Menu

Silesia Progress

Silesia Progress
W 2027 roku Rosja napadła Ukrainę, ale świat zjednoczył swoje siły, by uniemożliwić zdobycie Kijowa. Przyparta do muru Moskwa zrzuciła bombę atomową na Warszawę, co rozpętało nuklearny armagedon. Jest rok 2050. Walki ustały. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi przetrwało w zgliszczach Pragi, robiąc wszystko, co w ich mocy, aby zachować coś na kształt cywilizacji. Grupka weteranów wojennych musi opuścić Pragę. Czeka ich podróż przez terytorium, gdzie co chwila zmienia się rząd w zależności od tego, kto w jakiej strzelaninie zdobywa przewagę, kto aktualnie tam się znajdzie i ma więcej ludzi lub amunicji. Mają do spłacenia dług. Honorowy dług z czasów, kiedy takie rzeczy miały jeszcze jakąś wartość. Kotleta to rasowy, zaprawiony w boju rzemieślnik słowa. Pisarski odpowiednik preppersa, wyruszający na swoje gatunkowe wyprawy z pełnym warsztatowym oporządzeniem, umiejętnościami i nastawieniem, że liczy się i cel, i droga. Nie inaczej jest z „Opadem” – to bardzo solidne, przemyślane i dynamiczne postapo, które nie zawiedzie fanów gatunku. Dla nowicjuszy może być natomiast świetnym startem. Kotlecie można zaufać –  to będzie emocjonująca podróż. JAKUB ĆWIEK František Kotleta – najpoczytniejszy czeski pisarz sci-fi i fantasy ostatniej dekady. Wydał ponad 40 książek, sprzedając ich łącznie około pół miliona. Najwięcej fanów zyskał właśnie „Opad” (w oryginale „Spad”), który otwiera czterotomową postapokaliptyczną serię. Wkrótce ukaże się w Czechach pierwszy kryminał tego autora pod tytułem „Sudetenland”. W przekładzie na język polski wydano oba tomy cyberpunkowego „Undergroundu”. Pod prawdziwym nazwiskiem, Leoš Kyša, para się popularyzacją nauki – aktywnie działa w Czeskim Klubie Sceptyków Sisyfos oraz prowadzi program Jadrna věda na Talk TV. Jest autorem scenariusza długometrażowego filmu dokumentalnego o sławnym śląskim astrofizyku, Jiřím Grygarze.  
Ksionżka d Piotra Zdanowicza "Kanar Kłodnicki - niyznomy świodek ślonskij gyszichty". Ksionżka na muster krajoznawczyj sprowki slonskij gyszichcie. Była na szafniono pospoł z filmym: Zapomniane Górnośląskie ono na świat opowieść o Kanale Kłodnickim i pokazuje nibyczjle cynny, a doimyntnie niyznomy nojstarszy ślonski kanar żeglowny, kery boł piyrwyj lo Gornego Ślonska knym na świat. Tyn hyrski biekt downyj hydrotechniki świodek czasow, kej Ślonsk boł jedna z nojbarzij zocnych tajlow Ojropy i placym, kaj powstowały powziyńcia, bydonce wdy imyntnom awangardom inżyniyrije traci sie wartko na naszych czach. Kanar Kłodnicki, to je tyż wykoz chybu baczynio erbizna ślonskij gyszichty po 1945 roku, kej nowe posiedziciele mieli idyjo, coby eklerować Ślonsk d nowa i zniszczyć wszelke szlaki po jego srogości i istyj gyszichcie.
Klasyczny rōman ôd J.R.R. Tolkiena przełożōny na ślōnski jynzyk. Hobit bōł wydany po piyrszy rŏz we 1937 roku i zarŏz bōł pozytywnie przijynty tak ôd krytykōw, jak tyż ôd czytŏczōw. Je to piyrszŏ ze gyszicht, co sie dziejōm we świecie Strzōdziymiŏ, i prawi historyjõ ôd Bilbo Bojtelŏka, tytułowego hobita, co mŏ rŏd swōj dōm i pokōj, a wybiyrŏ sie na przigodã, żeby zdobyć tajlã skarbu wachowanego ôd dracha Smauga.Dziynki Hobitowi, a społym ś nim dziynki trylogiji "Pōn Piestrzyni" świat zaciekawiyła fantastyka, tōż skirz tego autora dzisiej sie widzi za ôjca wysokij fantastyki, a ôbie gyszichty to je ôbowiōnzkowŏ pozycyjŏ na pōłce ôd kożdego fana tego gatōnku.Przełożōł Grzegorz Kulik, a wiersze, pieśni i śpiywki Mirosław Syniawa.Ksiōnżka z ôryginalnymi ôbrŏzkami z brytyjskego wydaniŏ, ilustracyjŏ na ôkładzina naszykowoł Grzegorz Chudy.
Futurystyczno-nostalgiczna powieść z Ziemi Hulczyńskiej, śląskich przedmieść Ostrawy: Unia Europejska przekształca się w państwo federalne. W Polsce niespodziewanie ogromny sukces wyborczy odnoszą śląscy separatyści. Ich liderka zostaje w tajemniczych okolicznościach zamordowana. A co z tym wszystkim wspólnego ma stary Johan i jego oczko wodne na przedmieściach Ostrawy? Czy w cieniu wielkiej polityki i futurystycznej kolejki linowej jest miejsce dla huci?rza, co ô ż?dnyj n?rodowyj świad?mości nic niy wiy? Wciągająca transgraniczna śląska opowieść z niedalekiej przyszłości. Petr Čichoň ? ur. 1969, poeta, prozaik i muzyk z ostrawskimi korzeniami, od lat mieszka w Brnie, gdzie prowadzi własne biuro architektoniczne. Chwytając za pióro wciąż powraca do hulczyńskiego hajmatu. Swoje wierze publikował m.in. w czasopismach Tvar, Host, Box, Nové knihy, Labyrint, Signum. Zapisał się na literackiej mapie regionu czesko-niemieckim tomikiem poetyckim Pruské balady ? Preussische Balladen (2006), a także Slezským románem (Śląska powieść, 2011), w którym pochylił się nad skomplikowanymi losami Hulczynian w trakcie drugiej wojny światowej oraz wykorzystał wątki oparte na historii Hansa Kammlera, inżyniera w służbie SS odpowiedzialnego m.in. za prace nad Wunderwaffe. W wydanej w 2020 roku powieści Lanovka nad Landekem przenosi nas na peryferia ziemi hulczyńskiej, które wchłonęła Ostrawa.
Skończyła się wojna. Flora, po ucieczce przed frontem, wraca do rodzinnej wsi i rodzinnego domu. Niestety jej dom jest zajęty przez wysiedleńców ze wschodnich terenów II RP. Ciotkę Florę przygarniają krewni. Czy uda się jej odzyskać swoją własność? Czy wygnańcy ze Wschodu, chaziaje, będą w stanie współżyć z hanysami? Wszak i jedni i drudzy znaleźli się tutaj po przymusowej wywózce na Syberię, choć z różnych powodów. Jak ułożą się sąsiedzkie stosunki między ludźmi wychowanymi w zupełnie różnych warunkach kulturowych? Ciotka Flora to kolejna opowieść o powojennej historii ziemi górnośląskiej i Górnoślązaków, opowiedziana w przystępny sposób. O trudnych czasach i trudnych wyborach, przed którymi stawali zwykli ludzie. Po Hanysce i Dzieciach Hanyski to trzecia powieść Heleny Buchner, wydana przez SilesiaProgress. Czytelnikowi nie raz popłyną łzy w czasie jej lektury, niektórzy zobaczą tam być może również kawałek losów swojej rodziny. Po raz kolejny Helena Buchner opisuje życie na opolskiej części Górnego Śląska zaraz po wojnie i później. Pokazuje ten trudny czas z punktu widzenia autochtonki. Pisze o Niemcach, Polakach, Ślązakach, o trudnych relacjach między miejscowymi a przybyszami, o budowaniu nowego wspólnego życia. Książka ukazała się w ramach CANON SILESIAE - Ślonske Dzieje (nr 13).
Grunt jest książką mającą zarówno cechy powieści historycznej, jak i dokumentalnej. Czytelnik będzie śledzić dzieje chłopskiego rodu Rothów od jego początków niemal do jego zaniku. Choć ważną część Gruntu stanowi opis historii rolnictwa na ziemi hulczyńskiej w XX wieku, nie jest to literatura faktu – pojawiają się w książce także sceny pełne niedopowiedzeń i tajemnic, a nawet elementy horroru.  Niektóre rozdziały książki inspirowane są świadectwami uczestników opisywanych wydarzeń historycznych, między innymi brutalnej kolektywizacji w latach 50. i 60. XX wieku. Wielu chłopów straciło wówczas życie, dom, dobrze prosperujące gospodarstwa. Zniszczono odwieczną więź z ziemią, a kolejne pokolenia nie były już zainteresowane rolą. Chłopi zapłacili więc ideologii komunistycznej wysoką daninę, zapłaciła ją też ziemia. Książka sięga również do współczesności, której metaforą jest zabetonowanie dawnych pól i dalsze uszczuplanie i tak już mało urodzajnej ziemi. Czytelnik może więc zadać sobie pytanie, czy powieściowe przekleństwo rzucone na chłopski grunt trwa do dziś, skoro szacunek do ziemi jako żywicielki prawie zupełnie zniknął ze świadomości konsumpcyjnego społeczeństwa. Anna Malchárková (1950) poetka i pisarka, zajmująca się w swojej twórczości tematyką życia wiejskiego na Śląsku, w szczególności na Ziemi Hulczyńskiej, skąd pochodzi i gdzie żyje. Debiutowała jako poetka ze zbiorem pisanym w hulczyńskim dialekcie śląskiego (Vidime to po našemu, 2004). Największe uznanie zdobyło jej opowiadanie Grunt (2011). Wśród ważniejszych dzieł należy wymienić także Modrá barva duhy (2009), Vyhnalovec (2014) i Záhada kamenného svědka (2016).
Rok 1928. Niymiecko-polsko granica. Szmugel, narkotyki, zbrodnie. Prywatny detektyw Herman Fox, znany z debiutanckiego "Silesia Noir" Marcina Szewczyka, durch tropi zbrodnie miyndzy Rybnikym a Raciborzym. Nocny, podzimny luft ôtrzyźwioł. Niy chciołech ale wcale trzyźwieć. Targała mnom złość a jakoś agresyjo. Łaziyłech wartko po raciborskich cestach, ani bych sie kaj śpiychoł, chocioż tak rychtyk to niy miołech żodnego cylu. Deptołech yno bez cweku po to, coby zadeptać we sia wściekłość a hercklekoty. Naôbkoło dźwigała sie pomału coroz to wyżyj mgła. Sipiała tyż drobno mżawka. Co chwila duldołech resztowki szkockij z mojij plaskowki. Pomału ôdliczołech kożdy szluk, słyszołech niestety, jak złocisty płyn coroz to wyraźnij szplucho w ôproźnianej flaszeczce. Wiedziołech tyż niestety dobrze, iże mom za mało tego mojigo lyku, coby mioł mi terozki pomoc. Uwaga! Powieść zawiera drastyczne sceny, a także porusza wątki antysemityzmu, nierówności społecznych i przemian historycznych Górnego Śląska. Wypowiedzi oraz postawy bohaterów i narratora służą jedynie potrzebom narracji i w żaden sposób nie wyrażają poglądów twórcy i wydawcy tej książki.
Jesień roku 1934. Górny Śląska po obu stronach granicy. Nie wszyscy godzą się z policyjnymi ustaleniami sprzed siedmiu lat… W sierpniu 1927 roku w zaskakujących okolicznościach ginie znany i ceniony rybnicki lekarz Ryszard Rolnik. Mieszkający w Hindenburgu jego stary ojciec Anton nie potrafi pogodzić się z wynikami policyjnego śledztwa. Przekonuje lipińskiego radcę Adolfa Jendryska do ponownego zbadania tej sprawy. Przyjmując wyzwanie, Jendrysek zderza się z opanowującym przedwojenne Niemcy nazizmem. Trochę powikłanej historii Górnego Śląska w latach międzywojennych, odrobina wątków obyczajowych, szczypta brawurowych dialogów w godce. A na dokładkę radca Jendrysek, typ niepokorny, ale sympatyczny. Co to takiego? Przepis na świetny kryminał wymyślony przez Monikę Kassner. Lektura tej powieści była dla mnie prawdziwą ucztą kryminalną. Robert Ostaszewski - autor kryminałów, juror Nagrody Kryminalnej Piły.
Boże Narodzenie roku 2107 w Pradze - gigantycznym megapolis. Ktoś morduje cybernetyczne czarodziejki, których kult przenika do serc mieszkańców miasta. Weteran wojny czesko polskiej, były policjant Vachten, podejmuje się ich ochrony. Najpoczytniejsza powieść fantastyczna 2020 roku w Czechach. Pierwsza książka Frantiska Kotlety tłumaczona na polski. Frantisek Kotleta - ziomal z Sudetów, czyli polsko-czeskiego pogranicza. W młodości szmuglował z Czech do Polski wódkę i absynt, a w drugą stronę papierosy. Z tamtych czasów pozostała mu nie tylko wiedza, jak nazwać te towary, ale w pamięci zachował tak użyteczne zwroty, jak "Uwaga, celnicy!" albo "Gdzie jest moja kasa, koleś". Długoletni dziennikarz. Pod prawdziwym nazwiskiem - Leos Kysa - para się popularyzacją wiedzy, jest autorem scenariusza długometrażowego filmu dokumentalnego o sławnym śląskim astrofizyku, Jirim Grygarze. Pod pseudonimem Frantisek Kotleta pisze książki sci-fi i fantasy. "Akcja gna z prędkością japońskiej kolei szybkobieżnej, ale jednocześnie starcza czasu zarówno do nakreślenia kulisów, w których się rozgrywa, jak i do scharakteryzowania bohaterów powieści w taki sposób, ze w mgnieniu oka staja się wam bliscy". Jindrich Goth, Idnes.cz "I jeszcze jedno przesłanie Kotleta ukrył między wierszami. Mowa mianowicie o manipulowaniu ludźmi. Nieszczęśni obywatele są nieustannie bombardowani ta jedyną słuszna prawda i zalewami falami szczęścia z wszechobecnych, gigantycznych ekranów. Cukierkowe wiadomości i seriale, od których zdurnieje nawet wasz od tygodnia zdechły pies (...) - korporacje mają tego dla tępych mas, ile dusza zapragnie." Martin Becvar, FantastyPlanet.cz
Zbiór 28 wierszowanych bajek Stanisława Neblika napisanych po śląsku. Książka wydana w pełnym kolorze, bogato ilustrowana przez Szymona Porwoła. Ksionżka „Bojki Fojermana” je to 28 roztomańtych wierszykow po ślonsku ze ôbrozkami dlo dziecek. Bojki te majom namowiać dziecka do czytanio po ślonsku, ale tyż jejich starzików a ôjcow, coby czytali a bojali tym myńszym dzieckom w tym naszym piyknym jynzyku ślonskim. Stanisław Neblik "Fojerman" - ur. 1965 we Rybniku. Fojermon na penzyji. Miłośnik ślonskij godki a czeskigo trzikołowego Velorexa. Wydoł ksionżka "Do rymu po naszymu, abo ślonski miszmasz" (2016). Wygroł w 2015 roku Ślonski Diktand.
Próba przedstawienia polskiemu czytelnikowi postaci Josepha von Eichendorffa jest wyzwaniem z kilku względów. Twórczością poety zajmują się przede wszystkim germaniści, opierając się naturalnie na oryginalnych tekstach – trudno dostępnych dla „zwykłego” czytelnika. Liczne, i świetne zresztą prace polskich germanistów koncentrują się na określonych problemach: recepcji dzieła, badania procesu twórczego, analizie wybranych utworów etc. – są i muszą być pisane po niemiecku. Docierają głównie do kolegów po fachu, umykając uwadze czytelników nieznających języka niemieckiego. Możliwość poznania Eichendorffa jest zatem bardzo ograniczona. Brakuje także obszerniejszej, popularnej biografii opartej na nowszych opracowaniach historycznoliterackich. Szkoda, bo ponadczasowa wielkość tego niemieckiego romantyka uznawana jest nie tylko w krajach europejskich, ale także w USA, Japonii czy Chinach. Oczywiście główną przeszkodę w poznaniu poety stanowi znikoma ilość tekstów przełożonych na język polski. Dotychczas tłumaczone utwory („Z życia nicponia”, „Marmurowy posąg”, „Niegdyś przeżyłem” oraz ok. trzystu wierszy) są zaledwie cząstką tego, co autor „Nicponia” napisał. Celem mojej książki jest pokazanie Josepha von Eichendorffa na tle epoki, w której żył, jego konstelacji rodzinnych i zawodowych, relacji ze słynnymi ludźmi pierwszej połowy XIX wieku. Jest to również próba naszkicowania osobowości człowieka zamkniętego w sobie, unikającego wywnętrzania się czy zwracania na siebie uwagi. (z posłowia Autorki)
Książka przygodowo-historyczna. Opowieść o przyjaźni, miłości, wojnie i Górnym Śląsku, osadzona w realiach przełomu XIX i XX wieku. Prawdziwe postacie łączą się z fikcyjnymi, tworząc barwny kobierzec, po którym ślizga się kanwa tej powieści, w której główną osią jest mityczna postać mnicha Shaolin. To właśnie on i jego wychowankowie nadali książce jej tytuł. Czy to możliwe, że niepozorny gwardzista cesarza Chin, po niezliczonych wędrówkach przez świat dociera na Górny Śląsk i tam staje się ojcem duchowym, najpierw gruzińskiej księżniczki, a potem dwóch wyrostków, których przyjaźń zdaje się rozsadzać społeczne granice? Fabuła pisana po polsku, dialogi po śląsku. Ireneusz Borek - urodził się w 1954 roku w Zabrzu. Studiował politologię i polonistykę na Uniwersytecie Śląskim. Pracował aż do 1987 jako górnik na kopalni „Wujek”. W 1987 roku wyemigrował do Niemiec. Mieszka niedaleko Würzburga, w północnej Bawarii. Bliskie mu są sprawy jego „małej ojczyzny”, Górnego Śląska.
Polska, druga połowa lat osiemdziesiątych. Upadek, beznadziejność, odrealnienie. Do naprawy rzeczywistości przystępują dziesięciolatki z górnośląskiego blokowiska i ich idole – piłkarze Ruchu Chorzów. "1989" to ciepła i zabawna opowieść o pasji, marzeniach, ambicji i sile lokalnej wspólnoty. Lekkie i zręczne połączenie wspomnień i historycznego eseju. Grzegorz Kopaczewski, rocznik 1977, politolog, autor powieści Global nation. Obrazki z czasów popkultury i Huta.
„Miejsce” dzieje się w końcu lat 70-tych XX wieku. - to historia o poszukiwaniu swego miejsca na ziemi. To opowieść o śląskiej codzienności - niby takiej szarej, PRL-owskiej - ale tak naprawdę barwnej i metafizycznej. Fabuła w języku polskim, dialogi po śląsku. Wojciech Szwiec ur. w 1978 roku. Kulturoznawca. Niezależny twórca filmowy i animator kultury. Trzykrotnie został laureatem konkursu literackiego na jednoaktówkę po śląsku. Autor książek i artykułów poświęconych filmowcom amatorom. Filmy krótkometrażowe realizowane przez Szwieca osadzone są głównie w tematyce śląskiej, niektóre można oglądać w internecie np.: „Miejsce”, "Czas zatrzymany Czas poruszony”. „Beboki mopliki i klamory”, „Misja Wolnego”, „Dieter Niebieski” czy „Cyklizm po śląsku”. Za swoje produkcje zdobył ponad 30 nagród na festiwalach filmów niezależnych w całym kraju.
Koniec wojny. Ustalenia jałtańskie zmuszają tysiące ludzi do porzucenia ziem, które zamieszkiwali od pokoleń i szukania nowego domu. Rozpoczynają się wypędzenia Niemców. Maria Brunn, Ślązaczka niemieckiego pochodzenia, usiłuje ocalić - choćby i za cenę wyrzeczenia się własnej tożsamości - przynajmniej skrawek rodzinnego gospodarstwa, by mąż i rodzice mieli dokąd wrócić z wojennej poniewierki. Ale czy podoła temu zadaniu, skoro niedawne ofiary wojny tak łatwo stają się prześladowcami, biorącymi ślepy odwet za śmierć swoich bliskich na każdym napotkanym Niemcu - matce z małymi dziećmi, niedołężnym starcu...? Od autorki (wstęp do pierwszego wydania) Wszystkie zdarzenia się wydarzyły albo mogły się wydarzyć, bo taki był czas. Wszystkie postacie są prawdziwe albo prawdziwe być mogły. Jest to jednak fikcja literacka, oparta na opowieściach starych ludzi, którzy te czasy przeżyli. Kto siebie, swoich rodziców, dziadków, pradziadków, sąsiadów, krew­nych, znajomych bliskich i dalekich w tej książce chce znaleźć, znajdzie na pewno. Pozna ich. Jeśli na naszej ziemi żył, obojętnie czy hanys czy chaziaj, czy autochton czy repatriant, rozpozna swoje miejsca, rozpozna swoich znajomych, swoich przyjaciół i wrogów. Urodziłam się i wychowałam na śląskiej wsi jako autochtonka. Wiele lat mieszkałam w wielkim mieście, ale ciągnęło mnie do tej mojej wiochy i teraz na emeryturze siedzę tu, w tej mojej wsi. Książkę dawno napisałam, ale nie miałam odwagi jej publikować. I dziś jeszcze tkwi we mnie ten strach autochtoński czy raczej kompleks autochtonki: nie chcę być rozpoznana. Dlatego książka została wydana pod pseudonimem LEONIA.* *Książka ukazała się w 2006 pod pseudonimem, dzisiaj wiemy już że autorką była ś.p. Helena Buchner. Helena Buchner (1950-2015), pochodząca z Jełowej k. Opola. Z wykształcenia – nauczycielka, z zamiłowania pisarka i malarka, która swoją postawą twórcza niejednokrotnie udowadniała, że jest „człowiekiem dialogu”. W jej twórczości charakterystyczna jest prostota i swoboda wypowiedzi. Nie omijała trudnych tematów, pielęgnowała kulturę ludową, śląską tradycję kulturową i nade wszystko ceniła swoja małą ojczyznę. Jest autorką pięciu książek o Śląsku. Od momentu przejścia na emeryturę postanowiła zmienić coś w swoim życiu, przeprowadziła się ze stolicy do rodzinnej – Jełowej i tutaj rozpoczęła swoje nowe, artystyczne życie. Ze swoją twórczością nie zamykała się w szufladach – początkowo z dużą nutą niepewności, pod pseudonimem wydała swoją pierwszą powieść – „Hanyska”. Następnie ukazały się „Dzieci Hanyski”, „Dziewczęta z Koziej Górki” , „Opowiastki znad Brynicy” i ostatnia „Ciotka Flora”. Ze swoimi książkami docierała, gdzie to tylko możliwe, odwiedzała domy kultury, świetlice wiejskie, Dyskusyjne Kluby Książki. Rozmawiała, dyskutowała, tłumaczyła. Zawsze szczerze, drobiazgowo i cierpliwie tłumaczyła, że historia Śląska nie może być traktowana jednoznacznie, że trzeba zawsze patrzeć z punktu widzenia człowieka i tego, kim się czuje w swoim sercu.
Kontynuacja losów bohaterów znanych już czytelnikowi z książki Hanyska. „Znów odnajdziecie w mojej książce siebie, swoje sympatie i antypatie, swoich przyjaciół i nieprzyjaciół. Powrócicie na chwilę do pięknych lat młodości, które nie zawsze były piękne, które dla nas autochtonów, Ślązaków, Niemców były trudne. Bardzo trudne. Zaś Wy, młodzi, poznacie, jak się Waszym Rodzicom wtedy żyło.” – z przedmowy Autorki.
W dawnych czasach istniało wiele przerażających legend o groźnych kudłatych stworach będących pół wilkiem, a pół człowiekiem. Zwano ich wilkołakami. Opowiadano niesamowite historie o tych pokrytych gęstą sierścią, przeważnie poruszających się na dwóch nogach, monstrach napadających na zwierzęta i ludzi, których, o zgrozo!, rozszarpywały kłami i pazurami. Czy wilkołak, w myśl panującej powszechnie opinii, był zawsze krwiożerczą bestią, którą należało za wszelką cenę unicestwić? A może ów kosmaty upiór posiadał również czujące serce, zdolne pchnąć go do dobrych uczynków?
ZE WSTYMPU MIREK SYNIAWA Niyjedyn możno mi powiy: dyć kaj Szkocyjo, chopie, a kaj Ślonsk? Jo se atoli myśla, że kej w Szkocyji som Morawy (downymu krolestwu Moray, w kerym rzońdzioł krol Macbeth, łacińske kroniki dowały czynsto miano Moravia), to i na Ślonsk musi być tamstond niydaleko. I jak czytom jedyn abo drugi Burnsow wiersz, to widza, że Szkot niy jyno mo take same poczucie humoru jak Ślonzok, ale tyż tak jak Ślonzok niyrod mo zazbyt ugrzeczniono, zazbyt „ulizano” godka. Jak już mo co pedzieć, to żodyn roz na ôkołki, a dycki prosto do ôcz. I zdo mi sie, że te poczucie humoru do kupy z chropatościom godki to je dobry ponkt wyjścio do szukanio tego, co Szkot mo ze Ślonzokym spolnego. Szkockie posłowie - Hamish MacDonald Angielskie posłowie - Tomasz Kamusella ROBERT BURNS(1759-1796), szkocki poeta narodowy Mojom piyrszom ambicyjom było i mojim nojmocniyjszym pragniyniym je niyś uciecha mojim kamratom, prostym ludziom z wiosek, tak dugo, jak dugo godka i zwyki, co ciyngym sie zmiyniajom, pozwolom im spokopić moja poezyjo i sie ś niom radować.
Nie sądzę by ktoś uwierzył, że takie to proste - siup! - i już jesteś na księżycu. Owszem, w marzeniach, fantazjach, baśniach i bajkach, co raz to się mówi. Gdzieś między złotym osłem, a śpiącym rycerzem, księżycowe wyprawy są równie niemądre jak samonakrywający się stolik. Kto uwierzy? A jednak musiałem - nie pierwszy i nie ostatni raz - uznać swoją pomyłkę, choć w sumie nie tak wielką. W każdym razie podróż na księżyc, jaką urządziłem cudakowi, co go do mojego domu licho przyniosło, wypadła nader pomyślnie. I taki właściwie byłby koniec tej powieści. Ale gdzie jest jej początek? Tego właśnie nie umiem ustalić. Muszę więc sięgnąć do pamięci najgłębiej, jak się tylko da. Może tam będzie? - fragment Najnowsza książka Henryka Wańka, która sam autor zapowiada tak: Podaję, że ta powieść powstawała w latach 1992-2014, ale mówiąc ściśle, zacząłem ją pisać jako scenariusz filmowy w roku 1984 lub 85. Później, już bez myśli o filmie, wielokrotnie zmieniałem, dopisywałem, usuwałem jej fragmenty, aż razem z innymi szpargałami trafiła na dno mojej pamięci. Trafiłem na nią ponownie w roku 1992, od czasu do czasu znów przy niej majstrując. Około roku 1998 pokazałem ją dwóm pisarzom. Wiesław Myśliwski wyraził się o niej bez entuzjazmu. Marian Pilot był bardziej życzliwy. Ale chyba obaj nie mieli racji. Sporadycznie usiłowałem uczynić ją lepszą, mając jednak inne sprawy na głowie. Anonimowy recenzent Wydawnictwa Literackiego, przeczytawszy może dwie lub trzy kartki uznał, że jest to powieść pikarejska. Niech mu będzie. Ja bym powiedział, że to raczej baśń przyprawiona prawdą. Tylko, że obecnie jest ona czymś zupełnie innym niż wtedy. Czym? Proszę sprawdzić.
Tym razem prezentujemy jego powieść, której akcja rozgrywa się w roku 1683. Gdy oczy całej Europy zwrócone są w stronę obleganego przez turecką armię Wiednia, młody, mieszkający od niedawna na Śląsku prawnik prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa, w którym głównym podejrzanym jest nieżyjący od roku pan L.
Zaskakująco oczyszczający śląskość z prowincjonalizmu literackiego debiutancki kryminał Adama Regiewicza. Ten profesor literatury, znany na wszystkich polskich uniwersytetach specjalista od kerygmatu, pisze nagle rzecz, w której jest i Jakob Böhme i św. Barbara, córka Dioskura, i arystokratyczny przemysłowiec Franz von Borgensmarck, i zbrodnicze tajemnice pewnej kamienicy. I są jakieś podziemia dobra i zła walczące ze sobą… A także zabrzańskie mądrości spod podłogi a la Dostojewski… - Zbigniew Kadłubek
Księga Raziela to niekonwencjonalna opowieść o walce dobra ze złem w kontekście przejęcia tajemniczego skarbu, który przez wieki rozpalał ludzką namiętność, a który na finale objawił się na Śląsku. To również opowieść o niezwykłej postaci zwanej Diabłem z Rudy, mającej zasadniczy wpływ na rewolucję industrialną w tej części Europy. Księga Raziela to magiczna podróż tkwiąca korzeniami w prozie Michała Bułhakowa, Jorge L. Borgesa i Umberta Eco. Intensywna ta proza wykręca nam głowę. Naprawdę trudna. Czyni z nas śląskich alchemików, którzy niczego już w nic nie przetopią, ale jedynie zabawiają się starymi pismami na emeryturze, udając, że odcyfrowują jakieś tam metafizyczne wersety. Ale także tułaczy, którzy dalej nie wiedzą, dalej nie rozumieją. I nie radzę starać się wszystkiego zrozumieć. Zróbcie jedno: zaprzyjaźnijcie się z Razielem. Trzeba się modlić na Śląsku: Aniele Razielu, stróżu nasz… Zbigniew Kadłubek (ze wstępu)
Zbiór 7 opowiadań Tomasza Kamuselli, które pierwotnie powstały po angielsku a na śląski przetłumaczył je Marcin Melon. Książka traktuje o trudnych sprawach, często życiu w dyktaturach, które dzieją się poza Śląskiem, ale które dało się oczywiście przetłumaczyć także na ten język. Opowiadania poprzedzone są słowem wstępnym po angielsku, śląsku i podlasku! "Trefiyły mi sie do przekłodanio ôsprowki Tomasza Kamuselli. Te koncki na zicher niy som wicowne, fto wiy, możno to je kyns nojbardzij pesymistycznyj prozy, jakoście ôtok czytali. (Chocioż musza pedzieć, co przi "Zaś Nazod" mioł żech trocha szpasu.) Co je takigo ôszkliwego we świecie, ô kerym ôsprowio Kamusella? Nojbardzij chyba to, że to je gynau tyn som świot, na kerym żyjymy. Kamusella – historyk ze szkockigo Uniwerzytejtu Saint Andrews (trzecigo nojstarszego i - wele "Wachtyrza" - drugigo nojlepszego we Wielgij Brytanii) – zno tyn świot aże za dobrze i mo świadomość, co terozki, kej prawie to czytocie, kajś ftoś łomie prawa inkszych ludziow. I wiy, co małowiela poradzymy z tym zrobiyć, nale katać bydymy siedzieć po cichu? Beztoż pado po angelsku, co kajś muszom być te "Limits", granice, kerych niy śmiymy przepasować, a po ślonsku – we godce swojigo Hajmatu – ryczy: "Styknie!" Styknie już łomanio praw myńszości, styknie mordowanio ludziow skuli pofyrtanych idyji, styknie tajlowanio ludzkości na lepszo i gorszo zorta. A jo rycza z nim, bo co inkszego nom ôstało? Styknie już traktowanio ślonskij godki, jynzyka, we kerym myśleli i godali nasze starziki, jak ańfachowyj gwary, z keryj idzie sie ino pośmioć. Fest bych chcioł, coby ta ksionżka trefiyła do ślonskich chaupow, a kole nij stoły inksze – ciynżke, poważne i mondre, bo przeca po ślonsku do sie pisać ô wszyskim." Marcin Melon, Stymp
DEUTSCH: Oberschlesiens Multikulturalität wird oft angepriesen, doch nur selten wird die weitverbreitete Mono(ton)lingualität des Polnischen im geschriebenen Wort durchgebrochen. Diese kann nämlich nicht wahrhaftig die Region in ihrer sprachlichen Diversität widerspiegeln. Anders ist es hingegen um die „Reisememoiren“ von Adam Peter Kubik bestellt. Der Autor wagt einen Versuch, seine Reisen auf eine literarische Weise in den beiden Minderheitensprachen Oberschlesiens – Deutsch und (Ober)Schlesisch – zu erfassen. Mit seinen persönlichen Reflexionen und lyrischen Erinnerungen nimmt er die Leserschaft auf eine Erkundungsreise mit, die ihn auf seiner Suche nach dem kulturellen Erbe Oberschlesiens durch Europa und Amerika begleiten kann. Neben dem deutschen Buchteil von 150 Seiten und dem 80-seitigen schlesischen Part wurde das Buch mit einem englischsprachigen Nachwort von Prof. Tomasz Kamusella versehen, was insgesamt die einheimische Perspektive auf Oberschlesien umso mehr verdeutlicht. ŚLONSKI: Gornoslonsko multikulturalität je kans wychwolano, ale tak richtig yno niykedy je ta dojś fest verbreitowano mono(ton)lingualität polckij godki we schreibniyntych formach jynzyka durchbrechowano. Ta zajś sama niy poradzi ôddać tak richtig spezifiki regionu we ônygo godkowyj diversität. Inakszyj zajś prezyntuje tyn fenomyn Adam Pejter Kubik we ônygo „Reisememoiren“. Tukej autor sztartuje proba literackygo beschreibungu ônygo reisow we ôbu godkach, ftore som typisch do minderheitow we Oberschlesien/Gornym Ślonsku – deutsch a po naszymu/po ślonsku. Ze ônygo ôsobistymi reflexioma a liryckymi erinnerungoma biere ôn czytelnikow na erkundungsreisa mit, ftorzi mogom ônygo begleitować bez Europa a Hamerika, kaj boł ôn szukoł kulturowy erbe Oberschlesien/Gornygo Ślonska. Kole niymieckij teili bucha ze 150 seitoma a 80-seitowym textym po ślonsku znejś idzie nachwort we angylckij godce ôd prof. Tomasza Kamuselle, co jeszcze barzij pokozuje ślonsko-swojsko perspektiva na Oberschlesien/Gorny Ślonsk. Adam Peter Kubik (1986) ist ein Deutscher aus Oberschlesien, ein Oberschlesier in Deutschland, ein Europäer aus dem Annabergland. DaF-Dozent am ISZ der Universität Heidelberg (seit 2018) und an der Yale University (2018/19). Mitautor des Buches „Johann Schroth – Pionier der Wasserheilkunde“ und Autor zahlreicher Beiträge zu Oberschlesien und Silesian Texans. Adam Pejter Kubik (1986) to Niymiec ze Oberschlesien, Oberschlesier we Niymcach, Europäer ze Annaberglandu. DaF-dozent przi ISZ na Universität Heidelberg (ôd 2018) a na Yale University (2018/19). Mitautor bucha “Johann Schroth – Pionier der Wasserheilkunde“ a autor kans artikli ô Oberschlesien a Ślonskich Texanerach. wydanie dwujęzyczne - niemiecki i śląski
1
z 1
skocz do z 1