Menu

Henryk Tur

.- Jestem Torkel Leifson, najlepszy bard plemienia Skagge – wypiął dumnie pierś. - A mają innych prócz ciebie? – ironicznie uśmiechnął się dowódca.- No... nie – odparł speszony Torkel.I powiedzmy sobie, Torkel coraz lepiej rozumiał, że tylko brak konkurencji dawał mu uprzywilejowaną pozycję. Granica pomiędzy składaniem szlachetnych rymów i kleceniem sprośnych wierszyków zaczęła się niebezpiecznie zacierać. Kto wie, jak potoczyłyby się dalej losy naszego skalda, gdyby tamtego dnia nie spotkał szlachetnej Sigrid... Oto Midgard, w którym Wikingowie po inwazji krakenów i jormungardzkich pomiotów porzucili żeglugę. Pogrążony w chaosie. Rasy zamieszkujące światy wód, powierzchni, podziemia i powietrza oddaliły się od siebie. Są już tylko bohaterami wieczornych bajań.  I tylko gobliny nie pozwalają o sobie zapomnieć. Tajemnicze i przebiegłe stworzenia, knujące w głębinach ziemi. W miastach, których nazwy pochodzą od rozpaczliwego krzyku zabijanych jeńców.Być może z tej wojny zrodzi się nowy porządek. Być może to już kres dziejów ludzkości i nikt już nie dołączy do ucztujących w Valhalli.  Może Midgard ma już nowych władców? Zanim dopełni się historia świata, Torkel wpadnie w wir zdarzeń, których nie pomieści żaden poemat. Widział burzę zmierzwionych, czarnych włosów i dziwaczny przedmiot, na którym siedziała podczas lotu. - Wiedźma... – wyszeptał Torkel głucho i poczuł, jak lodowaty dreszcz strachu przepływa wzdłuż jego kręgosłupa. 
Jest rok 1125 po Bitwie Świata i znów źle się dzieje w Marah. Złoty Wiek, który zrodziło tamto, coraz częściej już zapominane zwycięstwo przemija. Zdawałoby się nierozerwalny sojusz zrodzony przez zagrożenie, skruszał i dzisiaj jest już tylko niepewnym pokojem, targanym przez regularne spory handlowe, czy religijne. Pobity wróg zabliźnił zadane mu rany i podnosi głowę... Ale też stara prawda głosi, że trudne czasy tworzą herosów, a tam gdzie jedni widzą przeszkody inni dostrzegają perspektywy. To wymarzony czas dla spragnionych sławy oraz bogactwa wszelkiej maści obieżyświatów i awanturników! "- Złoto... - wycharczał i pędem wbiegł do środka, nim ktokolwiek zdążył się choćby odezwać. A gdy już się to stało, Segerson ruszył za nim z szybkością błyskawicy, a Ruggi zderzył się w przejściu z Dwinbarem". Oto cztery potoczyste, buzujące akcją opowieści z cudownie bogatego świata zrodzonego w nieposkromionej wyobraźni Henryka Tura. Klasyczne fantasy oparte o żelazne reguły gatunku. Awanturniczy szlak, który wiedzie przez opustoszałe, upiorne podziemne miasta, złowrogie leśne ostępy, stada przerażających bestii i hordy podstępnych wrogów. Ku nagrodzie, albo ku zagładzie. Nie ma gwarancji szczęśliwego zakończenia, a każdy oddech może być tym ostatnim. "- Skąd ta pewność, że wśród najeźdźców nie było magów? - A wiesz, nie jest głupie to, co mówisz - Brek zgodził się po chwili namysłu. - Magowie to dziwne kreatury i sukinsyny najczęściej".
Oto rozległy świat Jold; oto kraina Talamud. Miejsce, w którym trwa nieustanna wojna. Zagrożone najazdami z zewnątrz królestwo musi borykać się także z wrogami wewnętrznymi - kultystami złych bogów. W tych ciężkich czasach obficie leje się krew niewinnych, a dusze ocalałych hartują w ogniu płonących miast i wsi. Jest to opowieść o człowieku, który narodził się na nowo na zgliszczach spalonego domu, gdy krew zabitych rodziców wsiąkał w popękaną ziemię...?