Rok magicznego myślenia Joan Didion Książka
Wydawnictwo: | Znak Literanova |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 288 |
Format: | 124x195mm |
Rok wydania: | 2016 |
Szczegółowe informacje na temat książki Rok magicznego myślenia
Wydawnictwo: | Znak Literanova |
EAN: | 9788324035878 |
Autor: | Joan Didion |
Rodzaj oprawy: | Okładka twarda |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 288 |
Format: | 124x195mm |
Rok wydania: | 2016 |
Data premiery: | 2016-03-07 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. Tadeusza Kościuszki 37 30-105 Kraków PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Rok magicznego myślenia
Inne książki Joan Didion
Oceny i recenzje książki Rok magicznego myślenia
„Rok magicznego myślenia" jest książką, opowiadającą o dość trudnym temacie, jakim jest śmierć. A dokładniej - śmierć, która spotyka najbliższą nam osobę. Historia opisana przez Joan Didion niesie w sobie przesłanie - nigdy nie wiemy, jak zareagujemy, gdy spotka nas coś tak przerażająco nieoczekiwanego, a zarazem tak nieuniknionego.
Patrząc na tytuł czytelnik spodziewa się książki przepełnionej optymizmem, w końcu ma to być "Rok magicznego myślenia". Po przeczytaniu pierwszego rozdziału i tragicznych wydarzeniach mających miejsce w życiu bohaterki, a zarazem autorki, liczymy na zwrot akcji. Jak to bywa w powieściach, powinien nadejść moment w którym wszystko się zmienia i zaczyna się szczęśliwe życie. A jednak nie.Książka znanej amerykańskiej dziennikarki i eseistki, jest próbą rozprawienia się z żałobą po zmarłym mężu oraz chorej córce, która zmarła, gdy książka była wydawana. Dedykacja również przeznaczona jest dla nich. Autorka opisuje wydarzenia mające miejsce chwilę przed śmiercią męża oraz wszystkim co działo się przez cały rok po jego śmierci. Bolesne odtwarzanie każdego szczegółu, łącznie z nazwą i numerem ulicy, może być niezbyt ciekawe dla czytelnik, który nie zna tych miejsc. Cała książka ma taki wydźwięk mocno naukowy. Cytowane są różne wiersze czy powieści, przytaczane są słowa naukowców, czy raporty. Przedstawione zostają nam różne mechanizmy radzenia sobie z bólem po stracie bliskiej osoby, czy choćby reakcje fizjologiczne. Joan podchodzi do straty w sposób naukowy. Sam w książce przyznaje, że została nauczona aby z problemem się rozprawić, trzeba czytać o nim, poznać go z fachowej strony.Mi osobiście bardzo ciężko czytało się"Rok magicznego myślenia". Przypominało mi to esej naukowy, który niejednokrotnie czytałam na studia. Problem straty i żałoby rozpracowany naukowo, mnóstwo odniesień do innych autorów i bolesna dbałość o każdy szczegół. Być może dla osoby, która jest w podobnej sytuacji, książka będzie pełniła formę terapeutyczną. Dla mniej, jest to esej i próba naukowego poradzenia sobie z żałobą.
Zanim zaczęłam czytać Rok magicznego myślenia moją uwagę przykuła okładka - błękitna z ilustracją dmuchawców. Niebieski kolor jest symbolem uduchowienia, spokoju i przyjaźni. Dmuchawce zaś to znak wolności, ulotności życia.. Zatem czy właśnie spokój i wolność jest receptą na magiczne myślenie? Jak pogodzić się z ulotnością życia, zwłaszcza gdy odchodzi najlepszy przyjaciel? Czy łatwo odnaleźć w sobie duchowość?Joan Didion zaczyna swoją książkę słowami Życie zmienia się szybko. Życie zmienia się w jednej chwili. Siadasz do kolacji i życie, jakie znasz, się kończy. Kwestia żalu nad sobą. Chyba każdy z nas przeżył w swoim życiu chwile, które wywróciły je do góry nogami. Z tym, że kolacja, którą szykowała Joan 30 grudnia 2003 r., przyniosła jej stratę męża - Johna. Męża, przyjaciela, pierwszego (i najsurowszego) recenzenta jej książek. Didion opisuje wydarzenia, które miały miejsce przez okrągłych 12 miesięcy od śmierci jednej z najbliższych jej osób. Przez ten czas toczyła także walkę o życie córki Quintany. Jak przeżyć odejście męża i wizję straty ukochanego dziecka? Najpierw odczuwa się dezorientację. Następnie obwinia się siebie - przecież można było tak wiele zrobić! Potem przychodzi pora na analizę zachowań utraconej osoby i żal, że odeszła. Tej mieszance uczuć towarzyszą natłok wspomnień, ale jednocześnie również pustka i cisza. W końcu przychodzi czas na pogodzenie się z bieżącym stanem rzeczy. Czas pożegnania i powrotu do realnego życia. Ale przede wszystkim czas wybaczenia - sobie i innym. Właśnie o tym mówi Joan w swojej książce.Początkowo Rok magicznego myślenia wydawał mi się chaotyczny. Natłok informacji, które niby można uporządkować chronologicznie, ale Autorka skacze z jednej historii do drugiej. Im dalej jednak zagłębiałam się w książkę, tym bardziej rozumiałam jej koncepcję. Być może w ten sposób chciała pokazać jak czuje się człowiek po stracie najbliżej mu osoby? Natłok myśli, emocji i brak umiejętności ułożenia tego w logiczną całość. W końcu jednak trzeba się zatrzymać i spróbować poskładać wszystko od A do Z. Z pewnością jednak książka zmusza Czytelnika do rozmyśleń. Dzięki niej każdy może odnaleźć własny sposób na magiczne myślenie w trudnych chwilach. Nie ważne czy przeżywamy stratę kogoś bliskiego, czy przechodzimy kryzys życiowy a może po prostu mamy gorszy dzień. Koniec końców wszystko się wyrównuje, jak powiedział John Quintanie.
Czytając czułam się jak w małym pokoju z zasłoniętymi oknami.Niespieszna. Ważna. Potrzebna. Pleciona niespodziewanym. Układana życiem, któremu daleko do tytułowej magii, bo autorka Joan Didion - pisarka, dziennikarka, straciła męża Johna, z którym przeżyła kilkadziesiąt lat i dzieliła pisarską pasję - dzieliła wszystko, a jej córka Quintana w ciężkim stanie trafiła na OIOM. Zdarzenia tak blisko siebie. Za dużo na jednego człowieka. Za dużo na jeden grudzień.To książka na teraz, na ten czas, kiedy jakby intensywniej myślimy o tych, którzy zostawili wolne miejsce - przy stole, na fotelu, w łóżku i w codzienności. Na dziś i na jutro. Taka, która nie mija, choć może bardzo byśmy tego chcieli. Zawsze aktualna. Książka - szept. Cisza. Pustka? Bo czasem ma się wrażenie, że tylko to pozostaje. A jednak wierzę, że jest to wrażenie mylne.O tym, że wielkie rzeczy - głazy spadają w zwyczajny dzień i jeden lecący odłamek nie wyklucza drugiego. Idziesz do pracy - jak co dzień. Robisz zakupy - ot, po prostu. Dzwonisz do dzieci. Wsiadasz do samochodu - to normalne. Jesteś zmęczony. Siadasz do kolacji i nagle życie, jakie znasz, się kończy. Bez pytania Cię o zdanie, zgodę, z rąk wymyka się najbliższa Ci osoba. Zegar staje. I choć wiesz, że bezpowrotnie to usilnie, jakby na przekór, chcesz sprowadzić ją z powrotem.A potem zostają buty, których tak ciężko się pozbyć. Bo przecież ktoś kto wraca potrzebuje butów.O różnicy między żalem a żałobą po stracie i o próbie poradzenia sobie z nimi, bo rzeczywistość pędzi naprzód. Czasem chciałoby się puścić film jeszcze raz, ale wtedy okazuje się, że to nie był film. O tym, że ból choć jest nieustannie to zalewa falami, które przykrywają od stóp do głów i ciężko wtedy złapać oddech.Lektura tak intymna, że bardziej już się nie da, jednocześnie będąc tak uniwersalną, że każdy odnajdzie w niej swoje miejsce. Przed wzięciem ją w dłonie docierały do mnie skrajne opinie, postanowiłam, że chcę stworzyć własną. Tak, jest pełna prywatności i detali, ale to mnie zbliżało. Nie żałowałam tego spotkania. Zanurzyłam się. Może dlatego, że też straciłam?Książka niczym esej z licznymi kontekstami. Jak kredens z niezliczoną liczbą szuflad, które jedna po drugiej otwiera się, żeby znaleźć. Odpowiedzi? Jednak tych czasem nie ma. Język refleksyjny, choć momentami rzeczowy i konkretny, w jednym miejscu z odniesieniami do literatury, w innym do nauki. Okładka idealna. Do kubka herbaty i jesiennej pory. Do zapalonej świecy - symbolu tego, że gdzieś tam są.A potem zostaje Połamany człowiek, który teraźniejszość zamienia w przeszłość. Marzenia we wspomnienia i twarz w jej obraz. W jeden dzień, godzinę, sekundę."Wiem też, że jeśli mamy żyć sami, nadchodzi chwila, kiedy musimy uwolnić zmarłych, pozwolić im odejść, pozostać zmarłymi.Pozwolić im się stać fotografią na stole.Pozwolić im się stać nazwiskiem na rachunku powierniczym.Wypuścić ich z objęć pod wodą.Ta wiedza w najmniejszym stopniu nie ułatwia wypuszczenia go z objęć."Dla mnie piękna. Mądra. Na zawsze i dla każdego.
Czytając czułam się jak w małym pokoju z zasłoniętymi oknami.Niespieszna. Ważna. Potrzebna. Pleciona niespodziewanym. Układana życiem, któremu daleko do tytułowej magii, bo autorka Joan Didion - pisarka, dziennikarka, straciła męża Johna, z którym przeżyła kilkadziesiąt lat i dzieliła pisarską pasję - dzieliła wszystko, a jej córka Quintana w ciężkim stanie trafiła na OIOM. Zdarzenia tak blisko siebie. Za dużo na jednego człowieka. Za dużo na jeden grudzień.To książka na teraz, na ten czas, kiedy jakby intensywniej myślimy o tych, którzy zostawili wolne miejsce - przy stole, na fotelu, w łóżku i w codzienności. Na dziś i na jutro. Taka, która nie mija, choć może bardzo byśmy tego chcieli. Zawsze aktualna. Książka - szept. Cisza. Pustka? Bo czasem ma się wrażenie, że tylko to pozostaje. A jednak wierzę, że jest to wrażenie mylne.O tym, że wielkie rzeczy - głazy spadają w zwyczajny dzień i jeden lecący odłamek nie wyklucza drugiego. Idziesz do pracy - jak co dzień. Robisz zakupy - ot, po prostu. Dzwonisz do dzieci. Wsiadasz do samochodu - to normalne. Jesteś zmęczony. Siadasz do kolacji i nagle życie, jakie znasz, się kończy. Bez pytania Cię o zdanie, zgodę, z rąk wymyka się najbliższa Ci osoba. Zegar staje. I choć wiesz, że bezpowrotnie to usilnie, jakby na przekór, chcesz sprowadzić ją z powrotem.A potem zostają buty, których tak ciężko się pozbyć. Bo przecież ktoś kto wraca potrzebuje butów.O różnicy między żalem a żałobą po stracie i o próbie poradzenia sobie z nimi, bo rzeczywistość pędzi naprzód. Czasem chciałoby się puścić film jeszcze raz, ale wtedy okazuje się, że to nie był film. O tym, że ból choć jest nieustannie to zalewa falami, które przykrywają od stóp do głów i ciężko wtedy złapać oddech.Lektura tak intymna, że bardziej już się nie da, jednocześnie będąc tak uniwersalną, że każdy odnajdzie w niej swoje miejsce. Przed wzięciem ją w dłonie docierały do mnie skrajne opinie, postanowiłam, że chcę stworzyć własną. Tak, jest pełna prywatności i detali, ale to mnie zbliżało. Nie żałowałam tego spotkania. Zanurzyłam się. Może dlatego, że też straciłam?Książka niczym esej z licznymi kontekstami. Jak kredens z niezliczoną liczbą szuflad, które jedna po drugiej otwiera się, żeby znaleźć. Odpowiedzi? Jednak tych czasem nie ma. Język refleksyjny, choć momentami rzeczowy i konkretny, w jednym miejscu z odniesieniami do literatury, w innym do nauki. Okładka idealna. Do kubka herbaty i jesiennej pory. Do zapalonej świecy - symbolu tego, że gdzieś tam są.A potem zostaje Połamany człowiek, który teraźniejszość zamienia w przeszłość. Marzenia we wspomnienia i twarz w jej obraz. W jeden dzień, godzinę, sekundę."Wiem też, że jeśli mamy żyć sami, nadchodzi chwila, kiedy musimy uwolnić zmarłych, pozwolić im odejść, pozostać zmarłymi.Pozwolić im się stać fotografią na stole.Pozwolić im się stać nazwiskiem na rachunku powierniczym.Wypuścić ich z objęć pod wodą.Ta wiedza w najmniejszym stopniu nie ułatwia wypuszczenia go z objęć."Dla mnie piękna. Mądra. Na zawsze i dla każdego.
Zanim zaczęłam czytać Rok magicznego myślenia moją uwagę przykuła okładka - błękitna z ilustracją dmuchawców. Niebieski kolor jest symbolem uduchowienia, spokoju i przyjaźni. Dmuchawce zaś to znak wolności, ulotności życia.. Zatem czy właśnie spokój i wolność jest receptą na magiczne myślenie? Jak pogodzić się z ulotnością życia, zwłaszcza gdy odchodzi najlepszy przyjaciel? Czy łatwo odnaleźć w sobie duchowość?Joan Didion zaczyna swoją książkę słowami Życie zmienia się szybko. Życie zmienia się w jednej chwili. Siadasz do kolacji i życie, jakie znasz, się kończy. Kwestia żalu nad sobą. Chyba każdy z nas przeżył w swoim życiu chwile, które wywróciły je do góry nogami. Z tym, że kolacja, którą szykowała Joan 30 grudnia 2003 r., przyniosła jej stratę męża - Johna. Męża, przyjaciela, pierwszego (i najsurowszego) recenzenta jej książek. Didion opisuje wydarzenia, które miały miejsce przez okrągłych 12 miesięcy od śmierci jednej z najbliższych jej osób. Przez ten czas toczyła także walkę o życie córki Quintany. Jak przeżyć odejście męża i wizję straty ukochanego dziecka? Najpierw odczuwa się dezorientację. Następnie obwinia się siebie - przecież można było tak wiele zrobić! Potem przychodzi pora na analizę zachowań utraconej osoby i żal, że odeszła. Tej mieszance uczuć towarzyszą natłok wspomnień, ale jednocześnie również pustka i cisza. W końcu przychodzi czas na pogodzenie się z bieżącym stanem rzeczy. Czas pożegnania i powrotu do realnego życia. Ale przede wszystkim czas wybaczenia - sobie i innym. Właśnie o tym mówi Joan w swojej książce.Początkowo Rok magicznego myślenia wydawał mi się chaotyczny. Natłok informacji, które niby można uporządkować chronologicznie, ale Autorka skacze z jednej historii do drugiej. Im dalej jednak zagłębiałam się w książkę, tym bardziej rozumiałam jej koncepcję. Być może w ten sposób chciała pokazać jak czuje się człowiek po stracie najbliżej mu osoby? Natłok myśli, emocji i brak umiejętności ułożenia tego w logiczną całość. W końcu jednak trzeba się zatrzymać i spróbować poskładać wszystko od A do Z. Z pewnością jednak książka zmusza Czytelnika do rozmyśleń. Dzięki niej każdy może odnaleźć własny sposób na magiczne myślenie w trudnych chwilach. Nie ważne czy przeżywamy stratę kogoś bliskiego, czy przechodzimy kryzys życiowy a może po prostu mamy gorszy dzień. Koniec końców wszystko się wyrównuje, jak powiedział John Quintanie.
Patrząc na tytuł czytelnik spodziewa się książki przepełnionej optymizmem, w końcu ma to być "Rok magicznego myślenia". Po przeczytaniu pierwszego rozdziału i tragicznych wydarzeniach mających miejsce w życiu bohaterki, a zarazem autorki, liczymy na zwrot akcji. Jak to bywa w powieściach, powinien nadejść moment w którym wszystko się zmienia i zaczyna się szczęśliwe życie. A jednak nie.Książka znanej amerykańskiej dziennikarki i eseistki, jest próbą rozprawienia się z żałobą po zmarłym mężu oraz chorej córce, która zmarła, gdy książka była wydawana. Dedykacja również przeznaczona jest dla nich. Autorka opisuje wydarzenia mające miejsce chwilę przed śmiercią męża oraz wszystkim co działo się przez cały rok po jego śmierci. Bolesne odtwarzanie każdego szczegółu, łącznie z nazwą i numerem ulicy, może być niezbyt ciekawe dla czytelnik, który nie zna tych miejsc. Cała książka ma taki wydźwięk mocno naukowy. Cytowane są różne wiersze czy powieści, przytaczane są słowa naukowców, czy raporty. Przedstawione zostają nam różne mechanizmy radzenia sobie z bólem po stracie bliskiej osoby, czy choćby reakcje fizjologiczne. Joan podchodzi do straty w sposób naukowy. Sam w książce przyznaje, że została nauczona aby z problemem się rozprawić, trzeba czytać o nim, poznać go z fachowej strony.Mi osobiście bardzo ciężko czytało się"Rok magicznego myślenia". Przypominało mi to esej naukowy, który niejednokrotnie czytałam na studia. Problem straty i żałoby rozpracowany naukowo, mnóstwo odniesień do innych autorów i bolesna dbałość o każdy szczegół. Być może dla osoby, która jest w podobnej sytuacji, książka będzie pełniła formę terapeutyczną. Dla mniej, jest to esej i próba naukowego poradzenia sobie z żałobą.
„Rok magicznego myślenia" jest książką, opowiadającą o dość trudnym temacie, jakim jest śmierć. A dokładniej - śmierć, która spotyka najbliższą nam osobę. Historia opisana przez Joan Didion niesie w sobie przesłanie - nigdy nie wiemy, jak zareagujemy, gdy spotka nas coś tak przerażająco nieoczekiwanego, a zarazem tak nieuniknionego.