Lion. Droga do domu Saroo Brierley Książka
Wydawnictwo: | Znak Literanova |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa (miękka) |
Liczba stron: | 272 |
Format: | 144x205mm |
Rok wydania: | 2016 |
Szczegółowe informacje na temat książki Lion. Droga do domu
Wydawnictwo: | Znak Literanova |
EAN: | 9788324036639 |
Autor: | Saroo Brierley |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa (miękka) |
Liczba stron: | 272 |
Format: | 144x205mm |
Rok wydania: | 2016 |
Data premiery: | 2016-11-23 |
Język wydania: | polski |
Podmiot odpowiedzialny: | Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o. Tadeusza Kościuszki 37 30-105 Kraków PL e-mail: [email protected] |
Podobne do Lion. Droga do domu
Inne książki Saroo Brierley
Oceny i recenzje książki Lion. Droga do domu
Trochę obawiałam się, że lektura przyniesie wiele drastycznych scen i obrazów. Zważywszy na niełatwe doświadczenia małego chłopca, można było w tej opowieści spodziewać się właściwie wszystkiego. Tymczasem finalnie książka okazała się wspaniałą opowieścią, bez zbędnych, sensacyjnych
Historia prawdziwa.Tym bardziej chwyta za serce.
Trzydziestoletni mężczyzna przyjeżdża pod opuszczony dom w Indiach i poszukuje w nim swojej dawno utraconej rodziny. Tak rozpoczyna się fascynująca autobiograficzna opowieść Saroo Brierleya. Historia pokazująca jak wiele zależy od przypadku w życiu człowieka.
Powieści biograficzne, a właściwie biografie jako takie to coś co lubię bardzo i chętnie się w nich rozczytuję. Jest ich wiele rodzajów, od mocno „dokumentalnych" i nieco przeładowanych, po lekkie, graniczące z beletrystyką autobiografie napisane lekko i bez zadęcia.
"Lion. Droga do domu" to historia prawdziwa, lecz tak niewiarygodna, że trudno uwierzyć, by mogła zdarzyć się naprawdę.
Książka, do której mam bardzo mieszane uczucia.Słyszałam, że nudna, że rozwleczona, że spoko, ale trochę przeciętniaczek, i że styl nie ten, fabuła średniawa etc.
Miałam niedawno okazję przeczytać książkę "Lion. Droga do domu". Byłam jej ciekawa, ponieważ oparta jest na faktach, a historia opowiedziana przez autora jest tą, którą on sam przeżył.
Pięcioletni Saroo wsiada do pociągu, w którym prawdopodobnie znajduje się jego starszy brat. Zmęczony czekaniem zasypia w wagonie na ławce, pewny że wraca do domu.
Często mówi się, że najlepsze scenariusze napisało życie, a "Lion. Droga do domu" niewątpliwie to potwierdza. Historia ukazana w książce, mimo tego, że jest nieprawdopodobna i zadziwiająca, wydarzyła się naprawdę.Narratorem książki jest równocześnie jej autor - Saroo Brierley, który wprowadza nas w opowieść o swoim życiu, rozpoczynając od najwcześniejszych dziecięcych wspomnień. Przedstawia on trudy życia w małej indyjskiej wiosce, życia bez ojca i do tego w ubóstwie. Opowiada o wycieczkach z braćmi, w trakcie których musieli zdobywać jedzenie, jak również o niebezpieczeństwach czyhających na trójkę młodych chłopców, włóczących się całymi dniami bez niczyjej opieki. Na jednej z takich wypraw 5-letni wówczas Saroo gubi swojego starszego brata i wsiada do pociągu z nadzieją, że uda mu się wrócić do domu. Od tej chwili całe jego dotychczasowe życie się zmienia. Szczęśliwie udaje mu się uniknąć większych niebezpieczeństw i po jakimś czasie trafia do ośrodka, skąd zostaje adoptowany. Trafia do Australii, jednak wciąż pamięta swoją indyjską rodzinę i wraz z upływem lat jest coraz bardziej zdeterminowany, aby ją odnaleźć.Książka została uzupełniona zdjęciami Saroo z różnych okresów jego życia, a także zdjęciami satelitarnymi niektórych części Indii, co ukazuje, jak ciężkie były poszukiwania na tak ogromnym terenie. Z ciekawości sama spróbowałam "wędrówki" po mapie Indii za pośrednictwem Google Maps i do tej pory wydaje mi się praktycznie niemożliwe, żeby znaleźć tam cokolwiek, znając tylko tyle szczegółów, co Saroo. Zabrakło mi dokładniejszego opisu jego dorastania w nowym miejscu i otoczeniu, ale również tego, jaki wpływ na jego życie miał fakt, że pochodził z innego kontynentu i zgubił swoją rodzinę (nie licząc samych jej poszukiwań).Dostajemy sporo suchych faktów, a, niestety, za mało emocji. Książkę czyta się jednak szybko, autor opisuje wszystko prostymi słowami. Warto sięgnąć po tę biografię i zobaczyć, jak bardzo życie potrafi być nieprzewidywalne - wystarczy moment, aby zmieniło się ono na zawsze.
Powieści biograficzne, a właściwie biografie jako takie to coś co lubię bardzo i chętnie się w nich rozczytuję. Jest ich wiele rodzajów, od mocno „dokumentalnych" i nieco przeładowanych, po lekkie, graniczące z beletrystyką autobiografie napisane lekko i bez zadęcia. Ta właśnie do takich należy, zresztą skupia się na pewnym aspekcie życia, a nie na biografii jako takiej.Jest bardzo ciekawym studium na temat adopcji, bo o niej właśnie mówi. Jest to jednak ten rodzaj adopcji, gdzie rodzice podejmują ten wybór dla dziecka a nie dla siebie, bo oni dzieci mogą mieć, tyle, że chcą po prostu pomóc, czyli dziecko nie jest dopełnieniem rodziny, jako marzenia, ale celem samym w sobie.Dziecko, wybrane przypadkiem czy wymarzone, ma zawsze za sobą jakąś historię i ta historia często potrafi bardzo mocno zaważyć na życiu całej rodziny, czy tego się ktoś spodziewa czy nie. Tu także zaważyła gdyż dziecko, które zostało oddane do adopcji zagranicznej w wieku pięciu lat zupełnym przypadkiem znalazło się w Kalkucie, po prostu zgubiło się, ale było zbyt małe by umieć opowiedzieć o tym co mu się przytrafiło, zresztą i tak naprawdę miało wiele szczęścia.Rodzice adopcyjni mimo ostracyzmu w pewnych środowiskach i wielu trudności podtrzymywali w adoptowanym chłopcu pamięć i szacunek dla kultury, z której pochodził. To ważne, bo wielu rodziców „wykorzenia" swoje adoptowane dzieci, które potem są jakby na ziemi „niczyjej", już nie posiadają tożsamości narodowej rodziców biologicznych, a z różnych względów nie czują się związane z kulturą tych adopcyjnych.Dzięki ich decyzji chłopiec nie traci, a jedynie zyskuje. Po latach za pomocą Google Earth szuka trochę „na oślep" miejsca z którego pochodzi, stacji, na której wsiadł do pociągu, miasta, kina, fontanny... Braci i siostry. Problemem jest to, iż niewiele pamięta i to, że nie zna już języka, a nazwy, imiona i niektóre słowa pamięta w bardzo dziecinnej, zniekształconej często formie.Bardzo leciutka, ciekawie napisana opowieść o szukaniu własnych korzeni, nie z powodu jakiejś traumy, czy zemsty, ale z powodu ciekawości i potrzeby serca. Czyta się jednym tchem i mimo, iż nie jest to jakieś arcydzieło to jednak bardzo dobra, bo oparta na prawdzie opowieść o tym, że trzeba i można walczyć, że nadzieja to coś wartościowego, że przypadek czasami może więcej niż się wydaje.Bardzo szczerze polecam. Będziecie zachwyceni bo ta książka oprócz dużej przyjemności z czytania daje ogrom nadziei i sporo ciekawej wiedzy.