Ambulans jedzie na wieś. Śladami objazdowych wyrwizębów Aleksandra Kozłowska Książka
Wydawnictwo: | Znak |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Wydanie: | Pierwsze |
Liczba stron: | 400 |
Format: | 140x205 |
Rok wydania: | 2024 |
Deszcz czy mróz, skwar czy roztopy… nie było wyjścia, ojczyzna w potrzebie. Młodzi dentyści, najczęściej świeżo po studiach, pakowali narzędzia i ruszali w teren.
Plombowali, czym mogli, częściej rwali. Tłumaczyli, jak używać szczoteczki do zębów. Walczyli nie tylko z szalejącą próchnicą, ale z ludzką niewiedzą, bólem i strachem. Zdarzało się, że musieli przyszyć odcięty palec albo odebrać poród.
Niektórzy na ich widok uciekali, choć częściej ustawiały się kolejki. Nic dziwnego, uzębienie obywateli przypominało stolicę w ruinie. Dla wielu pacjentów był to pierwszy w życiu kontakt z lekarzem. Ból zębów leczyło się wódką i okładami z piasku.
Reportaż Aleksandry Kozłowskiej to nie tylko fascynujący, chwilami mrożący krew w żyłach kawałek historii polskiej medycyny. To także barwny portret powojennej wsi, obyczajów, przesądów, warunków, w jakich żyli ludzie. Wreszcie wyjątkowa opowieść drogi, w którą autorka rusza śladami swojej mamy i innych wędrownych stomatologów z czasów PRL.
Razem z autorką wyruszamy na peerelowską wieś i zaglądamy mieszkańcom w zęby. Czego tam nie znajdziemy! Aleksandra Kozłowska ze znawstwem opisuje świat stomatologii sprzed ponad półwiecza. Ta książka to hołd dla lekarzy „stachanowców” i barwna opowieść o tym, jak zmieniała się powojenna Polska.
Joanna Kuciel-Frydryszak, dziennikarka i pisarka, autorka m.in. książki Chłopki. Opowieści o naszych babkach
Szczegółowe informacje na temat książki Ambulans jedzie na wieś. Śladami objazdowych wyrwizębów
Wydawnictwo: | Znak |
EAN: | 9788324066933 |
Autor: | Aleksandra Kozłowska |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa ze skrzydełkami |
Wydanie: | Pierwsze |
Liczba stron: | 400 |
Format: | 140x205 |
Rok wydania: | 2024 |
Data premiery: | 2024-01-24 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. Tadeusza Kościuszki 37 30-105 Kraków PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Ambulans jedzie na wieś. Śladami objazdowych wyrwizębów
Inne książki Aleksandra Kozłowska
Oceny i recenzje książki Ambulans jedzie na wieś. Śladami objazdowych wyrwizębów
Poznając, twórczość autorki Pani Aleksandry Kozłowskiej rozpoczęłam wyjątkowo od zamieszczonego podziękowania, które mi się nie podobało. Zawarte w nim zadania ujęte zostały zbyt obszernie i pominęła najważniejszego odbiorcę-czytelnika.Uważam, że Pani Aleksandra Kozłowska w książce pt. ''Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów'' postarała się, przedstawić historię medycyny na wsi, aby młodzi ludzie mogli, zechcieć odkrywać wraz z nią na nowo nie znając jej rozwoju, jak wyglądało od środka leczenie zębów.Dzięki temu, że rodzice autorki, innym rozmówcom dzielącym się przeżyciami związanymi z niełatwymi w praktyce okresu czasowego zechcieli powrócić do wspomnień, kiedy to leczyli, się w trudnych warunkach higienicznych znosili, dzielnie wykazując się ogromną walką z własnymi słabościami zdrowotnymi i próbą przetrwania w zawodzie stomatologa, pomocy dentystycznej, kierowcy, pacjentów i ich rodzin, a przede wszystkim tytułowego ambulansu.Fascynujące jest to w tych opowieściach, że my jako pacjenci możemy z użyciem wyobraźni znaleźć się w miejscach, gdzie z sentymentem wędrowali ci wszyscy, co byli bezpośrednimi ich świadkami.Książka ta składa z 8 części, a w nich zamieszczone są rozdziały, które zostały konstruktywnie rozmieszczone.Uważam, że wspomnieniowe podróże do zawodów związanych z leczeniem sprzed wielu lat to bardzo dobry pomysł, aby uświadomić przyszłym stomatologom czy choćby lekarzom, że są, wszelkiego rodzaju sposoby na nie tracenie nadziei dotyczącej lepszego jutra pokonując wiele przeszkód podczas leczenia i korzystać z rad doświadczonych specjalistów stomatologów, którzy również mieli stres przed przeprowadzaniem koniecznych i niełatwych zabiegów z udziałem odważnych pacjentów przeżywających w środku dylematów, a na zewnątrz dostrzegany w ich oczach strach.Miło jest spoglądać na fotografie wzbogacone o zarys tychże historii z załączoną prowadzoną dokumentacją zostawiającą ślady, jak kiedyś wyglądało życie na wsi podczas zawodowej pracy stomatologicznej.Polecam przeczytać ten reportaż.
"Ambulans jedzie na wieś.Śladami wędrownych wyrwizębów."Cudowna historia, o której nie miałam pojęcia. A wy? Czy kiedykolwiek słyszeliście o autobusach, które były ruchomymi gabinetami lekarsko-dentystycznymi ?To tzw. dentobusy, przewoźne ambulanse wyposażone w sprzęt stomatologiczny i często nawet rentgenowski.Wszystko po to by odbudować po drugiej wojnie światowej system lecznictwa oparty oczywiście na modelu radzieckim. Według tego założenia służba zdrowia miała być państwowa, powszechna i kompleksowa, czyli zapewnić dostęp do świadczeń zdrowotnych wszystkim obywatelom.W takim wymiarze system ten był realizowany oczywiście etapami, i nie obejmował od razu wszystkich warstw społeczeństwa. Bowiem bezpłatną opieką zdrowotną chłopów objęto dopiero w latach siedemdziesiątych.I to właśnie tam ruszają pierwsze, powojenne ruchome ambulanse, na wieś. Gdzie stan zdrowia i higieny był w opłakanym stanie.To tam programem darmowej opieki stomatologicznej początkowo są objęte dzieci. Wizyty w miejscowościach często trwają kilka miesięcy aż do efektywnego wyleczenia uzębienia młodego pokolenia. Jest borowanie, zakładanie plomb oraz edukacyjne pogadanki na temat higieny i dbania o zdrowie uzębienia.Wszystko to realizacja planu władzy ludowej. A ta uwielbiała plany. Nawet młodzi, aspirujący stomatolodzy zostawali obłożeni planami, które musieli realizować podczas swoich obowiązkowych kilkuletnich, objazdowych praktyk leczniczych.Autorka książki wyruszyła w drogę, śladami dawnych, wędrownych dentystów, w tym swojej mamy.Ten fascynujący reportaż to wyjątkowa okazja do poznania realiów życia w PRL, funkcjonowania ówczesnej służby zdrowia a jednocześnie ciekawy obraz powojennej wsi oraz jej mieszkańców.
Nie przypuszczałam, że książka o dentystach i to w czasach PRL-u może być tak wciągająca! "Ambulans jedzie na wieś" to ciekawy reportaż oparty na solidnym zbiorze materiałów źródłowych. Treść jest dynamiczna, czytelnik co rusz zmienia lokalizację towarzysząc innym załogom dentobusów, krążących po wszystkich zakątkach Polski. Żywe opisy praktyk dentystycznych, warunków pracy , ale również czasu wolnego dentystów i ich pomocy jest naprawdę interesujący. Do tego mnóstwo wątków historycznych wzbogaca treść i nie pozwala nawet na chwilę nudzić się podczas lektury. Wielki plus za liczne zdjęcia dokumentujące pracę ówczesnych lekarzy oraz miejsc, w których stacjonowały ambulanse. Książka jest też fajnym wyjściem do rozmów i wspomnień, niektórzy z członków rodziny i znajomych przypominali sobie , że zetknęli się w dzieciństwie z takimi pojazdami, choć nie potrafili zbyt wiele na ich temat powiedzieć. Proponuje wtedy wypożyczenie książki i przeniesienie się choć na chwilę w nie aż tak odległe czasy.
Aktorka reportażu, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek książki. Teresa Radecka-Kozłowska, jaj mama, zaraz po skończonych studiach stomatologicznych wyruszyła w niezwykłą zawodową przygodę. Była jedną z dentystek w działających od lat powojennych do lat 70 ubiegłego wieku ambulansów stomatologicznych. Ambulanse te, wyposażone w podstawowy sprzęt dentystyczny, docierały do małych miejscowości, tam gdzie nie funkcjonowały ośrodki zdrowia. My, dzięki reportażowi, mamy możliwość podglądnięcia, jak wyglądała wówczas praca młodych stomatologów w małych, mazurskich miejscowościach.Pierwsze, co odczułam czytając „Ambulans jedzie na wieś", to zaangażowanie emocjonalne Autorki w poszukania śladów przeszłości. Wraz z mamą, obecnie będącą już w podeszłym wieku panią doktor, wspólnie odnajdują wśród mazurskich wsi dawne ścieżek jej młodości. Niespiesznie, delektując się zastałymi tu zmianami, poszukują dawnych budynków szkół oraz miejsc, w których nocowała Teresa Radecka-Kozłowska wraz z współpracownikami. W tekście wyczuwa się miłość Autorki do mamy, szacunek do wykonywanej przez nią pracy, cierpliwość i wyrozumiałość podczas wsłuchiwania się w jej wspomnienia.Aleksandrze Kozłowskiej w swoich poszukiwaniach udało się także dotrzeć do innych pracowników ambulansów sprzed lat lub ich rodzin. W książce Autorka opisuje początki ich pracy zawodowej w dentobusach, ciekawe zdarzenia w ich wyjątkowej pracy. Poznajemy dalszy rozwój karier zawodowych młodych stomatologów, a także wycinki z ich życia osobistego. Przeważnie do pracy w terenie byli kierowani lekarze zaraz po studiach, czym jednak nie zawsze byli zachwyceni. Pamiętać należy, że w czasach PRL-u obowiązywał przymus pracy, do której po zdobyciu odpowiedniego wykształcenia, dostawało się skierowanie. Do obowiązków pracujących w terenie dentystów należało leczenie uzębienia i chorób jamy ustnej przede wszystkim u dzieci, ale również u dorosłych. Przeprowadzano także pogadanki na temat higieny jamy ustnej oraz wykonywano fluoryzację zębów. Stan uzębienia leczonej ludności w opisywanym okresie był bardzo zły, dlatego też największa ilość zabiegów dentystycznych polegała na ekstrakcji zębów.Zaskoczeniem dla czytelnika może być wyposażenie takiego stomatologicznego samochodu - gabinetu. Najczęściej był on zaopatrzony w najpotrzebniejsze narzędzia i materiały opatrunkowe, w tym (najważniejsze!) maszynę do borowania napędzaną najczęściej siłą ludzkich mięśni (pedałem nożnym). W wielu wsiach nie było jeszcze przeprowadzonej elektryfikacji, nie było również bieżącej wody. Warunki pracy i do odpoczynku po niej były bardzo skromne i trudne. Dodatkowe stanowiska dentystyczne (przenośne) rozkładane były najczęściej w szkołach.Aleksandra Kozłowska - dziennikarka i reporterka, wykonała kawał dobrej roboty zbierając materiały do swojej publikacji. Przemierzyła wiele kilometrów mazurskich dróg, odwiedziła dużo urzędów, szkół, przeglądnęła ogromną liczbę dokumentów i kronik. Ale, to co najbardziej wpłynęło na klimat reportażu, to rozmowy z ludźmi, którzy pamiętali opisywane przez autorkę czasy, wydarzenia, ówczesną rzeczywistość. Dzięki tym wspomnieniom, najczęściej ludzi starszych, powstała ta niezwykła opowieść, spokojna, z wieloma tematami pobocznymi, wielowymiarowa. Kto lubi czytać o takich przywołaniach przeszłości, powrotów do czasów PRL -u, temu książkę zdecydowanie polecam. To piękna, gawędziarska pogadanka, która stanowi jednocześnie źródło wiedzy medycznej i historii najnowszej Mazur.Mi się ta podróż w nieznane dla mnie miejsca i nieznany mi czas ogromnie podobała. Tym bardziej, że Autorka ma wyjątkowo lekkie pióro, potrafi swoim tekstem oddać klimat opisanych miejscowości, zainteresować czytelników nietuzinkową pracą anonimowych dla większości postaci.Książka zawiera dużo fotografii, które są wspaniałym dodatkiem do opowiedzianych historii i opisanych miejsc.
Poranna i wieczorne mycie zębów to absolutne minimum higieny jamy ustnej, którą stosują współcześni ludzie. Do tego dochodzi dodatkowe mycie po posiłkach w środku dnia, płukanie jamy ustnej specjalnymi płynami, używanie nici dentystycznej. Kiedyś to było nie do pomyślenia.W czasach PRL-u wiele osób w ogóle nie myło zębów, a jak już myli to nie używali pasty, albo mieli jedną szczoteczkę na całą rodzinę. Mogę sobie tylko wyobrazić jak wiele pracy mieli ówcześni stomatolodzy i ile wysiłku włożyli w uświadamianie społeczeństwa.Książka "Ambulans jedzie na wieś" opowiada właśnie o takich lekarzach. W tamtych czasach, kiedy w wielu miejscowościach nie było dentystów, funkcjonowały dentobusy. Były to mobilne gabinety dentystyczne, które jeździły od jednej do drugiej miejscowości i przyjmowały tamtejszych mieszkańców. Niewielu stomatologów decydowało się na taką pracę z własnej woli. W większości dostawali nakaz pracy i nie mieli nic do powiedzenia. Autorka książki razem z mamą szukają osób, które pracowały w dentobusach lub wiedzą coś na ten temat. Prowadzą z nimi rozmowy, z uśmiechem wspominając dawne czasy. Poza opowiadaniami o dentobusach, w książce znajdziemy kawałek historii stomatologii, a także opis życia na wsiach w czasach PRL-u. Całość dopełniają zdjęcia, chwilami mocno zaskakujące.Zanim wzięłam do rąk tę książkę, nie miałam pojęcia o dentobusach. Cieszę się, że pogłębiłam swoją wiedzę o informacje zawarte w tej książce. Według mnie jest to jeszcze jedna książka na temat PRL-u, którą warto przeczytać, żeby lepiej poznać funkcjonowanie Polski i Polaków żyjących w tamtych czasach.
Poranna i wieczorne mycie zębów to absolutne minimum higieny jamy ustnej, którą stosują współcześni ludzie. Do tego dochodzi dodatkowe mycie po posiłkach w środku dnia, płukanie jamy ustnej specjalnymi płynami, używanie nici dentystycznej. Kiedyś to było nie do pomyślenia.W czasach PRL-u wiele osób w ogóle nie myło zębów, a jak już myli to nie używali pasty, albo mieli jedną szczoteczkę na całą rodzinę. Mogę sobie tylko wyobrazić jak wiele pracy mieli ówcześni stomatolodzy i ile wysiłku włożyli w uświadamianie społeczeństwa.Książka "Ambulans jedzie na wieś" opowiada właśnie o takich lekarzach. W tamtych czasach, kiedy w wielu miejscowościach nie było dentystów, funkcjonowały dentobusy. Były to mobilne gabinety dentystyczne, które jeździły od jednej do drugiej miejscowości i przyjmowały tamtejszych mieszkańców. Niewielu stomatologów decydowało się na taką pracę z własnej woli. W większości dostawali nakaz pracy i nie mieli nic do powiedzenia. Autorka książki razem z mamą szukają osób, które pracowały w dentobusach lub wiedzą coś na ten temat. Prowadzą z nimi rozmowy, z uśmiechem wspominając dawne czasy. Poza opowiadaniami o dentobusach, w książce znajdziemy kawałek historii stomatologii, a także opis życia na wsiach w czasach PRL-u. Całość dopełniają zdjęcia, chwilami mocno zaskakujące.Zanim wzięłam do rąk tę książkę, nie miałam pojęcia o dentobusach. Cieszę się, że pogłębiłam swoją wiedzę o informacje zawarte w tej książce. Według mnie jest to jeszcze jedna książka na temat PRL-u, którą warto przeczytać, żeby lepiej poznać funkcjonowanie Polski i Polaków żyjących w tamtych czasach.
Aktorka reportażu, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek książki. Teresa Radecka-Kozłowska, jaj mama, zaraz po skończonych studiach stomatologicznych wyruszyła w niezwykłą zawodową przygodę. Była jedną z dentystek w działających od lat powojennych do lat 70 ubiegłego wieku ambulansów stomatologicznych. Ambulanse te, wyposażone w podstawowy sprzęt dentystyczny, docierały do małych miejscowości, tam gdzie nie funkcjonowały ośrodki zdrowia. My, dzięki reportażowi, mamy możliwość podglądnięcia, jak wyglądała wówczas praca młodych stomatologów w małych, mazurskich miejscowościach.Pierwsze, co odczułam czytając „Ambulans jedzie na wieś", to zaangażowanie emocjonalne Autorki w poszukania śladów przeszłości. Wraz z mamą, obecnie będącą już w podeszłym wieku panią doktor, wspólnie odnajdują wśród mazurskich wsi dawne ścieżek jej młodości. Niespiesznie, delektując się zastałymi tu zmianami, poszukują dawnych budynków szkół oraz miejsc, w których nocowała Teresa Radecka-Kozłowska wraz z współpracownikami. W tekście wyczuwa się miłość Autorki do mamy, szacunek do wykonywanej przez nią pracy, cierpliwość i wyrozumiałość podczas wsłuchiwania się w jej wspomnienia.Aleksandrze Kozłowskiej w swoich poszukiwaniach udało się także dotrzeć do innych pracowników ambulansów sprzed lat lub ich rodzin. W książce Autorka opisuje początki ich pracy zawodowej w dentobusach, ciekawe zdarzenia w ich wyjątkowej pracy. Poznajemy dalszy rozwój karier zawodowych młodych stomatologów, a także wycinki z ich życia osobistego. Przeważnie do pracy w terenie byli kierowani lekarze zaraz po studiach, czym jednak nie zawsze byli zachwyceni. Pamiętać należy, że w czasach PRL-u obowiązywał przymus pracy, do której po zdobyciu odpowiedniego wykształcenia, dostawało się skierowanie. Do obowiązków pracujących w terenie dentystów należało leczenie uzębienia i chorób jamy ustnej przede wszystkim u dzieci, ale również u dorosłych. Przeprowadzano także pogadanki na temat higieny jamy ustnej oraz wykonywano fluoryzację zębów. Stan uzębienia leczonej ludności w opisywanym okresie był bardzo zły, dlatego też największa ilość zabiegów dentystycznych polegała na ekstrakcji zębów.Zaskoczeniem dla czytelnika może być wyposażenie takiego stomatologicznego samochodu - gabinetu. Najczęściej był on zaopatrzony w najpotrzebniejsze narzędzia i materiały opatrunkowe, w tym (najważniejsze!) maszynę do borowania napędzaną najczęściej siłą ludzkich mięśni (pedałem nożnym). W wielu wsiach nie było jeszcze przeprowadzonej elektryfikacji, nie było również bieżącej wody. Warunki pracy i do odpoczynku po niej były bardzo skromne i trudne. Dodatkowe stanowiska dentystyczne (przenośne) rozkładane były najczęściej w szkołach.Aleksandra Kozłowska - dziennikarka i reporterka, wykonała kawał dobrej roboty zbierając materiały do swojej publikacji. Przemierzyła wiele kilometrów mazurskich dróg, odwiedziła dużo urzędów, szkół, przeglądnęła ogromną liczbę dokumentów i kronik. Ale, to co najbardziej wpłynęło na klimat reportażu, to rozmowy z ludźmi, którzy pamiętali opisywane przez autorkę czasy, wydarzenia, ówczesną rzeczywistość. Dzięki tym wspomnieniom, najczęściej ludzi starszych, powstała ta niezwykła opowieść, spokojna, z wieloma tematami pobocznymi, wielowymiarowa. Kto lubi czytać o takich przywołaniach przeszłości, powrotów do czasów PRL -u, temu książkę zdecydowanie polecam. To piękna, gawędziarska pogadanka, która stanowi jednocześnie źródło wiedzy medycznej i historii najnowszej Mazur.Mi się ta podróż w nieznane dla mnie miejsca i nieznany mi czas ogromnie podobała. Tym bardziej, że Autorka ma wyjątkowo lekkie pióro, potrafi swoim tekstem oddać klimat opisanych miejscowości, zainteresować czytelników nietuzinkową pracą anonimowych dla większości postaci.Książka zawiera dużo fotografii, które są wspaniałym dodatkiem do opowiedzianych historii i opisanych miejsc.
Nie przypuszczałam, że książka o dentystach i to w czasach PRL-u może być tak wciągająca! "Ambulans jedzie na wieś" to ciekawy reportaż oparty na solidnym zbiorze materiałów źródłowych. Treść jest dynamiczna, czytelnik co rusz zmienia lokalizację towarzysząc innym załogom dentobusów, krążących po wszystkich zakątkach Polski. Żywe opisy praktyk dentystycznych, warunków pracy , ale również czasu wolnego dentystów i ich pomocy jest naprawdę interesujący. Do tego mnóstwo wątków historycznych wzbogaca treść i nie pozwala nawet na chwilę nudzić się podczas lektury. Wielki plus za liczne zdjęcia dokumentujące pracę ówczesnych lekarzy oraz miejsc, w których stacjonowały ambulanse. Książka jest też fajnym wyjściem do rozmów i wspomnień, niektórzy z członków rodziny i znajomych przypominali sobie , że zetknęli się w dzieciństwie z takimi pojazdami, choć nie potrafili zbyt wiele na ich temat powiedzieć. Proponuje wtedy wypożyczenie książki i przeniesienie się choć na chwilę w nie aż tak odległe czasy.
"Ambulans jedzie na wieś.Śladami wędrownych wyrwizębów."Cudowna historia, o której nie miałam pojęcia. A wy? Czy kiedykolwiek słyszeliście o autobusach, które były ruchomymi gabinetami lekarsko-dentystycznymi ?To tzw. dentobusy, przewoźne ambulanse wyposażone w sprzęt stomatologiczny i często nawet rentgenowski.Wszystko po to by odbudować po drugiej wojnie światowej system lecznictwa oparty oczywiście na modelu radzieckim. Według tego założenia służba zdrowia miała być państwowa, powszechna i kompleksowa, czyli zapewnić dostęp do świadczeń zdrowotnych wszystkim obywatelom.W takim wymiarze system ten był realizowany oczywiście etapami, i nie obejmował od razu wszystkich warstw społeczeństwa. Bowiem bezpłatną opieką zdrowotną chłopów objęto dopiero w latach siedemdziesiątych.I to właśnie tam ruszają pierwsze, powojenne ruchome ambulanse, na wieś. Gdzie stan zdrowia i higieny był w opłakanym stanie.To tam programem darmowej opieki stomatologicznej początkowo są objęte dzieci. Wizyty w miejscowościach często trwają kilka miesięcy aż do efektywnego wyleczenia uzębienia młodego pokolenia. Jest borowanie, zakładanie plomb oraz edukacyjne pogadanki na temat higieny i dbania o zdrowie uzębienia.Wszystko to realizacja planu władzy ludowej. A ta uwielbiała plany. Nawet młodzi, aspirujący stomatolodzy zostawali obłożeni planami, które musieli realizować podczas swoich obowiązkowych kilkuletnich, objazdowych praktyk leczniczych.Autorka książki wyruszyła w drogę, śladami dawnych, wędrownych dentystów, w tym swojej mamy.Ten fascynujący reportaż to wyjątkowa okazja do poznania realiów życia w PRL, funkcjonowania ówczesnej służby zdrowia a jednocześnie ciekawy obraz powojennej wsi oraz jej mieszkańców.
Poznając, twórczość autorki Pani Aleksandry Kozłowskiej rozpoczęłam wyjątkowo od zamieszczonego podziękowania, które mi się nie podobało. Zawarte w nim zadania ujęte zostały zbyt obszernie i pominęła najważniejszego odbiorcę-czytelnika.Uważam, że Pani Aleksandra Kozłowska w książce pt. ''Ambulans jedzie na wieś. Śladami wędrownych wyrwizębów'' postarała się, przedstawić historię medycyny na wsi, aby młodzi ludzie mogli, zechcieć odkrywać wraz z nią na nowo nie znając jej rozwoju, jak wyglądało od środka leczenie zębów.Dzięki temu, że rodzice autorki, innym rozmówcom dzielącym się przeżyciami związanymi z niełatwymi w praktyce okresu czasowego zechcieli powrócić do wspomnień, kiedy to leczyli, się w trudnych warunkach higienicznych znosili, dzielnie wykazując się ogromną walką z własnymi słabościami zdrowotnymi i próbą przetrwania w zawodzie stomatologa, pomocy dentystycznej, kierowcy, pacjentów i ich rodzin, a przede wszystkim tytułowego ambulansu.Fascynujące jest to w tych opowieściach, że my jako pacjenci możemy z użyciem wyobraźni znaleźć się w miejscach, gdzie z sentymentem wędrowali ci wszyscy, co byli bezpośrednimi ich świadkami.Książka ta składa z 8 części, a w nich zamieszczone są rozdziały, które zostały konstruktywnie rozmieszczone.Uważam, że wspomnieniowe podróże do zawodów związanych z leczeniem sprzed wielu lat to bardzo dobry pomysł, aby uświadomić przyszłym stomatologom czy choćby lekarzom, że są, wszelkiego rodzaju sposoby na nie tracenie nadziei dotyczącej lepszego jutra pokonując wiele przeszkód podczas leczenia i korzystać z rad doświadczonych specjalistów stomatologów, którzy również mieli stres przed przeprowadzaniem koniecznych i niełatwych zabiegów z udziałem odważnych pacjentów przeżywających w środku dylematów, a na zewnątrz dostrzegany w ich oczach strach.Miło jest spoglądać na fotografie wzbogacone o zarys tychże historii z załączoną prowadzoną dokumentacją zostawiającą ślady, jak kiedyś wyglądało życie na wsi podczas zawodowej pracy stomatologicznej.Polecam przeczytać ten reportaż.