Można zaakceptować, polubić, wreszcie pokochać siebie samego, a dzięki temu zmienić życie na lepsze, bardziej wartościowe – przekonuje w swojej książce Anna Dodziuk, znakomita psychoterapeutka. Jeżeli jednak naprawdę chcemy odmienić swoje życie, najpierw musimy zmienić sposób myślenia o sobie.
Niska samoocena to jedna z najbardziej powszechnych i najbardziej przykrych ludzkich dolegliwości. Jeżeli ktoś był niechcianym niemowlakiem, potem niechwalonym kilkulatkiem,
a następnie wyśmiewanym nastolatkiem, to nic dziwnego, że źle myśli o sobie, nie dostrzega własnych zalet.
Anna Dodziuk w przystępny sposób wyjaśnia, w jaki sposób zmienić taki stan rzeczy, a tym samym życie swoje i bliskich nam ludzi. Przekonuje, że każdy z nas ma w sobie coś niepowtarzalnego, jedynego, a przez to cudownego i pięknego. Warto w to uwierzyć, ponieważ kto bardziej kocha siebie, łatwiej i chętniej obdarza miłością innych.
Fragmenty:
Wiesz, zajmuję się tym już wiele lat i ciągle nie mogę się nadziwić, jak źle ludzie myślą o sobie
i jak źle sami siebie traktują. Aż trudno uwierzyć… Zrób mały eksperyment: powiedz paru znajomym komplement, a zobaczysz, ile wysiłku włożą w to, żeby go „unieważnić” – spróbują udowodnić Ci, że są brzydsi i głupsi, niż myślisz, a ciuch, który Ci się spodobał, to stara szmata.
A co Ty robisz, kiedy Tobie ktoś powie coś miłego albo Cię pochwali? Co Ci wtedy przychodzi do głowy? Czy natychmiast zaczynasz szukać argumentów, żeby udowodnić sobie, że to nieprawda? Jeżeli tak, to myślę, że nie lubisz też patrzeć na siebie w lustrze.
(…) Myślenie o sobie może dodawać Ci skrzydeł, a może je podcinać. Może być motorem, który dostarcza Ci energii do życia, realizowania przedsięwzięć, pomysłów i marzeń, a może być kulą
u nogi, bagażem, z powodu którego wszystko przychodzi Ci z trudem, rzadko się coś udaje,
a marzenia nie spełniają się nigdy.
Najczęściej myślimy o sobie źle, chociaż zwykle nie przyznajemy się do tego przed ludźmi,
a nawet przed sobą. Kiedy zaczynałam pracę jako psychoterapeutka w poradni rodzinnej, szybko przekonałam się, że wszystkim moim pacjentom bardzo doskwiera złe mniemanie o sobie. Postanowiłam przekonać się, czy z innymi ludźmi jest podobnie.
(…) A w dodatku podczas tej niełatwej pracy nad własną samooceną uprzytomniłam sobie coś ważnego: że negatywne myślenie o sobie to sprawa nie tylko indywidualna, ale i społeczna. Mówić – i myśleć! – o sobie dobrze jest czymś nieładnym, nietaktownym, tak nie wypada. Człowiek boi się, że zostanie uznany za chwalipiętę, narazi się na zarzut wywyższania albo pychy.
Nie ma zwyczaju nie tylko chwalenia siebie, ale też innych. Skrytykować, powiedzieć „całą prawdę prosto w oczy”, wytknąć błędy i niedostatki – tak, to się ceni. Jesteśmy przesiąknięci takimi nawykami. Natomiast rzadko słyszymy, żeby ktoś dobrze się wypowiadał o chwaleniu, żeby za wartościowe uznawał dostrzeganie korzystnych cech i żeby pochwalał otwarte wyrażanie pozytywnych opinii o drugim człowieku. Dlatego nawet jeśli potrzebujesz jak powietrza dobrego słowa, życzliwego zdania o sobie, uznania ze strony innych, to sam uparcie im tego odmawiasz.
I oto mamy do czynienia ze społeczeństwem pod tym względem dosłownie wygłodzonym.