny i sprawy ludzi z wolna opada sieć utkana przez bogów, którzy splatają losy ludzi, miast i całych narodów. Mgliste i dwuznaczne przepowiednie nagle stają się jasne: zbliża się koniec. Świat utonie we krwi. Jest już za późno, aby odmienić bieg wydarzeń. Można jedynie pozostawić po sobie ślad w historii. Imperium upada, posągi bogów drżą, piramidy chwieją się w posadach: oto wypełnia się to, na co czekali kapłani! Z przedwiecznego mroku, z miejsc dawno zapomnianych, z legend i przesądów wypełza Jadeitowy Pająk.
Oto stało się to, przed czym ostrzegali Wielkiego Króla kapłani i wróżbici: biali przybysze dotarli do Tenochtitlan! Przybyli jako najeźdźcy; wkroczyli do miasta jako zdobywcy; zaś teraz, ku zdumieniu wszystkich, mają być – przyjaciółmi? To nie może być, szepczą pomiędzy sobą ludzie. Montezuma na pewno oszalał. Biały wódz Cortes rzucił na niego urok, skradł mu odwagę wraz z rozumem! Pośród ciemności nocy rozlega się delikatny trzepot skrzydeł, gdy to, co utkane z cieni przeznaczenie wyłania się z dymu kamiennego zwierciadła: wkrótce jasne stanie się, jaką rolę przypisano temu, który nosi na swoich rękach malunki zwierząt. Niech śmiertelni drżą, nie śmiejąc podnieść nawet wzroku, gdyż sami Bogowie ingerują w sprawy ludzi. Nadchodzi koniec, który będzie nowym początkiem.
…Ziemia na horyzoncie! Kastylijscy konkwistadorzy pod wodzą Hernana Cortesa lądują na wybrzeżu Nowego Świata. Pchani żądzą złota, prą coraz głębiej w nieznany ląd, ogniem i mieczem torując sobie drogę pośród zamieszkujących obcą krainę półdzikich plemion. Pośród nich kroczy na czele swej kompanii ubrany na czarno człowiek o wytatuowanych rękach. Człowiek, o którego przeszłości, pobudkach czy myślach nie wiadomo dosłownie nic. Zahred. W rytmie dudniących bębnów, w oparach dymu unoszącego się z Kamiennego Zwierciadła, wśród szaleńczych pląsów kapłanów, w pierwszych promieniach wschodzącego słońca - rodzi się Pierzasty Wąż. Moc, która pochłonie świat.
Niby wszystko miało się skończyć, ale jak zawsze coś poszło nie tak. W tym miejscu zaczyna się kontynuacja ostatecznego końca, której zgodnie z zasadami logiki i zdrowego rozsądku nie powinno w ogóle być. Ezekiel Siódmy – były Komornik, potem renegat i odszczepieniec, jedyny który przeżył Apokalipsę w pełnym tego słowa rozumieniu, obecnie nie-do-końca-z-własnej-woli pełniący Bardzo Ważne Obowiązki – usiłuje właśnie po raz n-ty zacząć wszystko od nowa, kiedy ktoś puka do drzwi jego skromnego lokum. Okazuje się, że przy wysyłaniu zaproszeń na Wielki Bal Końca Świata wszyscy zapomnieli o jednym z gości. I teraz ten przychodzi nieproszony na pobojowisko po imprezie i mówi: o nie, kochany, to się tak nie skończy. Po moim trupie, a jeszcze chętniej, po twoim. Nasz bohater na ma wyboru: chowa klucz do mieszkania w jedynym miejscu, gdzie nie będzie szukać go wróg, po czym skacze na główkę ku rozkręcającemu się światu, licząc na to, że da radę odmienić bieg wydarzeń i zapobiec początkowi Apokalipsy. Ladies and gentlemen oraz cała reszto, oto przed wami Początek Końca!
Mieli wziąć fort szturmem.Mieli bronić fortu do ostatniej kropli krwi.Teraz muszą zrobić wszystko, by po prostu z niego uciec.Kilkudziesięciu żołnierzy z obu stron konfliktu zostało zasypanych w zbombardowanym forcie. Jeśli istnieje jakakolwiek droga na powierzchnię – oni o tym nie wiedzą. Jeśli istnieją jakiekolwiek zapasy – oni o tym nie wiedzą. Jeśli istnieje jakikolwiek sposób, by uciec szaleństwu – oni o tym nie wiedzą.Pośród wszechogarniającej ciemności podziemnych korytarzy snuje się ponura opowieść o obowiązku, honorze żołnierza, tkwiących w duszy każdego człowieka uprzedzeniach i strachu – oraz o demonach, które budzą się do życia w miarę tego, jak gaśnie wątły płomień rozumu.
Jeśli z pudełka czekoladek wybierasz tylko te z dużą dawką chili, mamy dla ciebie zestaw, którym będziesz mogła rozkoszować się w całości – dziesięć pikantnych opowiadań niegrzecznych autorek i autorów! Tajemniczy nieznajomi, niespodziewane spotkania, gorące pocałunki, namiętności warte grzechu i ekscytujące prezenty. Uważaj, w środku zawarta jest dawka emocji większa niż na najbardziej wyczekiwanej randce! Nie musisz czekać na specjalną okazję, by zafundować sobie prezent, ale kolejna niegrzeczna antologia to doskonały pretekst, aby ze sprawianiem sobie przyjemności nie zwlekać ani chwili dłużej!
Wojna! Mury Konstantynopola jęczą pod naporem machin oblężniczych emira Maslamy, pchanego do walki przez ambicję, zemstę i honor. Atak za atakiem rozbija się o niezdobyte umocnienia... Jednak prawdziwe zagrożenie rodzi się w ciemnych zaułkach miasta i złotych salach pałacu cesarskiego. Pośród chaosu walk, mozaiki intryg i pełnych zwątpienia spojrzeń jest jeden człowiek, który nie potrzebuje już ani wiary, ani nadziei - ponieważ ten człowiek wie. Teraz, kiedy Zahred wie, że został dostrzeżony, nie cofnie się już przed niczym... Dosłownie niczym. Wojownicy ostrzą miecze i topory, szykując się do bitwy, która zadecyduje o losach kontynentu, a może i świata. Teraz nie ma już odwrotu, bo los został eony temu zapisany w gwiazdach. Nadchodzi ostatnia walka, zbliża się Ragnarok - Zmierzch Bogów.
Trzy wężowe łodzie pełne wojowników z mroźnej, niegościnnej północy suną przez nurty wielkich rzek, aby dotrzeć ku słonecznym, piaszczystym brzegom południa. Złote miasto, powtarzają wszyscy szeptem! To tam, nad wodami mitycznego morza po drugiej stronie świata, wznosi się potężny gród, w którym z pewnością mieszkają bogowie. Ale ponad dachami Złotego Miasta gromadzą się ciemne chmury. Inne imperium, o wiele młodsze i bardziej głodne chwały, ostrzy sobie zęby, mogące bez trudu skruszyć wiekowe mury. Zbliża się oblężenie tak wielkie, że o podobnym nawet pieśniarze nie śmieli marzyć. Od wschodu nadciąga burza, a wraz z nią bitwa, która odmienić może losy całego świata. Przez skowyt wichru w olinowaniu, w trzasku przecinającej niebo błyskawicy i huku przetaczającego się ponad spienionymi falami gromu, słychać tylko jedno imię. Zahred.
Jeden lud, jedna rada, jedna władza! Stary król nie żyje, zrzucony z tronu przez falę największego powstania ludowego, jakiego zaznała dolina Rzeki. Wygłodniali, zdesperowani ludzie na gwałt potrzebują nowego przywódcy. Tam, gdzie upada prawo, nowe zasady zawsze pisze najsilniejszy. Ktokolwiek nie chce rządzić, ten będzie rządzony. Kto nie potrafi powiedzieć, czego chce, usłyszy to od innych. Ościenne księstwa ostrzą sobie zęby na podbój, kapłani snują własne plany w mroku świątyń. A nad tym wszystkim unoszą się Bogowie, obserwujący każdy ruch człowieka. Z piachów pustyni wyłania się bohater
Władza to potężny afrodyzjak. Wyobraź sobie, że masz władzę – ale prawdziwą władzę. Niemalże absolutną kontrolę nad innym człowiekiem. Co z nią zrobisz? Do czego wykorzystasz? Naprawdę? Och, ale bez kłamstw, proszę. Rozmawiamy w końcu szczerze, prawda? Tylko Ty i ja – głos w Twojej głowie.Władza to potężny afrodyzjak. Poznaj historię wzlotu i upadku jednego człowieka, wznoszącego się ku czarnemu słońcu na płonących skrzydłach ambicji. Wyrusz w podróż, która zabierze Cię w najmroczniejsze zakamarki duszy człowieka, gotowego poświęcić dla osiągnięcia swojego celu wszystko i wszystkich. Zobacz, jak na ruinach komunizmu, pośród wielonarodowościowego gwaru stadionowych bazarów i w zaciszu viproomów pierwszych klubów nocnych wyrasta fortuna, zdolna złamać duszę. Pozwólcie, że przedstawię – z okładki spogląda na was Artur Wiktorowicz, mój podopieczny. Witaj w przedsionku prywatnego piekła.
Nadchodzi Koniec. Ale taki w cholerę prawdziwy, biblijny. Ziemia zatrzymuje się, gwiazdy spadają, woda zamienia się w krew. Umarli wstają z grobów, otwiera się otchłań. Państwa upadają, brat powstaje przeciw bratu, a dzieci podnoszą rękę na rodziców. Widać, że lada chwila świat spłonie. Tylko że coś w systemie nie zaskoczyło. Generalnie, zasadniczo i pobieżnie: zamiast bomby termojądrowej wychodzi fajerwerk. Bo ludzi jest dużo za dużo, o wiele więcej, niż gdy święty Jan spisywał ostatnie wersety swego dzieła. Technologia poszła mocno naprzód, więc przed rydwanem jeźdźca Apokalipsy można uciec, pedałując na rowerze. O dziwo, w ogóle nikt nie chce umierać, nawet jeśli plakaty i ulotki reklamowe obiecują Życie Wieczne w jaskrawych barwach pasteli. I tak to zostaje - na wpół rozbabrana Apokalipsa. W końcu ktoś na Górze decyduje, że trzeba ten burdel ogarnąć. Powołani zostają do życia Aniołowie Apokryficzni. Postawione zostaje przed nimi proste zadanie: jak najszybciej i najskuteczniej rozporządzić masą upadłościową, w którą zamieniła się nasza Ziemia. Mają dokonać inwentaryzacji, zdecydować co zrobić ze stanem zastanym, zlikwidować środki trwałe, upłynnić aktywa, wymieść brudy, zgasić światło i oddać klucz na portierni. Co robią Apokryficzni, przez ludzi wymyśleni, przez ludzi napisani i myślący częściowo jak ludzie? Najkrócej mówiąc decydują, że mają to w dupie. Że nie mają kompetencji i im się nie chce. Zwalają czarną robotę na ludzi. Na ziemię zstępują Komornicy.
Wyniesiony z błota kompanii karnej i przywrócony do rangi kapitana, Reinhardt szykuje swych ludzi do wykonania misji, która ma szansę zakończyć trwającą już ósmy rok Wielką Wojnę. Zarówno on, jak i jego załoga to wyłącznie dodatek do tego, co naprawdę liczy się w tym wielkim równaniu sił i w całym jego życiu – „Marlene”. Tymczasem w dymie cygar i pryzmatach kryształowych karafek snuje się salonowa intryga, sięgająca od lądowisk sterowców przy linii frontu aż do odległego, zimnego Königsberga. Czego tak naprawdę chce von Ludendorff? W to, że pionkiem jest porucznik von Haugwitz, nie wątpi nawet on sam, ale czy możliwe jest, żeby potężny generał też nieświadomie grał swą rolę w ogromnym przedstawieniu na arenie dziejów? W warkocie rotorów, w dudnieniu działek pokładowych i świście wichru w olinowaniu nadchodzi Flammender Ruhm. Płomiennej chwały blask.
Konigsberg – miasto tajemnic, intryg i romansów. Lato 1917 roku –Teodor Grossmann, odznaczony Krzyżem Żelaznym bohater walk na froncie zachodnim, przybywa na zasłużony urlop do spokojnego Konigsberga... Tak przynajmniej wygląda to w oficjalnych dokumentach, bo mężczyzna naprawdę nazywa się Fiodor Grigoriewicz Wielikow i jest doskonale zakonspirowanym rosyjskim szpiegiem. Jego zadaniem jest odnalezienie Wunderwaffe, zagadkowej i rewolucyjnej broni, wspomnianej w ostatnim meldunku od zamordowanego agenta. Przed nim leży Königsberg – nieznane i uwodzicielskie miasto, oplecione siecią intryg, okutane mgłą niedopowiedzeń i zawieszone w kruchej równowadze wzajemnych układów. Podwójny zegarek znaleziony w mieszkaniu denata nieubłaganie cyka, odmierzając uciekający czas. Pociąg już zbliża się do stacji. Witamy w Konigsbergu.
Tam, gdzie nie sięga światło Łaski Pańskiej, rozciągają się jałowe pustkowia spowitego w wieczną, zimną noc Rewersu. Zatrzymana w pół obrotu Ziemia zastygła w terminalnym pacie pomiędzy siłami Dobra i Zła. Wraz z Ezekielem Siódmym odważ się wejść tam, gdzie obawiają się stąpać nawet Aniołowie. Znajdź w sobie siłę, by spojrzeć w twarz temu, co od zawsze czaiło się pod twoim łóżkiem. Apokalipsa, owszem, nie udała się – co do tego nikt nie ma wątpliwości. Teraz okazuje się, jak kolosalne były rozmiary zaniedbań.
Nikt nie wie, kim jest ten człowiek. Wiadomo tylko, że do Hatwaret nadszedł z pustyni. Pewnego dnia pojawił się w zaułku żebraków i po prostu trwał, pozornie bez celu. Do dnia, gdy nagle zniknął za bramami pałacu. Od tego momentu historia Hatwaretu i Messembrii zaczyna toczyć się nowym torem, przerażającym i niezrozumiałym. Destrukcja i chaos zataczają coraz szersze kręgi, starania o pokój i współpracę zdają się odchodzić w przeszłość. Zupełnie, jakby jeden przybysz znikąd mógł wpłynąć na losy państw i tysięcy ludzi. Wydaje się to zupełnie nieprawdopodobne, a jednak wszystko świadczy o tym, że Zahred tylko pozornie jest zwykłym człowiekiem.
Paryż wzięty! Harmonia przygrywa radośnie, gdy oddziały pod flagą Kaiserreichu wkraczają do zdobytej szturmem stolicy Francji. Jest lato 1918 roku, a Wielka Wojna potoczyła się w sposób, który zaskoczył równie bardzo tych chwilowo pokonanych, jak i ulotnych, nietrwałych zwycięzców ofensywy. Gdzieś pośród pożarów stolicy pewna nieco spóźniona kompania inżynieryjno-szturmowa musi wyciągać nogi, żeby zdążyć wraz z wycofującymi się oddziałami… Leczy gdy niemalże wpadają pod koła rozpędzonej ciężarówki, wiozącej tajemniczy ładunek, o którym nigdy nie powinno byli się dowiedzieć, wielu innych wyciągnie kopyta. Radosna niczym pijacki śpiew, krwawa jak nóż rzeźnika, lekka na podobieństwo spirytusu, okopowo-szturmowa historia o przygodzie, przyjaźni, złocie, obrazach, malinowym koniaczku, tunelach, bitwach, kantynach i latrynach, nietypowych orientacjach wszelakiego rodzaju… oraz, rzecz jasna, o psie. Jeśli do tej pory wydawało ci się, że wiesz, co może wydarzyć się na wojnie… No cóż. Najwyraźniej twoje źródła historyczne nie miały dość ani faktów, ani fantazji.
Rzucony wyrokiem kapryśnych bogów poza granice znanego sobie świata, Zahred tkwi pośród trzęsawisk i moczarów. Nawet jego klątwa nie działa tu tak, jak powinna. Los splata ścieżki śmiertelnych tak, że odnajduje go tam – zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią– młody, niewinny chłopiec. Co może stać się z umysłem dziecka, widzącego na własne oczy, że nie wszystko na świecie poddane jest tym samym prawom? Co stanie się, kiedy zwyczaj zamieni się w obrządek, a nawyk stanie się świętym rytuałem? Poznaj opowieść o zaufaniu i zdradzie, miłości i nienawiści oraz o zaślepieniu przekonaniami. Opowieść o przelanej krwi, którą zmyć można tylko następną krwią. O bogu-człowieku, uwięzionym w pozłacanej klatce gmachu wzniesionego ku jego czci. Z mętnej, czarnej wody wyłania się świątynia na bagnach.
Nigdy nie ma tak dobrze, żeby się wszystko nie rypło. Zmuszony z własnej woli oddać to, co nigdy mu się nie należało, oszukany przez samego siebie, ze złamanym sercem i żebrami, Saszka zwany Chudym musi wziąć się w garść i spróbować odpowiedzieć na pytanie: co się, do ciężkiej Anielki, w ogóle stało?! Bez pieniędzy, bez czasu na złapanie oddechu i bez kolejnej działki synty, nasz bohater, o którego nie prosiliśmy, ale na którego zasługujemy, rusza w zasypany śniegiem NeoSybirsk, aby skrzyknąć tych, na których jeszcze może liczyć i wreszcie zobaczyć, ile warte są kordialne zapewnienia o przyjaźni, wierności i braterstwie. To jest ten moment, kiedy człowiek dotyka nogami dna, odbija się mocno i zaczyna płynąć ku powierzchni w nadziei, że starczy mu powietrza... Albo, że w najgorszym razie zdąży złapać za nogi tego, który może nie do końca jest wszystkiemu winien, ale i tak zasłużył na los, który go czeka. Wstawiajcie popcorn i szykujcie fajerwerki, bo będzie naprawdę grubo.