Jak kadry ze starego filmu przewijają się w książce krajobrazy, architektura i ludzie wywodzący się ze starej dzielnicy Krakowa - Zwierzyńca.
Jakże pięknie maluje autorka klimaty królewskiego miasta, kontrastujące z jego dzisiejszym rozszalałym obliczem. Te obrazy niosą spokój, ukojenie, wywołują tęsknotę za tym, czego już właściwie nie ma. Za życiem według (jakichś) zasad, za szlachetnością, za tym, co już w naszym pięknym Krakowie całkowicie zanikło.
Czy warto wracać do przeszłości?
Oczywiście, że warto, bo są to nasze koszenie, nasza baza, z której czerpią kolejne pokolenia.
Polecam tę książkę, która z taką precyzją, wnikliwością i wdziękiem opisuje czar krakowskiego Zwierzyńca.
Leszek Piskorz - kinder z Grzegórzek