Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Wielokrotnie pisałam, że lubię dawać szansę debiutantom. Czytanie powieści początkującego autora jest jak odkrywanie niezbadanych terenów. Nie inaczej było z książką Michaela Sowy, który zabiera czytelnika w podróż do świata Ślązaków, którzy zdecydowali się w XIX wieku wyemigrować do Teksasu i opowiada o nim niczym rasowy gawędziarz. Najpierw daje mu jednak możliwość poznania ówczesnych realiów. Trudna codzienność, która koncentruje się na pracy, konieczności podporządkowania się władzy - wszystko to składa się na ukazany przez autora los Płużniczan. Od pierwszych stron czuć, że podtytuł, czyli to, iż jest to „ballada o śląskim Teksasie", jest tutaj kluczowym elementem. Michael Sowa skupia się bowiem na opisach, a także na języku bohaterów, który, jak sam pisze w posłowiu, został dostosowany dla czytelników nieznających śląskiej gwary. Talent autora do snucia opowieści oraz dbałość o szczegóły sprawiają, że „Tam, gdzie nie pada" jest książką bardzo klimatyczną. I tak jak autor poprowadził mnie w czasie lektury przez wykreowaną przez siebie literacką rzeczywistość, tak Ślązacy szukali swojej ziemi obiecanej. Sowa tak skonstruował fabułę, że pochłania ona bez reszty, sprawiając, że z ciekawością przewraca się kolejne strony. To wszystko spowodowało, że połączyła mnie z bohaterami niewidzialna nić. Obserwowałam ich podróż na nieznany ląd, uroniłam łzę po śmierci tych, którzy jej nie przetrwali, a nawet znalazłam wśród postaci tą ulubioną. Kobietę, która okazała się silniejsza i bardziej rozsądna niż wielu mężczyzn, którzy chętnie pretendowali do miana osoby nadzorującej powstającą na teksańskiej ziemi nową osadę. A warto zaznaczyć w tym miejscu, że stworzona przez autora społeczność jest kopalnią różnych charakterów. Mnogość opisów w przypadku tej książki stała się atutem, a autorowi udało się mocno osadzić czytelnika w wykreowanym przez siebie świecie.Naprawdę trudno uwierzyć, że jest to debiut Michaela Sowy! W swojej powieści dał się on bowiem poznać, jako pisarz niezwykle świadomy, lekko operujący słowem, jak i wydarzeniami, które składają się na całość fabuły „Tam, gdzie nie pada". Miałam wrażenie, że opowiadanie o losach Ślązaków sprawia mu przyjemność, że jest zafascynowany tym tematem i bardzo chce przekazać tę fascynację i jednocześnie zarazić nią czytelnika.Podsumowując:„Tam, gdzie nie pada" to miejscami poruszająca, ale także wywołująca uśmiech na twarzy, głównie za sprawą roli kota w całej opowieści, napisana z niezwykłą dbałością o każdy detal płużnickiej i teksańskiej rzeczywistości powieść, która zadowoli czytelnika ciekawego świata. Czytelnika, który lubi rozsmakować się w wydarzeniach z przeszłości, opisanych z rozmachem ludzkich losach, które zostały osnute na kanwie prawdziwych wydarzeń. Czytając, czułam się jak gość ówczesnej karczmy, który z uwagą słucha gawędziarza, jak barwnie traktuje o życiu, emigracji i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi małej społeczności. Jak pisze sam autor o swojej książce: nie musiała być długa, nie musiała być naszpikowana samymi historycznymi faktami, raczej niech wzbudzi w czytelniku zainteresowanie tym, co się wtedy działo. Panie Michaelu - udało się! Polecam!