Menu

Tadeusz Starostecki

Dolny Śląsk, tuż po II wojnie światowej. W leśniczówce na uboczu, w której przebywa dwóch przyjaciół, dochodzi do niewytłumaczalnych zdarzeń. Właściciel dostaje anonimy z pogróżkami oraz żądaniem opuszczenia domku na parę dni. Mieszkańcy są zastraszani, kilkakrotnie cudem unikają śmierci. Tajemnicze krzyki w środku nocy, strzały w ciemności, kałuża krwi w środku lasu, która znika w niewyjaśniony sposób. Przyjaciele domyślają się, że leśniczówka, która dawniej należała do niemieckiego barona, skrywa jakieś sekrety, o których ktoś przypadkiem się dowiedział. W mieście zaczyna krążyć legenda o ukrytym skarbie barona. Prawda jednak jest o wiele bardziej przerażająca. Czy przyjaciołom uda się rozwikłać zagadkę domu i udaremnić złowrogi Plan Wilka?
Warszawa, lata międzywojenne. Do redakcji podupadającego pisma przychodzi anonimowa wiadomość. Autor twierdzi, że jest w posiadaniu sensacyjnych informacji, które mogą uratować gazetę. Redaktor naczelny decyduje się na publikację artykułów demaskujących i kompromitujących znanych przedsiębiorców, przez co jeden z nich – bankier – popełnia samobójstwo. Tajemniczy autor zyskuje dzięki temu sławę oraz miano „krwawego reportera”. Wśród znanych osób wybucha panika. Nikt nie wie, w kogo tajemniczy dziennikarz uderzy następnym razem, o kim będzie następny tekst. Lecz czy można bezgranicznie ufać informacjom „krwawego reportera”? Czy na podstawie artykułu w gazecie można oprzeć akt oskarżenia mimo braku dowodów? Tajemniczy donosiciel 37. tom Kryminałów przedwojennej Warszawy Fragment książki: Panie Redaktorze! Jestem w posiadaniu sensacyjnych materiałów, które postanowiłem sprzedać. Wybrałem Pańskie pismo, gdyż dziennik tak rozpowszechniony i bogaty może mi odpowiednio zapłacić, a chodzi o to, że posiadane materiały pragnę sprzedać drogo. Zresztą ceny, której żądam, są warte. Za każdy, odpowiednio udokumentowany artykuł, wypłaci mi redakcja w sposób, jaki uznam za wskazany, 500 złotych. Pierwszy artykuł, jaki prześlę, daję bezinteresownie, aby Pan Redaktor zorientował się jakiego rodzaju materiały posiadam. Jeżeli Sz. Pan zgodzi się na moją propozycję – proszę zamieścić następujące słowa pośród drobnych ogłoszeń „Gońca”: Zgoda. S. 6. Redakcja. Naturalnie proszę o zachowanie ścisłej tajemnicy nawet przed najbliższym personelem redakcyjnym. List był bez podpisu. Pierwszym odruchem Maksa po przeczytaniu listu, było rzucić go do kosza. Ale list nie wyglądał na pusty żart jakiegoś wesołego czytelnika. Robił wrażenie propozycji, traktowanej poważnie.