Menu

Roman Rybarski

Rybarski: Naród to nie tylko żyjące pokolenie, to związek i następstwo pokoleń. Obowiązkiem żyjących jest dbać o los tych, którzy po nas przyjdą, zostawić im jak największe dziedzictwo. Kiepskim gospodarzem jest ten, kto żyje z dnia na dzień, lub co gorzej żyje ponad stan; kto zadłuża się, zarówno w swym prywatnym życiu jak i w życiu państwa, po to, by jego dzieci uginały się pod ciężarem tych długów. Nacjonalizm nakłada poważne obowiązki także i w dziedzinie materialnej. Korwin-Mikke: Rybarski dostrzegał najazd obcych przedsiębiorstw – i zauważał, że władza państwowa im sprzyja, zamiast być neutralną. Ale za groźniejszą uważał działalność własnego państwa, cytuję: „Ale wielki przemysł w rękach państwa byłby groźniejszym konkurentem średniej i drobnej wytwórczości, niż wielki przemysł w rękach prywatnych”. Dwa klasyczne dzieła Romana Rybarskiego „Podstawy narodowego programu gospodarczego” i „Narodowy program gospodarczy”, z wprowadzeniem Janusza Korwin-Mikkego.
W dziełach, poświęconych historii handlu, głucho jest o dawnej Rzeczypospolitej Polskiej. W wielu z nich trudno doszukać się nawet wzmianki, a ci autorzy, którzy piszą o Polsce, nie wystawiają jej najlepszego świadectwa. Tak np. stary H. Scherer daje taką, bardzo znamienną syntezę znaczenia handlowego Polski: „Rola Polski w historii handlu jest zu­pełnie bierna. Żaden inny naród w Europie nie objawił tak mało zdolności do pośrednictwa i przemysłu. Polska nawet w czasie swojej potęgi i wielkości, gdy na południu sięgała Mo­rza Czarnego a na północy Bałtyku, gdy w ten sposób łą­czyła warunki najbardziej przyjazne dla handlu, nie potrafiła wydobyć niczego z tych korzyści. Nie miała nigdy żeglugi; nie umiała wyzyskać, w interesie swego panowania, handlu morskiego Hanzy, który dostał się w jej ręce przez zdobycie Prus Zachodnich w r. 1466 i Inflant w r. 1583, a przynajmniej zdobyć sobie na Bałtyku stanowiska, równego innym państwom nad­morskim. Czym by się mogły były stać w innych rękach porty Ryga i Gdańsk, jako ujście takiej krainy, która rozciągała się za nimi! Polska była, dzięki swemu zadziwiającemu systemo­wi rzecznemu i różnorodności swoich bogactw naturalnych, jednym z krajów, najszczęśliwiej położonych, o ile chodzi o roz­wój czynnego handlu. Ale opłakany ustrój, wojowniczy tem­perament, brak zamiłowania do sztuk pokoju i pracy, sprowa­dziły ją jako naród handlowy do roli bardzo podrzędnej”. W jaskrawym kontraście z tymi późniejszymi zapatrywa­niami pozostają poglądy pisarzy z XVI i XVII wieku na zna­czenie handlowe Polski dla ówczesnego świata. Wydrukowany przez J. Korzeniowskiego memoriał z r. 1583, Informatio de rebus oeconomicis Poloniae, (napisany do użytku kurii pa­pieskiej) uwydatnia mocno doniosłość wywozu z Polski, zwłaszcza zboża i innych płodów rolnych. J. B. Benesius przy­tacza w r. 1603 przykłady, jak Polska parokrotnie ratowała od głodu odległe nawet kraje. G. Rzączyński w swojej Hi­storia Naturalis Curiosa Regni Poloniae przytacza wiele zdań, które Polskę stawiają w rzędzie potęg gospodarczych. Tak np. według Horna (Orbis politicus) Polska jest Egiptem Euro­py; według Callimacha (w mowie do papieża Innocentego), ,,na­rody i ludy nie skądinąd, a z Królestwa Polskiego otrzymują uzupełnienie swojej żywności (...)”. Polskę można nazwać żywicielką ziemi – tak wyraża się Pomponius Mugerius w mo­wie do Pawła V. Według Colosvarinusa, „Polska potężna bro­nią i urodzajną glebą, ziemia do tego stopnia do wszystkich rzeczy dogodności ułożona i przystosowana, że bodaj czy mo­żna znaleźć inną bardziej błogosławioną i szczęśliwą”.
Niniejsza praca obejmuje czas od wstąpienia na tron Jana Kazi­mierza do końca panowania Jana III. Epoka ta wciąż budzi żywe zainteresowanie; toczą się o nią spory, nie zawsze utrzymane w ścisłych granicach nauki. Z natury rzeczy uwaga badaczy skupia się na dziejach politycznych i dziejach wojen; postacie ta­kie jak Jan Kazimierz i Jan III, Maria Ludwika i Maria Kazi­miera, Jeremi i Michał Wiśniowieccy – mają największą siłę atrakcyjną. Ale jak przedstawiał się w tym czasie skarb Rze­czypospolitej? Jak pokryto ciężary wojen zewnętrznych i do­mowych, z czego płynęły dochody państwa? Te pytania trakto­wane były raczej ubocznie, nie wywołały specjalnych, źródło­wych badań. A warto się nimi zająć. Nie tylko dlatego, że Polska w owym czasie przeżyła niezwykle ciężki kryzys finansowy i że trudno zrozumieć przyczyny i skutki wielkich działań wojennych, je­żeli się nie pozna ich mniej romantycznej, finansowej strony. Fiskalizm doszedł do wielkiego rozkwitu; a często zapomina się o tym, że i Polska miała momenty wielkiego fiskalizmu. Za Jana Kazimierza i Michała I szuka się gwałtownie nowych źró­deł podatkowych. Zjawiają się w Polsce niezwykłe podatki, z których nie wszystkie weszły na stałe do systemu podatkowe­go. A że podatki nie mogły wystarczyć, Polska próbowała ra­tować się psuciem pieniądza; weszła na drogę inflacji złotowej i szelężnej. Bicie gorszego pieniądza, jego zalew, na tle ówczesnych warunków gospodarczych tak wewnętrznych, jak i zewnętrznych, przedstawia niezwykle interesujący problemat; inte­resujący zarówno historyka, jak i „zwykłego” ekonomistę. Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że druga połowa XVII w. jest ważna w naszych dziejach skarbowych ze względu na stosunek skarbowości centralnej do skarbowości sejmikowej. A że w roz­woju instytucji przedstawicielskich sprawy podatkowe mają ogromną wagę, badania nad skarbowością mogą się wielce przydać i historykowi ustroju dawnej Polski. Wystarczy wspom­nieć, że w tej właśnie epoce podejmowane są próby, by odebrać sejmom wyłączność uchwalania podatków, by wywalczyć pew­ne uprawnienia w tej dziedzinie Radzie Senatu przy królu. Sprawy skarbowe są powiązane licznymi węzłami z inny­mi sprawami publicznymi. Nie tylko z położeniem gospodar­czym kraju, bez uwzględnienia którego nie wyjaśni się ogól­nych zagadnień skarbowych, lecz również z polityką państwa i jego strukturą społeczną. Autor nie traci z oczu tych związ­ków. Ale uwydatniając je, musi skupiać główną uwagę na skar­bowości, gdyż inaczej zgubiłby się w nawale materiału i ze­szedł na boczne drogi. A tego materiału jest sporo, a zarazem wiele jest zagadnień niezbadanych, na które różnorodne a niewykorzystane dotychczas źródła rzucają nowe światło.