Baron Przywieczerski z prezesem Kaczyńskim i t.w. "Alfred" na strapontenie.
W osiemnastym roku dziennikarskiej emerytury, sędziwego ghostwritera "Alfreda" spotkał los wielce patetyczny: pocztą zwykłą z Zakładu Karnego nr 2 w Łodzi otrzymał list od ekstradowanego z Ameryki postkomunistycznego prezesa "Uniwersalu", Dariusza K. Przywieczerskiego. "As" i "Napoleon biznesu" na dzień przed ogłoszeniem wyroku skazującego na 3,5 roku więzienia, przeniósł się wraz z całym swoim olbrzymim majątkiem za Ocean i przez dwanaście lat, w rezydencji na Florydzie, w cieniu palm i wśród wodotrysków korzystał ze słonecznej pogody dla bogaczy. Ani na kopercie, ani też w środku, nie było najmniejszego śladu potwierdzającego, że list został wysłany za wiedzą i zgodą dyrekcji więzienia.