Rachunek Jonas Karlsson Książka
Wydawnictwo: | Znak Literanova |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 192 |
Format: | 124x195mm |
Rok wydania: | 2016 |
Szczegółowe informacje na temat książki Rachunek
Wydawnictwo: | Znak Literanova |
EAN: | 9788324035328 |
Autor: | Jonas Karlsson |
Tłumaczenie: | Patrycja Włóczyk |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 192 |
Format: | 124x195mm |
Rok wydania: | 2016 |
Data premiery: | 2016-02-01 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. Tadeusza Kościuszki 37 30-105 Kraków PL e-mail: [email protected] |
Podobne do Rachunek
Oceny i recenzje książki Rachunek
Rachunek Jonasa Karlssona to powieść traktująca o iście kafkowskiej sytuacji - główny bohater pewnego dnia otrzymuje opiewający na absurdalnie wysoką kwotę rachunek. Początkowe zdziwienie przeradza się w stopniowy niepokój i chęć uchylenia się od zapłaty za... no właśnie: za co? Otóż za całość przeżytego szczęścia. Ale jaką miarą zmierzyć szczęście? Czy szczęście to finansowy dobrobyt, dobra materialne, udane pożycie małżeńskie, gromadka dzieci? Karlsson językiem prostym, pozbawionym nic nie znaczących ozdobników, precyzyjnie kieruje uwagę czytelnika na to, co najistotniejsze: to co spotyka nas w życiu jest wyjątkowe i niepowtarzalne. To uczucia i przeżycia, są tym, co czyni nas (a przynajmniej powinno) szczęśliwymi. Niesamowite, że tak niewielka książka jest w stanie wzbudzić tak wielkie emocje i skłonić do zastanowienia się nad swoim życiem, a nawet je przewartościować... Zdecydowanie pozycja godna polecenia!
Czy ktokolwiek z nas pomyślał, że za doświadczone dobro w życiu dostanie rachunek i wezwanie do zapłaty. Raczej nikt. Dlatego ta książka tak zdumiewa. Rachunek za życie dostał główny bohater książki Jonasa Karlssona. Kwota była astronomiczna, a przecież jego życie jest tak przeciętne... więc skąd takie wyliczenie, może ktoś się pomylił?Krótka notka na okładce zapowiada książkę w stylu „Procesu" Franza Kafki. Rzeczywiście tak jest, „Rachunek" jest utrzymany w atmosferze absurdu, momentami sennego koszmaru. W obu przypadkach na głównych bohaterów zostają nałożone sankcje/opłaty za ich dotychczasowe, normalne życie. Pojawiają się urzędnicy, instytucje, o których istnieniu nikt nie myśli, bo są absurdalne. Dodatkowo procedury, jakie przeprowadzają urzędnicy w „Rachunku", próba wtłoczenia życia w ramy ankiet, ustalenia współczynników, czegoś co miałoby być wyznacznikiem poziomu szczęścia jest absurdem, który mnie najbardziej uderzył.Książka skłania do rachunku sumienia, zmusza nas do zastanowienia się, jak wiele dobrych rzeczy wydarzyło się w naszym życiu i czy na pewno jesteśmy ich świadomi."Rachunek" przeczytałam na raz, jest wciągająca i z pewnością godna polecenia.
Czy zastanawialiście się kiedyś ile kosztuje szczęście? I co by się stało, gdyby nagle okazało się, że musimy za nie zapłacić? I nie, nie metaforycznie, a w żywej gotówce. Takiej z odsetkami, komornikiem i zajęciem wynagrodzenia. Odpowiedź na tak postawione pytania daje nam Jonas Karlsson w swojej pierwszej wydanej w Polsce książce "Rachunek".Bohater książki wiedzie zupełnie zwyczajne życie. Chodzi do pracy, wraca do domu, dzwoni do kumpla i idzie spać. Żywi się jak przeciętny samotny mieszkaniec dużego miasta - fast foodami i lodami. Od czasu do czasu miewa jakieś romanse, ale o wielkiej miłości nie ma mowy, ta odeszła w zapomnienie wraz z pewną hinduska pięknością. Kiedy więc dostaje rachunek za swoje szczęście, jest pewien, że to jakaś kolosalna pomyłka. Tym bardziej, kiedy okazuje się, że z pozoru szczęśliwsi od niego ludzie dostają rachunki opiewające na o wiele niższą kwotę. Co więcej, każda kolejna próba skorygowania kwoty rachunku i wskazanie życiowych porażek, sprawia, że zadłużenie wzrasta coraz bardziej, aż wkrótce okazuje się, że ten dług nie będzie mógł zostać spłacony..."Rachunek" to książka na jedno popołudnie. Jest mała, chuda i czyta się ją w ekspresowym tempie. Nic nie wskazuje na to, że jest to arcydzieło. A jednak, śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych i najciekawszych książek, jakie czytałam. Lekko ironiczna, w nutką skandynawskiego stylu i motywem walki jednostki z system, zachwyca niebanalnym pomysłem na fabułę, która zmusza nas do refleksji nad tym, czym naprawdę jest szczęście. Bohater nie jest bowiem postacią, którą opisalibyśmy jako szczególnie szczęśliwą, a jednak według obliczeń systemu, to on jest jednym z największych beneficjentów światowych zasobów tego uczucia. I tutaj rodzi się pytanie: czy to system się myli, czy może to, co powszechnie uważa się za szczęście, jest tylko jego pozorem? Może wielkie pieniądze, oszałamiające kariery czy wreszcie miłosne wzruszenia nie są ważniejsze od takich drobnych przyjemności jak smak ulubionych lodów na języku czy piękny pejzaż za oknem. Może szczęście to nie te chwile pełne euforii i emocji, ale właśnie momenty spokoju i cichego zadowolenia?Tak naprawdę o książce Karlssona niezwykle trudno napisać jest coś konkretnego i odkrywczego. Jej recenzję powinnam skrócić do maksymalnie dwóch słów - przeczytaj koniecznie. A potem może zastanów się na jaką kwotę opiewałby Twój rachunek?
Krótka jest ta historia, ale w odpowiednim stopniu treściwa. Mógłbyś pomyśleć, że to zwykła opowiastka, dosyć absurdalna, ale jednak nie. Ponieważ w ten tekst trzeba się wczytać głębiej. Jej sensem jest dostrzeżenie własnego szczęścia. Czy jesteś zadowolony ze swojego życia? Absurd tej historii polega na tym, że bohater się dziwi, dlaczego on musi zapłacić aż tak wielką sumę, w porównaniu z innymi. Ma prawie 40 lat, nie ma żony, dzieci, samochodu. Pracuje na niepełny etat w wypożyczalni filmowej, nie ma niczego na własność, mieszka w wynajmowanym mieszkaniu. Skąd więc taka horrendalna suma? Czy naprawdę nie jest to błąd?Właśnie to w tej historii jest najlepsze, ponieważ ukazuje, że szczęście wcale nie jest przeliczane na posiadane pieniądze, na dobra, którymi człowiek się otacza. To postrzeganie samego siebie i otaczającego go świata determinuje jego szczęście. Nawet pomimo tego, że zdarzają mu się niepowodzenia, ale lubi takie swoje życie. W końcu niepowodzenia mogą doprowadzić do szczęścia.Zwykłe życie, to szczęśliwe życie. Tak właśnie zakończę tę recenzję.
Wychodzisz właśnie z lodziarni trzymając w ręku ulubione lody w chrupiącym wafelku. Masz za sobą orientalny i zmysłowy związek, wciąż żyjesz złudzeniami i wspomnieniem o przyjemności jakiej doświadczyłeś.
Jakże często nie potrafimy docenić szczęścia, które jest w zasięgu naszych rąk, oczu i uszu. Nie dostrzegamy zachodów słońca i szybszego bicia serca, które pojawia się na widok ukochanej osoby. Nie zatrzymujemy się, by delektować się zapachem kawy ani smakiem mięty z czekoladą zatopionych w kulce lodów. Nie przywołujemy na myśl radosnych wspomnień z dzieciństwa - tych dawnych, kiedy całe życie było jeszcze przed nami i wydawało się dużo łatwiejsze. Nie chcemy przechowywać w pamięci smutnych życiowych zawirowań i wszelkich opresji, z których wyszliśmy cało, choć to być może one właśnie ukształtowały nasz charakter. Nie zastanawiamy się, skąd wzięła się nasza życiowa mądrość albo wrażliwość...„Rachunek" Jonasa Karlssona to powieść genialnie prosta i chyba właśnie w tej prostocie tkwi jej urok. I może jeszcze w oszczędnym stylu, który bardzo przypadł mi do gustu: mało słów, bo objętościowo książka nie robi specjalnie wrażenia, za to dużo treści. Ta lektura wzbudza ostatnio sporo emocji na blogach literackich, mnożą się porównania (to nowy Kafka, a może Orwell?), interpretacje i emocje. I dobrze, bo to oznacza, że mamy do czynienia z prozą wyjątkową. Poznajemy zwyczajne i niespecjalnie ciekawe życie głównego bohatera. Mężczyzna zbliża się do czterdziestki i nie zdążył jeszcze gromadzić niczego, co miałoby wymierną wartość. Żyje z dnia na dzień: pracuje na pół etatu w wypożyczalni filmów, ma swoje drobne przyzwyczajenia, stara się nie wchodzić w konflikty z innymi i praktycznie nic nie zakłóca jego spokojnej egzystencji. „Próbowałem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio naprawdę się wściekłem. W ubiegłym tygodniu zakląłem pod nosem, kiedy urwały mi się uszy papierowej torby i zakupy wylądowały na chodniku. Musiałem wszystko nieść w rękach i dotarłszy w końcu do mieszkania na górę byłem porządnie zirytowany. Jednak jakoś mi przeszło i dość szybko wrócił mi humor, jak uświadomiłem sobie, że mam w domu trzy gazetki Metro z nierozwiązanymi jeszcze krzyżówkami". Jest typem „luzaka", który woli nie martwić się na zapas. Bez skrupułów wyrzuca pocztę do kosza, zakładając że są tam jedynie nic nie warte ulotki. Kiedy dostaje rachunek na nieprawdopodobnie wysoką kwotę, beztrosko zakłada, że to pomyłka. Ale pismo ponaglające do zapłaty zakłóca tę, wypracowaną przez lata równowagę. Bo kwota jest nieporównywalnie większa niż u innych!„Roger miał ładną łódkę, o którą czule dbał. To było jego oczko w głowie. Latem mnie na nią zapraszał. Dokładałem się do paliwa i brałem ze sobą jedzenie oraz piwo. Często zaszywaliśmy się w jakiejś zatoce. Piliśmy piwo i obserwowaliśmy ptaki. Łódka była ładna, ale mała. (...) Ile mógłby za nią wziąć? - Ile dostałeś - zapytałem. - W cholerę - odparł podniesionym tonem, żeby przekrzyczeć odgłos silnika. (...)- Ile?- 220 000 koron."Pomyłka w liczbie zer? Błąd systemu? Jak to się stało, że otrzymał rachunek na 5 700 000 koron skoro jego bogatszy, bardziej zaradny i generalnie lepiej „ustawiony" przyjaciel ma do zapłaty 26 razy mniejszą kwotę? A może dałoby się jakoś wyjaśnić tę sprawę, albo zmniejszyć choć trochę wysokość rachunku? Idąc tym tropem, bohater nawiązuje telefoniczny kontakt z Maud - pracownicą tajemniczej organizacji W.R.D. i przedstawicielką bezdusznego systemu obliczającego poziom „szczęścia" i naliczającego rachunki dla obywateli.To właśnie rozmowy z Maud, najpierw krótkie i służbowe, potem dłuższe i bardziej intymne, odkrywają naszego bohatera i stanowią tło dla przemyśleń. Maud jest miła, pomocna i kobieco życzliwa, jednak tkwi mocno w systemie. To sprawia, że zderzenie tych dwojga: ich toku myślenia i mocno rozbieżnej definicji „szczęścia" jest prawdziwym popisem możliwości autora. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam czegoś równie wnikliwego i jednocześnie zabawnego. Jest to jednak poczucie humoru z gorzkim zabarwieniem...Karlsson przenosi czytelnika w świat absurdu, do którego zdaje się wcale nie jest nam tak daleko. Korporacyjne mechanizmy, inwigilacja kont bankowych i przeliczanie wartości naszego mienia, liczenie czasu pracy, namierzanie pracowników przez GPS... Jak głęboko wpuściliśmy do naszego życia system, który już i tak jest wszechobecny, zupełnie nie liczy się z potrzebami pojedynczego obywatela i jest kompletnie nieprzewidywalny? Może jesteśmy tylko jakimiś bezimiennymi jednostkami, których reprezentantem jest ów bohater? Do samego końca lektury nie poznajemy jego imienia ani nazwiska, więc właściwie każdy z nas mógłby być na jego miejscu.... Lektura uświadamia istnienie zjawisk, jakie dokonują się obecnie na świecie, na naszych oczach ale często nieuchwytnych. Szybkość przepływu danych, a także mnogość informacji, jakie inni mają o nas jest porażająca. Może faktycznie przyjdzie nam kiedyś za to słono zapłacić? Przyznam, że „Rachunek" wciągnął mnie na kilka długich godzin. Krótkie, celne zdania, rozważny styl, wnikliwe obserwacje i świadome dawkowanie emocji - od początku do końca czytało mi się tę krótką powieść doskonale. Ta pozycja skłania czytelnika do wielu refleksji. Zwłaszcza na temat szczęścia, na które nie ma „wzoru ogólnego" i na nic się zdadzą precyzyjne, matematyczne obliczenia, a wszelkie jego definicje i porównywanie się z innymi może doprowadzić do niepokojących wniosków i niepotrzebnej frustracji.
Książka Karlssona Jonasa pt. Rachunek to swoista opowieść o tzw. SZCZĘŚCIU. Dlaczego z życia niektórzy czerpią garściami i nie ponoszą za to konsekwencji? Dlaczego ludzie żyjący asekuracyjnie często płacą swoistą cenę za doznane przeżycia? Być może odpowiedź znajdziesz w tej książce. Ja znalazłam.
Czasami włączałem rzewną muzykę, najchętniej jakiegoś udręczonego chłopaka śpiewającego o złamanym sercu i zaprzepaszczonych marzeniach, żeby móc się zanurzyć w bólu i całym tym nieszczęściu.
Książka, którą polubiłam już od drugiej strony. Zaskakująco szczery portret człowieka, który nie ma wobec życia szczególnych oczekiwań. Choć czytelnikowi niedane jest poznać imienia głównego bohatera, nie sposób go nie lubić - jest do bólu wręcz ZWYCZAJNY.
Całe życie można czekać na lepsze warunki, dogodniejsze okoliczności, grubszy portfel, a i tak człowiek się nie doczeka. Zmarnuje tylko dni, miesiące, lata. Zmarnuje jedyną szansę, by być szczęśliwym. Zbyt często nie dostrzegamy, że to co mamy, to co się dzieje tu i teraz, jest kwintesencją szczęścia.