Menu

Hubert Klimko-Dobrzaniecki

(ur. 1967) – człowiek złożony ze zmienności i sprzeczności. Bywał skubaczem indyków, mimem, gospodynią domową i przemytnikiem diamentów. Odkrywa miejsca, których nikt w Polsce nie zna. To on wprowadził do literatury polskiej depresyjną Islandię, opisał nikomu nie znany wojenny duński Bornholm, żydowskie zakątki Wiednia i kryzysowe oblicze Grecji. Jest zawsze tam, gdzie coś się dzieje. A może dziać się zaczyna dopiero wtedy, gdy przyjeżdża on? Autor dwóch tomików poetyckich, kilku opowiadań oraz powieści: "Dom Róży. Krýsuvík" (nominacja do Nagrody Literackiej NIKE 2007), "Kołysanka dla wisielca", "Raz. Dwa. Trzy", "Rzeczy pierwsze", "Bornholm, Bornholm" oraz "Grecy umierają w domu".
Upalny lipiec. Podrzędna restauracja i stypa, w której uczestniczy główny bohater. Smutna uroczystość stanie się inspiracją do opowiedzenia bardzo osobistej, miejscami zabawnej historii o miłości, jej braku, rodzinie i odkrywaniu pilnie strzeżonych tajemnic. Będzie to również opowieść o próbie spełniania marzeń, sprostania oczekiwaniom i realizacji celów. A także o tym, że sny potrafią wiązać rzeczywistość, a rzeczywistość sny rozwiązywać. Autor zabierze czytelników w podróż od Dolnego Śląska przez Rumunię, sanatoria, szpitale, wojny, zsyłki, ucieczki, pogrzeby, zdrady, wesela, rozwody, śluby po kres granej na zdobycznej fisharmonii melodii.
Mały niedźwiadek Bangsi gubi mamę. Bez niej czuje się jak pyłek w bezkresie. Na szczęście przygarnia go wioska Grimura. Skąd wiedzą, że jest Misiem do Kochania? Nie wiadomo, ale opiekują się nim, a on – nimi. I tak każdy się każdemu na coś przydaje. Tylko mamy ciągle mu brak. W tej wzruszającej opowieści misiowi udaje się znaleźć w ludziach ciepło i dobro. Właściwie słowa " ludzki" i " zwierzęcy" tracą tu swe konwencjonalne znaczenia. I bardzo dobrze. Hubert Klimko-Dobrzaniecki wraca z Bangsim do najlepszych tradycji pisania dla dzieci. Olga Tokarczuk
Trzy splecione historie, jedno miasto – Wiedeń - i jeden wspólny motyw – śmierć. To co pozornie proste i nieuniknione odsłoni jednak przed czytelnikiem cały kalejdoskop postaw i odcieni. W słodko-gorzkim korowodzie towarzyszyć będziemy bohaterom w ich ostatniej drodze, którą i my sami kiedyś będziemy musieli przemierzyć. Okazuje się, że także odchodzenie z tego świata może stawiać przed nami kolejne wyzwania: oto choroba jednego z małżonków odsłania tajemnice ich pozornie szczęśliwego, wieloletniego pożycia, mąż zrozpaczony postępującym odchodzeniem ukochanej zwraca się o pomoc do tajemniczego opiekuna o pseudonimie Mr. Botanical, a niebieski ptak, którego los zmusza do podjęcia pracy w domu starców, otrzymuje od jednej z pensjonariuszek mrożącą krew w żyłach, lecz bardzo intratną propozycję…
Niemcy, początek drugiej wojny światowej. Horst Bartlik mieszka w niewielkim miasteczku, prowadzi ustabilizowane, pozbawione wstrząsów życie. Dwie okoliczności decydują o jego dalszym losie. Odkrywa, że nie kocha już swojej żony, a następnie zostaje wysłany na wojnę. Skierowany do bazy na Bornholmie odzyskuje dawną pewność siebie, męskość. Okaże się, że wojna przyniesie mu szansę na miłość. Historia Bartlika przerywana jest inną opowieścią, opowieścią młodego mężczyzny. Jego jedyną słuchaczką jest pogrążona w śpiączce matka: bohaterka jego historii, obiekt synowskiej miłości i nienawiści. Obu narratorów i ich oddalone od siebie czterdziestoletnim odstępem czasu opowieści łączą subtelne elementy pozwalające przejść z jednej płaszczyzny literackiej do drugiej. Fotografie oglądane przez jednego z narratorów zostały kiedyś zrobione przez drugiego; odnaleziony w szopie zabytkowy aparat fotograficzny jest własnością drugiego bohatera. "Bornholm, Bornholm" mówi o braku porozumienia między bliskimi, niemożności nawiązania relacji pełnej ufności i zrozumienia. Bez tego mąż po latach małżeństwa zastanawia się nad sensem przysięgi, a syn nie ma w sobie odwagi, by zaprotestować przeciw nadopiekuńczości matki. Dobrzaniecki opisuje skomplikowane relacje z mieszaniną ironii i powagi; nostalgia łączy się z surowym opisem codzienności, wyobcowania i często bolesnych, przejmujących relacji rodzinnych. (I wydanie w Znaku w 2011 r.)
Może się wydawać, że to korkociąg jest bohaterem tej opowieści. Bo śledzimy go, niczym okiem kamery, jak wędruje z rąk do rąk, odbywając podróż w przestrzeni i czasie. Właściwymi bohaterami są jednak Maja i Francis, młodzi Paryżanie, których losy splatają się w niecodzienny sposób. Akcja jest wartka i pełna zwrotów, roi się tu od barwnych postaci, dziwaków i outsiderów, a młody czytelnik oswaja niełatwe tematy: zakłamanie, upływ czasu, samotność. Zdarzenia toczą się szybko, w aurze – jak zwykle u Klimko-Dobrzanieckiego – dramatu podszytego humorem, gdzie grozę chwili rozładowuje skrząca inteligencją ironia i zdrowy śmiech.
Przebieracz i obmacywacz trupów, zimny doktor, preparator, czyli przygotowywanie zwłok przed pogrzebem. Pracy, którą para się bohater powieści Klimki-Dobrzanieckiego, nadano wiele dziwnych nazw, bo to zajęcie tabu. Ktoś musi to wykonywać, ale ludzie nie chcą o tym na co dzień pamiętać, brzydzą się. Bohater też to odczuwa, ta praca pogłębia jego osamotnienie i odciska piętno. W świecie, w którym żyje bohater, wszyscy są na siebie źli. Wycofany ojciec, zrzędliwa i wiecznie mająca pretensje matka, ambitna i apodyktyczna siostra, nieszczęśliwa w małżeństwie żona. Na życie składa się żal, poczucie straty, niezadowolenie. Gdzieś tam rodzi się zbrodnia...