Menu

PDN

PDN
Biłgorajskie "figury", jak nazywa lud kapliczki i krzyże przydrożne, wielokrotnie interesowały etnografów, profesjonalnie zajmujących się tą dziedziną architektury i sztuki, a także amatorów - miłośników kultury ludowej. Czy tylko?
Celem wydania kilkutomowego Słownika… jest przedstawienie sylwetek księży pracujących w Kościele gorzowskim w latach 1945-1956. W gronie tego duchowieństwa znaleźli się księża autochtoni, po zakończeniu wojny przez pewien czas pozostający na Ziemiach Odzyskanych, księża diecezjalni i zakonni, którzy przyjechali wraz z wiernymi z Kresów Wschodnich lub z pozostałych regionów, np. z Wielkopolski, Mazowsza i Małopolski, oraz duchowni, którzy po zakończeniu wojny otrzymali święcenia kapłańskie w Kościele gorzowskim. Każdy tom składa się z biogramów w układzie alfabetycznym oraz indeksu księży, osób i miejscowości, które odnoszą się do danego tomu. Na końcu każdego tomu umieszczono fotografie księży, których noty biograficzne weszły w skład Słownika, a które udało się odnaleźć w archiwaliach i różnego rodzaju opracowaniach.
Ponad 100 lat temu na terenie leśnego regionu zwanego Biłgorajszczyzną, wówczas leżącego na zachodnim skraju Imperium Rosyjskiego, splotły się losy trzech rodzin. Byli to Mysakowscy, Nowakowscy i Gryblewscy, do których z czasem dołączyli Kucharscy. Niewiele bym wiedział o losach niektórych ich przedstawicieli, gdyby nie to, że szczęśliwie zachowały się do dziś archiwalia w mojej rodzinie po kądzieli, jak listy, kartki pocztowe, dokumenty urzędowe itp., wzbogacone nagraniami na taśmie magnetofonowej i dyktafonie ze wspomnieniami kuzynek: Jadwigi Karpińskiej z Mysakowskich i Hanny Dąbrowskiej z Gryblewskich, a także mojej mamy Aliny Garbacz z domu Kucharskiej. […] Z czasem, w miarę zapoznawania się z treścią dokumentów, coraz bardziej zagłębiałem się w skomplikowane, niekiedy pełne dramatyzmu życiorysy niektórych członków opisywanych w niniejszej książce rodzin, którzy z racji swoich profesji byli zmuszeni kilkakrotnie w swoim życiu do zmiany miejsca zamieszkania. […] Pisząc książkę dążyłem do formy, która byłaby do takiego stopnia przejrzysta, żeby czytelnik mógł zrozumieć skomplikowane wątki genealogiczne i odnaleźć się w gąszczu powiązań i relacji rodzinnych, i jednocześnie przedstawić losy niektórych bohaterów w sposób interesujący nie tylko dla osób z kręgu rodzin opisywanych w niniejszej publikacji. Aby ten cel osiągnąć, postanowiłem podzielić książkę na dwie części, z których pierwsza została poświęcona losom Mysakowskich, Nowakowskich i po części Kucharskich, za sprawą mojego dziadka Mariana Kucharskiego – męża Haliny z Mysakowskich. Natomiast w drugiej części przedstawiam perypetie bohaterów z rodziny Gryblewskich na kanwie legend, różnych dokumentów, a przede wszystkim licznej, niezwykle interesującej korespondencji, w znacznej części autorstwa Eugeniusza Gryblewskiego. W korespondencji tej, kierowanej do najbliższych, zwłaszcza do żony Bronisławy, odnajdujemy między innymi obrazy życia zwykłych ludzi, szukających szczęścia na Kresach w czasach II Rzeczypospolitej, następnie boleśnie doświadczonych podczas sowieckiej i hitlerowskiej okupacji. (ze Wstępu)
Ze wstępu: Każda parafia diecezjalna i zakonna posiada własne archiwum, w którym gromadzi akta spraw zakończonych, wynikających z prowadzonej działalności duszpasterskiej (archiwum bieżące). W niektórych archiwach parafialnych można znaleźć jeszcze cenne archiwalia z przeszłości, np. dokumenty pergaminowe, dawne księgi metrykalne, starodruki (archiwum historyczne). Archiwa parafialne są wyjątkowe i nie da się ich zamknąć w określonych ramach, a tym bardziej obwarować sztywnymi zasadami i regułami. Wynika to nie tylko z samej istoty parafii, będącej jedną i niepowtarzalną administracyjną cząstką Kościoła powszechnego. Każda diecezja i każda prowincja zakonna – oprócz zastosowania powszechnych norm prawa kanonicznego – ustala własne przepisy i kieruje się w lokalnej wspólnocie kościelnej wypraktykowanymi zwyczajami funkcjonowania archiwum parafialnego. Z tego powodu nie ma jednego, uniwersalnego podręcznika dotyczącego prowadzenia archiwum parafialnego, który byłby obowiązujący w całym Kościele katolickim. Niniejsze opracowanie nie rości sobie tak wysokich aspiracji. Celem opracowania jest przedstawienie duszpasterzom, którzy wcale nie muszą być archiwistami znającymi się biegle na archiwistyce, zebranych norm prawa kanonicznego i przepisów partykularnych w zakresie archiwum parafialnego. Ktoś może zarzucić autorowi: Po co tyle teorii, skoro wszystkiego i tak nie da się zastosować w parafii? To prawda, lecz jeśli tylko jakąś część tej teorii uda się wprowadzić w czyn, to będzie z pożytkiem dla archiwum i jego zasobu. Wiedza pomoże praktyce. Niniejsze opracowanie ma charakter konkretnej pomocy dla duszpasterzy, którzy często zostają sami na polu archiwalnym. Nie narzuca im niczego, lecz konkretnie proponuje, jak można prowadzić archiwum z pożytkiem dla duszpasterza, parafii i Kościoła.
Księgi parafialne na ziemiach polskich Wybrane terminy archiwalno-kancelaryjne Księgi metrykalne Inne księgi parafialne (duszpasterskie)
Słownik biograficzny księży pracujących w Kościele Gorzowskim 1945-1956 tom I
Biały kruk czyli dzieje jednego życia między Prypecią a Odrą. to autobiografia Stefana Alwina, poznańskiego przyrodnika, w czasie okupacji związanego z z podbiłgorajskim Nadrzeczem. Z pewnością długo jeszcze czekałaby na wydanie, gdyby jej wydawca, Krzysztof Garbacz, przypadkiem nie natrafił w Biłgoraju na zbiór zdjęć z czasów wojny, przedstawiających między innymi proces suszenia ziół oraz owoców leśnych. Na jednej z fotografii widać młodego mężczyznę dźwigającego wór z ziołami. Zaintrygowany tymi zdjęciami, wydawca postanowił rozwiązać zagadkę dotyczącą losów ich pierwszego właściciela, którym okazał się ów człowiek z worem. Odkrywając coraz to bardziej interesujące szczegóły z jego życia, dotarł ostatecznie do jego najbliższej rodziny, dysponującej rękopisem niniejszej autobiografii. Tak naprawdę nie wiadomo, gdzie oraz kiedy urodził się autor wspomnień. Prawdopodobnie przyszedł na świat w okolicach Sarn na Wołyniu, a podczas wojny polsko-bolszewickiej, wraz z grupą sierot, trafił do Wielkopolski, gdzie od przybranych rodziców otrzymał nazwisko Alwin. W Białym Kruku Stefan Alwin przybliża obraz przedwojennej, okupacyjnej i PRL-owskiej rzeczywistości poprzez relacje z wydarzeń, których był uczestnikiem lub obserwatorem. Opisując liczne szczegóły z życia osobistego, przywołuje wiele postaci naukowców oraz innych ludzi, których spotkał na swojej drodze życia.
Celem wydania kilkutomowego Słownika... jest przedstawienie sylwetek księży pracujących w Kościele gorzowskim w latach 1945-1956. W gronie tego duchowieństwa znaleźli się księża autochtoni, po zakończeniu wojny przez pewien czas pozostający na Ziemiach Odzyskanych, księża diecezjalni i zakonni, którzy przyjechali wraz z wiernymi z Kresów Wschodnich lub z pozostałych regionów, np. z Wielkopolski, Mazowsza i Małopolski, oraz duchowni, którzy po zakończeniu wojny otrzymali święcenia kapłańskie w Kościele gorzowskim. Każdy tom składa się z biogramów w układzie alfabetycznym oraz indeksu księży, osób i miejscowości, które odnoszą się do danego tomu. Na końcu każdego tomu umieszczono fotografie księży, których noty biograficzne weszły w skład Słownika, a które udało się odnaleźć w archiwaliach i różnego rodzaju opracowaniach. Niniejsza publikacja powstała z okazji 70. rocznicy polskiej organizacji Kościoła katolickiego na ziemi lubuskiej, Pomorzu Zachodnim i Północnym oraz wyboru Tadeusza Lityńskiego na pierwszego biskupa diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, pochodzącego z tej ziemi.
„Włodzimierza Rulikowskiego albumy pamięci” to próba odtworzenia niektórych obrazów z życia przedstawicieli przedwojennego ziemiaństwa, m.in. Rulikowskich z Lubelszczyzny. Powodem zajęcia się tą problematyką było natrafienie przez autora książki około 2010 roku na zbiór archiwalnych fotografii. Jak pisze Krzysztof Garbacz we wstępie do książki, przeglądając rodzinne pamiątki, natrafił na album z licznymi oryginalnymi fotografiami prezentującymi m.in. wielkopolskie dwory oraz pałace i ich właścicieli z rodzinami. Na odbitkach widniały nazwiska osób i nazwy miejscowości, w których znajdowały się fotografowane obiekty. Natomiast brak było wzmianki o autorze zdjęć oraz o właścicielu albumu. W jego identyfikacji pomogło znalezienie dwóch luźnych kart z fotografiami i pismem wysłanym z Bukaresztu do Włodzimierza Rulikowskiego, mieszkającego w chateau de Poturzyn. Na jednym ze zdjęć widać go w towarzystwie uczestników bukaresztańskiej konferencji pszczelarzy. W 2016 roku w Celestynowie, na strychu domku, w którym mieszkała kuzynka autora książki, zostały znalezione trzy następne albumy ze stronami zaklejonymi różnymi pamiątkami, jak fotografie, pocztówki, wizytówki, pisma, bilety, reklamówki z hoteli itp. Wszystkie te albumy przed II wojną światową należały do Włodzimierza Rulikowskiego, właściciela majątku ziemskiego w Poturzynie, położonym w południowo-wschodniej Lubelszczyźnie. Idąc tropem odkrytych fotografii, z których najstarsze pochodzą z początku XX wieku, autor próbuje odtworzyć nie tylko drogę, jaką „przebyły” ponad 70 lat temu albumy z Poturzyna do podwarszawskiego Celestynowa, a przede wszystkim stara się rozpoznać miejsca i ludzi, zarejestrowanych przez nieznanych mu autorów fotografii. Z kart albumów wyłaniają się interesujące obrazy z życia eksperymentalnych szkół dla chłopców, prowadzonych w majątku hrabiego Maurycego Zamoyskiego w Starej Wsi pod Otwockiem (1907-1915) i w dawnym pałacu Erazma Jerzmanowskiego w Prokocimiu pod Krakowem. Dzięki zdjęciom możemy także zobaczyć, jak przed ponad 100 laty wyglądały okolice Starego Miasta w Lublinie, odległy Londyn, Hampton Court czy siedziby ziemiańskie w Mirczu, Honiatyczach i Poturzynie, położone na Lubelszczyźnie, a także na terenie Wielkopolski i zachodniej Ukrainy. Ponadto autor książki starał się przybliżyć sylwetki nie tylko przedstawicieli ziemiaństwa, lecz także innych osób, których wizerunki zostały utrwalone na kliszach fotograficznych. Niestety, wiele siedzib ziemiańskich w XX wieku uległo zniszczeniu. Stare fotografie, które przetrwały w odnalezionych albumach, pozwalają chociaż w części odtworzyć ten dawny świat.
Czas płynie dyskretnie i niezauważalnie. W pierwotnym doswiadczeniu czas dotykał wieczności w kategoriach natury, np. w zmieniających sie porach roku. Od początku człowiek utrwalał ślady swego istnienia w postaci rysunków, malowideł, rzeźb i pomników.