Menu

Lato gdy mama miała zielone oczy Tatiana Tibuleac Książka

21,51 zł
20,36 zł - najniższa cena z 30 dni przed obniżką
35,90 zł (-40%) - cena detaliczna
Zamów teraz, wyślemy w poniedziałek.
Zobacz więcej
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Rodzaj oprawy: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 152
Format: 12.0x19.5cm
Rok wydania: 2021
21,51 zł
Aleksy, kipiący gniewem nastolatek, po ukończeniu szkoły zamierza pojechać z kolegami do Amsterdamu, zamiast tego jednak udaje się z matką na wieś do Francji. Mają spędzić razem lato. Ich trudna relacja powoli się odmienia, aż w końcu – na krótko –przechodzi w autentyczną bliskość. Po latach, już jako uznany artysta, Aleksy powraca pamięcią do dni spędzonych z mamą i w swoim wściekło-lirycznym monologu stopniowo – w serii retrospekcji i narkotycznych malarskich wizji – dociera do istoty tego, co wówczas przeżywał i czuł. „Tatiana ?îbuleac w swojej debiutanckiej powieści, świetnie przełożonej z języka rumuńskiego, opowiada o tej najpierwszej i najważniejszej więzi, jaką jest więź z matką. Opowiada w sposób zmysłowy, pełen melodii, nienawiści i czułości. Opowiada genialnie – jak nikt dotąd”. Maciej Topolski „Ból i piękno zawarte w tej książce dławią i zapierają dech. Jakby setki drobnych igieł wbijały się w ciało, przedostawały do żył i płynęły do serca. Aleksy snuje swoją cierpką balladę o kręgach traumy, wyśpiewuje gorzki lament, który zamienia się w poemat o nieubłaganym przemijaniu. Cierpienie zaklęte w głowach słoneczników, w polu ułamanych łodyg, w osieroconych sukienkach. Co pozostanie? Wspomnienia jak lśniące perły, tęsknota za zielonymi oczami matki, tkanka pamięci pokryta bliznami, a dla nas, czytelników – wszechpotężna moc literatury, która wysyca sensem pustkę losu”. Małgorzata Rejmer

Szczegółowe informacje na temat książki Lato gdy mama miała zielone oczy

Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
EAN: 9788366505247
Autor: Tatiana Tibuleac
Rodzaj oprawy: Miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 152
Format: 12.0x19.5cm
Rok wydania: 2021
Data premiery: 10/08/2021

Oceny i recenzje książki Lato gdy mama miała zielone oczy

Średnia ocen:
~ /10
Liczba ocen:
0
lubimyczytac.pl
Powiedz nam, co myślisz!

Pomóż innym i zostaw ocenę!

Zaloguj się, aby dodać opinię
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Gdy przeczytałam opis treści książki pt.'' Lato, gdy mama miała, zielone oczy'' pojawiły się, we mnie mieszane uczucia z tego względu, że nie wiedziałam, co mnie czeka po zapoznaniu się z twórczością debiutującej autorki Pani Tatiany Țîbuleac.Nie kryłam mocnego zaskoczenia, kiedy nie podobały mi się słowa kierowane w myślach do mamy wypowiadane przez Aleksa. Nie rozumiałam wówczas jego zachowania, co nim kierowało, że tak wyrażał się negatywnie, obrażony na cały świat, ma mamę, ale uważnie się jej przyglądał. Zazdrościł innym kolegom rodziców, a swojej ot, tak po prostu się wstydził.Druga część tytułu książki kojarzyła mi się z nadzieją ze względu na kolor oczu zielony, czy tak było, a może było moje złudzenie.Byłam bardzo ciekawa przeczytania tej książki, bo od samego początku miała w sobie wiele tajemnic i nieodgadnionych myśli, które pojawiają się w każdym z czytanych przeze mnie rozdziałów.Interesował mnie moment, kiedy zmienią się relacje syn-mama, mama-syn i jak one będą wyglądać w świetle znajomych, rodziny lub ich samych i czy w ogóle ktoś zauważy, że coś w nich nie jest, tak jak powinno być z należytym dla mamy szacunkiem.Choć to są tylko wspomnienia, jak Aleksy zapamiętał przebywanie z mamą, jak ono wpłynęło na jego dorastanie, dzieciństwo, z którym musiał się dzielnie zmierzyć.Można, łatwo było, wywnioskować z kim miał dobre relacje rodzinne, a z kim nie, co go zaskakiwało, irytowało.Aleks nie miał największego problemu z określaniem rzeczy po imieniu, bo był pod tym względem odważny może z czasem za. Widocznie dobrze się z tym czuł i to mu pasowało, do jego tajemniczego określiłabym charakteru.Gdy się tak przypatrzymy, dokładnie Aleksowi jest on taką zagadką, z tym że potrafi spostrzegać nieco inaczej świat, w którym przebywa. Widocznie wypływa to okazywanie uczuć dla niego, które nie zawsze one są takie, jakie by chciał, bo on potrzebował ich, a nie traktowania go, jakby nie istniał.Czy obdarzy on kogoś zaufaniem, czy będzie rozumiał postępowanie mamy, czy będzie w stanie wybaczyć jej czyny względem tego, jaka była dla niego, co w niej mu się spodoba pomimo tego, że nie zawsze ocenia ją pozytywnie, czy rozumie syna, czy jest on jej obojętny lub chce się go pozbyć albo zachowuje, pozory na siłę dobrej matki przy innych na te pytania próbowałam, uzyskać czytając tę książkę?Słowa uznania kieruje dla Pana Dominika Małeckiego za wykonane tłumaczenie z języka rumuńskiego dzięki, któremu mogłam poznać twórczość autorki.W książce zostały zamieszczone informacje o autorce książki oraz tłumaczu Panu Dominiku Małeckim.Warto podkreślić i zwrócić uwagę na nadany książce tytuł i czy autorka opisała w niej to wszystko, co lubimy czytać w tego rodzaju literaturze.Jak najbardziej polecam przeczytanie tej książki.

25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Istnieją książki, które nie za moment, nie w połowie, nie w nieokreślonej czasoprzestrzeni, ale od pierwszych stron są jak trzęsienie ziemi. Oto ona, cała aż krzycząca mołdawsko-rumuńską duszą.Początek jest mocny. Środek intensywny. Koniec pulsujący pod skórą. Cała skala doznań. Choć może właśnie skali tu zabrakło? To moja książka minionych wakacji, choć wzięta w objęcia w ostatnie sierpniowe dni. A jednak odmieniła. Wywołała deszcz łez. Jak lina oplotła sobą i wiem, że już nie puści, bo są te oplatające na zawsze.Dzieciństwo Aleksego nie było dobrze skomponowaną sonatą. Ojciec z problemami, porzucił rodzinę od tak i matka kochająca bardziej młodszą siostrę Mikę niż jego. Wbija się jak kolec w młode życie. Nastolatek pełny jest nienawiści, którą z całą mocą przelewa na matkę. Wychodzą z niego słowa i myśli, które tną jak nóż. Nie pozostawiają złudzeń. Jednak szybko się okazuje, że to tylko oblicze zbyt długiej niemiłości, która sprawia że człowiek usycha. Wtedy zostaje popiół. A może i w nim tlą się jeszcze skrawki, które można ożywić? Nazwać na nowo?Koniec roku szkolnego. Zbuntowany Aleksy marzy o wyjeździe z kolegami do Amsterdamu. O używaniu i młodzieńczych szaleństwach. A jednak coś wytrąca go z obranego celu. Nie wiedzieć czemu matka, ta którą tak gardzi, zgadza się na samochód, który Aleksy, pomimo braku uprawnień ma prowadzić. Największe niespełnione pragnienie syna. Warunek jest jeden - pojechać razem na wakacje, do francuskiego miasteczka. Być blisko. Aleksy, choć zaskoczony, to skuszony wizją z wiatrem we włosach w tle, godzi się. Dzieląca ich ściana zaczyna pękać, a gdy okazuje się, że w mamie kiełkuje bezwzględny rak dzieją się rzeczy, które całkowicie odmienią nurt tej rzeki. Rzeki relacji matki i syna, pogubionych gdzieś po drodze.To lektura zapachów i obrazów, które kwitną jak maki w pamięci. Retrospekcja minionego z punktu widzenia dorosłego Aleksa - malarza, który uczęszcza na terapię, nie radząc sobie zbyt dobrze z codziennością. Czuje się tu perfumy o aromacie mimozy. Mama pachnie naostrzonymi ołówkami i przygotowuje pieczone jabłka. Te ulubione. Mika jak mały robaczek, ściskająca palec braciszka. Jest całowanie skrzydełek biedronki. Dzbanuszek z wiklinową rączką i broszka jaszczurka. Wreszcie oczy mamy płaczące do wewnątrz, blizny na twarzy lata. Oczy mamy pąki w oczekiwaniu. Oczy, oczy, które mówią wszystko, czego ubrać w słowa się nie da.Język jest tu unikatowy, niemal proza poetycka. Urzekł mnie jak nic od dawna. Tka gobeliny, o których nie sposób zapomnieć, ale wiesza się je na ścianie swojego umysłu. Taka literatura jest mi najbliższa. Z taką literaturą chcę iść, gdziekolwiek. Nie mogę nie wspomnieć o tłumaczu. To co zrobiłeś to finezja. Czytałam i nieustannie notowałam, żeby nie uronić żadnej kropli tej wyjątkowości. Zaczarowana stylistyką, interpunkcją, emocjami, które są tu jak żywe.Książka o tym, że umieranie dzieje się cały czas. O tym, że czasem budzimy się w obcym życiu, którym próbujemy żyć jak własnym, a przecież możemy odnaleźć swoje. I być naprawdę, nieważne ile dni zostanie nam jeszcze danych.Mama, papierowa żaglówka na wodzie i unoszące się szmaragdowe odłamki - okna łodzi. Mama stająca się szmacianą lalką, bezsilną, a jednak z wolą spełnienia. Do utraty tchu. Zakopana bez reszty w drobnych nadmorskich muszelkach. Proszę - spójrzcie w jej zielone oczy. Są PRZEPIĘKNE. Przeczytajcie, a nie zapomnicie nigdy TAMTEGO lata.