Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Za twórczością Marty Kisiel idę jak w dym, a to za sprawą poczucia humoru i oryginalnej treści. Dzisiejsza recenzja dotyczy drugiego tomu serii „Dożywocie" które pokochałam od pierwsze rozdziału, pierwszego tomu. Drugi tom to kontynuacja, więc polecam zacząć czytać po kolei, bo wiele się dzieje jak w pierwszym tak w kolejnych. Konradowi Romańczukowi nie było łatwo zakwaterować się w Lichotce, ale nie ma tego złego... jeżeli myślicie, że limit złych sytuacji już go nie dosięgną to muszę rozczarować, bo pierwszy tom to dopiero początek fantastycznie śmiesznych sytuacji, które w towarzystwie Licha i całej reszty nietuzinkowych domowników może doprowadzić do bólu głowy.Lichotka przeżywa oblężenie, a Konrad, żeby nie oszaleć decyduje się na „skok w przepaść", biorąc pod swój dach kolejnego anioła. Nie martwcie się to nie spojler, bo to wszystko to dopiero początek przygód, jakie dzieją się, w tym fantastycznym domu. Tak jak w poprzednim tak i tutaj moim ulubieńcem jest Licho. Jest tak fantastycznym uroczym aniołkiem, którego nie można nie lubić. Sposób, w jaki mówi, te gapowate sytuacje z nim w roli głównej oraz ta jego urocza naiwność jest cudowna. Kolejnym ulubieńcem jest nowy mieszkaniec, czyli Niebożątko, synek Carmilli, a jak przeczytacie książkę dowiecie się kto jest ojcem. Mogę uchylić ciut rąbka tajemnicy, że cała ta trójka nie należy do zwykłych ludzi, rodziców. Ktoś tutaj odziedziczy pewne umiejętności, które już przysparzają problemów.Summa summarum życie płynie bez względu na sytuacje, które dotyczą Konrada. Dom, rachunki, nowi lokatorzy to wszystko trzeba z czegoś utrzymać, więc niezły orzech ma do zgryzienia nasz bohater, a do tego pewien oszust, który przyprawił chyba najwięcej kłopotu, ale o tym wszystkim dowiecie się już sami. Jeszcze raz polecam całym sercem, bo książka bez względu na wiek jest tak cudownie magiczna, że szkoda, żeby nie była na każdej półce każdego czytelnika.