Menu

Jerzy Franczak

Ktoś robi zakupy, ktoś zastanawia się, po co w ogóle ludzie żyją, ktoś kłóci się z dzieckiem, ktoś przegląda Tindera (ale oczywiście tylko w celach naukowych). „Osiem” Jerzego Franczaka – zbiór opowiadań, który możemy czytać także jako powieść, to kalejdoskop scen z samotności, niespełnionych nadziei i rutyny, to bolesny i fascynujący portret życia tak zwanych „dorosłych ludzi”. Komu można wierzyć, jeśli nie można wierzyć nawet sobie? I czy tylko przymus posprzątania łazienki ratuje nas przed szaleństwem? „Osiem” to opowieść o języku i rolach, które odgrywamy przed sobą i innymi, o przyczynie i skutku, prawdzie i kłamstwie. To świat, w którym mężczyźni udają, że mają pieniądze, a kobiety, że są wolne i szczęśliwe;, nawet dzieci udają. Bohaterowie Franczaka tworzą wspólnotę opartą na wątpliwościach, a ich losy krzyżują się jak w filmach Inárritu z jego najlepszych lat. Wszyscy tu nieustannie mówią, do siebie, lub do innych, nie nadążając za strumieniem własnych emocji. Jeden włos znaleziony pod prysznicem staje się tropem w zagadce prosto z kryminału codzienności. Ale bohaterowie „Osiem” nigdy nie dowiedzą się, kto jest winny. Zabawna i wzruszająca proza o codzienności i jej zakrętach, za którymi nikt i nic nie czeka.
Czy to jest dziennik? Pewnie tak, skoro składają się na niego datowane zapisy, powstające przez dziesięć lat, najczęściej w podróży lub pod wpływem lektur. Ale to także esej, w którym myśl poszukuje właściwego wyrazu, a każdy problem odmienia się przez życiowe przypadki. No i powieść, utkana z małych fabuł codzienności i swobodnych fantazji. W tej książce spotykają się obserwacje i prowokacje, zamyślenia i zmyślenia, poważnym próbom mierzenia się z „wielkimi tematami” naszej epoki towarzyszy zamiłowanie do parodii i nieuleczalna słabość do purnonsensu. Jerzy Franczak – pisarz i literaturoznawca, wykładowca UJ. Autor kilku rozpraw o literaturze i filozofii, książek eseistycznych, a także zbiorów opowiadań: Trzy historye (2000), Sainte-Fabeau (2017), Święto odległości (2018) oraz powieści: Przymierzalnia (2008), Nieludzka komedia (2009), Da capo (2010), NN (2012), Eksplozja (2022). Teraz opowiem wam wszystko wpisuje się w nurt bardziej osobistych narracji, zapoczątkowany przez Grawitacje (2007) i Kwiatki (2010).
Oto Maria, nauczycielka muzyki, która nawiązała romans z nieletnim uczniem. Tuż obok widzimy jej przyjaciółkę, szczęśliwą żonę i spełnioną matkę, podejrzewającą męża o zdradę. Ten w kącie to Filip, początkujący pisarz i niedoszły samobójca. Mija go właśnie Robert, wieczny student i kelner, zakompleksiony na punkcie swojego wzrostu. Dalej - Nicole, paryżanka o żydowskich korzeniach, wraz z partnerem, a jeszcze dalej wykładowca akademicki z córką, oraz para znajomych. W ten kwietniowy wieczór wszyscy wybrali się do winiarni na koncert klezmerski. Za chwilę dojdzie eksplozji, a wtedy okaże się, że drzwi wejściowe są zamknięte… Opowieść krąży wokół tego zdarzenia, próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy aby na pewno do wybuchu doszło w wyniku zbiegu okoliczności, ale posuwa się też wstecz: przez słowa i gesty ostatniej godziny życia, przez jednostkowe losy, ku mrocznym sekretom rodzinnym i zawiłościom historii. Zestraja ze sobą różne czasy, by przedstawić świat w stanie permanentnego rozpadu.
Gdy tylko zacząłem drukować „Kwiatki” w miesięczniku „Mrówkojad*” (z pięknymi rysunkami Soni), przyszli i zapytali: – Dlaczego właściwie „Kwiatki”? Odpowiedziałem, że kwiatki są ładne, ładnie pachną, wszyscy lubią kwiatki, a ja chcę pisać ładne rzeczy, chcę być pisarzem lubianym i pachnącym. Zabrzmiało to infantylnie, więc zapytali, czy czynię aluzję do św. Franciszka, że niby kwiatki św. Franczaka. Zgoda, przejrzeliście mnie, chodziło o takie właśnie niewinne bluźnierstwo, w którym prostota i zachwyt, i afirmacja świata, i spokojny port ojcostwa! Zabrzmiało to dwuznacznie, więc nie uwierzyli i domniemali, że „ładne kwiatki” to przecież lekka, zdystansowana nagana, a w ogóle może chodzić o drobne błędy, przeinaczenia, lapsusy. No dobra, tu mnie macie, dystansuję się do wszystkiego przez pisanie, a poza tym łapię język za rękę na gorącym uczynku, gdyż to on gra pierwsze skrzypce.
Sainte-Fabeau skrywa wiele tajemnic. Można tu trafić do Uniwersytetu Tysiąclecia, w którym trwają eksperymenty nad inżynierią czasu, do Dolnego Miasta o niewymiernym kształcie, do kościołów zmienionych w restauracje i do więzienia, w którym dni następują po sobie w porządku alfabetycznym. Główny bohater przyjeżdża z wykładem, ale natychmiast zanurza się w dziwną przygodę, przypominającą straszny i piękny sen. Poznajemy ten sen w dwóch alternatywnych wersjach, które zaczynają się w tym samym miejscu, a prowadzą w zupełnie odmiennych kierunkach. Po jednej stronie namiętny romans, proces sądowy o morderstwo i rewolucja, po drugiej – stabilizacja, założenie rodziny i daremne oswajanie niesamowitości tego miejsca. Sama opowieść jest równie wielowymiarowa, co tytułowe miasteczko: raz mroczna, nasycona grozą i erotycznymi fantazjami jak u Kafki, innym razem lekka i purnonsensowa jak u Topora, ale zawsze pełna hipnotycznego czaru.
Na książkę – prócz rozdziału objaśniającego metodę interpretacyjną – składają się studia o dziewięciu pisarzach różnych generacji. Innowacyjne projekty pisarskie Witolda Gombrowicza, Tadeusza Różewicza, Leopolda Buczkowskiego, Adama Ważyka, Edwarda Redlińskiego, Juliana Kornhausera, Jerzego Krzysztonia, Dariusza Bitnera oraz Zbigniewa Kruszyńskiego inscenizują dylematy i aporie dojrzałej oraz późnej nowoczesności. Autor wpisuje analizowane utwory w historyczne i historycznoliterackie konteksty, przede wszystkim jednak wprawia w ruch gry językowe zaczerpnięte z pism współczesnych filozofów (m.in. Michela Foucaulta, Richarda Rorty’ego, Jacques’a Derridy, Giorgio Agambena czy Petera Sloterdijka). Powiązanie literatury i filozofii w schemacie nazwanym „produkcyjnym” pozwala mu ukazać, w jaki sposób maszyna tekstowa produkuje myśl, to znaczy dochodzi do swoich własnych prawd dzięki pośrednictwu filozofii. Jerzy Franczak konsekwentnie ujmuje literaturę nowoczesną jako szczególny rodzaj filozofii, ściślej – szczególny (a nawet poszczególny) sposób filozofowania. Szczególny, bo realizujący się nie poprzez sam ruch myśli, lecz za sprawą idiomatycznego gestu pisarskiego. Jeśli w literaturze szuka filozofii, to nie znaczy, że filozofia funkcjonuje u niego na prawach klucza objaśniającego sens omawianych utworów. Nie znaczy to również, że czyjś gest pisarski przekłada się na jakąś znaną skądinąd koncepcję. Znaczy to, że pisanie – wraz ze wszystkimi osobliwościami właściwymi dla danego tekstu czy autora – jest praktyką refleksyjno-krytyczną par exellence. prof. dr hab. Krzysztof Uniłowski Jerzy Franczak – pisarz, eseista, literaturoznawca. Autor powieści i zbiorów opowiadań, książek eseistycznych (m.in. Niepoczytalne, Libron, Kraków 2019) oraz rozpraw naukowych: Rzecz o nierzeczywistości. „Mdłości” Jean-Paul Sartre’a i „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza (Universitas, Kraków 2002), Poszukiwanie realności. Światopogląd polskiej prozy modernistycznej (Universitas, Kraków 2007), Błądzące słowa. Jacques Ranciere i filozofia literatury (Instytut Badań Literackich, Warszawa 2017). Pracownik naukowy Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim.