Menu

Justyna Luszyńska

Hiacynta poświęciła wszystko, by stać się strażniczką szczęścia swoich bliskich. Z zegarmistrzowską precyzją kontroluje każdy ich krok, dbając o najmniejsze szczegóły ich życia. Jest gotowa oddać wszystko, by byli bezpieczni, choć jej własne marzenia dawno legły w gruzach.Nikodem pragnie jednego – uciec od przeszłości. Ulega namowom przyjaciela i wraz z nim przyjeżdża na kilka dni do Szklarskiej Poręby. Pech chce, że trafia prosto do Frymuśnej, willi należącej do rodziny Hiacynty. Dziewczyny, której w okrutny sposób złamał serce i nigdy sobie tego nie wybaczył. I o której nigdy nie zapomniał.Czy mają szansę na nowy początek? A może ich relacja to definitywnie zamknięty rozdział? Górski jesienny klimat, wyraziste postacie i ogrom wzruszenia. Nową książkę Luszyńskiej musi przeczytać każda jesieniara!
Bezwstydna komedia romantyczna, która rozgrzeje każde serducho! Malina widzi przed sobą świetlaną przyszłość właśnie dostała wymarzoną posadę w Adeline, poważnej i szanowanej korporacji. Niestety zamiast pięknego gabinetu z wielkim oknem otrzymuje małą klitkę, a jej szef okazuje się niesfornym playboyem, który zawdzięcza pozycję ojcu. Jakby tego było mało, na głowie ma również problemy rodzinne i należącą do mamy podupadłą wegańską restaurację. Kłopoty piętrzą się i przychodzą z każdej strony. A Malina udaje, że doskonale sobie z nimi radzi. Tymczasem w jej życie wkrada się miłość uczucie, którego dziewczyna nienawidzi. Wierzy w pracę, karierę i sukces, a nie w mrzonki o szczęśliwym zakończeniu. Czy spełni w ten sposób swoje marzenia, czy czeka ją absolutna katastrofa?
Ona: singielka, która z wielką dozą samokrytycyzmu i nie bez odrobiny słuszności mówi o sobie, że jest życiowym nieudacznikiem. Nieco chaotyczna, obdarzona przez naturę solidną porcją autoironii, do której los zaniedbał dodać kobiecej kokieterii. On: człowiek sukcesu, pewny siebie, nieziemsko przystojny, bogaty, nienagannie odziany singiel. W zasadzie nie powinni się byli spotkać, a jednak się spotkali. W zasadzie nie powinni byli wejść ze sobą w żadne relacje, a jednak weszli – całkiem mimo woli. W zasadzie oboje są zgodni przynajmniej w jednej kwestii: trzeba się z tego jak najprędzej wyplątać.