Menu

Leszek Głuś

Wspomnienia to jedyne, co bez reszty należy do nasDawno temu był sobie chłopiec, który mieszkał w maleńkiej wsi w byłym austriackim zaborze. Nie wiedział, że gdzieś daleko istnieje inny świat. Granice jego ojczyzny wyznaczały rzeczka z Młynówką, włości Baby Jagi i sad Dziadka. W tej historii królową była Babcia – zaradna i gospodarna, pachnąca domowymi ciastami. Rządziła silną ręką, a u swego boku zawsze miała Dziadka, byłego asesora sądu grodzkiego, który znał mnóstwo fantastycznych opowieści i z pasją przekazywał je swojemu wnukowi.Dziś chłopiec jest już dorosły, a granice jego małego świata przestały istnieć. Zatarły się w nowoczesności. Z krainy dzieciństwa, nie zawsze idealnej, zostały mu jednak okruchy wspomnień – „Reminiscencje”. To właśnie z nich utkana jest ta opowieść.
Kim jest poeta, jeśli nie otula? – można by żartobliwie parafrazować słynne pytanie Miłosza, czytając „Ogrody zakochań”, nową książkę poetycką wydaną przez WFW. To już drugi raz wypływa z tej warszawskiej oficyny wydawniczej łagodna fraza wierszy Leszka Głusia. Poeta, komentując publicznie poprzedni tomik pt. „Taniec na linie”, porównał swoje pisanie do przyjaznego gestu otulania ciepłymi, wełnianymi rękawiczkami w chłodny dzień. Coś w tym jest – nawet gdy poeta podejmuje uniwersalną tematykę cierpienia, doświadczenia wojny. Poezja Leszka Głusia otula też z oczywistych powodów, gdy oddaje się wspomnieniom dzieciństwa albo gdy balansuje na pajęczej nici uczuć z wiarą we wszechobecność miłości, jej prymarność w życiu człowieka niezależnie od jego kondycji sensualnej, fizyczno-psychicznej i pokoleniowej. Bo przecież i autor „Końca świata” w późnym erotyku „Uczciwe opisanie…” (Jasności promieniste i inne wiersze) przyznaje z ujmującą szczerością, jak nieobojętne mu są wszelkie „ponęty”. Oto pięćdziesiąt wierszy i dwa szkice poetycką prozą. Nie są to jakieś kamienie milowe w literaturze, niczego nie burzą, niczego nie odkrywają. Potrafią jednak utulić rytmem i melodią, które biorą się tu z naturalnej wrażliwości muzycznej autora. Potrafią też zachęcić do prawdziwie filozoficznej zadumy za pomocą tego, co najsilniej przemawia za poetyckością tych tekstów: języka, z którego – jako szczególnego rodzaju tworzywa – tylko poeta potrafi wysnuć subtelną i oryginalną metaforę. Takich tu nie brakuje – wystarczy tylko się wczytać.
Poezja przypomina spełnienie. Jest strojeniem choinki podczas zimowej szarugi. Jest radością podczas wspólnych chwil przy filiżance kawy. Poezja dla mnie jest kolorem, łagodnością, muzyką, tworząc antidotum na nijakość, zło i brzydotę. Poezja jest spotkaniem, przerwą w podróży, snem, wytchnieniem, odreagowaniem. Moja poezja jest tańcem, bajką czytaną na dobranoc, dobrą myślą. Poezja jest jak lody waniliowe - musi smakować i pachnieć urokiem lata, tego, które przeminęło, i tego, które nieuchronnie nadejdzie. Taką poezję chcę Wam przekazać. Poezję, której nie trzeba analizować, tłumaczyć, w której nie trzeba poszukiwać ukrytych wątków i skojarzeń. Moja poezja jest ciepła i przyjazna jak wełniane rękawiczki. Taka, jakiej potrzebujecie, gdy zmarzną Wam serduszka.
Smutek, radość, zabawy, żarty, odrzucenie, samotność, przyjaźń, przygoda – amalgamat zdarzeń, z których złożona jest nie tylko nasza wyobraźnia, lecz także rzeczywistość. Wszystko to można opisać na sto sposobów. W tej wierszowanej opowieści, dla małych i nieco większych dzieci, które kryją się pod pozorem dorosłości, odnajdziemy swoje emocje, marzenia i fantazje.