Menu

Sowello

Sowello
*** Urodzona w Legnicy w 1982 roku, Gdy Święta Bożego Narodzenia trwały w toku. Tata chciał chłopca, lecz "wyszłam" Ja, Jego najukochańsza córeczka ta. Dobrym dzieckiem byłam, Przynajmniej tak mi się wydaje, Choć nieraz rodzice innych Ze skargą przychodzili na mnie. Szkoła podstawowa z czerwonym paskiem, Liceum trochę gorzej, Ale Politechnikę i Wydział Elektryczny, Skończyć miałam ochotę. Jako Pani inżynier elektryk spełniam się zawodowo, Pisanie wierszy traktuję ulgowo. Spełnioną matką i żoną jestem, Biorę od życia to co tylko zechcę.
Łzy miłości, szczęścia, troski. Te najszczersze, te prawdziwe, Mają zawsze posmak gorzki, Choć z przyczyny bardzo miłej. Lecz dlaczego łzy fałszywe, Łzy na pokaz, łzy zdradzieckie, Mają gorycz jak prawdziwe, A zamiary ich są niecne. Ale skoro już tak jest, Zaprzestańmy wierzyć w nie, A traktując łzy jak deszcz, Nie wyjdziemy na tym źle.
Słyszę Cię, po podłodze stąpasz, Tylko tu i teraz w punkt uderzasz, Rozbierają umysł na części wspomnienia. Słyszę Cię, gdy skórą o skórę pocieram, Przemierzasz pokój, a ja Cię ubieram, W tę sukienkę, to w tamtą, Albo tylko pończochy i szpilki. W nagości wieczornej toniki, Myślenie o Tobie to jedna z przyjemności, Słyszę głosy - to mój maniakalny pościg.
Pewno, z piętnaście lat temu, odczuwałbym inne wiersze z tego tomiku. Bo jest on trochę odbiciem różnych okresów w życiu autora. Ja trafiłem na to „moje na dziś”. I powiedzmy, gdy czytając poezję trafiamy na słowa, które są bliskie naszym uczuciom; więcej – nie tylko oddają to co czujemy ale dają nam szanse szerzej spojrzeć na siebie – no to już jest poezja. Dlaczego? Bo napisana przez kogoś tak jakby słyszał lepiej nas samych.
Opowieść o mądrym i szlachetnym życiu. Pełnym dramatycznych wydarzeń, wzlotów i upadków, walki o miłość i macierzyństwo. Mnóstwo przykładów na hart ducha autorki, której wspomnienia są nie tylko potwierdzeniem sensownego i godnego życia. To równocześnie, od czasu do czasu, podkreślana duma ze swoich dzieci, z ich rodzin, pracy, zawodów i wykształcenia. Dlatego też na końcu tej książki został zamieszczony kolorowy, zdjęciowy suplement, tych wszystkich, którzy byli czy są dla autorki najbliżsi.
Hymn o miłości do ukochanego człowieka, ale równocześnie do innych. I ta nieustanna pielęgnacja duszy i serca, czuwanie nad tym, by życiu towarzyszyła i dobra energia i harmonia. To nieustanne niwelowanie niepewności, która nas otacza może zaimponować. Zwłaszcza, że jest przekazywane poprzez interesującą metaforę i sugestywną refleksję.
Tytuł tego wyboru nie jest przypadkowy. To „przytulanie życia” to nic innego jak radość obcowania z tym, co nam zostało dane, ale równocześnie nieustanna troska o sens i godność człowieka. Ta twórczość rozgrywa się co najmniej na kilku tematycznych obszarach: fascynacja pejzażem, erotyczne zaklinanie tajemnicy uczuć, pamięć o przeszłości. Równie ważnym wydaje się być obraz i postawy współczesnych Polaków. Mamy do czynienia z poezją, która nie tylko potrafi wzruszyć czy zauroczyć estetycznym kształtem, plastyczną wyobraźnią. Potrafi również zmusić do refleksji.
Poezja, w której przeważa żart, ironia i sarkazm. To wszystko jest tym cenniejsze, że nie mamy do czynienia z satyrą, tylko z liryką. Autor jest świetnym obserwatorem, podgląda nie tylko nas, bliźnich, ale i samego siebie. Bez względu na to, czy jest to erotyk, czy rymowana publicystyka, potrafi być sugestywny i przekonujący.
Proza, w której króluje erudycyjny popis. Pozornie jest to sprozaizowana opowieść, z fabułą i dialogami, ale równocześnie jest to esej, który "dzieje się" miedzy poszczególnymi zdarzeniami. Mnóstwo szczegółów i historycznych dygresji, oryginalne odczytanie mitu i ten niesamowity monolog tytułowej bohaterki. Książka otrzymała w 2018 roku, II nagrodę w konkursie im. Stanisława Grochowiaka w Lesznie.
Różne poetyki, taka swoista alchemia słowa, w której jest miejsce i na oryginalne wyznanie miłosne i portrety naszych bliźnich. Liryka, która dzięki swojej autentyczności nie tylko wzrusza, ale wywołuje zaskakujące refleksje.
Historia uczucia, opisywanego już z dystansu, w której emocje są stonowane, gdzie od czasu do czasu pojawia się chłodna analiza wydarzeń, ironia i sarkastyczny ton. To wszystko nie pozbawia tej liryki sentymentalnych czy romantycznych odniesień. Mnóstwo szczegółów, rekwizytów, przedmiotów, które stają się nie tylko świadkami tego dramatycznego uczucia, ale w sensie estetycznym współtworzą ciekawą i oryginalną ekspresję języka.
Pokłon miłości, bogatej i różnorodnej. Ale równocześnie nieustająca troska, walka o to, by była pełniejsza i piękniejsza. Wiara w jej ponadczasowe trwanie. Tytułowe perły symbolizują nie tylko sens wyznawanych wartości, ale stanowią swoiste antidotum na chaos i znieczulicę otaczającego nas świata.
Czy potrzebne byłoby namalowanie lasu, krajobrazu czy jakiejś twarzy tylko po to, aby wyrwać te przedmioty z tyranii przemijania? Nie, to byłoby nawet grzechem gdybyśmy próbowali konkurować z tworzeniem i za pomocą kolorowych płaszczyzn opierali się o nieuchronność boskiego planu. Zadaniem sztuki jest pokazywanie istoty rzeczy. Jej dążeniem jest rejestrowanie tego, co wyjątkowe w przepływającym nurcie wydarzeń.
Ten niewielki objętościowo tomik zaskakuje. Przede wszystkim różnorodnością tematu. To nie tylko refleksje o sztuce, o jej społecznym odbiorze, wartościowaniu, ale o polityce od której nie ma odwrotu. To ona pustoszy świat, który nie potrafi znaleźć idealnego rozwiązania, jeżeli chodzi o system społeczny. Nawet demokracja nie gwarantuje nam prawidłowych wyborów. W jednym ze swoich wierszy Grodziecki napisał, że ci których wybieramy, nie nas wybierają. Ta sentencja stanowi swoiste motto tej książki. Warte polecenia
Tytułowy drań to w pewnym sensie synonim polityki, tego wszystkiego, co jest deformacją relacji społecznych. Ta liryka wpisuje się w tradycję poezji interwencyjnej, w której elementy liryki, języka mediów czy politycznego żargonu , mieszają się ze sobą po to, żeby pokazać znaną od dziesięcioleci „stajnię Augiasza”. W tym też sensie tomik Zbigniewa Witczaka nawiązuje do dorobku Jana Brzechwy czy Juliana Tuwima. Słynny Tuwimowski „Jarmark Rymów” jest do dziś aktualny. Jeżeli chodzi o politykę, zmieniono jedynie maski i dekoracje, mechanizm zachowań i pogardy dla społeczeństwa pozostał. Większość zamieszczonych w tym wyborze liryków, to znakomite w swej wymowie, drapieżne i mądre utwory, często na pograniczu liryki i satyry, intymnej refleksji i kabaretowego poklasku.
Hymn o miłości do partnera, przeżywany intensywnie w której jest miejsce na wzloty i upadki. Wszystko to na tle krajobrazu, którego obecność wzmacnia jedynie odczuwane piękno uczucia, samotność czy nadzieję. Czasem jest to mówienie wprost, takie zaklinanie miłosnej rzeczywistości, w którym wyczuwa się wręcz modlitewne przesłanie, żeby ukochanego oszczędzały troski, by był na wieki szczęśliwy, by stał się dobrym człowiekiem. Klasyczna poetyka wierszy dodaje jedynie uroku tej poezji.
Kolejny już w tym roku wydany tomik, tej interesującej, trochę romantycznej, trochę sentymentalnej poetki. Wybór liryków, w których jest miejsce na rozpamiętywanie przeszłości, przywoływanie wysyłanych i odbieranych listów, spóźnionych pocałunków czy sennych marzeń. Ale oprócz tych intymnych wyznań, ma się wrażenie, że autobiograficznych, tomik jest nieustającym hymnem na cześć, jak to określa autorka, „kolorów życia”, jego piękna, ale równocześnie dramatów i upokorzeń. Klasyczna poetyka, zrytmizowana fraza, w wielu utworach ciekawa metaforyka i te wzruszające, nastrojowe erotyki.
Zaskakujący debiut. Liryka serca, momentami i dojrzała, choć czasem są to tylko szkicowniki, próby zapisu przeżywanych wzruszeń, emocji czy pierwszych miłosnych fascynacji. To równocześnie próba zatrzymania czasu, stąd ten przewrotny tytuł tomiku, który ma wyrażać świadomość nieuchronnego przechodzenia ze świata dzieciństwa w dorosłość. Nic dziwnego, że ta nieunikniona przemiana budzi pewne niepokoje, choć i nadzieje. Najważniejsza jest w tej poezji odświętna codzienność, portrety najbliższych, wieczory, pierwsze porażki i dramaty. Liczni antenaci, jak choćby Maria Pawlikowska-Jasnorzewska czy Adam Asnyk, na pewno byliby tym debiutem usatysfakcjonowani.
Kilkadziesiąt obrazów dotyczących przemian jakie dotknęły Europę. Cykl lirycznych reportaży, od wiwisekcji na samym sobie, po opisy skutków takich wydarzeń, jak choćby zburzenie muru berlińskiego. Niezależnie od tego w jakim kraju przebywa podmiot liryczny tych wierszy, zawsze zachowuje swój polski punkt widzenia. To właśnie z tej perspektywy ocenia, przyswaja, komentuje przemiany świadomości przeciętnego człowieka, podpatrując go na ulicy, przed hipermarketem czy na parkingu. Dominuje dygresja, popis erudycyjny czy aluzja. Stąd wędrówki w obszary kultury i filozofii śródziemnomorskiej, ale nie tylko. Poza tym oryginalny język, który tworzy zaskakujące skojarzenia i sytuacje. Te prozaizmy, kolokwializmy czy rodzajowe odzywki podkreślają pozorną ponadczasową wartość zachowań, przedmiotów czy rzeczy. To, że nic nie trwa wiecznie wydaje się oczywiste, choć w przypadku Krzysztofa Marka Machy, nie do końca. Są jeszcze talizmany, jak „szalik od matki na drutach zrobiony”, które są nie tylko odwoływaniem się do zbiorowej świadomości, ale do własnego serca. I w tym też sensie, jest to najprawdziwszy z prawdziwych Autoportret z P.
W wielu utworach Marii Eleonory Bukowskiej, pozorne prozaizmy czy zwykłe zdania, kiedy zostają ze sobą połączone, tworzą filozoficzne sensy, często wzbogacone erudycyjnymi przywołaniami Biblii czy Nowego Testamentu. Wszystko to jest szczególnym przesłaniem wartości, których źródła i rodowody są zakorzenione w chrześcijańskiej wierze i tradycji. Piękne i delikatnie dawkowane apostrofy do Boga jedynie to potwierdzają. Zaletą tej liryki jest naturalność i brak dydaktyzmu. Jest to tym bardziej cenne, że takie niebezpieczeństwo istniało, tomik bowiem jest szczególnym przesłaniem do drugiego człowieka, zwłaszcza tych wszystkich, których autorka nazywa „hiobami naszej ziemi”. To odczucie tragicznego losu bliźnich, przekazywanie współczucia i nadziei, jest jednym z najpiękniejszych akcentów tego wyboru.
Liryka z przesłaniem, upominanie się o godność ludzkiego serca i pamięci. Wszystko to w różnych kontekstach historycznych i indywidualnych. Z jednej strony oddanie szacunku polskim patriotom, z drugiej refleksje nad kondycją współczesnego człowieka, jego zaplecza moralnego i etycznego. Nic z dydaktyzmu, tam gdzie trzeba dominuje ciepło poetyckiego słowa, sugestywne obrazy z przyrodą w tle, kiedy indziej filozoficzny, chłodny dyskurs.
Wiersze przedstawione w tym tomie, świadczą o tym, że język odpowiednio ukształtowany może być mostem rozciągającym się nad przepaścią pomiędzy „ja” i „światem”. Przepaść pozostaje, lecz ów most umożliwia nam odszukanie przestrzeni pomiędzy tymi dwoma skrajnymi biegunami naszego istnienia. Pomimo tego, że nasz niewypowiadalny świat wewnętrzny, stale uwikłany jest w siatkę słów i pojęć, poezja stać się może łącznikiem uprawniającym tę paradoksalną strukturę.
Dominuje erotyk, oszczędny, nazywający wprost rzeczy po imieniu. Cały ciąg odniesień do przezywanych uczuć, które same w sobie, choć autonomiczne, tak naprawdę nabierają znaczeń w zderzeniu z myśleniem i oceną drugiego człowieka. Ta refleksja, to pochylanie się nad miłością, która ma różne twarze i odcienie, jest jednym z najciekawszych motywów tej poezji.
Rozbuchana metafora, nie tylko w służbie wyobraźni. Przede wszystkim dla ukrytych czy niedopowiadanych znaczeń, dla łapanych na gorąco chwil i nastrojów. Bez względu na temat i sposoby postrzegania świata uczuć i przyrody. Wszystko to w kontekście przyciągającej swa muzycznością melancholii.
1 2
z 2
skocz do z 2