Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Pewnej mroźnej styczniowej nocy 1955 roku do małego mieszkania przy ulicy Nowy Świat w Warszawie zostają wezwane milicja i pogotowie. Na miejscu stwierdzają zgon młodej kobiety, żony znanego w warszawskim świecie intelektualisty, profesora zoologii, Kazimierza Tarwida. Zostaje on oskarżony o otrucie Teresy Tarwid cyjankiem potasu... Zapowiada się ciekawie, więc skuszony tajemnicą, chciałem poznać odpowiedź. I niestety jej nie poznałem. Ale po kolei.Jest to historia oskarżenia profesora Tarwida, osoby wykształconej, szanowanej, aż do chwili gdy traci (może usuwa?) żonę i większość dobrego imienia. Taki obrót spraw daje paliwa konkurentom, wszelkiej "yntelygencji" do pewnym domysłów i historii. I rusza cała machina sądowa wraz z całym przewodem oraz jedynym domniemanym oskarżonym.Autor dosyć dobrze opisał okres w którym się toczy cały proces i można to na początku odczuć, można się przenieść na chwilę w te komunistyczne czasy. Ale historia nie odbiega niczym od tych telewizyjnych spraw kryminalnych. Jest podejrzany, jest opis sprawy ale nie ma żadnych odpowiedzi, jak w tv, wnioski mamy wysunąć sami.Jeśli szukasz ciekawostek z tamtych lat to śmiało można przeczytać. Jeśli szukasz ekscytujących wniosków i niekonwencjonalnych rozwiązań to polecam ominąć tą książkę. Sposób pisania przez autora nie jest męczący i szybko się czyta, mimo kilku zawiłości językowych minionych lat.Ja osobiście już nie dam się przekonać na taką książkę i raczej Pana Molendę będę omijał. Może to nie jest gatunek dla mnie? A może ten temat do mnie nie przemówił? Czytałem z ciekawości, czy dostanę odpowiedzi na pytania, które na początku w sposób oczywisty się nasuwają. Nie dostałem i dlatego moja ocena jest przeciętna. Podsumowując Nihil noviPozdrawiam