Menu

Jirafa Roja

Jirafa Roja
Pełna humoru, momentami tragikomiczna opowieść dla czytelników ciekawych świata i ludzi. Powieść o emigracji, marzeniach o zmianie stylu życia, poszukiwaniu miłości, walce z nałogiem i samotnością. O pracy w specyficznej branży za granicą i w kraju. To książka o powrotach, uczuciach, słabościach i ich przełamywaniu. „Kiss Me Chloe” to druga książka w dorobku Wojciecha Dziewita. Pełna humoru, momentami tragikomiczna opowieść dla czytelników ciekawych świata i ludzi. Powieść o emigracji, marzeniach o zmianie stylu życia, poszukiwaniu miłości, walce z nałogiem i samotnością. O pracy w specyficznej branży za granicą i w kraju. To książka o powrotach, uczuciach, słabościach i ich przełamywaniu. To historia spisana ze swadą, bez pruderii, na wesoło, ale z pikantnymi szczegółami. Autor ma na swoim koncie liczne nagrody i wyróżnienia. Jako laureat Konkursu na Opowiadanie Pisz Do Pilcha z 2004 roku wypracował do tej pory swój niepowtarzalny styl. Od wielu lat współpracuje z licznymi tytułami prasowymi, w tym emigracyjnymi.
Kokon wytrzeźwień" tworzy nieformalne uwieńczenie "alkoholowej trylogii". "Chaos i świńska skóra" to studium rozwoju choroby alkoholowej na przestrzeni 22 lat. "Nienawidzę Was!" również było powieścią o alkoholizmie, ale z uwydatnieniem problemu DDA, czyli syndromu Dorosłych Dzieci Alkoholików. "Kokon" opowiada przede wszystkim o uzależnieniu od alkoholu, ale tutaj ważny jest także aspekt współuzależnienia, zwany również koalkoholizmem. Bohaterem książki jest mężczyzna w średnim wieku, dość majętny dziennikarz prasy wojewódzkiej. Wiedzie stabilne życie, ma pracę, dom, rodzinę... Do czasu. W jednej chwili traci wszystko i stacza się na dno ludzkiej egzystencji. Dzięki piekielnej intrydze małżonki zostaje osądzony i skazany, musi wynieść się z rodzinnego domu, a rozwód orzeczony zostaje z jego winy. Doprowadzony do krawędzi rozpaczy, myśli o popełnieniu samobójstwa... Mozolnie wstaje na nogi. Przechodzi leczenie odwykowe. Próbuje rozpocząć nowe życie. Tymczasem los daje mu możliwość dokonania perfidnej zemsty na byłej żonie... Czy wykorzysta tę szansę?
Ciemna zimowa noc odbiera mu Natalię. Gorący letni dzień stawia na jego drodze Lilę. Jest piękna, rudowłosa, tajemnicza, niemal eteryczna. Lila przenika do jego życia, miesza zmysły. Jednak w najmniej odpowiednich momentach zaczyna niebezpiecznie przypominać Natalię... Bohater błądzi w labiryncie przeszłości i teraźniejszości, usilnie próbując zrozumieć, co się wokół niego dzieje. Żyje Lilą, ale wspomnienie Natalii nigdy go nie opuszcza. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje pojawienie się jego dawnego kolegi - Dawida, którego jednak nie ma prawa spotkać. W zapanowaniu nad rzeczywistością próbuje mu pomóc przyjaciel Michał, ale tutaj nic nie jest takie, jakim być się wydaje. Gdzie zaczyna się jawa a kończy sen? Aby przezwyciężyć wszechogarniające poczucie pustki, umysł ludzki nie cofnie się przed niczym.
To utopia porównywana do "W drodze" Jacka Kerouaca oraz "Bonnie i Clyde" Arthura Penna. Lata dziewięćdziesiąte. Brudne ulice Meksyku. W miejscu gdzie rządzi bezprawie, nędza i alkohol para bliźniaków Rosita i Ricardo okradają banki, mordują i uciekają. Wychowywani bez ojca i matki, dzieci ulicy. Chcą umrzeć z pieśnią na ustach. Walczą o lepsze życie, wolne i bez przymusu. Ta historia jest niczym korrida, pieśń o bohaterach żyjących poza prawem, występnych, ale przepełnionych namiętnością.
W książce Moniki Winnickiej bohaterka, Iris, szuka spełnienia w miłości, ale w tej "grze" życia jest tylko seks - na śniadanie, obiad i kolację. Seks bez zahamowań, w czystej postaci, ogniste pożądanie, wyuzdanie, obnażanie... Role rozdane bez zadawania pytań zainteresowanym.
Nie stwierdzam własnego istnienia, szklana i cicha, mam zielone oczy, w nich odbija się cmentarz żydowski, za grubym murem dusze i smugi pieprzu, gdzieś topią złoto, całują się, tańczą bluesa… płaczę nad makiem… Świat szklany, połyskliwy, tyle w nim miłości, dwutlenku węgla, wiersze jak rosa po nocy drażnią stopy, chciałabym zostać, spalić jeszcze jednego papierosa, ściągnąć sukienkę, krzyknąć, roześmiać się, przebiec ulicę i stanąć zdumiona… Muszę odejść, nikomu niepotrzebne zmaganie z dziewczyną i tanim złotem…
Nocnik Wypełniana forma bardziej pojemna - to powieść rzucająca urok, zwodnicza, wielopłaszczyznowa, którą po przeczytaniu z miejsca ma się ochotę zacząć jeszcze raz, na nowo interpretując mijane po drodze treści i odmiennie odczytywać napotykane sensy znaczeń. Pełna jest bowiem ironicznej, wyrachowanej gry z literackimi konwencjami, z fromalistycznymi ograniczeniami powieści jako tworzywa, przesycona jest aluzjami i nawiązaniami intertekstualnymi do innych tekstów kultury. Narrator bawi i uwodzi swoją barwną historią, swobodnie skacze od jednej kalki narracyjnej do drugiej, przemieszcza się między tekstami kultury, zaczepia o aluzje do filmów, książek, piosenek, legend i mitów, czerpie z tego ile wlezie i trawestuje to w zgrabną całość na potrzeby swej niesamowitej opowieści. Prowadząc równocześnie, na innej płaszczyźnie tego tekstu, bezpardonową walkę z autorem o prymat władzy nad tekstem.
"Biały murzyn Europy" jest luźną kontynuacją wydanej w 2011 roku debiutanckiej powieści autora pt. "Dalej od gwiazd". Tytułowy bohater Mundek jest nieco starszy, coraz bardziej zdewastowany błąkaniem się po świecie i całkowicie wyprany z iluzji co do otaczającej go sytuacji w kraju i Europie. Budząc się w szpitalu, podłączony do miliona kroplówek, nie ma pojęcia w jaki sposób się tam znalazł, ani kiedy gościnne mury opuści. Dzieli pokój z podobnym sobie straceńcem i podczas detoksu zawiązują się między nimi nieuchwytne nici przyjaźni, która po wyswobodzeniu młodzieńców z bezpiecznego kokonu jednostki odwykowej pchnie obu w przesyconą alkoholem i narkotykami wędrówkę po Europie, podczas której postanowią wyrównać rachunki z byłymi szefami i wszystkimi, którzy kiedykolwiek zaleźli chłopcom za skórę.
Zabawne opowiadanie, w formie dialogu, jednego z przywódców portugalskich modernistów z początku wieku, dziś uznawanego za najwybitniejszego przedstawiciela portugalskiej literatury. Uważasz, że bogaty bankier nie może być anarchistą? Przeczytaj tę książeczkę.
"Bibułą w żargonie rewolucyjnym nazywają każdy druk nielegalny, nieopatrzony sakramentalną formułą dozwolone cenzurą" pisał w 1903 roku w broszurze "Bibuła" Józef Piłsudski, wówczas redaktor, wydawca i zecer socjalistycznego pisma "Robotnik". "Bibuła", napisana w latach przynależności Piłsudskiego do PPS, stanowi pasjonujący opis funkcjonowania konspiracyjnych wydawnictw. Podczas lektury tego barwnego dzieła poznajemy tajniki redagowania i powielania zakazanych druków, zorganizowaną siatkę konspiracyjnych redakcji i kolporterów oraz ich metody przemycania pism przez granicę zaboru. Pisana na zamówienie redakcji czasopisma "Naprzód" "Walka rewolucyjna pod zaborem rosyjskim. Wrażenia i fakty z ostatnich lat dziesięciu. Bibuła" od sierpnia do grudnia 1903 roku ukazywała się w odcinkach. Dopiero w ostatnim zamieszczono nazwisko autora. Obecne wydanie książkowe zostało ponownie zredagowane i uwspółcześniono język.
Młoda, dwudziestokilkuletnia dziewczyna bawi się włosami. Ma długie blond dredy i gęstą, krótką grzywkę. Nie chcemy żyć tak jak inni - mówi - nie rajcuje nas kasa ani kariera. Prawdziwe szczęście jest gdzie indziej. Pomiędzy ludźmi. W szczerości kontaktów, we wspólnym tworzeniu. (...)
"W teatrze ciągle jest najważniejszy człowiek i jego epopeja, chociażby był wiejskim głupkiem. Historię trzeba opowiedzieć, a nie wykrzyczeć! Ale to się zmienia i ta nowa efekciarska estetyka nie pasuje mi już. Ja jestem bardzo starym aktorem teatralnym. Moje pokolenie powoli odchodzi." Starość aktora teatralnego. Starość przeżywana intensywnie. Starość oddana w darze młodej, przypadkowo poznanej kobiecie. Brak wstydu myśli, często perwersyjnych i cynicznych staje się tłem do rozważań najbardziej wzniosłych. Ból utraconej własnej młodości? A może przebudzenie? Co dają te kradzione iskry młodości? Już brak czasu, ale może warto na koniec powiedzieć komuś prawdę o sobie?
„Wojna jest tylko kontynuacją polityki innymi środkami” – pisał Carl von Clausewitz. Jego traktat „O naturze wojny”, opublikowany po raz pierwszy w 1832 roku, już po śmierci autora, do dziś pozostaje najważniejszą rozprawą poświęconą prowadzeniu działań wojennych, wciąż jest zresztą podstawową lekturą we wszystkich akademiach wojskowych, nie wyłączając amerykańskiej Army War College. Był teoretykiem wojny totalnej, wskazywał na rolę polityków i przywódców w działaniach zbrojnych, jako pierwszy scharakteryzował czynniki decydujące o sukcesie bądź porażce.
Powieść jest socjologicznym i mocno dosłownym obrazkiem życia młodych mieszkańców pewnego wrocławskiego osiedla. Opowiada o buncie wobec norm społecznych, a także o tym, z czym nie chcielibyśmy aby zetknęło się nasze dziecko. Ale to też opowieść o przyjaźni, lojalności czy wspólnocie w warunkach wielkiego miasta. Wszystko napisane jest z humorem i dystansem, tak jak swoje przygody opisują sami przedstawiciele tej „subkultury", którą ciężko określić jednym słowem, bo jest bardzo zróżnicowana. To takie nieoficjalne, podziemne miasto, które przyciągało przeróżnych outsiderów lub tych, którzy nie lubili spędzać czasu przed telewizorem.
"Disorder i ja" to opowieść o dwóch przyjacielach, outsiderach – są młodzi, weseli, zbuntowani. Nie potrafią się odnaleźć w rzeczywistości początku lat 90. Miejsce sklepów Społem zajmują Euro-Shopy, w tle denominacja złotówki, powstają prywatne media. Młodzi bohaterowie nie potrafią jednak korzystać z dobrodziejstw kapitalizmu. Koledzy zarabiają pieniądze, robią kariery, ich jednak wyścig szczurów nie interesuje. Wesoły świat ciągłej zabawy nie trwa jednak wiecznie, nagle przychodzi strach... Powieść raz zabawna, raz smutna, pełna pijackich anegdot, nie wolna od erotyki. Czyli to wszystko, co czytelnicy autora "Xenny" dobrze znają.
Siedem osób. Wszyscy zamknięci w ciasnym budynku, dzień po dniu oddalają się od rzeczywistości. Łączą ich studia we Wrocławiu. Dzieli wszystko inne. Początkowo są pewni siebie i otwarci na nowe doznania, chętnie rzucają się w maraton niekończących się imprez. Jednak beztroska atmosfera szybko mija. Ciągłe towarzystwo tych samych ludzi. Zamroczenie używkami. Brak perspektyw. Kompleksy. Strach. Samotność. Tajemnice. To wszystko sprawia, że bohaterowie czują się uwięzieni w swoich własnych głowach. Tłumione emocje nie mogą znaleźć ujścia. Narastają konflikty i agresja. Świat za ścianami akademika przestaje istnieć, a życie w środku zamienia się w piekło, z którego nie ma ucieczki.
Mały bazar na warszawskim Żoliborzu daje na dwa lata schronienie zmęczonemu życiem punkowcowi. Zostaje sprzedawcą w sklepie z papierosami, prasą i książkami. Na otwarcie sklepu chcę założyć koszulkę z jakimś napisem. Chcę coś zamanifestować. Tyle że nic nie mogę wymyślić. Nie udało się. Dwie godziny za zamkniętymi drzwiami i nic. Okazuje się bowiem, że nie mam światu nic do przekazania. A jednak Grzegorz Bartos daje w swojej prozie głos ludziom, którym głosu nikt inny nie daje. Z jednej strony to pastisz reportażu, a z drugiej literatura protestu, kontestacji, literatura rebelii – nie przypadkiem słychać tu w tle punkowe kapele.
Powieść o przemijaniu, o kruchości uczuć i samego życia. Autor stosuje bardzo oszczędny styl, sucha narracja, krótkie zdania, wciąż wracające imiona-podmioty, które zrównują bohaterów tej książki, bo przecież wszyscy jesteśmy równi wobec starości i śmierci. Bałem się, że to będzie kolejna książka pod hasłem sex&drugs&rock'n'roll, w której alkohol płynie strumieniami a stronice lepią się od płynów ustrojowych. A tu zaskoczenie! Owszem, pełno tu naturalistycznie przedstawionej cielesności ale jest to cielesność, której bliżej do setki niż do dwudziestki, wstydliwie ukryta za murem domu starców... Czy w atmosferze oczekiwania w zasadzie już tylko na śmierć możliwa jest prawdziwa miłość? Autor sam pracował w domu pomocy społecznej. Nie mam powodów, by mu nie wierzyć, że wie o czym pisze. To nie jest jak poprzednia powieść "Zniszczenie" fantazja o przygodach młodego pisarza, który nie radzi sobie z nagłą popularnością. To jest realizm z krwi i kości. Papież, brawa za odwagę. Tak trzymać! Grzegorz Kmita-Patyczak lider zespołu Brudne Dzieci Sida
Nie stwierdzam własnego istnienia, szklana i cicha, mam zielone oczy, w nich odbija się cmentarz żydowski, za grubym murem dusze i smugi pieprzu, gdzieś topią złoto, całują się, tańczą bluesa...